Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / Sir Alex Ferguson – były trener Manchesteru United

Sir Alex Ferguson – były trener Manchesteru United

Sir Alex Ferguson odchodzi na emeryturę po zakończonym sezonie. Zdobył z Manchesterem United wszystko, co było do zdobycia. Kończy się w piłce nożnej era, nadszedł moment, którego każdy fan United się obawiał, ale chyba nikt nie spodziewał się, że stanie się to dziś. Tym bardziej trudno jest napisać coś adekwatnego do rangi tego wydarzenia – jak by nie próbować, wyjdzie za mało, za słabo. Postanowiliśmy jednak napisać, co komu ciśnie się na usta. Posłuchajcie…

Krzysiek Wójtowicz (Krix)

Bilans dzisiejszy to niezjedzone śniadanie, rozbity słoik z dżemem, 2,5 godziny zajęć z Autocada spędzone na rozmowach o zaistniałej sytuacji i brak zdolności do zajęcia się czymkolwiek innym. Szok niemały, obraz kogoś innego na ławce do mojej świadomości nie dotarł, jakoś tego nie rozumiem. Mimo to, sytuacja boli i nie bardzo pociesza mnie fakt, że jego ostatni mecz na Old Trafford zobaczę na żywo. Jednak okazuje się, że po Fergusonie, jakkolwiek trudno w to uwierzyć, też będzie świat. W końcu dyskusja o postać trenera prowadzącego United po nadchodzącej przerwie rozgorzała tym mocniej, im dłużej nie miała ona sensu. Dorzucę więc cztery grosze…

Chciałbym widzieć Jurgena Kloppa – wiadomo, młody, perspektywiczny, ze zdrowym podejściem do kwestii budowania drużyny. Mało to jednak prawdopodobne, chociaż cień nadziei jest – Borussia się sypie, odchodzi Goetze i Lewy, za nim pewnie ucieknie Hummels, a potem (również z racji zapowiadanej dominacji Bayernu) pójdzie reszta. Mógłby zwinąć manatki i Klopp.

Opcja va banque: Ole Solskjaer. Ryzyko ogromne, ale byłbym za. Gość od nas, który od strzału wprowadził swoje Molde na dwukrotne mistrzostwo Norwegii, co nie zdarzyło się nigdy w jej historii. Niedoświadczony, ale ze wszystkich kandydatów najbardziej przypomina Fergusona z 1986.

Jose Mourinho od dawna podlizywał się Bossowi niejednym wińskiem. I fajnie, też mógłby być, chociaż ideał to nie jest. Styl gry jego zespołów wielu się nie podoba, ja tak krytyczny nie jestem, ale najważniejsze jest wygrywanie, a The Special One to umie. Może przemawia przeze mnie sympatia do Józefa i jego arogancji, lecz niechże przyjdzie chociaż on.

NIE Moyesowi. Miło, że prowadzi Everton od wielu lat, mniej miło, że nigdy NIC z nimi nie wygrał, a w międzyczasie w różnych rozgrywkach triumfowały takie potęgi jak Portsmouth, Swansea czy lecące do Championship Birmingham. To jest trener dobry na Toffików, nie na poziom United. Poza tym jego przyjście oznaczałoby pewnie rozsypkę składu (odejście choćby zmęczonego swą pozycją Rooneya i Naniego), a w ramach rekompensowania exodusu trudno ściągnąć byłoby kogokolwiek poważnego – w końcu piłkarze mający ofertę z różnych wielkich klubów nie zaryzykują pójścia do klubu, skąd piłkarze uciekają, a największa jego opoka właśnie usunęła się w cień. Jedyny plus jest taki, że mógłby zabrać ze sobą mojego ulubieńca – Darka Gibsona :)

Mateusz Gromadzki (mlody.gryzek)

Wypełniałem dziś formularz z podziękowaniem dla sir Alexa Fergusona i po wpisaniu swoich danych osobowych kompletnie nie wiedziałem co wpisać w pole przeznaczone na treść samych podziękowań. Za co dziękować człowiekowi, bez którego nie byłoby teraz klubu, który zdobył moje serce. Gdyby nie SAF, nie byłoby tej maszyny zdobywającej trofeum za trofeum. Nie byłoby dziś dla mnie Roya Keane’a, nie byłoby gry Manchester United, nie byłoby całego 1999 roku, nie byłoby też dziś takiego niedowierzania, że na emeryturę przechodzi ktoś, kto United budował dłużej, niż ja chodzę po tym świecie. Dziękuję dziś za te wszystkie wspaniałe rzeczy, niezapomniane chwile, zdobyte mistrzostwa. Nie chcę jednak, aby ten dzień był traktowany jako dzień żałoby. Sir Alex nas nie opuszcza i wciąż zamierza cieszyć się z sukcesów odnoszących przez klub. Tylko teraz sprawować będzie inną funkcję. Nie pozostaje mi więc teraz nic innego, jak tylko życzyć Fergiemu sukcesów w nowej roli i kolejnych dwudziestu sześciu wspaniałych lat w Manchesterze.
A teraz idę pograć w piłkę, dziś wszystkie gole dla Bossa.

