Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Drugie urodziny Redloga! Jubileuszowy konkurs!

Drugie urodziny Redloga! Jubileuszowy konkurs!

Drugie urodziny Redloga! Jubileuszowy konkurs!
Moi drodzy, dziś w domu każdego Czytelnika i redaktora Redloga w pokoju gościnnym, na uroczystym obrusie, powinien pojawić się tort z dwoma czerwonymi świeczkami. Jeżeli skończyliście już osiemnaście lat, możecie także wyciągnąć najlepszą wódkę (Redlogówkę naturalnie) i rodzinnym toastem uczcić drugie urodziny Redloga! Nie pozostaje nic innego, jak życzyć naszemu blogowi, aby ten przeżył więcej sukcesów „Czerwonych Diabłów” niż sam sir Alex Ferguson, co jest chyba wymowniejsze niż standardowe „sto lat”. Tymczasem, korzystając z tejże okazji, redaktorzy postanowili się przed Wami nieco obnażyć i powiedzieć o sobie coś więcej…

Radek „Radzio” Piekarz

 Kasia wierszem o sobie świetną fraszkę napisała,
I ja spróbuję rymować choć wena lepszą bywała
I chyba mi to zbyt dobrze ostatnio nie wychodzi
A muza moja już mnie tak delikatnie nie uwodzi

Dlatego będę wyjątkowo pisać prozą ;-)… Jestem studentem informatyki na krakowskiej AGH, a wolnych chwilach zajmuję pilnowaniem, aby na Redlogu wszystko działało jak należy. Nie jestem typowym przedstawicielem gatunku „informatykus flanelus” dlatego nie zobaczycie mnie we flanelowej koszuli i kalkulatorem w kieszeni :D. Ba przecząc informatycznym stereotypom czynnie uprawiam sport w tym żeglarstwo, piłkę nożną oraz koszykówkę. Jeśli chodzi o dwie ostatnie dyscypliny to moim królestwem jest prawe skrzydło a jeszcze w gimnazjum podczas wołano na mnie per Beckham z powodu mojej skłonności do długich dośrodkowań. Moimi ulubionymi zawodnikami Manchesteru United są Scholes, Rooney, Giggs oraz Evra. Oprócz sportu interesuję się także fotografią, która czasami pochłania mnie bez reszty. Należę do osób o dość wybuchowym temperamencie, ale staram się z tym walczyć. No i chyba to by było na tyle ;-)

Kasia „Vtg87” Wirkowska

 W duszy plączą się poeci, nawiedzają wciąż esteci…
Taki studiów urok przykry, demon filologii zwykły.
Choć mnie długo tu nie było, życie prędko zbyt pędziło,
To powrócę – obiecuję! Nawet teraz coś szykuję.

Ale powiem coś o sobie… O zwyczajnej mej osobie.
Serce me oddane trwale, zakochane doskonale
W atmosferze tej Diabelskiej, choć jak dla mnie – przeanielskiej!
W barwach bieli i zieleni, co w mych oczach wciąż się mieni.

Osobowość mam… Garfielda, więc nie dzieje mi się krzywda.
Trochę szaleństw w życiu było – w teleturnieju się wystąpiło,
Na wyjazdy kibicowskie także troszkę pojeździło
Straciło się czasem głos i… miało czerwony nos :)

Z United Giggsa uwielbiam nad życie i cenię talent wcale nie skrycie
Do Fergusona mam limit zaufania, ale odszczekuję swoje narzekania
A do kolebki mej cywilizacji, do Old Trafford z imaginacji
Postanowiłam jako dziennikarka jechać, a wcześniej – ku ambicjom
tego zaniechać!

I to by chyba na tyle już było, kilka się rymów ze sobą zbiło
Więc z uśmiechem mym promiennym, od lat niezmiennym
Dziękuję wszystkim za lekturę, za którą Mickiewicz dałby mi pewnie burę :)

