Moim zdaniem dziennikarze wykonali kawał dobrej roboty! Zazwyczaj ich decyzje są podważane i, często nie bez przyczyny, wzbudzają wątpliwości. Oczywiście zawsze też jest niemała grupa osób, które uważają, że to żurnaliści mają rację.
Mam wrażenie, że w tym roku to właśnie do tej ostatniej grupy należy większość osób interesujących się piłką, a z którymi odnalazłbym wspólny język. Biorąc pod uwagę głosy oddane przez dziennikarzy – tytuł gracza roku [Co to jest rok? W piłce nożnej czas liczymy w sezonach!] powinien otrzymać Sneijder.
Tak jak od dłuższego czasu nie śledzę z zapartym tchem wyników podobnych plebiscytów, tak i tym razem nie przejąłem się szczególnie rozstrzygnięciem. Moim zdaniem połączenie mającego bogatą historię tytułu Balon D’Or z wyborem piłkarza roku FIFA, jest całkowicie chybionym pomysłem (kolejnym z serii Klubowe Mistrzostwa Świata – chociaż to akurat sprawka UEFA, z którą FIFA prześciga się na idiotyzmy). Chociaż wiem, że międzynarodowa organizacja specjalizuje się w takich właśnie nietrafionych inicjatywach to dziwi mnie, że francuska gazeta zdecydowała się sygnować wybory miss piłki nożnej swoim dobrym imieniem.
Nie uważam jednak, żeby trafnym argumentem przeciwko Messiemu było gdybanie: „jakby nie miał takich pomocników w zespole, to nie byłby takim znakomitym piłkarzem”. Nie zgadzam się też absolutnie z założeniem, że aby być najlepszym graczem w danym okresie czasu, kopacz musi – oprócz piłki klubowej – sprawdzić się również na arenie międzynarodowej. To dwa zupełnie odrębne światy. W reprezentacji jesteś skazany na swoich rodaków – natomiast w piłce nożnej, prawdziwej, klubowej piłce nożnej – jeżeli jesteś wystarczająco dobry, możesz grać wśród najlepszych.
Tutaj uważam jednak, że Messi nie gra wśród najlepszych. Kilka, kilkanaście lat temu liga angielska nie stała na najwyższym poziomie. Teraz stoi. To oczywiste tak, jak to, że aby grać w Anglii musisz być mężczyzną, a w Primera Division takiego obowiązku nie ma. Jeżeli nie udowodniłeś swojej wartości w Premier League – nic nie udowodniłeś.
I pojedyncze dobre występy przeciwko angielskim zespołom w Champions League o niczym nie świadczą. Nie uważam, że Messi nie sprawdziłby się na Wyspach, ponieważ z pewnością zostałby przekopany i przez większość czasu musiałby leczyć kontuzję. Nie życzę też nikomu (albo prawie nikomu), aby łamali mu kolana. Szacunek, jaki zyskuje się, udowodniając swoją wielkość w Premier League, polega jednak na tym, że trzeba prezentować najwyższą formę przez cały sezon, walcząc zarówno z najlepszymi drużynami świata, ale także mierząc się w mroźne wieczory z drużynami z Birmingham czy Wolverhampton. Piłkarze tych zespołów nie zawsze słyną ze stosowania czystej przemocy jako sposobu na bronienie dostępu do własnej walki, jednak nigdy nie odpuszczą okazji, aby przekreślić czyjeś szanse na wygranie ligi.
Jeżeli ktoś potrafi grać przez trzy kwartały na najwyższych obrotach na czterech frontach – to zasługuje automatycznie na większe uznanie, od osoby, która walczy ze słabszymi przeciwnikami o trzy trofea, a w międzyczasie ma przerwę zimową i może przywitać nowy rok z najbliższymi nie martwiąc się, że następnego dnia trzeba iść do pracy (a piłkarze Arsenalu wcale nie mogli przywitać nowej dekady, ponieważ dostali polecenie służbowe udania się do łóżek o 23).