AX1D

Dla mnie Manchester United skończył się dzisiaj. Nagle moja miłość do tego klubu ostygła mniej więcej o 80%. Nagle przestało mnie obchodzić, czy odejdzie Wazza, czy odejdzie Giggs i Scholes (chociaż w zasadzie to chyba przesądzone), przestały mnie obchodzić kulawe, niedomagające skrzydła, dziurawy środek pola…

Nic już nigdy nie będzie takie samo. Teraz może zacząć się Manchester United #2. Czy do mnie przemówi? Czy go na nowo pokocham? Nie wiem. Na pewno już nie tak mocno. Patos? Gówno mnie to obchodzi. Ogromna część mojego jestestwa zgasła wraz ze śmiercią 2Paca. Kolejne cząstki umierały, kiedy na emeryturę przechodzili najpierw Larry Bird i Magic Johnson, a później Charles Barkley, Gary Payton, Penny Hardaway… Kolejna, chyba do dziś największa, odeszła wraz z Joe Strummerem. Część przegrała z rakiem razem z Guru. Część – zupełnie nieoczekiwanie i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu – umarła wraz z Michaelem Jacksonem. I dziś odchodzi chyba ostatnia z osób, które „podróżowały” ze mną przez większą część mojego życia lub przewijały się w jego strategicznych momentach. Spalone zapałki, które kiedyś dawały światło i ciepło, a teraz… a teraz jedyna odpowiedź, której mogę udzielić, jest zarazem najgorszą odpowiedzią – nie wiem.

 

Marcin Gajewski (Silvan)

Opłakując odejście najlepszego trenera w historii brytyjskiej piłki, zdałem sobie sprawę, że nie licząc mocno osobistych chwil, jak narodziny mojego syna, najpiękniejsze momenty niezmąconego szczęścia i szalonej radości przeżyłem właśnie dzięki sir Alexowi Fergusonowi. Dziękuję mu za każdy z nich, a szczególnie za magiczny wieczór z 1999 roku. Sir Alex jest wyjątkowy, wręcz niepowtarzalny i właśnie takim też uczynił Manchester United w ciągu ostatnich 26 lat.

Mateusz Konior (mat.ka)

„Wielkieś mi uczynił pustki w domu mojem,
Drogi Sir Alexie Fergusonie, tym zniknieniem swojem.”

Jedno jest pewne, dzisiejsza decyzja sir Alexa Fergusona spowodowała, że w kategorii najważniejszych tegorocznych wyborów na całym świecie, konklawe spadło na drugie miejsce. Stała się najważniejszym wydarzeniem w historii mojego świadomego kibicowania. Ciężko się pozbierać, ciężko wierzyć słowom SAF’a, że nie ma ludzi niezastąpionych.

Jego nie można porównywać do nikogo, nikt nie wytrzyma porównania z nim. Piłka nożna to dla mnie on.

Patryk Tuzgier (Foster)

Czytając dziś rano plotki na temat odejścia sir Alexa Fergusona, w które nie wierzyłem, a raczej wierzyć nie chciałem, byłem niespokojny. Choć wmawiałem sobie, że to nie może być prawda, ilość informacji na ten temat była co najmniej zastanawiająca. Gdy oficjalnie potwierdzono, że Ferguson odchodzi, czułem się jakbym oberwał w głowę. Przez chwilę była pustka, a potem smutek i cisnące się do oczu łzy. Wielki człowiek, wielki trener, wielki sir Alex Ferguson – najlepszy menadżer w historii piłki! Bez niego nic już nie będzie takie same…

Karolina Dąbrowska (Yoko)

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie widzę nikogo, kto mógłby go zastąpić. Nikogo, kto by się nadawał. Wiecie o co chodzi? Że takiego naturalnego następcy nie ma, takiego oczywistego wyboru, kogoś, kogo SAF mógłby namaścić, pobłogosławić i wszyscy mieliby spokojną głowę, że klub oddawany jest w dobre ręce, a sam Ferguson miałby spokojne sumienie, że nikt nie zaprzepaści tego, czego zdołał dokonać przez 27 lat ciężkiej pracy.

