Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / Śladami Rossiego i Tosicia

Śladami Rossiego i Tosicia

Śladami Rossiego i Tosicia
Napastników ci u nas dostatek, ale i tego wypożyczę jako wróżbę rozwoju – rzekłby król Jagiełło postawiony w obecnej sytuacji Sir Alexa Fergusona. Z problemem bogactwa w ataku menedżer Manchesteru United konsekwentnie radzi sobie podług prostej zasady mówiącej, iż młodzi grać muszą. I tak poza naszym klubem doświadczenie w tym sezonie zbierają: Danny Welbeck, Mame Biram Diouf, Nicky Ajose a także ofensywny pomocnik – Tom Cleverley. Do owego grona dołączył parę dni temu Federico Macheda, lecz jego przypadek to zupełnie inna historia.

Umówmy się, że poświęciłem jeden akapit na wprowadzenie do zagadnienia wypożyczeń, ponieważ bez sensu wypisywać oczywistości. Przyjmijmy, iż wspomniałem, że są one potrzebne zarówno młodym piłkarzom (którzy zbierają doświadczenie w oficjalnych rozgrywkach oraz otrzymują szansę wykazania się w warunkach bojowych), jak i klubom (nadmiar zawodników, szczególnie tych młodszych, nie gnuśnieje na trybunach). Manchester United wyjątkiem nie jest. Tak, umowę puśćcie w niepamięć – rzeczony akapit właśnie powstał.

„Scores winners like Cantona”

Federico Macheda to piłkarz specyficzny. Nie mając dziewiętnastu lat, zachwycał skutecznością w rezerwach United. Po hat-tricku w jednym ze spotkań kadry B, został wyróżniony przez bossa i włączony do kadry meczowej przeciwko Aston Villi. Wyjątkowe okoliczności sprawiły, iż młody Włoch dostał szansę w ostatnich minutach – jak ją wykorzystał, wszyscy pamiętamy. Dość stwierdzić, że jego zwycięska bramka w końcowym rozrachunku zadecydowała o losach mistrzostwa Anglii, gdyż to właśnie dzięki temu United wyszli z marazmu i utrzymali przewagę nad mocnym wówczas Liverpoolem. Tydzień później los chciał, iż Kiko ustawił się na linii strzału Carricka, a piłka po rykoszecie zatrzepotała w siatce Sunderlandu – Diabły wyszły na prowadzenie 2:1, a wynik nie zmienił się już do końca spotkania.

Wielkie oczekiwania wobec Machedy zagłuszyły głosy mniejszości tonującej nastroje. Federico miał mieć przed sobą prostą drogę do zadomowienia się na stałe w wyjściowej jedenastce Manchesteru. Zrozumiałe jest, że mało kto zwracał uwagę na brutalny fakt, że tak naprawdę Kiko nie grał wystarczająco dużo w pierwszym zespole, by na tej podstawie przewidywać jego przyszłość.

W lecie tego samego roku do klubu dołączył, mający lata świetności za sobą, Michael Owen. Perspektywa bycia tym trzecim po odejściu Carlosa Teveza nieco się załamała również dzięki pojawieniu się Mame Birama Dioufa i aspiracjom Danny’ego Welbecka. W sezonie 2009/2010 młodemu Włochowi, w walce o prymat wśród młodszej grupy napastników, nie pomagało także zdrowie. Zaliczył jednak mało efektywny debiut w Lidze Mistrzów. Natomiast, w dziwnym marcowym spotkaniu przeciwko Chelsea zrobił to, co wychodzi mu najlepiej – jako zmiennik poderwał drużynę z kolan i zdobył, niestety tylko honorową, bramkę.

Ostatni przebłysk Machedy przypada na jesienny mecz z Aston Villą, kiedy to właśnie on rozpoczął odrabianie strat grającego masakrycznie słabo do tego czasu Manchesteru. Należy dodać, że Kiko wszedł wtedy na kilkanaście minut przed końcem standardowego czasu za Dymitara Berbatowa. W tym momencie historia wyskoków Włocha się kończy.

Od razu uwagę przykuwa to, że chyba z każdego dobrego występu Machedy, a już na pewno uwieńczonego bramką, możemy przed nawias wyłączyć wspólny czynnik w postaci wejścia z ławki rezerwowych. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Nie wiem, czy to trema, brak kondycji fizycznej lub koncentracji, nieumiejętność stosowania się do długoterminowych założeń taktycznych, zwykły pech czy po prostu brak wystarczających umiejętności. Faktem jest, iż Włoch w takiej postaci jest nam niepotrzebny. W United nie znajdziemy stałego miejsca dla zawodnika, który raz na jakiś czas strzeli coś w charakterze jokera, zaliczając w międzyczasie kilka zupełnie nieudanych spotkań, gdyż na więcej nie dostanie okazji.

Tak dalej być nie mogło

Federico Macheda, w przeciwieństwie do swoich bezpośrednich konkurentów, dotychczas ani razu nie opuścił Czerwonych Diabłów. Sir Alex Ferguson konsekwentnie pozostawiał Włocha w głównym zespole. Taktyka Szkota w tym przypadku najwidoczniej się nie sprawdza. Kiko od czasu debiutu z Aston Villą w ogóle się nie rozwinął. Nie potrafię znaleźć elementu, w którym prezentowałby się lepiej niż niemal dwa lata temu, kiedy geniuszem, powiedzmy sobie jasno, nie był. Na chwilę obecną piłkarz ten ma kłopoty z podstawami, jak chociażby przyjęcie piłki. Boss nie mógł tego nie zauważyć, podjął więc jedyną słuszną decyzję – o wypożyczeniu Machedy.