Ludzie, którzy interesują się piłką nożna mogą tego nie rozumieć. Ci, którzy natomiast czują ducha footballu wiedzą, że nie ma znaczenia, jakim piłkarz jest człowiekiem poza boiskiem – tytuł zawodnika roku (ugh, kto to w ogóle wymyślił?) powinno się dostawać za to, co zaprezentowało się na murawie.
Zaznaczam, że nie chodzi w tym przypadku jednak o tytuły. O tym, który zawodnik zdobył najwięcej trofeów możemy dowiedzieć się ze statystyk. Chodzi natomiast o to jaką prezentowało się postawę, jaki był wpływ jednego gracza na całą drużynę. Czy potrafił on odmienić oblicze meczu? Czy stanowił on kluczowy element swojego zespołu?
Tytuł najlepszego nie może być przyznawany za bycie miłym człowiekiem – takie miano powinno co najwyżej przeszkadzać. W przeciwnym razie na statuetkę nikt inny nie zasłużył równie bardzo co Rafael, gdyż jeżeli jest jeden gracz, którego można nazwać uroczym – jest nim z całą pewnością młody Brazylijczyk.
Messi nie jest brutalnym zawodnikiem i zbudował wizerunek skromnej osoby, która twierdzi, że nie zasłużyła na nagrody, bo kolega z szatni prezentował się lepiej. [Nie dziwię się, że Pique podziela tę opinię. Pytanie jak się to teraz odbije na atmosferze panującej w zespole?] Prawda jest jednak taka, ze Argentyńczyk aniołem nie jest i chociaż wielu może zarzucać Rooneyowi buractwo (kłócenie się z sędziami, pamiętne oklaskiwanie decyzji arbitra), a Keano brutalność graniczącą z patologią, to tylko zwykła ciota pluje na swojego rywala podczas derbowego meczu [Ciota w pejoratywnym znaczeniu tego słowa, nie mającym odniesienia do orientacji seksualnej; ciota = łajza].
Przeciwnicy Cristiano Ronaldo zarzucają mu częste nurkowanie. Ja się za jednego z przeciwników Portugalczyka nie uważam, ale i tak zarzucam mu częste nurkowanie. Messi niewiele różni się w tym względzie od gracza Realu Madryt. Piłka nożna jest sportem kontaktowym i jeżeli piłkarz nie jest w stanie ustać na nogach po nawet nieznacznym kontakcie ze strony rywala, to powinien zmienić zawód. W stosunku do Argentyńczyka stosowane są jednak odrębne standardy i niemal za każdym razem, gdy tylko się przewróci arbitrzy odgwizdują przewinienie. Nie neguję tego, ze Leo często jest nieprzepisowo zatrzymywany, zwracam jednak uwagę, że każdą sytuację należy rozpatrywać osobno, a zasada mówiąca, że ilekroć ten znajdzie się na murawie, musiało dojść do przewinienia, powinna zostać wykreślona z obowiązujących obecnie przepisów.
By być najlepszym piłkarzem na świecie, nie można tylko dobrze grać, trzeba być także lubianym przez innych i rozumiem, że jego podejście niszczy jego wizerunek wspaniałego piłkarza, którym na pewno jest. Nie mam wątpliwości, że Cristiano jest dzisiaj jednym z najlepszych piłkarzy na świecie i ma wiele umiejętności, ale jednocześnie ma wiele wad. Myślę, że najlepszy piłkarz na świecie powinien być cichy, skromny i przyjazny. Lionel Messi ma wszystkie te cechy, podczas gdy Cristiano ich brakuje.
Dani Alves
Mojego sprzeciwu nie wzbudza sam wybór gracza Barcelony na piłkarza drugiej połowy sezonu 2009/10 oraz pierwszej części 2010/11. Mój śmiech wzbudza natomiast sposób myślenia Daniego Alvesa.