Michalina „Michelle” Chabowska

 Ja niestety wierszyka nie mam, ale spróbuję… Małe, 14-letnie dziecko, które ma beznadziejne życie, bo prawie nikt nie chce uwierzyć, że ma tyle lat. Dziewczynka zwana Miśką, o spaczonym guście, która uważa, że Wayne Rooney jest słodki. Dwa lata temu, tuż po starcie Redloga Wiktor Warchałowski napisał do mnie z prośbą, abym coś napisała. Histeria, krzyk i rozpacz – „dajcie mi spokój, nie umiem pisać”. Tak było, chyba nigdy nie zapomnę, jak Wiktor śmiał się ze mnie, kiedy darłam się „dlaczego dałeś temu sadyście mój numer!?”. Radek jednak nie okazał się taki zły, mimo iż na wstępie cicho zapytałam „chyba mogę Ci mówić na ty…?”. W ogóle to czuję się gorsza od innych, co pisałam już chyba w jakimś komentarzu. Ale i tak przypomnę. Czuję się gorsza, bo nie kocham i nie płaczę za Ronaldo (w przeciwieństwie do Teveza), bo do United przyciągnął mnie waleczny „brzydal” o nazwisku Rooney, bo zaczęłam kibicować United w 2005 roku, kiedy – jak pewnie większość wie – “Diabłom” wybitnie nie szło. Oczywiście także marnie wypadam na tle imprezujących rówieśników. I w sumie dobrze mi z tym. W Płocku, stolicy piłki ręcznej w Polsce, krzyczę „Wisło, kochana ma drużyno, na zawsze Ty!” i „jeb*ć Kielce”. Ostatnio napisałam dla nafciarze.pl tekst, w którym zjechałam Vive i pana Bogdana „Boga” Wentę. Niestety – nie przeszedł przez komisję ds. cenzury i kultury. Jeden kolega twierdzi, że mam atomowy żołądek, bo jem mandarynki z nutellą, chipsy z czekoladą, a frytki z truskawkami i nic mi nie jest. Mówią mi, że jestem pyskata, ironiczna, sarkastyczna i zła. Tak, jestem! Ot co!

Wiktor „Wakaru” Marczyk

 Przy opisywaniu siebie najlepiej chyba posłużyć się czyjąś opinią. Dlatego sparafrazuję, a częściowo zacytuję, moją dobrą znajomą, dzięki której zacząłem zajmować się pisaniem (komentarz do mojego opowiadania, w którym występuję razem z przyjacielem): Jesteście, stoicie i samo to według was powinno wprawiać świat w zachwyt. Stoicie z boku, nie angażujecie się – jesteście ponad to. Jak turyści w zoo – obserwujecie, analizujecie i konotujecie w swoich głowach. Towarzyszy wam poczucie obojętności i bycia lepszymi – inteligentniejszymi, lepiej wychowanymi, bardziej świadomymi, lepiej ubranymi.

Tak.
Bo trzeba grać i (o)szukać.

Wiktor „Wiktor” Warchałowski

 Hardkorem nie jestem. No, może tylko troszeczkę. Pochodzę z Mielca, 60-tysięcznej mieściny koło Rzeszowa (niegdyś grała tu legendarna Stal, teraz IV-ligowa drużyna). Jestem absolwentem (jak to brzmi!) najlepszego gimnazjum na Podkarpaciu, a od września moją nową szkołą będzie drugie liceum w Mielcu (profil mat-fiz-inf, idę w kierunku naczelnego Radosława). Kobieta mojego życia twierdzi, że jestem uparty i gadatliwy, najwspanialsza mama że wyjątkowy i błyskotliwy (jak każda mama o swoich pociechach), brat że tępy i brzydki, a znajomi, że całkiem w porządku ze mnie gość i można zawsze pogadać. Wszyscy zgadzają się z jednym (i nie mogą się nadziwić, jak mogę tak egzystować) – należę do gatunku maniakalus fanatykus futbolus czy jakoś tak. Gram w piłkę codziennie, czytam o piłce godzinami, a podczas rozmowy buzia mi się nie zamyka (jeśli mówię o piłce nożnej, tudzież futbolu oczywiście). Ukochany zespół – Manchester United. A zaczęło się w 2005 roku po wpadce w Lidze Mistrzów. Diabły to dla mnie sposób na życie, każdy mecz jest niczym uczta dla oczu, a tydzień trwa dla mnie od meczu do meczu. Każdy chyba, kto mnie zna, wie, że jestem zakochany po uszy i nie wyobrażam sobie życia bez United. Jestem i piszę na Redlogu od samego początku – od dwóch lat i jestem zaszczycony, iż należę do „starej armii Radosława”. Lubię pisać zwięźle, na temat. Reasumując, beznadziejny ze mnie typ. To ja zaciągnąłem do redakcji Redloga taką straszną kobietę, której imię zaczyna się na M i jest wice-naczelną. Teraz ma nade mną władzę, robi, co chce i muszę jej słuchać. O ja biedny :((

Wiktor „Prezydent” Jaszczak

 I tak właśnie padłem ofiarą własnego pomysłu. Po napływie weny zaproponowałem Michelle, żeby z okazji 1000. tekstu na Redlogu czytelnicy mogli więcej dowiedzieć się o redaktorach. A teraz, przyszła kryska na Matyska! Przykro mi, ale jestem po egzaminie z mikro i napisanie kilku zdań o sobie przerasta moje możliwości. I’ll be back!

