Bitwa, walka, zniszczenie. To tylko trzy z ogromu zjawisk, których możemy spodziewać się dziś na Old Trafford w Manchesterze. Do Teatru Marzeń przybywa po raz pierwszy od ponad roku drużyna Liverpoolu FC. Będziemy więc na pewno świadkami piłkarskiego klasyku, spotkania prestiżem porównywalnego jedynie z Gran Derbi czy derbami Mediolanu. Kto wyjdzie górą z arcytrudnego i niesamowicie ważnego pojedynku? Rafa Benitez czy Sir Alex Ferguson? Fernando Torres czy Wayne Rooney? Doświadczony w zwyciężaniu mistrz Anglii czy wieczny pretendent do tytułu? The Reds czy Red Devils?
Faworytem tego spotkania na pewno są gospodarze. Jak wiemy, Manchester United jest wiceliderem angielskiej Premier League i głównym (obok londyńskiej Chelsea) kandydatem do zdobycia mistrzostwa Anglii. Do osiągnięcia tego historycznego celu niemal konieczne są dzisiaj trzy punkty. Historycznego, gdyż nikt nie zdołał dotychczas dominować w ojczyźnie piłki nożnej przez więcej niż trzy sezony. Drużyna z Old Trafford także w pozostałych rozgrywkach radzi sobie zadowalająco. Pomijając fakt odpadnięcia w kompromitującym stylu z Pucharu Anglii za sprawą innego odwiecznego rywala – Leeds United – podopieczni Sir Alexa Fergusona udowadniali swoją wyższość w Carling Cup oraz idą jak burza przez kolejne etapy elitarnej Ligi Mistrzów, w ramach której ostatnio zmiażdżyli słynny AC Milan. United podchodzą do meczu uskrzydleni pewną wygraną z nieobliczalnym Fulham oraz szczęśliwym losowaniem Champions League, w której trafiają na Monachijski Bayern.
Liverpool z kolei kontynuuje wieloletnią tradycję i po jednym porządnym sezonie, zawodzi na całej linii. To nic, iż ichniejszy boss zapowiadał rychłe wejście na szczyt w hierarchii anglosaskich potentatów. To nic, iż fani wciąż z utęsknieniem wspominają (w dużej części słuchają opowieści* lub sięgają do źródeł pisanych) do odległych czasów gdy o pierwszą lokatę The Reds walczyli z rywalami zza miedzy, a w ataku szalał słynny Ian Rush. Drużyna z Merseyside zdołała odpaść w początkowych fazach prawie wszelkich rozgrywek pucharowych – pocieszeniem może być gra w nowoutworzonej Lidze Europejskiej będącej w praktyce ubogą namiastką zmagań najlepszych. Marzenia o triumfie w Premiership prysnęły niczym bańki mydlane również stosunkowo dawno temu zamykając okrągłą ilość dwudziestu lat dzielących nas od ostatniego majstra Scouserów. O co więc walczy Liverpool? Zdawać by się mogło, iż celują oni tylko w czwarte miejsce premiujące prawem wzięcia udziału w eliminacjach Pucharu Europy. Nic bardziej mylnego. Stawka jest o wiele większa, gdyż gra toczy się o pozostanie w klubie dwóch czołowych zawodników, bez których The Reds piłkarsko leżą i kwiczą;** mianowicie: Stevena Gerrarda i Fernando Torresa. O ile o specjalną wierność scousowej czerwieni Hiszpana nigdy nie posądzano, o tyle widmo odejścia kapitana i żywej ikony LFC przyprawia o dreszcze każdego sympatyka brytyjskiej piłki. Morale chłopaków Rafy podreperowały dwa minione spotkania z Lille (3:0) oraz Portsmouth (4:1) pozwalające zapomnieć o jednym z licznych w bieżącym sezonie blamaży – porażce 1:0 z Wigan Athletic.
W XXI wieku Manchesterowi stosunkowo gładko szły bezpośrednie pojedynki ze znienawidzonym przeciwnikiem. United wygrywali zarówno u siebie, jak i na wyjeździe notując wyniki wysokie (3:0 – wiosna 2008) oraz lekko fuksiarskie, jak np. 0:1 na wiosnę 2007, gdy w 91. Minucie jedyną bramkę w spotkaniu zdobył John O’Shea…
Niestety, piękna passa została przerwana w minionym sezonie. Nasi ulubieńcy polegli w wyjazdowej potyczce na Anfield Road, by pół roku później na Old Trafford… No właśnie, pomińmy to milczeniem. Jesienny mecz również rozstrzygnął się na korzyść naszych dzisiejszych przeciwników, w czym nie przeszkodził nawet były gwiazdor Liverpoolu reprezentujący obecnie ten właściwy odcień czerwieni – Michael Owen. Oczywistym jest, że Diabły zrobią dziś wszystko, by nie dopuścić do dalszego rozciągania się tej niechlubnej serii.