Przemysław Plecan (Sir Keano)

Już od dawna myślałem o tym, co będzie, gdy Ferguson zakończy karierę, jednak zawsze wmawiałem sobie, że to jeszcze nie teraz… Mawiają, że na śmierć bliskich nie można się przygotować i tak moim zdaniem jest w przypadku końca kariery sir Alexa na ławce United. Spekulacje na temat następców najlepszego trenera w niekrótkiej historii piłki nożnej stały się faktem. Jedyne, co w tym wszystkim cieszy, to sukces, w którego blasku pożegnał się z nami legendarny Szkot. Najbardziej boli fakt, że przez zwykłą głupotę straciło się niewiarygodną szansę…

Jakub Socha

Ciężko jest cokolwiek napisać.
Emocje już trochę opadły. Szperałem dziś w szufladzie i dziwnym trafem udało mi się wygrzebać słuchawkę od pierwszego telefonu, jaki znajdował się w moim domu, tuż po moim przyjściu na świat. Wiecie, taki wielki, nieporęczny kloc z dwudziestocentymetrową anteną, ogromnymi przyciskami, a nawet suwakiem poziomu głośności. Według mojej mamy, cud techniki i powód zazdrości sąsiadów w 1995 roku. Prawdziwy klasyk, nietknięty, tak jakby czas się zatrzymał. A jaki to ma związek z sir Alexem Fergusonem? Pewne rzeczy są ponadczasowe, nieśmiertelne i nie da ich się zastąpić.
To już nie jest ten Manchester United. Wiecie, to tak jakbyście mieli właśnie kupić swój pierwszy samochód. I od razu ktoś Wam proponuje Aston Martina. Samochód piękny, te kształty, ten lakier, pomruk silnika sam zaprasza do przejażdżki. I otwieracie drzwi, a w środku podarta tapicerka, wyjęte fotele, rysy i brud. I od razu cały czar pryska, prawda? Tak stało się właśnie dzisiaj.
Manchester United stracił swojego kapitana. I nawet myśl, że Ferguson zostaje, teraz jako dyrektor klubu, nie daje mi spokoju. Zamknęła się właśnie epoka pięknego futbolu, epoka, której sir Alex był ostatnim przedstawicielem. Może to trywialne, ale Boss przypomina mi dziś ten znaleziony telefon. Cholera, stary, ma swoje wady, może trochę niewygodny, ale jednak ma w sobie to coś. Ma prawie 20 lat, a jednak działa bez zarzutu, czas dla niego nie gra roli. Jest jedyny w swoim rodzaju, bo nowe telefony psują się tuż po wygaśnięciu gwarancji. Ten jej nie potrzebuje. Bo zwyczajnie jest nieśmiertelny, mimo, że chwilowo zawodzi.
Boję się tego, co będziemy oglądać w przyszłości. Fergusona nie da się zastąpić. Koniec, kropka. Następca stanie przed niewyobrażalnymi oczekiwaniami. I wiem, że nie podoła, bo przy dzisiejszym rozwoju piłki nożnej, już nikt nie będzie mógł się równać ze Szkotem. Z drugiej jednak strony, po odejściu Ronaldo też mieliśmy upaść. Mimo to, płyniemy z wiatrem. Przynajmniej do dziś. Boję się, że po Fergusonie przyjdą „nowe telefony”, z krótką gwarancją, zawodne. I nieważne ile mają bajerów i jak są nowoczesne. Ten stary i tak jest lepszy, bo niezawodny, ponadczasowy, idealny. Bo na przykładzie moich rodziców, powoduje uśmiech na twarzy, a przede wszystkim jest powodem setek wspomnień i historii. I taki jest Ferguson.
Na koniec, po każdej burzy wychodzi słońce. Czuję dumę. Bo jestem ostatnim pokoleniem, które pamięta tego człowieka. Kiedy w 2008 roku zacząłem kibicować Diabłom, on był już ikoną tego zespołu. Spoiwem tego mistrzowskiego sezonu. To będzie niesamowite uczucie, kiedy powiem kiedyś swoim dzieciom „Wiecie, był kiedyś ktoś taki, jak sir Alex Ferguson”.
Ja też wpiszę się do księgi podziękowań. Ale cóż mam napisać, skoro powiedziano tak wiele, a jednak wciąż tak mało? Ja jestem jeszcze gówniarzem. Ale powiem jeszcze jedno. Dobra robota Staruszku! Dziękuję!

A Ty, czy podzielisz się swoją refleksją?

Przewiń na górę strony