Wiktor obiecał, że jak wróci do domu to coś jeszcze dopisze. Niestety – kiedy Michalina do niego dzwoniła nie była tego taka pewna. Na nasze nieszczęście potwierdziło się to – Prezydent chyba zabalował i do tej pory do domu nie wrócił. A było już po 2…

Uff, poranek był ciężki, ale popołudnie wcale nie jest łatwiejsze. Jednak czytając poematy, jakie każdy napisał na swój temat, zrobiło mi się wstyd, że jestem tak bardzo w tyle i wsparty Tigerem postaram się co nieco naskrobać o sobie.

Mam 19 lat i pochodzę z Torunia. Toruń jest na tyle dziwny, że o prymat w mieście walczą ze sobą kibice żużla (Apator) i piłki nożnej (Elana). Oprócz tego, mieszkańcy Grodu Kopernika nie trawią Bydgoszczan (oczywiście z wzajemnością), co już jednak dziwne nie jest, bo mało kto przepada za swoim sąsiadem. Spytacie się pewnie co ja na to? A ja na to jak na lato..

Studiuję ekonomię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Zanim zdałem maturę i zadomowiłem się w murach swojego wydziału, nie wierzyłem w miejskie legendy, traktujące o tym jak to „żacy tylko się bawią i nie robią nic pożytecznego”. Cóż, każdy mit sprawdza się choć w części. Zatem, studiuję, ze wszelkimi konsekwencjami jakie to ze sobą niesie ;) Gdzieś w listopadzie zgodziłem się być starostą roku i na własnej skórze doświadczam wieczne niezadowolenie Polaków i to, że w naszym kraju każdy się na wszystkim zna. Wolę nie myśleć co musi przeżywać każdy selekcjoner reprezentacji Polski…

Na Redlogu piszę już „ho ho ho, a może i dłużej”. Jestem dumnym przedstawicielem starej gwardii, niczym Giggs, Scholes i Neville na Old Trafford! Kisia w komentarzu napisała, że nie kojarzy połowy redaktorów i mam nieodparte wrażenie, że ja znajduję właśnie w tej części. Przyznaje się bez bicia, częstotliwość tekstów to moja pięta achillesowa, jednak nie będę obiecywać poprawy. Nie rzucam słów na wiatr, a wiem, że wszystko co powiem zostanie wykorzystane przeciwko mnie! ;)

Swoje kibicowskie serce dzielę między Apator Toruń (tudzież Unibax) i Manchester United. Wychowałem się na żużlu, od najmłodszych lat chodząc z tatą na mecze. Zainteresowanie piłką przyszło wraz z Mundialem w 98 roku. W finale turnieju sprzyjałem Brazylii, w której grał fenomenalny Ronaldo. Z dzisiejszej perspektywy stwierdzam jednak, że było to na przekór francuskim sympatiom mojego taty. Zresztą, sprzyjanie odmiennym zespołom zostało nam do dzisiaj. W rozgrywkach klubowych wspólnie kibicujemy tylko Apatorowi Toruń i polskim drużynom heroicznie walczącym w europejskich pucharach. W innych przypadkach dzielimy się na dwa obozy, a gdy grają Czerwone Diabły pokój z TV zamienia się w fanowskie pole bitwy. Mój tata kibicuje Chelsea i mecze z The Blues to już prawdziwe apogeum naszej małej rywalizacji ;).

Co jeszcze? Hmm, bywam trochę nerwowy, jednak naczelny i tak mógłby się uczyć ode mnie olimpijskiego spokoju ;-). Nie mogę żyć bez muzyki i uwielbiam koncerty. Nie znoszę wątróbki i mógłbym objadać się wyłącznie winogronami. Poza tym, jestem niezłomnym tropicielem ludzi zaczynających zdanie od „tak więc”. Strzeżcie się!


