Nie przegap
Strona główna / Od bohatera do zera

Od bohatera do zera

Od bohatera do zera
Waleczny, zadziorny i nieustępliwy. Nie odpuszczał żadnej piłki, obrońców rywali niemiłosiernie zmuszał do błędu. Jakby tego było mało, potrafił znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i zrobić najbardziej odpowiednią rzecz – w doliczonym czasie gry wbić gola z odległości pięciu metrów, ratując remis lub zwycięstwo dla United. Carlos Tevez natychmiast stał się ulubieńcem kibiców Czerwonych Diabłów, a podczas każdego meczu z trybun Teatru Marzeń można było usłyszeć gromkie „Argentina! Argentina!”. Teraz wiadomo, że wychowanek Boca Juniors nie przedłuży kontraktu na Old Trafford. Komuś jednak rozwiązał się język…

Nie zamierzam roztrząsać kto jest lepszy – czy Tevez czy Berbatov. W swoim drugim sezonie w Manchesterze Argentyńczyk nie prezentował się tak dobrze jak rok wcześniej, a stwierdzenie, że nie dostawał szans jest nieuzasadnione. Moim zdaniem, Ferguson bezpodstawnie nie sadza na ławie zawodników i jeżeli w jego koncepcji drużyny bardziej przydatny na boisku był Bułgar, ja to rozumiem. Ale koniec, nie zamierzam dalej skupiać się na tej kwestii.

Martwi mnie, i jednocześnie dziwi, co innego. Mianowicie sposób w jaki Tevez rozstaje się z Diabłami, a w szczególności z sir Alexem.

Przez 2 lata gry na Old Trafford fani niejednokrotnie dawali znaki uwielbienia dla Argentyńczyka, a on nie pozostawał im dłużny. Deklarował przywiązanie do United. Po takich oświadczeniach ze strony Carlosa, fani naiwnie oczekiwali, że ten zwiąże się z klubem do końca kariery. Niepokojące były jednak pomrukiwania o tym, że Tevez przed końcem kariery pragnie jeszcze zagrać dla Boca Juniors. Marzenia (byłych) zawodników stały się zatem zmorą kibiców Manchesteru.

Gdy do klubu dołączył Berbatov, wszyscy zastanawiali się jak Ferguson pogodzi na boisku jednoczesną grę Bułgara i Teveza. Nie pogodził, obydwaj grali razem tylko, gdy ofensywie palił się grunt pod nogami, lub w przypadku kontuzji Rooneya. Jakiś czas po tym, kiedy Argentyńczyk nie był już nietykalnym zawodnikiem przy ustalaniu pierwszego składu, z prasy zaczęły dochodzić odgłosy jego niezadowolenia.

Tevez zaczął jednak przechodzić samego siebie wraz z końcem sezonu, gdy jego odejście z klubu wydawało się coraz pewniejsze. Po wytransferowaniu Ronaldo do Realu, sir Alex przedstawił Carlosowi ofertę kontraktu, którą zawodnik jednak odrzucił. Nie mam o to pretensji, ale czy kłóci się to z oświadczeniem Teveza, który jak sam stwierdził „oddał życie po to, by ubrać koszulkę Manchesteru United?

Najbardziej śmieszne w całej sytuacji było żalenie się przed mediami przegraną rywalizacją z Berbatovem. Argentyńczyk bez ogródek stwierdził, że to przez Bułgara stracił miejsce w pierwszym składzie.

„Nie czułem wsparcia od klubu po zakupie Berbatowa, bo to ja byłem człowiekiem od zadań, które powierzono mu.

Nie prosili mnie o podpisanie kontraktu. Sir Alex Ferguson kazał mi się nie martwić przyjściem Berbatowa, ale nie podobało mi się to, że zaczął mnie spychać na ławkę rezerwowych.”

Wygląda mi to na zachowanie pięciolatka, któremu ktoś na boisku zabrał piłkę, a ten pobiegł z płaczem do mamy, żeby ukarała podwórkowego hultaja. Moim zdaniem, jest to zwykłe uciekanie od rywalizacji o miejsce w składzie. Tevez chyba poczuł się następcą Diego Maradony i uważa, że z urzędu należy mu się wyjściowa jedenastka. Najwidoczniej argentyński zaciąg nie sprawdza się w United, czego wcześniej dowiódł również Gabriel Heinze. Na skutek wzrastającej formy Patrica Evry w sezonie 2006/07 Heinze coraz częściej oglądał mecze z ławki rezerwowych. Przestraszył się rywalizacji z Francuzem i przyszło mu nawet do głowy przenieść się do FC Liverpoolu. Tevez oznajmił, iż ze względu na szacunek do kibiców nie podpisze kontraktu na występy w drużynie Rafy Beniteza. Ale czy rzeczywiście takim szczególnym uczuciem darzy fanów Czerwonych Diabłów, chcąc dołączyć do lokalnego rywala, City? Nie sądzę.

