Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Revenge Is a Meal Best Served Cold

Revenge Is a Meal Best Served Cold

Revenge Is a Meal Best Served Cold
Już dzisiaj o 12:45 czasu lokalnego na Stamford Bridge zmierzą się zespoły Chelsea i Manchesteru City. Niecałe 3 miesiące temu w ligowym pojedynku tych drużyn górą byli sky blues, którzy wygrali 2:1. Dziś na boisko wybiegnie Carlos Tevez, który zdobył wtedy decydującą bramkę, a ostatnie dni spędził w Argentynie na oddziale intensywnej terapii, gdzie po narodzinach trafiła jego najmłodsza córka. Zabraknie za to Adebayora, który w pierwszym meczu był strzelcem zarówno samobójczego trafienia z początku spotkania, jak i gola na 1:1. Piłkarz Togo został ostatnio zawieszony na 4 kolejki za recydywę, czyli drugie brutalne zachowanie w tym sezonie. Kolejnym wielkim nieobecnym będzie Petr Cech, który w środowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Interowi nabawił się kontuzji i ma nie zgrać przez miesiąc, a jeśli można przed meczem wskazać graczy, na których najbardziej zwrócone będą oczy obserwatorów – z całą pewnością będą to John Terry oraz Wayne Brigde.

Wayne Bridge’s ex must be a goalpost in Moscow because John Terry hit it

Tę historię znają już chyba wszyscy uważnie śledzący angielską Premier League, a na pewno ci, którzy regularnie czytają brytyjskie brukowce. Bridge i Terry byli kolegami z boiska, ale ich znajomość nie ograniczała się wyłącznie do czasu spędzonego w klubie i chyba można zaryzykować stwierdzenie, że byli przyjaciółmi. Obaj byli szczęśliwymi rodzicami do chwili gdy Wayne rozstał się z matką swojej córki. Z tą samą Vanessą Perroncel, z którą później swoją żonę zdradził John Terry. Kilka tygodni temu za sprawą News of the World świat dowiedział się o całej tej sprawie, jak również o tym, że francuska modelka miała zajść w ciąże z kapitanem the Blues, a następnie dokonać aborcji.

Po dłużącym się w nieskończoność okresie oczekiwania na reakcję selekcjonera reprezentacji Anglii, Fabio Capello podjął decyzję o zabraniu Terremu opaski kapitańskiej. Awansowali dzięki temu w hierarchii zarówno Rio Ferdinand (który został nowym kapitanem synów Albionu) jak i Steven Gerrard (nowy vice-kapitan). Natomiast w Chelsea pozycja wychowanka londyńskiego zespołu jest niczym nie zagrożona. Wciąż, to John Terry – wybrany Tatą roku 2009 w przeprowadzonej w Anglii ankiecie ketchupu Daddies – będzie obecny przy rzutach monetą przed meczami, nie został również, ojciec bliźniaków, w żaden sposób ukarany przez klub za niesportowe zachowanie.

I może rację mieli ci, którzy mówili, że Capello słusznie zdegradował gracza niebieskich, gdyż dzięki temu uspokoił co nieco atmosferę wokół kadry i raz na zawsze zakończył dyskusję czy nie należało się zabrać Terremu atrybutu kapitana. Sytuacja powoli zaczynała wracać do normy, a raczej stopniowo ludzie zaczynali zapominać o historii Vanessy Perroncel, gdyż kolejne tematy poruszały opinię publiczną. Dwa najważniejsze dotyczyły Ashley’a Cole’a: najpierw złamał kostkę w lewej nodze, a ostatnio, po ujawnionej kolejnej zdradzie, byłego gracza Arsenalu, chce opuścić małżonka. Dzisiaj jednak znów nie będzie gorętszego tematu, niż pojedynek pomiędzy Terrym a Bridgem.

I knew John Terry liked scoring at The Bridge, but this is just ridiculous

Nie lubię Johna Terry’ego. Jest jednym z najlepszych środkowych obrońców świata (o formie bardziej stabilnej niż ta Ferdinanda, ale mniej walecznym od Vidica), prawdziwym przywódcą drużyny na boisku, Anglikiem, który w dzieciństwie kibicował Manchesterowi United, a ja go nawet nie lubię.

Nie lubię go ponieważ jest burakiem. Jest moralnym analfabetą, który parkuje samochód na miejscu dla inwalidów. Jest panem Chelsea, który prosi klub o to, by pozwolono mu prowadzić rozmowy w sprawie transferu do Manchesteru City. Jest zarabiającym miliony wychowankiem klubu, który w wolnym czasie odpłatnie oprowadza biznesmenów, bo obiektach swojego zespołu. Jest tatą roku, który zdradza matkę swoich dzieci. O to ostatnie przewinienie, które jest chyba największego kalibru, mam do niego najmniejsze pretensje – to wypominać będzie mu małżonka, to jest jego prywatną sprawą (może go biła?). Jeżeli jednak piłkarz, który zarabia tygodniowo setki tysięcy funtów, odszedłby do innego klubu w poszukiwaniu petro-minionów, to jest on marnym wzorem do naśladowania i nie zasługuje na miano legendy. Posiada prywatny box w strefie VIP na Wembley, który wynajmuje po 4 000£ za mecz, ale wciąż łamie regulamin swojego zespołu i bez czyjejkolwiek zgody, chociaż jest jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy, dorabia pokazując zaplecze treningowe. Jeżeli John Terry nie przejmuje się mandatami to zaparkowałby w niedozwolonym miejscu (na żółtej, albo czerwonej linii), ale on parkuje na miejscu dla inwalidów – jest zwykłym burakiem.