Alek „Anirin” Sosiński

 Taki sobie blondyn z Warszawy. W sumie nic ciekawego. Gość interesuje się teatrem i często w nim bywa (film też go pociąga, ale nie aż tak bardzo). Lubi sobie sięgnąć do poezji Norwida, Tuwima czy Baczyńskiego… Felietony Kisielewskiego też bardzo lubi… Generalnie facet kocha Polskę, ale wiecie co? Warszawę kocha jeszcze bardziej. Rzekłbym nawet, że mógłby z nią wziąć ślub i w ogóle, ale trochę się boi tego, jak by wyglądały dzieci. Dlatego tak bardzo lubi słuchać opowieści o Powstaniu Warszawskim. Ogólnie bardzo lubi historię. Aleksander chciałby Wam również przekazać, że to nie jest prawda, co wygadują o warszawiakach. Powiedzcie szczerze, zrobił Wam coś kiedyś ktoś z Warszawy? Jeśli tak, to po prostu źle trafiliscie. ;) To naprawdę fenomenalne miejsce! :)

Naprawdę musi wspominać o przywiązaniu do Manchesteru United? To chyba oczywiste! Bardzo ceni Giggsa. Sam też sobie od czasu do czasu pokopie piłkę. Aha! Mowa o sportach? Kocha też snowboard. Bardzo, bardzo!

Cóż więcej? Te opisy i tak są wyidealizowane. W każdym razie Alek Was bardzo pozdrawia i przeprasza za swą niezbyt wysoką aktywność w ostatnim czasie, ale miał dość dużo rzeczy na głowie i tak to się wszystko nałożyło…

PS. Aleksander pozdrawia również Miśkę i dziękuje jej, że znalazła mu zajęcie po nieprzespanej nocy i podróży z Sopotu do Warszawy. Dzięki, że kazałaś mu to pisać! :)

Miśka: Ależ proszę Aluś. Tak w ogóle to myślałam, że mnie już nie lubi, jak przeczytałam to PS., ale jak to ujął „musiałem się przyczepić, poprawiło mi to humor :(„. Jak tak… Niech Ci będzie.

Łukasz „Luki” Szoszkiewicz

 Moją karierę dziennikarską można podzielić z grubsza na dwie epoki – przedredlogową i redlogową erę. Pierwsza z tychże epok trwała przez okres mojej edukacji w gimnazjum. Wówczas to stawiałem pierwsze kroki w dziennikarstwie i pisywałem okazyjnie do gazetki parafialnej „Jest Bosko”, a także zaliczyłem debiut w „Gazecie Sucholeskiej” (czasopismo wydawane przez jedną z podpoznańskich gmin), z którego byłem kiedyś niezwykle dumny. Druga epoka rozpoczęła się wraz z wkroczeniem na pokład Redloga w listopadzie 2007 roku. Do dzisiaj zastanawiam się, co skłoniło mnie, aby wstąpić w szeregi redakcji jedynego bloga o Czerwonych Diabłach… Podczas swojej kariery blogera miewałem lepsze i gorsze chwile (publikacje w prestiżowych magazynach z jednej i dziennikarska hibernacja związana z maturą z drugiej strony), choć muszę przyznać, że zdecydowanie więcej było tych przyjemniejszych momentów. Ciekaw jestem, jak dalej potoczą się moje losy publicysty, bo z tego, co mi wiadomo, życie studenckie nie sprzyja wytężonej pracy w zaciszu domowym (a już w październiku rozpoczynam swój pierwszy rok akademicki). Mimo, że chciałbym związać swoją przyszłość z dziennikarstwem, nie zamierzam studiować tego kierunku i wciąż poszukuję swojego uniwersyteckiego powołania. Na razie jestem pewien jedynie tego, że nadal zamierzam pisywać na Redlogu, bez względu na to, na jakim kierunku wyląduję.

Łukasz „Sawu” Sawala

 – Nie jesteś żadnym wielkim poetą. Jeśli przekręcimy twoje nazwisko, to nie ma problemu – usłyszałem jeszcze w podstawówce od pewnej polonistki, która prowadziła szkolną gazetkę. Kobieta miała problem – ja założyłem konkurencyjną. Początkowo myślała, że to niegroźny periodyk i bez problemu jej ludzie napisali o mnie na swoich łamach. Niestety, przekręciła moje nazwisko. Moi koledzy nie wytrzymali – wykupiliśmy ich cały nakład i jak pan Bóg przykazał spuściliśmy w kiblu. Wtedy zostałem wezwany na rozmowę – usłyszałem to, co napisałem początku. Od tego czasu 80 proc. mojego życia to pisanie. Również na Redlogu.

