Mam nadzieję, że choćby mała garstka Was pamięta mój pierwszy felieton pod tytułem „Czy szata zdobi kibica?”. Dyskutowaliśmy tam na temat tego, czy gadżety przeróżnej maści i ubrania z herbem ukochanego zespołu czynią z nas prawdziwych kibiców. Zawiązała się wtedy, bardzo ciekawa wymiana zdań, lecz ostatecznie doszliśmy do wniosku, że liczy się wyłącznie to, co mamy w sercu, a ubożsi wcale nie muszą czuć się gorzej od osób, które na każdym kroku demonstrują swą przynależność do barw.
Dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć ciekawą historię, która miała miejsce w ubiegłym sezonie. Wydarzyło się to dnia 16. lutego 2010r. Był to zimny wtorkowy wieczór, a kibice w domach i pubach zasiadali właśnie przed ekranem, by obejrzeć rywalizację dwóch wspaniałych europejskich klubów. Tego dnia, w pierwszym spotkaniu 1/8 Ligi Mistrzów, AC Milan podejmował na własnym stadionie ówczesnych mistrzów Anglii.
Ja, jak zwykle spędzałem ten wieczór ze znajomymi w naszym ulubionym Championsie, gdzie atmosfera była wręcz diabelska. Nie mam zamiaru opisywać Wam szczegółów owego spotkania. Pragnę jedynie przedstawić obraz, który mnie zdziwił, zaszokował, a poniekąd nawet zniesmaczył.
Jak zapewne wiecie, wygraliśmy ten mecz 2:3. Siedząc w pubie miałem okazję przyjrzeć się fanom Milanu, których ku memu zaskoczeniu była dość liczna gromadka. Jeden z nich najwidoczniej wstydził się swoich barw, gdyż dwukrotnie ściągał i zakładał koszulkę klubową. Było to bynajmniej dziwne. Gdy United wyszło na prowadzenie ściągał ją. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Przed ostatnim gwizdkiem kończącym spotkanie, ściągnął on swe odzienie i schował tak by nikt tego nie widział.
W tamtej chwili byłem zdegustowany owym zachowaniem i nie wiedziałem, co powiedzieć. Przeraził mnie ten obraz, ponieważ nigdy nie sądziłem, że kibic, który kupi koszulkę klubową będzie się jej wstydził. Niektórzy mogą uznać, że było mu po prostu za gorąco. Pamiętajmy jednak, że był to środek lutego, a więc nie można powiedzieć, iż miał miejsce upalny wieczór jak na Majorce.
Co tu wiele mówić? Tę sytuację pozostawiam Waszej ocenie. Ja jedynie mogę powiedzieć, że poprzednio prawie że jednogłośnie doszliśmy do wniosku, iż szata nie zdobi kibica. Po tym zdarzeniu mam jednak obiekcje względem tego. Nie krzyknę VETO, gdyż zaprzeczyłbym swojemu osądowi, który wysnułem poprzednio. Nadal twardo będę trzymał się mojej ówczesnej opinii.
Takie jest moje zdanie, którego nie zmienię. Jestem jednak ciekaw Waszych odczuć i opinii odnoszących się do tego typu sytuacji mających miejsce również w Waszym otoczeniu.
Zadaję sobie jednak pytanie: czy owy człowiek był kibicem? Uważam, że nie, a gdy spytacie, dlaczego, odpowiem: niezależnie od tego czy jesteś bogaty, czy ubogi, liczy się to, co jest w sercu, a kibic, który wstydzi się barw nie zasługuje na to miano. Czy serce może zawieść? Serce nigdy nie zawodzi i nawet w sytuacji zagrożenia, bólu czy smutku kibic pozostaje kibicem.
Nie poruszam już faktu odmienności znaczenia słowa: kibic, fan i fanatyk, ponieważ uważam, że wszystko zostało wyjaśnione w części pierwszej i nie chcę marnować już na to Waszego czasu.
Dla mnie jest to przykry obraz, gdyż w obecnej sytuacji mamy już do czynienia nie tylko z sezonowcami, ale również z ludźmi pokroju tego pana. Widząc takie zachowanie po prostu nie da się przejść obok tego nie zwracając na to uwagi. Jest to przykry widok ukazujący ludzi, którzy nie wiedzą nawet, gdzie jest ich miejsce. Zastanawia mnie jednak fakt, co Ci ludzie myślą w chwili zakupu koszulki z herbem klubowym? Może płacą jedynie, dlatego iż wpadła im w oko?
Na to pytanie, niestety nie znam odpowiedzi. Jeżeli nawet tak by było, to, po co przychodzić do pubu i wdzięczyć się nią? Pozostawiam to Waszej opinii.
Pragnę się jeszcze podzielić pewnym spostrzeżeniem. Jak mniemam wielu nie raz widziało jak kupcy sprzedają na targach bądź na ulicy koszulki, czapki i szaliki klubowe. Nigdy jednak nie zrozumiem, dlaczego ten ktoś ma na sobie ubrania wszelakiej maści? Czy nie można sprzedawać owych rzeczy bez marketingowej wizualizacji produktu?
Mam nadzieję, że „plaga” sezonowców i im podobnych, w końcu przeminie i będziemy mogli bez obaw spojrzeć innym przedstawicielom swoich zespołów otwarcie w oczy, wymieniając się z nimi spostrzeżeniami i informacjami. Czy taki dzień kiedyś nadejdzie? Wątpię w to, lecz jednocześnie mam głęboką nadzieję, iż tak się stanie. Może i jest to zaprzeczenie, lecz czym był by świat bez takich paradoksów słownych? Obyśmy my, jako kibice Manchesteru United dawali dobry przykład i reagowali jakoś w takich sytuacjach. Nie wiem jeszcze jak, ale obyśmy jakoś temu zaradzili.