Nie przegap
Strona główna / FA Cup / Kilka wniosków po meczu z Arsenalem FC

Kilka wniosków po meczu z Arsenalem FC

Kilka wniosków po meczu z Arsenalem
Kwadrans przed godziną osiemnastą, w mojej głowie odezwała się myśl – „Bartek, Manchester dzisiaj na pewno wygra!”. Byłem więc nastawiony optymistycznie, bo przeważnie, tak jak obstawiam przed meczem, to na to wychodzi. Jednak gdy zobaczyłem wyjściową jedenastkę „Czerwonych Diabłów”, obawiałem się, że Arsenal dzisiaj wypunktuje United, tak jak to zrobił Liverpool w ostatnim ligowym meczu. Tak się jednak nie stało, a oto kilka wniosków z tego spotkania.

Bezbłędny Smalling

To już kolejny mecz, kiedy to młody Anglik świetnie zastępuje Rio Ferdinanda. Wybijał wszystkie piłki, które leciały w pole karne Edwina van der Sara. Na początku meczu musiał również wybijać z głowy, głupie pomysły zagrywania piłek przez Wesa Browna i Patrica Evre, którzy nie grali w pierwszych minutach zbyt rozważnie. Chris imponował poziomem gry przez cały mecz. Nie zauważyłem u niego żadnego większego lub mniejszego błędu. Umiał włączyć się do akcji ofensywnej. Wszystkie jego interwencje były przemyślane, dobrze się ustawiał. Obok van der Sara i Rooneya, o którym również wspomnę, najlepszy piłkarz United na boisku.

Skład sir Alexa

Siedmiu nominalnych obrońców w składzie, Fabio i Rafael na bokach i John O’Shea na środku pomocy. Chyba rozumiecie, dlaczego moja pewność co do wygranej, zmalała i to nie o „co nieco”. Ferguson miał niemały problem z zestawieniem jedenastki. Wenger tak wielkiego problemu nie miał. Największym nieobecnym w zespole „Kanonierów” był Cesc Fabregas. Manchester od początku spotkania był przyduszony, nie umiał sklecić zespołowej akcji i odpowiedzieć na ataki gości. Do 20. minuty z nielicznymi przerwami to Arsenal dominował na Old Trafford.

Garść statystyk

Po meczu wszedłem sobie na pewną stronkę z wynikami meczów w celu sprawdzenia statystyk. Gdy już je zobaczyłem, poczułem się dziwnie, tak jakbym oglądał zupełnie inny mecz. Arsenal oddał aż 15 strzałów na bramkę, przy tylko 10 Manchesteru. Dla mnie było to dziwne, ponieważ uważałem, że to właśnie Manchester stworzył sobie większą liczbę okazji do strzelenia gola. United według mnie, dominowało przez około 70% czasu gry. Co do procentowego wskaźnika posiadania piłki nie miałem już wątpliwości – 55% do 45% na korzyść ekipy Arsena Wengera.

Manchester odnosił zwycięstwa w ostatnich ośmiu kolejnych meczach na własnym stadionie. W rozegranych dotychczas 20 spotkaniach na Old Trafford od początku sezonu, piłkarze nie ponieśli ani jednej porażki. Dzisiaj passa została podtrzymana, co cieszy.

Evra, Gibson i Brown na minus

Nie chodzi tutaj o kontrolę antydopingową po meczu. Chodzi o ich poziom gry. Evra zostawał dość często, szczególnie w pierwszej połowie, ogrywany przez zawodników Arsenalu. Gdy jednak zdołał któregoś zatrzymać i nie dać się minąć, nie umiał skutecznie wyprowadzić piłki z własnej połowy. Brown podobnie. Evra dzisiaj był chyba najgorszym zawodnikiem Manchesteru. Gibson grał dzisiaj chyba na „niewidocznym”, często zmieniając status na „niedostępny” dla partnerów. Kilka dobrych kontaktów z piłką to za mało. Szczególnie gdy gra się z Arsenalem. Na tle takiej drużyny wszystkie mankamenty w grze widać gołym okiem.

Ogólne odczucia po meczu

Taktyka Fergusona sprawdziła się w stu procentach. Cieszy wygrana i awans do półfinału. Nasz lewy obrońca, środkowy pomocnik, napastnik (niepotrzebne skreślić!), czyli Wayne Rooney spisał się znakomicie. Wykonał tytaniczną pracę, biegał po całym boisku, wychodził do prostopadłych piłek, atakował, bronił. Gdyby nie świetna postawa Edwina w bramce, pewnie zostałby graczem meczu.

Miło ogląda się konsekwentną, cierpliwą i rozważną grę Manchesteru. Gra na szybkie kontry, długie piłki na napastników, grę tyłem do bramki i prostopadłe piłki. Jednym słowem poezja. Jedyne co mnie zmartwiło, to pierwsze dwadzieścia minut meczu, piłkarze mieli sporo problemów z zawiązaniem jakiejkolwiek składnej akcji i zakończeniem jej strzałem. Pierwszy strzał to bodajże piętnasta minuta i uderzenie Fabio nad poprzeczką.

O Antonio! Fajnie, że wracasz

Valencia
To był jego pierwszy mecz od 15 września 2010 roku. W pamiętnym meczu Ligi Mistrzów z Glasgow Rangers doznał otwartego złamania nogi w kostce. Każdy w momencie wejścia na boisko, bił mu brawo. Powodzenia Antek!

P.S. Bracia da Silva to świetny follow-up do Phila i Gary’ego.

Przewiń na górę strony