Śmiało mówię, że media to mój żywioł. Moje teksty bywały już w gazetach, portalach, w radiu też się pojawiłem, a najmilej wspominam występ w „Panoramie” na TVP2, gdzie byłem ekspertem od spraw transferowym (pracowałem kiedyś na stronie o takiej tematyce). Spytacie, jak trafiłem do redloga. Pomogła oczywiście nasza-klasa. Nasza redakcyjna piękność, czyli Michalina, wyhaczyła mnie właśnie tam. Dostałem wiadomość: „cześć, jesteś tym Łukaszem Sawalą, którego szukamy? Napisałeś reportaż z Old Trafford do Furbol.pl”. Odpisałem – zgodnie z prawdą – że to ja, no i jestem. Na codzień pismaczę za kasę w najfajnieszym portalu miejskim w Poznaniu, czyli Moje Miasto Poznań (www.mmpoznan.pl) i czasem pojawiam sie na Wydziale Nauk Społecznych, by zgarnąć jakiegoś papcia z logiki, albo jakiegoś innego dziwnego przedmiotu. Na szczęście są poprawki. Obecnie przymiarzam się do pisania (jestem po słowie z moim promotorem) pracy licencjackiej pod tytułem: uwaga, uwaga! „Jose Mourinho – homo comunicativus XXI wieku”. Profesor się zgodził, więc nie jest źle. Oprócz pisania interesują i pochłaniają mnie zawsze najładniejsze, ale przy okazji najdziwniejsze dziewczyny, no i jeździectwo. Kiedyś jeździłem więcej, teraz prawie wcale, ale bywa, że wsiądę na jakiegoś rumaka. Tyle ode mnie! Czytajcie Redloga ; ).

Adam „panopticum” Wiśniewski

 Młody, utalentowany człowiek niespełna rozumu. Niektórzy mówią że już nie taki młody i utalentowany też nie bardzo, ale pies im mordę lizał. Moja święta trójca to Iron Maiden, Motorhead i AC/DC. Odkryłem że Metallika zajumała Ironom riffa z „Children of the damned” do „Unforgivena”. Teraz w zemście kradnę ludziom fajne teksty. Jeden jumany jest w tym opisie. Fan horroru i kiepskiego kina. Znam wszystkie teksty z „Martwicy Mózgu” i cały tekst piosenki „Skopię wam tyłki w imieniu pana naszego” Butelki. Wyznawca Stanisława Lema. Kiedyś dojdę do tego co to są sepulki. Lubię plener i puby w piwnicach. Trochę się to kłóci, bo piwnice nie są w plenerze, ale życie jest skomplikowane. Dzięki “pięciu krokom” C. Ronaldo wygrałem w lotki, grając w nie pierwszy raz w życiu. Później już nigdy nie grałem w lotki żeby pozostać niepokonanym. Kibic Manchesteru United, Legii Warszawa i Kasztelana Sierpc. Mieliśmy jeszcze drużynę osiedlową, byłem bramkarzem bo byłem cienki. Mentalna reinkarnacja Erica Cantony. Ewentualnie chciałbym nią być, jeśli nie jestem. Ale jeśli nie ja, to niby kto? Długo byłem przekonany że jestem jego bratem syjamskim, tyle że urodziłem się później. Do tej pory nie jestem przekonany czy to jest niemożliwe.

