Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Przypadek Rooneya

Przypadek Rooneya

Przypadek Rooneya
Ze względu na dzień wolny od obowiązków dziennikarskich związanych z futbolem jedyną sensowną opcją na świetne spędzenie czasu w sobotnie przedpołudnie była wizyta na Upton Park wraz z moim bratem, który jest kibicem West Hamu. Kiedy słońce jasno oświetlało wschodni Londyn, The Hammers wyszli na wczesne dwubramkowe prowadzenie, a wraz z nadejściem przerwy wiedzieliśmy już, że jesteśmy świadkami jednego z najważniejszych starć w wyścigu o tytuł.

Siedzieliśmy na trybunie za bramką, do której strzelono wszystkie sześć bramek tego popołudnia, oraz około 20 metrów od rzędów oddzielających nas od kibiców Manchesteru United. Widzieliśmy dokładnie, jak Rooney świętuje przypieczętowanie swojego hat-tricka przed kamerą Sky Sports, ale oczywiście nie słyszeliśmy jego słów w przeciwieństwie do tych, którzy oglądali mecz w telewizji.

Jednakże to, co słyszeliśmy bardzo dobrze przez niemal całe spotkanie, i Rooney bez cienia wątpliwości również, to obelgi wymierzone w jego osobę dobiegające z różnych sektorów trybun. Podkreślam, że nie wszyscy kibice gospodarzy włączali się do tych przyśpiewek. Mój brat, ani nikt z kibiców The Hammers siedzących blisko nas nie brał w tym udziału, ale znacząca i głośna grupa ludzi jak najbardziej.

Najpierw usłyszeliśmy obowiązkowe „Your just a fat granny-shagger” następnie „You’re just a fat fucking Scouser”. Z czasem obelgi przeszły do jeszcze mniej wyszukanych epitetów, będących przykładem szczeniackiego zachowania, będącego poza granicami dobrego smaku. Potem na wypadek gdyby Wayne nie słyszał wcześniejszych wyzwisk, spora część fanów West Hamu zaśpiewała mu „You’re fat, and your bird’s a slag”.

Ci z nas, którzy oglądają futbol regularnie, stali się nieco obojętni na tego typu niskich lotów „pieśni” i obelgi, które w żadnym wypadku nie są przypisane jedynie kibicom West Hamu. Można je usłyszeć na wszystkich stadionach piłkarskich w kraju. Są one tak powszechnym doświadczeniem w dniu meczu jak zapach tanich burgerów czy stadionowi spikerzy. Po jakimś czasie nawet nie zwraca się na nie większej uwagi.

W moim przypadku jedynie doświadczenie przebywania poza zamkniętą lożą dziennikarską oraz napastliwość kibiców sprawiły, że zapytałem brata, czy kibice West Hamu żywią szczególną niechęć do Rooneya. Nie potrafił on jednak wskazać powodu takiego stanu rzeczy. Wtedy Rooney przypieczętował swój hat-trick i dyskusja niejako się wypaliła.

Faktem jednak jest, że Rooney był bezlitośnie rugany za pomocą przekleństw przez kibiców West Hamu w taki sam sposób, w jaki w jaki rugany jest na wielu innych stadionach. Z tego względu jego odpowiedź, chociaż nie do końca odpowiednia, nie była żadnym zaskoczeniem. Gdyby użył takich samych słów w kierunku kibiców West Hamu, a nie kamery telewizyjnej, nie byłoby nawet powodu, aby w ogóle za nie przepraszać, ponieważ Ci, którzy wielokrotnie go prowokowali, dostaliby to, na co zasługują. Reszta z nas bardziej kulturalnych kibiców przychodzących na mecze piłkarskie musi być niestety gotowa na ogień krzyżowy z obu stron.

Co daje niektórym kibicom lżącym ochoczo zawodników prawo do wyrażania głośnego oburzenia, kiedy podobne zachowanie skierowane zostaje w ich kierunku? Jedyne, czym Rooney mógł urazić kibiców ze wschodniego Londynu, to radosne machanie dłonią w kierunku tłumu, gdzie akurat siedzieli kibice gospodarzy. Odpowiedz na taki zwykły gest z jego strony była tak agresywna, że można było odnieść wrażenie, jakby właśnie sprofanował statuę na Barking Road (pomnik wybitnych zawodników West Hamu – przypisek Silvan)

Kolejną kluczową postacią w tym dramacie jest operator kamery Sky Sports, który nawiedza linię końcową boiska, mając na celu uchwycenie zbliżeń ekspresyjnego zachowania zawodników. Kiedy Rooney ustawiał sobie piłkę do strzelania karnego kamerzysta ustawił się po jego prawej stronie przed sektorem kibiców przyjezdnych, ponieważ doświadczenie podpowiedziało mu, że tam właśnie uda się Rooney, jeżeli zamieni „jedenastkę” na gola.

Kamera podróżująca wzdłuż linii boiska ma na celu sprawić, że oglądanie spotkań ma być jeszcze bardziej ekscytujące dla tych, którzy oglądają je w domu. Rozpoczął się nawet nowy trend zapoczątkowany przez Stevena Gerrarda polegający na sprincie w kierunki takiej kamery i pozostawienie na jej obiektywie swojej śliny, aby świętować w ten sposób zdobycie bramki. Tak samo postąpił też Mark Noble po strzeleniu swojego pierwszego gola z rzutu karnego dla West Ham w minioną sobotę.

Jednak jeżeli Sky zamierza pchać kamerę w twarz zawodnika, który właśnie samodzielnie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, odrabiając przy okazji dwubramkową stratę, a który przez cały czas był obiektem obelg wymierzonych również w jego rodzinę, czy zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że coś niestosownego nie może trafić do jakże delikatnego i nieskazitelnego środowiska pokojów oraz pubów, gdzie ludzie oglądają mecz?

Nie możemy traktować w ten sposób futbolu. Nie dostaniemy surowej zawziętości i ambicji takiego piłkarza jak Rooney we wrogiej atmosferze, a do tego napompowanego adrenaliną, w tym samym czasie oczekując, że on, czy tak naprawdę jakikolwiek inny zawodnik na jego miejscu, będzie zachowywał się tak, jakby popijał herbatkę na tarasie restauracji.

Football Association naprawdę ma bardziej poważne zmartwienia, którymi należy zająć się niezwłocznie niż zajmowanie się takimi incydentami. Im mniej czasu poświęcają ludziom marnującym swój czas i energię na składanie publicznej skargi dotyczącej tego, jakim językiem posługiwał się Rooney, tym lepiej dla wszystkich.

Nic dziwnego w tym, że Rooney wiedzie swoje życie zachowując się w taki sposób, jakby znajdował się pod bezustannym oblężeniem. Nikt nie twierdzi, że jest on idealny, ale spróbujcie postawić się w jego sytuacji, a jest duża szansa, że świat będzie wyglądał dla was zupełnie inaczej.

Sobotnie zamieszanie dotyczy jednego człowieka, który odpłacił się kilkoma słowami swoim oprawcom. Karanie go za to jest czystym idiotyzmem.

Przewiń na górę strony