Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Wierzę w życie bez Fergusona

Wierzę w życie bez Fergusona

Ogień krzepnie, blask ciemnieje, umarli powstają z grobów, wieczność dobiega końca. Tak można było sobie wyobrażać odejście sir Alexa Fergusona ze stanowiska menedżera Manchesteru United. On tymczasem ogłosił to zwyczajnie, w majowy poranek, szokując cały futbolowy półświatek. Podczas gdy inni załamują ręce, ja siedzę spokojnie. Może dlatego, że wieść nie dotarła do mnie od razu i bezpośrednio, może nie do końca jeszcze dowierzam, ale jednak – wierzę w życie bez Fergusona.

Coś się kończy…

Łza kręci się w oku, bo pewna era właśnie zmierzcha. Era, która wystartowała blisko 27 lat temu, całe wieki przed powstaniem Redloga, na długo przed narodzinami wyżej podpisanego, przed przyjściem na świat kilku istotnych dziś trybików w machinie z Old Trafford. Gdy sir Alex Ferguson w listopadzie 1986 roku przybywał do Manchesteru, nikt nie miał wątpliwości, że najlepszym angielskim klubem w historii jest Liverpool. Swoje rządy tutaj sprawował dłużej, niż kibice oczekiwali na powtórne mistrzostwo Manchesteru United, osiągnięte wreszcie w maju 1993 roku, po 26 latach posuchy. Dziś z postawionym przed chwilą stwierdzeniem nietrudno się nie zgodzić, bo Szkot z tytułem szlacheckim swój klub wywindował na sam szczyt.

sir Alex FergusonDwa klubowe mistrzostwa świata, dwa triumfy i dwa finały w Lidze Mistrzów, zwycięstwa w Superpucharze Europy i Pucharze Zdobywców Pucharów, 13 mistrzostw Anglii i 9 miejsc na niższych stopniach ligowego podium, cztery zwycięstwa i trzy finały w Pucharze Anglii, dziesięć Tarcz Wspólnoty i cztery Puchary Ligi Angielskiej – z takim dorobkiem po sezonie odejdzie Ferguson. Próżno dziś szukać menedżera, który nie chciałby dysponować równie bujnym CV co sir Alex.

W tym czasie przez jego ręce przewinęły się dziesiątki gwiazd. Barthez, Berbatow, Blanc, Bruce, Cantona, Carrick, Cole, Evra, Ferdinand, Forlan, de Gea, Hargreaves, Heinze, Hernandez, Howard, Hughes, Ince, Irwin, Jones, Kagawa, Kanczelskis, Keane, Larsson, McClair, Nani, van Nisterlooy, Owen, Pallister, Park, van Persie, Pique, Robson, Ronaldo, Rooney, Rossi, Saha, van der Sar, Schmeichel, Sheringham, Smalling, Solskjaer, Stam, Strachan, Tevez, Valencia, Veron, Vidić, Whiteside, Yorke, Young – to tylko niektórzy spośród tych, którzy mieli okazję z nim współpracować. Nie wolno zapominać też o wychowankach, którzy wyszli spod jego ręki: Beckhamie, Butt’cie, Evansie, Giggsie, Fletcherze, braciach Neville czy da Silva, Scholesie i Welbecku [a także Cleverleyu, Brownie ani Johnie O’Shea’u – dop. Młody Gryzek].

Świat piłkarski może i cierpi, ale jedno trzeba przyznać – Ferguson odchodzi jako zwycięzca. Odchodzi w chwale, opromieniony 20. mistrzostwem Anglii, wywalczonym z rzadko spotykaną przewagą nad rywalami. Za sobą zostawia zespół kompletny, który – choć opuszczany też przez inne znaki rozpoznawcze Czerwone Diabły pokroju Paula Scholesa – za sprawą czynionych ostatnio wzmocnień ma przed sobą świetlaną przyszłość. Tu rozmijają się dwie drogi – bo czy sir Alex, uosobienie tego, za co wielu ekipę z Old Trafford ceni najbardziej: determinacji i elegancji, ducha drużyny i cech indywidualnych, nie zabierze przypadkiem tego oręża ze sobą?

…coś się zaczyna

Zespół pozostaje jednak taki sam. Nie obędzie się bez kilku korekt: media przebąkują o odejściu Rooneya i złożeniu broni przez Fletchera, kibice liczą na sprzedaż Valencii i Andersona, a te luki trzeba jakoś załatać. Potwierdzone jest przyjście Zahy, lekceważyć nie można utalentowanych juniorów z akademii, ale priorytetem wydaje się być sprowadzenie klasowego środkowego pomocnika od zadań defensywnych. Strootman? Xhaka? Bender? Głosów jest sporo, ale decyzja należeć będzie do nowego kapitana na pokładzie.

Chociaż więc idzie nowe, osobiście optymistycznie spoglądam w przyszłość. Trudno spodziewać się powtórzenia zapaści z lat 70., tej po odejściu sir Matta Busby’ego, tak samo jak po odejściu Edwina van der Sara klasowego golkipera znaleziono znacznie szybciej niż w przypadku odejścia Petera Schmeichela. Klub uczy się na błędach, a ugruntowana pozycja jako jednego z największych klubów świata w dzisiejszych czasach nie powinna zbyt szybko ulec zmianie.

Nowy menedżer nie będzie musiał nic zmieniać – przejmie doskonale prosperujące przedsiębiorstwo i jego zadaniem będzie zwyczajnie niczego nie zepsuć. Przez pierwsze lata za rękę prowadzić będzie go sir Alex Ferguson, który sam namaścił swego następcę. Od samego początku wykluczać można było więc wielkie nazwiska pokroju Mourinho, a wymagania dotyczące doświadczenia eliminowały mających za sobą fanów Solskjaera czy Neville’a. Inni przebąkiwali jeszcze o Blancu czy Kloppie, ale media i bukmacherzy nie mieli wątpliwości.

David MoyesOd czwartkowego popołudnia oczekiwać bowiem możemy na nowego menedżera Manchesteru United. Czy David Moyes sprosta zadaniu? Jako optymista wierzę, że tak. Po swoim poprzedniku jest bodaj najstabilniejszym menedżerem ligi (bo losy Wengera kilkukrotnie wisiały na włosku), i choć jego zespół nigdy przesadnie nie imponował w starciu z wielkimi klubami, mimo przeciętnych możliwości jak mało kto był w stanie punktować ligowych średniaków, a to te punkty nieraz decydują o mistrzostwie.

Nie jest to trener wybitny. Futbol prezentowany przez Everton za jego kadencji nie należał do szczególnie wyrafinowanych, nie zdał egzaminu w jedynej próbie w Lidze Mistrzów, nigdy nie miał okazji na dłużej budować zespołu z piłkarzy wybitnych, bo ci – jak skonfliktowany z nim Rooney – szybko wybywali do wyżej notowanych klubów. Paradoksalnie, choć po jedenastu latach w Premier League wiadomo, czego się można po nim spodziewać, na stanowisku menedżera United pozostaje wielką niewiadomą.


Sir Alex Ferguson dźwignął klub z popiołów i przywrócił króla na stolicę, pisząc swoją historię złotym atramentem. Dziś Davidowi Moyesowi pozostaje nie dać zepchnąć się z tronu, a i jego nazywać będzie można wielkim. Wierzę w życie bez Fergusona – bo nikt nie jest większy od klubu, nawet ten, który odbudował go ze zgliszcz, zwłaszcza, jeżeli i zgliszcza były wspaniałe, tak jak wspaniała może być i przyszłość.

Przewiń na górę strony