Szymon „Szymcio” Kalina

8.jpg Nazywam się Szymon Kalina, mam 17 lat. Mieszkam w Drawskim Młynie; uroczej wiosce umiejscowionej w Wielkopolsce. Nie przepadam za najnowszymi zdobyczami techniki, czego dowodem jest posiadanie Nokii 3310. Mam naturę starego, wygodnego kocura, co skutkuje tym, że nienawidzę zmian i nagłych zwrotów akcji burzących moje spokojne życie. Rok szkolny zwykle spędzam na unikaniu nauki i uciekaniu od wszelakich obowiązków, natomiast w wakacje odpoczywam po 10. miesiącach laby. Mimo, że wiodę harmonijny żywot, to jestem okropnym cholerykiem wściekającym się z byle powodu. Podczas meczów United jestem w stanie (z nerwów?) wypić 2 litry wody, co nakręca mnie jeszcze bardziej. Wielki ze mnie miłośnik zwierząt – posiadam 3 (niedługo 4) koty, 3 psy i świnkę morską. Nie chodzę na dyskoteki, przez co jestem uważany za dziwoląga – no bo jak można słuchać Comy zamiast Basshuntera? W przeciwieństwie do rówieśników, wolne chwile spędzam na długich spacerach z aparatem fotograficznym w dłoni. Jestem typem eremity, wymyśliłem też wielce innowacyjne porzekadło, które jest dla mnie sensem życia – „Nie lubię ludzi których nie lubię”. O ile w Internecie jestem towarzyski, o tyle w życiu prywatnym unikam innych osób. Mam mały krąg bliskich znajomych i z nimi wolę spędzać czas. Najchętniej ubieram się na czarno a to w połączeniu z nie chodzeniem do Kościoła, utworzyło mi etykietę satanisty. Bzdury. Ja się satanizmem interesuję, ale satanistą nie jestem…

Rafał „Ćwiras” Leszczyński

 Mam nieodparte wrażenie, że faktycznym wiekiem zawyżam redlogową średnią, ale mentalnie chyba nie wiele. Duże dziecko, chłopak bez swego miejsca, stale podróżujący i szukający swego miejsca. Jedni mówią, że do bólu niezdecydowany a ja uważam, że jestem po prostu za młody żeby pozostawać na dłużej w jednym miejscu. Stale szukam nowych wrażeń, nie mam wielu przyjaciół, ale masę znajomych. Takich kilku właśnie tu na Redlogu.

Pisząc teksty zastanawiam się, po co ktoś je czyta, skoro ja sam do końca nie rozumiem, bo lubię popłynąć wartkim nurtem niezorganizowanych myśli. Poza tym, piszę obrzydliwie nie-stylistycznie, a wszystkie błędy poprawia mój ukochany „korektor” w osobie mojej dziewczyny, która, swoja drogą, jest zagorzałym kibicem LFC.

W United widzę ucieleśnienie tego, kim chciałbym być, czyli patetycznym gigantem w swej dziedzinie, nieliczącym się z nikim ani niczym, na wszystkich patrzącym z góry. Idolem byli i zawsze będą Michael Jordan i Eric Cantona, za swoją charyzmę, zdolności przywódcze i lekkość (ciała – MJ i bycia – Cantona). Na co dzień oddaje się rozkoszom dnia codziennego w zatłoczonej Stolycy, biegając między jednym jej końcem a drugim.

Może tego nie widać, ale kocham swoje życie i nie żałuję niczego, no może poza tym, że czasem potrafię przespać jakiś moment mojego życia. Najważniejsze jest to, aby cały czas działo się coś ciekawego i nieprzewidzianego. Jeśli ktoś, za pięć minut zaoferuje mi skok ze spadochronem z wysokości 5 tys. m. to od razu „rzucę” wszystko i zapomnę o realnym świecie, aby rozkoszować się chwilą boskiej nieważkości. Lot w kosmos to moje największe marzenie.

Paweł „Maniak” Burzała

 Kazali mi napisać coś o sobie. Stwierdziłem – po co? Nasza kochana wice z właściwym sobie wdziękiem odprychnęła, żebym nie marudził tylko pisał. I co miałem poradzić? :P W metryce mam trochę więcej lat, niż na to wyglądam, w duszy zaś nieodmiennie pozostaję dzieckiem. Szczęśliwie zamieszkuję rodzinny Wrocław. Niegdyś student (stanowczo humanista…), od niedawna staję po drugiej stronie katedry, by – o zgrozo! – męczyć i egzaminować studentów… Choćby z tego względu nie da się mnie lubić.

Zdarza mi się pojechać na koniec świata do Walii (gdzie przez rok studiowałem), albo na inny koniec świata gdzieś w góry. Czasami wyprawiam się ze znajomymi na rowerze do stolic europejskich. Różne mam odchylenia: poker, książki, kiedyś modelarstwo, teraz muzyka różnej maści, najlepiej coś z gitarą. Odruchowo wypowiadam cytaty z polskich komedii, z „Dniem Świra” na czele. Czasem nieświadomie dopisuję je do tekstów. A sportowo: piłka nożna, snooker, tenis ziemny i stołowy oraz incydentalnie multum innych dyscyplin.

