Jakiś czas temu na łamach Redloga pojawił się tekst dotyczący jegomościa Carlosa Teveza, natchnął mnie on do zerknięcia na sprzedawanych przez United napastników. Okazało się, że przypadkiem często pozbywamy się potencjalnych królów strzelców za przysłowiową czapkę gruszek. Nawiązując w znacznym luzie do wspomnianego wpisu o prowodyrze ostatnich rewelacji w Manchesterze chciałbym przybliżyć sylwetki graczy, o których mowa.
Piłkarze przychodzą i odchodzą, to rzecz naturalna. Jedni ich kupują, jedni sprzedają, kolejny cytat niczym z książki Paulo Coehlo, przechodząc do meritum – dziwna rzecz dotyczy graczy, którzy odchodzą z Manchesteru United, mam na myśli głównie napastników.
Król Hiszpanii
Opowieść zacznę od gracza, który reprezentował nasz ulubiony team w latach 2002-2004. Diego Forlan, bo o nim mowa, Urugwajczyk pochodzący z Montevideo, na którego w 2002 roku Manchester United zdecydował się wydać niemałą kwotę 7,5 mln funtów, płacąc za kartę zawodniczą klubowi Independiente. Urugwajczyk największą furorę zrobił jednak nie grą, a właściwie, czym ją zrobił…? No właśnie, niczym za bardzo i tak bez fajerwerków pożegnał się z klubem z Old Trafford i za 2 mln funtów przeniósł się na półwysep Iberyjski, by zostać królem Hiszpanii. Oho, czerwona lampka! Jak to królem? Przecież on słaby był… pomyśli jeden z drugim. A jednak okazało się, że był na tyle zacny, iż koronował się w Hiszpanii dwa razy w dwóch różnych klubach. Raz w Villareal, w swoim pierwszym sezonie w Hiszpanii, Urugwajczyk lokował piłkę w siatce 25 razy, natomiast drugą koronę posiadł, reprezentując klub ze stolicy Hiszpanii, ale ten mniej Galacticos, czyli Atletico. Byłbym zapomniał, Villareal sprzedało swojego asa za 21mln euro. Więc można powiedzieć, że ktoś tu zrobił frajerski biznes i nie był to ani Villareal, ani Atletico Madryt.
Król Europy
Ktoś pomyśli „no dobrze, zdarzy się czasem coś takiego – przypadek”.
Otóż, przedstawiam już z pewnością dużo lepiej znaną postać Latającego Holendra (gdy jeszcze Edwin był nielotem w Fulham), mowa o jednym jedynym królu Europy, Ruudzie van Nistelrooyu. Po zdobyciu korony króla strzelców w Holandii w barwach PSV Eindhoven i niezwykle dobrej grze, Holender został sprowadzony przez sir Alexa już w 2001 roku. Działacze United uszczuplili sakiewki o 19 mln funtów. I sir Alex mógł cieszyć się nowym nabytkiem, a wraz z nim rzesza fanów z Manchesteru i nie tylko. W barwach Czerwonych Diabłów zdobył jedną koronę króla strzelców Ligi Angielskiej, a także trzy korony króla strzelców najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie, czyli Ligi Mistrzów.
» Legendy: Ruud van Nistelrooy – Latający Holender
Niestety relacje na linii Ferguson – van Nistelrooy się nieco popsuły i wtedy było wiadomo, że nawet cały worek koron Holendrowi nie pomoże. Chciał czy nie chciał, kwestia sporna – przeniósł się do Realu Madryt za około 10 mln funtów. W 2007 roku do swojego worka z koronami dorzuca także koronę króla strzelców ligi hiszpańskiej. Po drodze miał jeszcze epizod w Niemczech (bez korony), a teraz stacjonuje w galaktycznie zawodzącej Maladze (nie w tej od tiki-taków i kasztanków).
Król Anglii
» Upadek argentyńskiego króla
» Od bohatera do zera
Pojawia się teraz „bery dificult” temat bardzo rodzinnego dżentelmena z Argentyny. Jak już wiecie, po ucieczce z Old Trafford przez wykopany podziemny tunel, ratujący swoją karierę Tevezinho, zdobył tytuł króla strzelców w zespole rywala zza miedzy. Może i nie sprzedaliśmy Teveza, ale jednak uczciwie trzeba stwierdzić, że pozbyliśmy się kolejnego króla. Okazało się, że król Anglii nie musi władać angielskim językiem. Po więcej informacji na temat niesfornego Carlosa wysyłam do tekstu Krzyśka Wójtowicza.
Innym graczem, który został królem strzelców w innej lidze był CR7, natomiast nie pasuje on do tezy o czapce gruszek, jednak warto wspomnieć o tym, kto dopełnia talię naszych króli.
Czapka gruszek to dość umowny termin, głównie chciałem ukazać fakt, że sprzedaliśmy dobrych graczy dość tanio. Kwota, jaką otrzymaliśmy za sprzedaż 4 klasowych napastników, wyłączając oczywiście Ronaldo, nie osiągnęła w sumie 20 mln funtów, a wydana nań przekroczyła 30. O efekcie sportowym ciężko coś powiedzieć, jest to jednak sytuacja dość kuriozalna.
Na horyzoncie pojawia się pytanie, kto zostanie kolejnym królem za czapkę gruszek? Jak myślicie, może będzie nim Dymitar Berbatow czy może uwielbiany Javier Chicharito Hernandez lub zapomniany przez wielu posiadający niezły potencjał Giuseppe Rossi?