Nie przegap
Strona główna / Leniwiec, człapuś i święta krowa w jednym

Leniwiec, człapuś i święta krowa w jednym

Leniwiec, człapuś i święta krowa w jednym
Najbardziej leniwy człowiek świata piłki nożnej – Dimitar Berbatov – strzelił wczoraj jedynie trzy bramki w meczu z Liverpoolem, największym rywalem Manchesteru United. Od razu na stronach poświęconych Manchesterowi United, forach i portalach społecznościowych zaczęto wychwalać Bułgara. Ludzie, przestańcie! Co wielkiego widzicie w strzeleniu trzech bramek Liverpoolowi? To przecież żaden wyczyn, nic specjalnego.

Przecież 64 lata temu, w 1946 roku, Stan Pearson też zdobył trzy bramki przeciwko Liverpoolowi w wygranym 5:0 spotkaniu. Ostatni raz, kiedy piłkarz Manchesteru ustrzelił hat-tricka Liverpoolowi na Old Trafford, datuje się na 1928 rok, kiedy to Joe Spence strzelił trzy gole w wygranym 6:1 meczu. Czekaliśmy więc ponad 60 lat na kolejne takie osiągnięcie ze strony piłkarza Manchesteru. Więc co z tego? Nie traktujcie tego, jako wielkie osiągnięcie, bo Berbatov niczym specjalnym się nie wyróżnił.

I jeszcze te jego gole…

Nigdy więcej w swoim życiu nie zobaczycie bardziej leniwego hat-tricka. Chyba, że Berbatovowi zachce się znów strzelić 3 bramki. Ale na to nie liczcie, bo po przebiegnięciu kilku kilometrów we wczorajszym meczu, ten człowiek potrzebuje co najmniej miesiąc odpoczynku.

Jak wiadomo, Berbatov nie potrzebuje rozgrzewki – to rozgrzewka potrzebuje jego. Wyszedł Wyczłapał przed meczem na boisko. Ładnie się uśmiechnął do kamer (chciało mu się?!) i wrócił do szatni. Na boisko wyszedł jako ostatni. Aż dziw bierze, że w ogóle się pojawił na boisku.

Przy pierwszym golu – nie chciało mu się robić nic, aby uwolnić się spod opieki transwestyty Torresa. Hiszpańska Hiszpański piłkarz obejmował Berbatowa, aby ten nie mógł się ruszyć (głupi Torres! – nie wiedział, że Berbatov i tak się nie ruszy). Ale bez obaw – Berbatov nie musiał szukać piłki, piłka znalazła jego. Sama odbiła się od jego głowy i wleciała do bramki, a Bułgar położył się na ziemi. Prawdopodobnie chciał się położyć po nieudanej próbie strzału odbicia od jego głowy, poprawić getry i wstać po pięciu minutach. Jednak dużym fuksem Berba zdobył bramkę… Nawet nie chciało mu się podbiec do kibiców. Poczłapał kawałek i klęknął. Nie chciało mu się stać.

Nawet nie dyskutujcie o drugiej bramce. „Gol kolejki”, „Magia”, „Bajeczna technika”. Dajcie spokój. Leniwemu, nieśmiałemu Bułgarowi nawet nie chciało odwrócić się w stronę bramki, by strzelić gola. Wolał skontrolować lot piłki swoim udem i uderzyć tyłem do bramki, zamiast się odwracać, niepotrzebnie marnując swoją jakże cenną energię. Ciągle – ta bramka to łut szczęścia. Nie dość, że szczęśliwie odbiła się od poprzeczki, to jeszcze ledwo, ledwo co wleciała do bramki. Niezasłużona bramka.

Wtedy Steven Gerrard, człowiek oddany Liverpoolowi, wzór uczciwego piłkarza i w ogóle symbol angielskiej piłki, sprawił, że Liverpool powrócił do gry. W świetnym stylu wykorzystał wszystkie sytuacje, jakie Liverpool miał podczas tego meczu i na tablicy wyników na Old Trafford widniał rezultat 2:2.

Więc Berbatov, po 14 minutach człapania i marudzenia, postanowił, że może tak strzeli trzecią bramkę. Pomyślał, że będzie fajnie, jak zdobędzie zwycięskiego gola. Poza tym, trzy to jego ulubiona cyfra (jest zbyt leniwy, by o tym mówić). Zastanowił się kilka razy, czy zdobycie kolejnej bramki nie będzie wymagało zbyt dużego obciążenia fizycznego i nakładu sił. Uznał, że miesiąc odpoczynku jest wart takiego olbrzymiego poświęcenia. Skoczył trochę do góry i ustalił wynik spotkania, dając trzy punkty United.

Na swoim koncie ma już 6 bramek w 5 meczach (7 goli w 6 spotkaniach, jeśli liczyć mecz o Tarczę Wspólnoty) i jest najlepszym strzelcem w lidze. Co z tego? Jest leniwy, przereklamowany, człapie, nie biega, nie strzela goli (liczba 6 przy jego nazwisku to pomyłka albo kwestia przypadku), nie wkłada serca w grę. Zdecydowanie niezasłużenie.

Jego okropna dyspozycja z dnia wczorajszego jest na ustach wszystkich kibiców United. Ja pytam – za co? Za strzelenie trzech goli? Pf.

Dzięki za nie zrobienie niczego, ty leniwy draniu.

Przy okazji polecam moje poprzednie teksty na temat bułgarskiego napastnika:
» Berbatov, tov, tov!
» A nie mówiłem…, czyli o bułgarskim geniuszu
» Kilka słów o Berbatovie – ciąg dalszy

Steven Gerrard - blee
Jeszcze jedno, tak na poważnie – widok oszusta z Merseyside całującego kamerę po golu na Old Trafford budzi we mnie odruch wymiotny.

Pisząc powyższy tekst, wzorowałem się na blogu The Republik Of Mancunia.

Artykuł ten pragnę zadedykować wszystkim krytykom Berbatova. :*.

Przewiń na górę strony