Do redakcji Redloga dołączyłem jesienią zeszłego roku. Niewiele od tego czasu napisałem, choć może to i lepiej. Mistrz Słowacki napisał kiedyś: „By język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”… Tego właśnie nie umiem. Nie wiem, dlaczego redakcyjne koleżanki i koledzy tolerują mnie w swoim gronie. Mierny ze mnie pismak w porównaniu do wielu z nich. Daleko mi do fanatyzmu w kibicowaniu, nie jestem więc wzorcowym krzewicielem wiary w „Czerwone Diabły”. Co więcej, od lat wspieram dwa wielkie kluby i dobrze się z tym czuję. Bigamista bez kręgosłupa moralnego – to ja. Jeśli coś trzyma mnie w tym gronie, to chyba fakt, że lubię mieć własne zdanie i do upadłego dyskutować. Nie ma sensu pisać o tym, jaki jestem „prywatnie”, bo nie znalazłoby się tu nic ciekawego. Poza tym, nie aspiruję to bycia obiektem zainteresowania naszych Czytelników – tę rolę zostawiam sir Alexowi i spółce.

Miłosz „Majlosz” Gruszczyński

 Studentem jestem. Pięć lat nauki na uczelni wyższej mam za sobą, choć do stypendium naukowego zawsze daleko, że tak pozwolę sobie to eufemizmem podsumować. Coś jednak z tej uczelni wyniosłem.

Redaktorem jestem. Początki mojego pisania raczej dotyczyły gier na konsole, szybko jednak odnalazłem pasję w tworzeniu tekstów o sporcie. Zaczęło się od Pro Evolution Soccer, zakończyło na tworzeniu własnego bloga i owocnej współpracy z Redlogiem. Owoce mojej pracy, nie zawsze dojrzałe, możecie czytać od niedawna, bądźcie jednak pewni że jeszcze się nimi przejecie. Niestrawność gwarantowana.

Kibicem Manchesteru United jestem. Zagorzałym, oddanym. Na dobre i złe, bo sympatia budowana od lat na szacunku wobec największych legend Old Trafford, z Sir Alexem na czele. Na dobre i złe, w skwarze słońca i ulewnym deszczu. Because we are United.

Fanem sportu jestem. W ogóle. Od ukochanej piłki nożnej, przez równie ukochaną koszykówkę, siatkówkę, tenis, na snookerze kończąc. Bo sport jest fajny. Raduje, smuci, zastanawia, zadziwia. Takie już jego piękno. Sam niegdyś grałem, jednak pewnego dnia zdecydowałem się poświęcić nauce. Nie ma to jak autoironia, co?
Krakusem jestem.

Z urodzenia. Ambitny, choć ogromnie leniwy. Autoironiczny, podchodzący z dystansem do siebie i otaczającego mnie świata. Bo życie jest jedno, a powodów do jego wyśmiania nieskończenie wiele.

Kinga „Kinia” Broda

 Mimo prawie 24 lat ciągle, nagminnie, nieustannie wręcz pytana o dowód przy zakupie głupiego piwa nawet, o wysokoprocentowym alkoholu nie mówiąc. Wciąż wyglądająca ponoć jakby maturę miała zdawać, a tymczasem to już pani magister… Rozdzielanie włosa na czworo i „rozkminy” nie są jej obce. Na pytania często odpowiada: „obojętnie”, czym doprowadza do pasji ludzi chcących uzyskać konkretną, sprecyzowana odpowiedź. Jej specjalność to jazda nocnym i przejechanie swojego przystanku, niekiedy nawet aż na pętlę oraz „odkrywcze” stwierdzenia w stylu: „to jest guma, to się żuje”. Nieustannie dziwi się światem, gubi parasole i coś jej „się przydarza”. Jej futbolowe serce jest na Reymonta, a także w słonecznej Barcelonie. Nienawidzi żucia gumy w stylu SAF, ale on sam i Manchester zyskał jej sporą sympatię… Określiłaby się 3 „nie”: niezdecydowana, niemądra, nielogiczna. Aha, i jeszcze jedno: chciałaby być facetem… nikt wreszcie nie miałby pretensji, ze zna się na sporcie lepiej niż niejeden przedstawiciel „Płci brzydkiej”.