Na kim będzie spoczywać największa odpowiedzialność za wynik? Oczywiście, na największych gwiazdach obu zespołów. Wayne rooney rozgrywa obecnie swój najlepszy sezon w życiu, potrafi strzelać po dwie bramki na mecz i nie sądzę, aby miał dzisiaj zamiar zaprzestać tego procederu. Jeśli Wazza zagra na swoim stałym, wysokim poziomie, o siłę ataku możemy być spokojni.
Z drugiej strony pojawi się Steven Gerrard. Moim skromnym zdaniem to on, a nie wychwalany przez samego Anglika Fernando Torres możze być kluczem do końcowego (tfu!) sukcesu The Reds. Stevie pomimo pogłosek o swoim odejściu z Anfield Road wciąż kocha Liverpool i zrobi wszystko, by szczęśliwie poprowadzić ekipę Rafy Beniteza. Warto dodać, iż bez swego numeru 8, nasi przeciwnicy grać dotychczas się nie nauczyli.
Dobre wieści dochodzą do nas z Old Trafford. Na wielką bitwę gotowi są Ryan Giggs, Rafael Da Silva i Jonathan Evans. Gdy przypomnimy sobie bardzo dobrą formę naszego charyzmatycznego przywódcy – Gary’ego Neville’a – oraz współpracę pary stoperów Vidić-Ferdinand o defensywę możemy być spokojni. Oczywiście nie zobaczymy poważnie kontuzjowanych Wesa Browna, Andersona i przede wszystkim znienawidzonego dziś w Merseyside Michaela Owena. Naturalnym wydaje się więc fakt, iż w razie ustawienia 4-4-2 (nie liczyłbym na nie), zmiennikiem w ofensywie jest Mame Biram Diouf.
Szeregi wroga może zasilić powracający po urazie Fabio Aurelio. Nie wystąpi natomiast Martin Skrtel (palec u nogi) oraz Albert Riera (ukarany przez klub za krytykę nieomylnego Benka). Prawdopodobną jest absencja transferowego hitu LFC – Roberta Aquilaniego – z powodu choroby. Najważniejsze, iż Steven Gerrard i pechowy w tym sezonie Fernando Torres czują się dobrze i mogą napędzić nam niemałego stracha.
Podsumowując, pewni możemy być nie tylko śmierci i podatków, ale także wielkiego meczu. Kibice United (zapewne wyposażeni w balony) i fani przyjezdnych oraz kopacze obu teamów powinni stworzyć niezapomniane widowisko. Dodajmy, iż od pierwszych minut meczu kibice zgromadzeni w Krakowskim English Football Club będą mocno trzymali kciuki i głośno dopingować Czerwone Diabły. Miejmy nadzieję, iż wszyscy sympatycy Manchesteru United tuż przed godziną 16:30 będą mogli zrobić dokladnie to samo, co parę lat temu zaprezentował fanom z Liverpoolu nasz nieoceniony kapitan – Gary Neville…
Wypowiedzi przedmeczowe
Nie lubimy za bardzo mówić o zemście, choć ten zeszłoroczny rezultat był trudny do przyjęcia zarówno przez piłkarzy jak i kibiców. Musimy pokazać, że potrafimy uczyć się na błędach i że każdy z nas jest zdeterminowany by wygrać ten mecz dla każdej osoby związanej z naszym klubem.
Po zeszłym sezonie chyba każdy myślał, że teraz trochę przycisną czołówkę, ale nie zdarzyło się nic takiego. Ciągle walczą o czwarte miejsce w tabeli i na Old Trafford będą chcieli się wykazać. Dodatkowo pomoże im uczucie z zeszłego roku, gdy wygrali tutaj bardzo dobrym rezultatem. Musimy być więc w pełni gotowości.Darren Fletcher
Jesteśmy pewni swojej wartości. Ostatnio gramy naprawdę całkiem nieźle i zaliczyliśmy niezłą serię wygranych meczów. To jest odpowiedni czas na takie serie, a my nie mamy zamiaru tego kończyć i zrobimy wszystko, aby to kontynuować. Do końca sezonu w lidze pozostało nam osiem meczów i chcąc zdobyć mistrzostwo musimy kontynuować swoją serię pokonując następnych przeciwników.
