Nie przegap
Strona główna / Offtopic / Oglądaj, słuchaj… płacz

Oglądaj, słuchaj… płacz

Mateusz Borek, Dariusz Szpakowski
Zawodnicy kopią piłkę (lub przeciwników), trenerzy gestykulują i pokrzykują na graczy, sędziowie gwiżdżą, a kibice dopingują. Istnieje jeszcze jedna grupa zawodowa, aktywnie uczestnicząca w widowisku sportowym. Najczęściej ich nie widzimy, ale słyszymy za to zawsze, a czasem aż mamy ich dosyć. Komentatorzy i sprawozdawcy sportowi to nieodłączni aktorzy każdego pojedynku rozgrywanego na boisku.

Przekaz telewizyjny to integralny składnik triady: obraz – efekty dźwiękowe – mowa. Kontekst ekranowy sprawia, iż komentator relacjonuje i komentuje wydarzenia boiskowe. Informacja zawarta w komentarzu TV ma bardziej selektywny charakter. Dziennikarz nie musi bowiem dokładnie opisywać tego co w trawie piszczy. Przykładowo: zawodnicy wymieniają podania na swojej połowie, w dodatku nie atakowani przez przeciwników. Zwykły komentator poleci ze standardową gadką: „Bąk – Żewłakow, znowu Bąk, teraz wycofanie do Boruca” i tak w koło Macieju. Wszyscy przecież widzą te szachy na boisku i nie ma sensu pogłębiać frustracji znudzonego widza. Na wagę złota są zatem umiejętności zaciekawienia widza wszelkiego rodzaju anegdotami czy historyjkami z życia piłkarzy.

Z przykrością muszę to stwierdzić, ale TVP zawodzi mnie na całej linii. W Telewizji Publicznej, do której działalności misyjnej zalicza się również szerzenie kultury fizycznej i propagowanie sportu, piłka nożna jest spychana na coraz dalszy margines. Nawiasem mówiąc, inne dyscypliny też nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Od kilku ładnych sezonów rozgrywki najlepszych klubów w Europie pokazywane są tylko raz w tygodniu. Co więcej, serwowane są najczęściej spotkania nie wzbudzające większych emocji. A szczytem bezczelności są transmisje z meczów z udziałem tych nielicznych Polaków występujących w podrzędnych zespołach z elity europejskiej. Efekt jest taki, że znudzony kibic woli udać się do pubu, obejrzeć mecz w internecie, a w ostateczności wybrać najnowszy film w komercyjnej stacji. Potem włodarze z Woronicza analizują słupki oglądalności i mają kolejny argument przeciwko pokazywaniu Ronaldo, Gerrarda, Lamparda czy Leo Messiego.

Puchar Europy przegrywa rywalizację z 'M jak miłość’, nawet skróty nie mają szans w starciu z Janem Pospieszalskim, jego nieśmiertelnym ’warto rozmawiać’ i charakterystycznie złożonymi rękoma (magiczny trójkąt). A Teleexpress to już zapora nie do przejścia dla wszystkich dyscyplin sportowych. Osoby odpowiadające za ramówkę w publicznej zostały chyba pozbawione przez los (albo 'beton’ we władzach tv) elementarnych zdolności logicznego myślenia. Ustawienie studia skrótów Ligi Mistrzów na godzinę 22.50 to mistrzostwo świata! Ciekawe mnie dlaczego nikt nie pomyślał, że w fazie pucharowej może zaistnieć potrzeba rozegrania dogrywki i rzutów karnych, aby ostatecznie wyłonić zwycięzcę spotkania. Tak jak TVP machnęła ręka na Romę i Arsenal, tak ponad tydzień temu smakiem musieli się obejść fani biegów narciarskich. Tylko dlatego, że w finale A nie występowała już Justyna Kowalczyk.

Tak jak są misie z PZPN-u, są misie z TVP.

Najbardziej znanym komentatorem TVP jest oczywiście Dariusz Szpakowski. Polscy widzowie mieli przyjemność 8 razy oglądać Mistrzostwa Świata z jego komentarzem. Jest niezaprzeczalnie legendą polskiego dziennikarstwa sportowego, ale czy nie staje się już powoli dinozaurem? Nie zna piłkarzy biegających po murawie, podstawowa wiedza taktyczna również jest mu obca.