Mateusz „MattMan” Matczak

 M jak Mateusz, M jak Manchester. Wierny apostoł Alexa Fergusona od lat towarzyszący mu w futbolowych pielgrzymkach. Badając sprawy jakie dzieją się pod słońcem stwierdza, że z myślą o Fergusonie mógłby zmienić orientację seksualną i zostać gejem. Na szczęście to co nazywamy 'dziś’ nie zmusza go do tak drastycznych decyzji i z uśmiechem na twarzy podziwia 'zaczarowanego dziadka’ wpatrując się w monitor. 20-letni student dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego pisanie o sobie uważa za akt czystego heroizmu. Nadmienia również, że zalety które miałby wykreować na potrzeby dnia dzisiejszego mogłyby zająć czytelnikowi zbyt wiele prywatnego czasu. Przybierając postać mędrca, głównego bohatera bajki którą potocznie nazywa się 'życie’ uważa, że sport wpływa na niego lepiej niż orgazm, intelektualny oczywiście. Buntownik z wyboru, emanujący szczerością niczym wojownik Power Rangers swoim mieczem. Trudny charakter zawdzięcza rówieśnikom, którzy od lat wpajają mu zasadę 'tylko prawda jest ciekawa’. Jeżeli Manchester United to lizak 'Chupa – Chups, Mateusz liże go z nieukrywaną przyjemnością delektując się smakiem sportowych uniesień od wielu lat. Jeżeli Manchester United to religia MattMan (bo tak wieśniacki ma nick) jest najczęściej spotykanym grzesznikiem w pobliskiej parafii. Jest wielkim fanem angielskiego przystojniaka – Rooneya. To dla niego idealny materiał na legendę, dzięki któremu jako kibic jest dumny.

Prywatnie jest 20-latkiem, który stara się uciekać przed banałem. Zakochany po uszy w najpiękniejszej kobiecie na świecie stawia czoło kolejnym życiowym wyzwaniom. Życie traktuje jako idealną okazję do tego, by w sposób klarowny ukazać 'szarakom’, że jego egzystencja nie polega na pobieraniu tlenu.

Ola „Ola” Paprot

 Na imię mam Grafomania. Czasem również Ataraksja. Wykazuję rzekome fizyczne podobieństwo do Sylvestra Stallone’a. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz byłam wyspana. Jem chipsy serowe z czekoladą i czekoladę z ogórkami kiszonymi, bo mi smakuje. Obawiam się, że nie traktuję swojego życia szczególnie poważnie. Uwielbiam samochody, uspokajają mnie. Gdyby dało się na tym zarobić sensowne pieniądze, nie wahałabym się spędzić reszty życia w warsztacie tudzież garażu. Jak mnie muzy natchną, to pisuję tutaj dla odwiecznych wrogów – kibicuję Chelsea. Miewam stany lękowe jak piję za dużo herbaty. Spóźniam się. Zawsze i wszędzie. To już nie brak wychowania. To styl życia. Znam się po trochu na wszystkim. Takich jak ja nazywają dyletantami, ale to nieważne. I tak cię zaskoczę!


Oczywiście to nie cała redakcja ;-) niestety z przyczyn losowych Kula (Tomasz Targowski), Man-redman (Marcin Kubiak) nie zdążyli przed publikacją niniejszego tekstu, ale spokojna głowa – co się odwlecze to nie uciecze i także oni staną przed Waszym obliczem!


Konkurs

Wiecie jacy jesteśmy, jak obecnie wyglądamy. Mamy więc dla Was mały konkurs – oczywiście z nagrodami! A nagrodą jest… urodzinowa niespodzianka! Ta szóstka słodkich dziecięcych twarzyczek to obecni redaktorzy Redloga. Może trochę zabawni, jedni mniej podobni, drudzy więcej. Waszym zadaniem jest dopasowanie fotografii do imienia i nazwiska redaktora. Zwycięzcą zostaje ten, kto odgadnie najwięcej osób. W przypadku takiego samego wyniku triumfatora wyłowi losowanie. Gotowi? Czas start!

Zdjęcie nr 1
Zdjęcie nr 1


Zdjęcie nr 2
Zdjęcie nr 2


Zdjęcie nr 3
Zdjęcie nr 3


Zdjęcie nr 4
Zdjęcie nr 5


Zdjęcie nr 5
Zdjęcie nr 5


Zdjęcie nr 6
Zdjęcie nr 6


Konkurs został zakończony ;-) wyniki już w ten weekend!

Przewiń na górę strony