Zupełnie odwrotnie przedstawia się sytuacja z Cristiano Ronaldo. Portugalczyk w trakcie gry na Old Trafford fundował kibicom prawdziwe huśtawki nastroju. W niedziele strzelał zwycięskie bramki dla United, a we wtorki opowiadał w mediach jak wspaniale się czuje w Manchesterze, jednak „tylko Bóg zna przyszłość”. Cyrk z Realem trwał od 2006 roku i każde okienko transferowe zwiastowało jego rychły transfer do Królewskich. Fergusonowi udało się zatrzymać zawodnika przez 3 lata, tego lata jednak spasował. Ronaldo w końcówce sezonu oświadczył, że zostanie w Manchesterze na kolejny sezon. Sam jednak pewnie nie spodziewał się tak konkretnej oferty z Madrytu i jej akceptacji przez sir Alexa.

Pytanie na ile jego wszystkie wypowiedzi były preparowane przez prasę, a na ile sam odczuwał potrzebę wygadania się przed mikrofonem. Wiadomo, że media potrafią rozdmuchać każdą sprawę, a Ronaldo nie kwapił się, żeby zdementować różnorakie doniesienia (nie plotki, bo przecież chciał iść do Realu). Z drugiej strony, po co? Wyobraźnia pismaków przechodzi ludzkie pojęcie o zdolności mitomanii.

Powyżej skupiłem się głównie na tym w jakiej atmosferze rozstaje się z klubem i Fergusonem Tevez, który nie szczędził cierpkich słów pod adresem włodarzy i menedżera United. Nie boję się powiedzieć, że zachował się jak prostak. Ktoś mu obiecał miejsce w pierwszym składzie? A może trzeba było się uczyć angielskiego, żeby zrozumieć sir Alexa? Wypowiedzi Ronaldo są zgoła odmienne.

„Ferguson to mistrz i był dla mnie jak ojciec. Był dla mnie kluczową osobą w mojej karierze i wielkim wsparciem poza boiskiem.
Talent to nie wszystko. Możesz się z nim urodzić, ale koniecznie trzeba pracować nad sobą, by być jak najlepszym. Kiedy przybyłem do Anglii, byłem 18-letnim dzieciakiem i miałem grać z uznanymi gwiazdami. Ferguson nauczył mnie jak wyeliminować błędy, wykonać podanie w ostatnim momencie i jak podejmować właściwe decyzje na murawie.
Spędziłem w United 6 lat i zawdzięczam im wszystko co mam. Stworzyłem historię w United i wygrałem wiele trofeów. Gra na Old Trafford była dla mnie przyjemnością, ale teraz rozpoczynam nowy etap życia na Bernabeu, z kolejnymi wyzwaniami przed jakimi muszę stawić czoła.”

Rozumiem decyzję Ronaldo, że nie poszedł śladem większości ludzi, którym nie udało się zrealizować największych marzeń. Z drugiej strony, mógł nam oszczędzić wszystkich cyrków związanych z Realem w przeciągu ostatnich 3 lat. Teraz jednak pokazuje klasę i pełne uznanie dla tego, czego doświadczył w Manchesterze. Muszę przyznać, że kompilacje jego bramek zdobywanych dla United sprawiają, że łezka się w oku kręci.

Jakie są za to Wasze odczucia odnośnie Teveza i Ronaldo? Czy fani Argentyńczyka, którzy w trakcie sezonu daliby się za niego pociąć, dalej go tak ubóstwiają. A co sądzą zwolennicy Berbatova? Wreszcie, jak się wszyscy zapatrują na Ronaldo: czy według Was są to szczere wypowiedzi czy tylko gra pod publiczkę? Zapraszam do dyskusji!


Teraz odejdę nieco od głównego tematu, ponieważ nie mogę się powstrzymać, żeby nie skomentować prezentacji Portugalczyka w Madrycie. Na Santiago Bernabeu zawitało 80 tysięcy kibiców, aby przywitać nową gwiazdę Królewskich. Moje odczucia z prezentacji mogę określić następująco: jedna wielka szopka. Odniosłem wrażenie, że przedstawienie było najczystszym uosobieniem komercji w obecnym futbolu i wszystkiego co w Realu jest nastawione sam zysk. Ronaldo mógł się czuć swobodnie idąc po wybiegu stworzonym dla tej okazji. Zabawnie wyglądał stojąc w koszulce i spodenkach obok dystyngowanych Florentino Pereza, Eusebio i Di Stefano. Popisy z piłką nie wyszły mu za bardzo, z przejęcia czy to już początek 'realowego’ efektu marnowania piłkarzy?
Jestem ciekaw jak Jorge Valdano zamierza sobie poradzić z gwiazdozbiorem w drużynie, oraz alfą i omegą w osobie prezesa klubu. Moim zdaniem, nieporozumienia w takim zespole to tylko kwestia czasu. Jak się zatem pogodzą nowe nabytki ze starymi piłkarzami Królewskich? Jeśli Kaka i Benzema będą zazdrościć Ronaldo większej ilości fanów na prezentacji to Portugalczyk może mieć problemy z tym, aby dotknąć piłkę w czasie spotkania. A zawsze zostają jeszcze różne wielkości sum transferowych…

Przewiń na górę strony