Nie przegap
Strona główna / Waszym zdaniem / Barceloński narcyzm

Barceloński narcyzm

Barceloński narcyzm
Nie od dziś wiadomo, że zwycięstwa przysparzają zarówno kibiców jak i wrogów. Jest to naturalna kolej rzeczy i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie prowadziło do skrajności. A w wypadku tego klubu, z tym właśnie mamy do czynienia. Dobra postawa drużyny z Katalonii w ostatnich latach doprowadziła do pojawienia się niezdrowego zjawiska kultu. Ta „choroba” udzieliła się kibicom, piłkarzom i przede wszystkim dziennikarzom. O ile jeszcze kibica można zrozumieć, bo przecież każdy się cieszy, kiedy jego drużyna sięga po puchary i pokonuje odwiecznych rywali, o tyle od piłkarzy wymaga się odrobinę pokory i skromności. A dziennikarz, jak sędzia – z definicji powinien być bezstronny i sprawiedliwy.

»Zamessijcie się wszyscy na raz!
»Barcelońska pseudologia

Tak jak napisałem, kibic ze swej natury jest nieobiektywny, więc tutaj większych pretensji do nikogo mieć nie można. Oczywiście niebywale denerwujące jest, kiedy czytamy wypociny 14-letnich „fanów”, niemających żadnych głębszych refleksji na temat gry zespołu, poza tym, że „Messi jest najlepszy, a Krystyna to gej”. Nie mniej jednak takich ludzi nie zaliczam do grona kibiców, więc nie będę się na ich temat rozpisywał.

Dwa najważniejsze elementy w tej układance to piłkarze i dziennikarze. Ci pierwsi powinni być przykładem do naśladowania dla młodszego pokolenia, powinni zadziwiać umiejętnościami na boisku (co często robią), a poza nim wypowiadać się rozsądnie i z pewną dozą pokory (czego często nie robią). Naprawdę, teksty w stylu: „jesteśmy najlepszym klubem i mamy najlepszych piłkarzy na świecie” nie pasują, gdy są wypowiadane z ust owych sportowców. Trochę dystansu do samego siebie i niepopadania w samozachwyt jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Jedyną osobą, która w tym klubie wydaje się trzeźwo myśleć i twardo stąpać po ziemi, jest ten, który cały ten narcystyczny bajzel trzyma w ryzach, czyli Josep Guardiola. Facet potrafiący trzeźwo ocenić sytuację, przyznać się do błędu, a po zwycięstwie 5:0 nad Realem Madryt powiedzieć takie oto słowa „Wcale nie jesteśmy najlepsi na świecie i musimy mieć w sobie dużo pokory, bo historia pokazuje, że karta szybko potrafi się odwrócić”. Ważna jest oczywiście wiara we własne siły i umiejętności, lecz nie ma potrzeby codziennie rozpowiadać o tym całemu światu.

I ostatnia grupa ludzi, która mnie osobiście irytuje najbardziej – dziennikarze. U nich poziom kultu FC Barcelony przechodzi ludzkie pojęcie. Rozumiem, że można być fanem jakiejś drużyny, będąc dziennikarzem, jednak, kiedy jest się w pracy, osobiste sympatie i antypatie powinny być odsuwane na dalszy plan lub kompletnie eliminowane. Bo nie ma nic bardziej denerwującego niż piejący z zachwytu nad zupełnie przeciętnym golem pismak czy komentator. A takie sytuacje zdarzają się nader często.

Jakiś czas temu na jednej ze stron ukazało się zestawienie 12 najładniejszych goli miesiąca z całego świata. Wśród nich trafienie Messiego z 1/8 LM z Arsenalem okraszone takim komentarzem „Gol, bez którego marcowy ranking nie miałby sensu. Nieprawdopodobne trafienie Lionela Messiego w meczu z Arsenalem. Błysk geniuszu natchnionego Argentyńczyka, po którym Barcelona wyszła na prowadzenie w spotkaniu z „Kanonierami”.” Dla porównania można sprawdzić pozostałe bramki. Dodam jeszcze, że w rankingu ten gol zajął pierwsze miejsce i otrzymał 37% głosów – śmiech na sali, jeśli spojrzymy na niektóre pozostałe trafienia.

Przodownik w dziedzinie zachwytów nad wspaniałą, kosmiczną, cudowną i niepokonaną Barceloną jest jeden – Dariusz Wołowski. Najbardziej „obiektywny” człowiek w tej dziedzinie. Każde niepowodzenie Blaugrany potrafi wytłumaczyć i usprawiedliwić złymi warunkami atmosferycznymi, błędem sędziego albo antyfutbolem przeciwnika. A propos antyfutbolu: rok 2010, Barca odpada po dwumeczu z Interem. Co powinien widzieć obiektywny dziennikarz sportowy? Wspaniałą i niemal bezbłędną grę w obronie zawodników Jose Mourinho. To, w jaki sposób przesuwały się wszystkie linie – od obrony po atak, jak wszyscy zawodnicy walczyli o każdą piłkę i dawali z siebie 110%, geniusz taktyczny portugalskiego trenera i jego zdolności motywacyjne. A co widziało wielu komentatorów i pseudoekspertów? Autobus Nerrazurrich we własnym polu karnym i to, jak w okrutny sposób nie pozwalali katalońskim półbogom wchodzić z piłką do bramki. Ach straszne! Przecież to zabijanie futbolu!

Wiem, że zaraz posypią się gromy ze strony kibiców Barcy, że piszę o obiektywizmie, samemu go nie zachowując. Jednak ja nie występuję tutaj w roli dziennikarza, lecz w roli miłośnika futbolu, który wyraża swoją opinię. Tak więc jeszcze raz podkreślam, zachowajmy czasem trochę umiaru i nie popadajmy w skrajności. Nieco pokory pozwoli nam trzeźwo ocenić sytuację. Piłka nożna to nie tylko wymiana 1000 podań na własnej połowie, oprócz tego są jeszcze setki innych wariantów rozgrywania piłki, a każdy z nich znajdzie swoich fanów. Więc chciałbym zauważyć, że Barcelona nie ma monopolu na piękny futbol tak, jak Jarosław K. nie ma monopolu na patriotyzm.

Autor: Rafał Paczkowski



Od redakcji.

Tekst został nadesłany przez pana Rafała Paczkowskiego i zawiera jego prywatne opinie. Umożliwiamy naszym czytelnikom umieszczanie u nas swoich tekstów dotyczących piłki nożnej w szerokim tego zagadnienia rozumieniu i to właśnie do autorów należy wybór tematu. Prosimy więc o powstrzymanie się od sugerowania, że Redlog.pl skupia się tylko i wyłącznie na FC Barcelonie. Dziękujemy.

Przewiń na górę strony