Jestem pewien, że wszystko ułoży się po naszej myśli, trzeba robić swoje i co najważniejsze nie możemy teraz spuszczać nogi z gazu!Michael Carrick
To proste i dla mnie oczywiste, że strata do lidera byłaby znacznie mniejsza. [Gdyby nie absencje Torresa – red.] Nie wiemy, jak bardzo zmieniłby on naszą sytuację, ale zdrowy, strzelający bramki Torres w składzie jest w stanie zrobić dużą różnicę.
Potrzebowaliśmy więcej pewności siebie i zarówno przeciwko Portsmouth, jak i Lille zagraliśmy bardzo dobre zawody. Mamy teraz więcej wiary we własne umiejętności i liczymy na dobry rezultat na Old Trafford.
Vidić to dobry zawodnik z doświadczeniem, więc Fernando ciężko będzie grać przeciwko niemu i stwarzać zagrożenie, ale wierzymy, że jest w stanie to zrobić.
Najważniejsza jest dobra współpraca jako zespół i jeśli będziemy pracować razem tak, jak przeciwko Lille i Portsmouth, możemy pokonać każdego.Myślę, że musimy podejść do tego meczu z pewnością siebie i wiarą w zwycięstwo. Potem zobaczymy, jaki będzie efekt i zaczniemy myśleć o następnym spotkaniu. Staramy się skupić na najbliższym meczu.
Wszystkie zespoły tracą punkty i nie wygrywają wszystkich pojedynków, musimy więc pojechać tam i walczyć o komplet punktów.Rywalizacja jest ogromna i wiemy, że wszyscy będą oglądać niedzielny mecz. Kiedy Liverpool gra z Manchesterem, pozycja w lidze przestaje się liczyć, bo obie ekipy chcą za wszelką cenę wygrać. Sądzę, że presja spoczywa po obu stronach.
Potrzebujemy zwycięstwa. Chcemy być w TOP 4, a do tego potrzebujemy jak najwięcej wygranych i jak najwięcej punktów.
[O 4:1 – red.] To inny mecz, inny sezon. Musimy wyjść na boisko pewni siebie, myśląc o nowym wyzwaniu.Rafael Benitez
W Liverpoolu nikt nie chce zobaczyć jak [United – red.] zdobywają kolejne mistrzostwo, ale najważniejsze jest, abyśmy wygrywali nasze spotkania.
To duża rywalizacja. To mój czwarty sezon w tym klubie, więc wiem co oznacza potyczka z United. Znam uczucie związane ze zwycięstwem i miejmy nadzieję, że w niedzielę znów będzie nam towarzyszyło.
Wygrana w trzech ostatnich meczach pokazuje, że nasz zespół stać na wszystko. Każdy wie, że w ostatnich miesiącach rzeczy nie układały tak jakbyśmy chcieli, ale to za nami. Do tej pory mamy dobry tydzień i jeśli na Old Trafford powtórzymy wynik z ubiegłego sezonu, wtedy tydzień będzie fantastyczny. Jeśli zagramy podobnie jak z Lille i Portsmouth z pewnością będziemy mieli szansę.
To bardzo ważny mecz, ponieważ naszym celem jest top four. Naprawdę potrzebujemy trzech punktów i musimy o nie walczyć. Chcąc skończyć sezon w pierwszej czwórce musisz koncentrować się na sobie i wygrywać swoje spotkania. Jeśli dalej będziemy grać jak w ostatnich meczach, będziemy mieć szanse na zwycięstwo w każdej potyczce.
Każdy wie, że Fernando i Stevie są światowej klasy zawodnikami. Tworzymy dobry zespół, ale ta dwójka może przesądzić losy spotkania. Fernando odzyskuje formę i to świetne dla zespołu. Miejmy nadzieję, że w niedzielę będzie grał w taki sposób. W tym tygodniu reakcja zespołu była dobra i spróbujemy wygrać każdy mecz do końca sezonu.Dirk Kuyt
Zobaczycie więcej ze strony Fernando w koszulce Liverpoolu, uwierzcie mi. Przez długi czas był poza grą, więc to naturalne, że potrzebował kilku spotkań, aby wejść w rytm, ale teraz zbliża się do niego i to fantastyczne dla zespołu. Jeśli będzie zdrowy i w formie strzeleckiej, będziemy mieć duże szanse na osiągnięcie naszych celów i w meczu z Lille pokazał na co go stać. To piłkarz światowej klasy. Kiedy gra w ten sposób, nie daje tłumowi chwili wytchnienia. To nam pomaga i sprawia, że rywale muszą 2 razy pomyśleć zanim podejmą kroki zatrzymujące go. Odnajduje formę we właściwym momencie.
Steven Gerrard