W meczu United – Inter VDS i Caesar byli chyba jedynymi zawodnikami na boisku, których Szpakowski nie pomylił z innymi piłkarzami. Zapewne tylko dlatego, że grali w zupełnie innych koszulkach niż reszta ich kolegów i komentator miał pewność, że znajdzie ich tylko w jednym miejscu na murawie. Ktoś powie, że nie myli się tylko ten co nic nie robi. O przepraszam, w FIFA pan Szpakowski się nie myli…

W jednym Dariusz Szpakowski nie ma sobie równych. Jak nikt inny potrafi oddać atmosferę towarzyszącą najbardziej emocjonującym spotkaniom. Gdy komentuje Ligę Mistrzów, czuję, że na boisku biegają najlepsi zawodnicy na świecie, a nie jakieś ogórki z 6. ligi. Sprawdza się to również w spotkaniach reprezentacji narodowej, kiedy cały kraj wstrzymuje oddech, a Szaranowicz umiejętnie podnosi ciśnienie swoimi słowami, metaforami i wyszukanymi porównaniami. Wtedy wybaczam mu nawet największe wpadki.

Aż łezka się w oku kręci:

Zdecydowanie największą gwiazdą studia meczowego Telewizji Polskiej jest Jacek Gmoch. Na analizy taktyczne byłego selekcjonera reprezentacji narodowej z zapartym tchem czekają rzesze fanów piłki nożnej. Gdy w trakcie przerwy transmisji pojedynku LM z Interem pan Jacek podchodził do stanowiska komputerowego, by zaprezentować najciekawsze momenty gry, w pubie, w którym oglądałem spotkanie, rozległy się gromkie brawa. Talent rysowniczy to coś, czym Gmoch zachwyca wszystkich ;-).

Bezcenna jest również znajomość realiów polskiej piłki oraz umiejętność rzetelnej oceny pracy sędziów. Analiza w przerwie meczu Ligi Mistrzów Chelsea – Liverpool:

I tu sędzia gwiżdże spalony. Ale wierzymy mu. To nie nasz sędzia.

Czasy Ligi Mistrzów w Polsacie minęły chyba bezpowrotnie. A szkoda, bo dzisiaj większość osób dysponuje już kanałami Sport i Sport Extra (przynajmniej ja tak, co powoduje, że osobiście przychylanie patrzę na sport w Polsacie). Transmisje z europejskich boisk z żółtym słoneczkiem na ekranie były o niebo lepsze niż obecna środowa jednorazówka w publicznej. Pierwsza komercyjna stacja telewizyjna w Polsce skoncentrowała się ostatnio na międzynarodowych turniejach: Mundialu w Korei i Japonii oraz Niemczech, Mistrzostwach Starego Kontynentu w 2008 roku. Jeśli mnie pamięć nie myli, na ostatnim turnieju w Austrii i Szwajcarii większość spotkań była pokazywana w otwartym Polsacie. Jaka zatem była jakość transmisji? Z samego studia najwięcej zapamiętałem bijącej po oczach solarki i żelu ociekającego z włosów większości uczestników relacji. Gdyby Portugalia nie zakwalifikowała się na Euro, może sam Ronaldo zawitałby do Polsatu.

Najlepszym ekspertem był oczywiście Zbigniew Boniek. Bywał stronniczy i irytujący w swoich ocenach, ale zazwyczaj trzeźwym okiem opiniował zdarzenia boiskowe. Przede wszystkim Zibi jest autorytetem jakich mało w polskiej piłce i krytyczne uwagi w kierunku piłkarzy brzmiały wiarygodnie w jego ustach. Komentarz na żywo również niczego sobie – w szczególności zapamiętałem głośne myślenie Bońka: „Przerzuć na drugą!” w stosunku do piłkarza, który akurat utrzymywał się przy piłce. Świerczewski, Hajto? Według mnie Ci panowie to kompletna pomyłka, ale rozumiem, że na czas wakacji wypada zafundować swoim koleżkom świetną (i dobrze płatną) rozrywkę w telewizji. Szczytem hipokryzji była krytyka polskich obrońców, nad którymi pastwił się Gianni. Ten sam, którego Koreańczycy bezlitośnie wkręcali w ziemię w 2002 roku.

Jak za to prezentowali się etatowi komentatorzy Polsatu? Mateusz Borek obniżył loty, ale dalej trzymał się dosyć dobrze. Bożydar Iwanow, poza swoimi sławnymi skarpetami pozostawił po sobie ogólne pozytywne wrażenie. Najbardziej irytujący był za to Roman Kołtoń. Jego komentarze były niezwykle nudne (powtarzanie nazwisk zawodników), a informacje przytaczane ze 'SportBilda’ to już szczyt 'profesjonalizmu’.