Kwestią sporną był kierunek wysłania Włocha. Jeśli wierzyć brytyjskim mediom, Fergie chciał wzmocnić jeden z angielskich klubów, podczas gdy główny zainteresowany miał uprzeć się na przenosiny do słonecznej ojczyzny. Z jednej i drugiej strony znalazło się kilka klubów zainteresowanych transferem. Sir Alex zapewne ucieszył się z oficjalnej oferty WBA, jednak ostatecznie Federico wylądował w italskiej Sampdorii. Porażka Fergusona? Niekoniecznie.

Italia? Why?

Transfer do Serie A zmienia postać rzeczy. Odczytywać jego sens można różnie, mnie osobiście taki rozwój sytuacji zaskoczył. Patrząc z punktu widzenia klubu z Old Trafford nie jest to dobry wybór. Piłkarz wypożyczony do innej ekipy z Premier- bądź Championship (w zależności od swojego poziomu) zbiera cenne doświadczenie i rozwija się w realiach angielskich. Trudno nie wspomnieć również o poziomie samych rozgrywek, co sugerują nawet nazwy geograficzne – Półwyspowi (Apenińskiemu) sporo brakuje do Wysp (Brytyjskich). Generalnie Serie A i Premier League różni wszystko: styl, filozofia gry, klimat, poziom, sędziowanie etc. Tę dyferencję widzieliśmy doskonale na przykładzie Andrzeja Szewczenki, ściągniętego swego czasu w charakterze supergwiazdy z Milanu do londyńskiej Chelsea. Snajper brylujący we Włoszech nijak prezentował się w potyczkach na terytorium Zjednoczonego Królestwa. Analogicznie świetny tam Macheda może okazać się bezużyteczny tu, a trzymane dla niego miejsce w kadrze pozostanie niewypełnioną właściwie luką.

Jestem pewien, że Sir Alex zdaje sobie z tego sprawę. Nie wierzę, aby zgodził się odsunąć swoje plany całkowicie na bok z powodu nalegań Machedy. Widzę tutaj dwie możliwości rozumowania bossa. Fergie mógł, jak to od zawsze miał w zwyczaju, postanowić zaryzykować i przy okazji pójść podwładnemu na rękę. Uznał, że szczęśliwy Macheda jest w stanie zyskać więcej we Włoszech, niźli tłumiący w sobie żal podczas pobytu w West Bromwich. Druga ewentualność to decyzja o dążeniu do ostatecznego zrezygnowania z usług Kiko. Wysłanie go na pół roku do ojczyzny pozwoli na wypromowanie jego nazwiska w terenie, na którym znajduje się najwięcej potencjalnych kupców. Cena podskoczy, klub więcej zarobi na ewentualnym transferze. A jeśli pomimo takiego nastawienia sztabu trenerskiego forma Machedy eksploduje, zawsze można pozostawić go w składzie.

Jeśli miałbym postawić pieniądze na którąś z możliwości, wybrałbym pozycję numer 1, z zastrzeżeniem, że Sir Alex bierze pod uwagę możliwość definitywnego transferu. To rzeczywiście może wypalić. Niestety, istnieje też czarny scenariusz – młody Włoch udowodni niedowiarkom swoją wartość, lecz powrót do kraju przodków spodoba mu się na tyle, że postanowi tam pozostać. Będzie to tym bardziej prawdopodobne ze względu na powrót z wypożyczeń Welbecka i Dioufa, z których przynajmniej jeden już dziś wykazuje swoją (oby nieprzeciętną) wartość. Tego z pewnością byśmy nie chcieli.

Duchy Zorana i Giuseppe

Wystarczy spojrzeć nieco wstecz, by znaleźć przykłady podobnego postępowania Sir Alexa. Zoran Tosić zakupiony z belgradzkiego Partizana miał być następcą Giggsa. Z braku wystarczającego miejsca w kadrze młodego skrzydłowego wypożyczono od razu za granicę. W FC Köln pokazał się z całkiem dobrej strony – efekt był taki, że po grze łącznie nieco ponad pół godziny, zawitał w CSKA Moskwa i tyle widziano go na Old Trafford. Przykład Giuseppe Rossiego jest troszkę inny, lecz efekt końcowy ten sam. Młody Włoch najzwyczajniej w świecie nie przebił się w United. Okres gry w Newcastle również nie należał do udanych. Dopiero wypożyczenie do Parmy, gdzie trenował jako nastolatek, obudziło w nim potencjał umożliwiający zdobywanie bramek w niemal co drugim spotkaniu. Co było potem? Zbyt duża konkurencja wśród Czerwonych Diabłów i zrozumiała decyzja o odejściu do Villarealu, gdzie Józek błyszczy i punktuje.


Przyszłość Federico Machedy znamy z grubsza tylko do końca sezonu 2010/2011. Jak czas spędzony we Włoszech wykorzysta nasz napastnik zależy praktycznie tylko od niego. Wspiąć się w hierarchii diabelskich napastników będzie bardzo trudno, nawet przy podniesieniu swoich umiejętności piłkarskich. Trudno mu będzie konkurować z młodymi a już świetnie spisującymi się – Welbeckiem i Hernandezem, nie mówiąc już o Rooneyu i Berbatowie. No i jeszcze ten Owen. Chyba, że Kiko postawi sobie inny cel – wyrwać się z United do jak najmocniejszego klubu w południowej Europie. Ta droga jest zdecydowanie mniej wyboista.

Przewiń na górę strony