Nie przegap
Strona główna / Jeszcze 21

Jeszcze 21

Buszując po zakamarkach Redloga, można natrafić na tekst Wiktora Marczyka pt. „Czy Wayne Rooney zasiądzie na tronie?”. Przyszłość w nim zarysowana zdaje się stawać teraźniejszością na naszych oczach. Wazza w ostatnim meczu reprezentacji Anglii strzelił swoją 27 i 28 bramkę dla Synów Albionu, wskakując na 10. miejsce najlepszych strzelców w historii drużyny.


» Syn marnotrawny 2010/2011
» Przypadek Rooneya
» Jedyna bramka… a bo to tylko kolejki?
» Roo, why?
» Rooneutralność

Finał Champions LeagueWayne Rooney jest postacią, która już zapisała się w historii futbolu. Choć niektórzy mogą kwestionować ilość złota, jaką trzeba zużyć do zapisania zgłosek tworzących tę opowieść, nie ma wątpliwości, że Roo odcisnął swoje piętno na wielkiej osi czasu piłkarskiej historii. Kilkakrotnie był najmłodszy (w kategoriach strzelec gola w Premier League oraz reprezentant i zdobywca bramki dla Anglii), kilkakrotnie był najlepszy (cztery tytuły mistrza Anglii, mistrzostwo w Lidze Mistrzów, dwa Puchary Ligi; Gracz Roku PFA i Piłkarz Roku FWA 2009/2010), w końcu także najdroższy (najdroższy piłkarz poniżej 20 lat; najlepiej zarabiający piłkarz w Anglii). Jednak to tytuły jednostkowe, tymi zajmują się pasjonaci i statystycy. W pamięci mas pozostają rekordziści absolutni, rekordziści wszech czasów.

I Rooney, choć jego droga jest wyboista, usiana większymi i mniejszymi skandalami (jak historia wielu brytyjskich gwiazd piłkarskich), konsekwentnie zbliża się do tych najważniejszych szczytów. Niewiele osób na co dzień zwraca na to uwagę, ale to chyba najbardziej pasjonująca rzecz, która dzieje się obecnie w karierze Wayne’a. Właśnie teraz wszystko nabiera niesamowitego rozpędu, Wazza wkracza w szczytowy okres swojej kariery i to jest dla niego najlepszy moment, żeby zbliżyć się do bohaterów wszech czasów.

Euro 2004Dwadzieścia osiem bramek zdobytych w ciągu ostatnich ośmiu i pół roku. To nie przemawia do wyobraźni. Dziesiąte miejsce na liście strzelców wszech czasów reprezentacji Anglii – brzmi lepiej. Kolejne dwie bramki sprawią, że Rooney przeskoczy aż o kilka miejsc w tej statystyce i uplasuje się na piątej pozycji, zrównując się między innymi z Alanem Shearerem. I nietrudno wyobrazić sobie, jak Wayne dokonuje tego już w najbliższym meczu z Walią, szóstego września.

Już tylko dwudziestu jeden trafień brakuje Rooneyowi, żeby zrównać się z wielką legendą reprezentacji Anglii (i Manchesteru United) – sir Bobby Charltonem. Być może będzie potrzebował na to kolejnych ośmiu lat gry w reprezentacji (wtedy pobije rekord w wieku 33 lat), a być może połowę z brakujących goli strzeli przed rozpoczęciem przyszłego sezonu (do tego czasu Synowie Albionu zagrają dwa mecze eliminacji ME, kilka spotkań towarzyskich i co najmniej trzy spotkania EURO 2012, do których awans mogą wywalczyć już we wtorek)? Przy utrzymaniu dobrej formy Wazza nie powinien mieć problemu z realizacją tego drugiego scenariusza.

I tu pojawia się zasadnicza wątpliwość – czy Rooney da radę? Czy się nie spali? Osoba Wayne’a budzi wiele wątpliwości. Po pierwsze – jego forma jest nierówna. Czasami strzela bramki hurtowo, czasami każe czekać kilka tygodni na swoje trafienie. Jeśli drużyna gra dobrze, Roo na pewno znajdzie się w odpowiednim miejscu i umieści piłkę w siatce. Jeśli zespołowi się nie wiedzie, Anglik cofa się, rozgrywa, wspiera obrońców. I na strzeleckie popisy zwyczajnie zaczyna brakować czasu.

Karny przeciwko Rangers (2010)Poza tym, Wazza nie jest typem piłkarza, który wzorowo się prowadzi. To nie ten typ co Ryan Giggs, czy Bobby Charlton, którzy przez całą swoją karierę szli linią człowieka całkowicie oddanego temu, co robi. Wayne’owi zdarzają się wyskoki – to jakiś pismak przyłapie go z papierosem, to jakaś prostytutka wywoła burzę w jego życiu osobistym. Stres nie służy organizmowi, w dobie cywilizacji, która utrzymuje ludzi w stałym napięciu, coś o tym wiemy.

Choć wielkie kontuzje raczej gwiazdę United omijają, nie można wykluczyć, że jakiś paskudny przypadek zatarasuje drogę Rooneya na szczyty. Dotychczas lekarze rozpływali się nad zdolnością piłkarza do rekonwalescencji (w przypadku każdego urazu Wazza wracał do gry wcześniej, niż planowano, często dzięki użyciu nowoczesnej aparatury), jednak każdy organizm ma swoje ograniczenia, a taki, który jest nadmiernie eksploatowany, osiąga je szybciej, niż inne.

Hat-trick z Arsenalem (2011)Ostatnie i być może najważniejsze pytanie, które należy sobie postawić, dotyczy kwestii psychiki Rooneya. Wszyscy wiemy, że jest to facet o niezwykle mocnym charakterze, który pokonuje problemy z równą siłą, jaką prezentuje podczas występów na boisku. Jednak sława i poczucie nietykalności (czy ktoś kiedyś zakwestionował miejsce Wazzy w pierwszym składzie jakiejkolwiek drużyny?) zjadły już niejednego, także bardzo silnego. Widać było w zeszłym sezonie, jak bardzo problemy osobiste wpłynęły na formę zawodnika (oraz, powiedzą złośliwi, jego przywiązanie do klubu).

W ciągu najbliższych kilku lat ja, oraz zapewne wielu innych na całym świecie, będę obserwował poczynania Wayne’a Rooneya i regularnie zaglądał do różnorakich statystyk w poszukiwaniu kolejnych kamieni milowych napastnika (przyjrzyjcie się także jego wyczynom klubowym, o których pisał Wiktor we wspomnianym przeze mnie wcześniej tekście, a które od tamtego czasu uległy znacznej zmianie). Jednocześnie po cichu, pod nosem, będę szeptał wszelkiego rodzaju życzenia oraz zaklęcia, żeby na którymś etapie swojej niesamowitej kariery „White Pele” nie potknął się o któryś z kamieni, których obecność na horyzoncie dla Was zarysowałem.

Autor: John Smith

Przewiń na górę strony