Wszystkie wymienione i niewymiennie przeze mnie słabe strony relacji prowadzonych w Polsacie nie były dla mnie tak irytujące jak wszechobecna polsatowska koalicja antybeenhakerowska. Złośliwe wstawki na temat Holendra pojawiały się nawet podczas sytuacji, których w życiu nie skojarzyłbym z polską reprezentacją. Koń jaki był, każdy widział. Beenhaker nie ustrzegł się pomyłek. Ale powtarzane jak mantra formułki wytykające wszelkie możliwe błędy naszemu selekcjonerowi wyglądały bardziej na leczenie własnych kompleksów niż konstruktywną krytykę. Wywiad Mateusza Borka z Kubą Błaszczykowskim, który miał ujawnić całą prawdę na temat polskiej reprezentacji był tego najlepszym przykładem.

Największą zaletą nSport jest to, że relacjonuje bardzo dużo spotkań Ligi Mistrzów. Pamiętam nawet, że stacja otrzymała nagrodę od UEFA za przeprowadzenie największej liczby transmisji z europejskich rozgrywek klubowych. Największą wadą zaś, to, że mało kto dysponuje takim cudownym wynalazkiem jak nbox. Szkoda, że koncern ITI, który posiada prawa telewizyjne do meczów o Puchar Europy nie decyduje się na pokazanie niektórych spotkań w TVN lub innym otwartym kanale. W związku z tym, żeby zobaczyć wtorkowy mecz LM trzeba się wybrać do pubu, co z kolei ma swoją dobrą stronę, bo można się zintegrować z innymi kibicami. Z transmisji najbardziej zapamiętałem Darka Dziekanowskiego i Michała Pola. Pierwszy z wyżej wymienionych jest ekspertem od taktyki. W aspekcie analiz nie popisał się jednak sam realizator – niepotrzebnie pokazywał studio telewizyjne w czasie, gdy Dziekan prezentował najciekawsze akcje i magicznym długopisem punktował kluczowych zawodników.

Pora na mojego osobistego faworyta. Stacja Canal+ zdecydowanie wyprzedza konkurencję jeśli chodzi o relacje piłkarskie. Liga angielska, hiszpańska, włoska, polska, puchary ligowe i krajowe. Co więcej, do każdej ligi przypisani są inni komentatorzy, specjaliści z danych rozgrywek. Pełna profeska, czego inne kanały mogą tylko szczerze pozazdrościć. Do tego dobrze zrealizowane programy, prezentujące skróty z ligowych kolejek i Natomiast para komentatorów Andrzej Twarowski – Tomasz Smokowski jest zdecydowanie najlepsza w Polsce. Niekwestionowanym ekspertem ligi angielskiej jest natomiast Rafał Nahorny. Pan Nahorny wydaje mi się delikatnie cięty na temat United, jednak zupełnie mi to nie przeszkadza. I tak nikt nie przebije mojego taty, który niezłomnie dopinguje każdego przeciwnika Czerwonych Diabłów ;-) Chyba dlatego jestem uodporniony na lekkie złośliwości dotyczące Manchesteru.

Natomiast relacja radiowa rządzi się zupełnie innymi prawami. Tutaj informacje od dziennikarza do słuchacza dokonują się wyłącznie na płaszczyźnie fonicznej. Dlatego sprawozdawca powinien pobudzać wyobraźnię swoich odbiorców i szczegółowo opisywać zdarzenia boiskowe. Stąd tekst relacji radiowej jest znacznie dłuższy i bardziej obfity w zobrazowanie poczynań graczy. Jednocześnie jest uboższy w różnego rodzaju ciekawostki, na które z powodu braku czasu, dziennikarz nie może sobie pozwolić.

Sprawozdawcy radiowi cieszą się mniejszą popularnością, lecz, gdy wymaga tego sytuacja mogą okazać się wybawieniem dla kibica spragnionego ciekawej meczowej relacji. Gdy gra reprezentacja, włączcie Program 1 Polskiego Radia i posłuchajcie Tomasza Zimocha. Niezapomniane wrażenia zapewnione. Pan Zimoch swoim komentarzem z meczu Broendby – Widzew posłużył mi jako przykład w pracy maturalnej. Nagrania słuchałem w domu tak długo dopóki byłem w stanie opanować śmiech i w konsekwencji kontynuować swoją ustną wypowiedź przed komisją ;-). Wiele osób słyszało, wiele zapewne z chęcią sobie przypomni.

W tym roku koncernowi ITI wygasa prawo do transmitowania spotkań Ligi Mistrzów. Szykuje się ostra bitwa pomiędzy największymi graczami na rynku. Na relacje z europejskich aren ostrzy sobie zęby Telewizja Polska, Polsat, nSport. Canal+ wraz z partnerami cały czas się waha czy przystąpić do przetargu. I szczerze mówiąc, ze względu na dotychczasowe doświadczenia tej ostatniej stacji będę życzyć wygranej. A Wy?

Przewiń na górę strony