Przy tym wszystkim wydaje mi się, że Wayne Bridge może trochę histeryzować. Nie wykluczone, że Terry go okłamał, zawiódł jego zaufanie, ale to z kim sypia Vanessa Perroncel jest jej sprawą. Z tego co wiadomo, w okresie, w którym spotykała się ze stoperem reprezentacji Trzech Lwów nie była już w zwiazku z Waynem. Poza tym profesjonalista powinien umieć oddzielić pracę od życia prywatnego, i to z kim Terry zdradza swoją żonę, nie powinno mieć wpływu na postawę Bridge’a na murawie.

Możliwe, że grający na lewej obronie piłkarz nie uściśnie dłoni kapitanowi Chelsea przed nadchodzącym spotkaniem ligowym. Jest to sprawa pomiędzy nimi i nie wynosiłbym jej do rangi wydarzenia. Istotne jest natomiast to, że WB nie wyobraża on sobie grać jak za dawnych lat w jednej drużynie u boku starego kolegi z boiska, i dlatego, w obawie przed niepotrzebnymi spięciami w szatni, wystosował oświadczenie, w którym rezygnuje z występów w zespole narodowym. Swoją decyzje uzasadnia tym, że dobro reprezentacji jest ważniejsze od jego osobistego spełnienia, i pomimo tego, że jego szanse na wyjazd do RPA, w związku z kontuzją Cole’a, zdecydowanie wzrosły w ciągu ostatnich kilku dni, on jedynie życzy drużynie powodzenia – a samemu mundial będzie oglądał w domu.

Pity, Wayne Bridge wasn’t even first choice with his wife

Natomiast pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, po zapoznaniu się z decyzją gracza City, była taka, że możliwe, iż jest on prawdziwie genialnym, złym umysłem – niekwestionowanym Mistrzem Zła. Niekoniecznie czarnym charakterem, ale osobą przebiegłą i okrutną – już tak.

Żeby dojść do takiego wniosku, trzeba wyjść z założenia, że Bridge nie widzi swojej przyszłości w kadrze synów Albionu. Może to być spowodowane jednym z dwóch powodów: albo po cierpieniu jakiego doznał w minionych tygodniach gra w narodowych barwach przestała mieć dla niego większe znaczenie, albo nie wierzy, że jego piłkarskie umiejętności pozwoliłyby mu odegrać jakąś rolę na mistrzostwach, nawet pomimo kontuzji Cole’a.

Na czym więc miałby polegać wypaczony geniusz Wayne’a? Chyba najbardziej bolesną, wyrafinowaną zemstą jakiej może dokonać na Terrym jest obarczenie go za niepowodzenie w triumfie Anglii w Republice Południowej Afryki. Po pierwsze: o takie niepowodzenie będzie łatwiej niż o zwycięstwo w zawodach i matematyczne prawdopodobieństwo przemawia tu na korzyść misternego planu. Po drugie: oczywiście, żeby angielska opinia społeczna była dla kapitana Chelsea jak najmniej miłosierna, Wayne musi zrobić z siebie męczennika, i pod żadnym pozorem nie brać udziału w przegranych meczach. Po trzecie: o ile tylko Ashley Cole na Mistrzostwach Świata wypadnie źle, albo nie zagra, a jago zmiennik nie zaprezentuje się z dobrej strony – wszyscy muszą mieć w pamięci grającego na lewej flance Bridge’a.

Żeby plan powiódł się w 100% były gracz Chelsea musi grać dobrze do końca sezonu i to zaczynając już od meczu przeciwko swojemu poprzedniemu klubowi. Jeżeli podoła on temu zadaniu, a Anglicy odpadną z mundialu przez błędy na lewej obronie to, niezależnie od tego jak dobrze John Terry by nie grał, na nim skupią się w zdecydowanej mierze ataki bulwarówek. Nie będzie wtedy istotne czy Wayne Bridge rzeczywiście uknuł w swojej głowie plan zniszczenia jakichkolwiek przejawów sympatii do byłego kolegi z zespołu. JT będzie jedyną osobą, która poniesie reperkusje za brak Bridge’a w kadrze. Może nawet będzie Wayne’owi z tego powodu przykro, bo niekoniecznie gracz the Citizens jest osobą mściwą i może w jego zachowaniu niepotrzebnie doszukuję się ukrytych motywów, które ni jak mają się do prawdy.

Tymczasem gdy sędzia rozpocznie spotkanie, istotne będzie to jaką dyspozycję zaprezentują na boisku piłkarze i jakie widowisko uda im się stworzyć. Zapomnijmy więc o pozaboiskowych perypetiach i miejmy nadzieję, że podczas dzisiejszego spotkania, gracze obu drużyn skupią się wyłącznie na grze w piłkę i uraczą nas pełnią swoich możliwości, jak również, że wygra City. O ile naszym hałaśliwym sąsiadom uda się zdobyć komplet punktów w Londynie, nasza strata do Chelsea po 28. kolejkach będzie wynosiła zaledwie 1 punkt. Taki obrót spraw z pewnością podbudowałby morale czerwonych diabłów, kosztem dobrego samopoczucia graczy londyńskiej ekipy, oraz niewątpliwie zwiększył nasze szanse na mistrzostwo, czego sobie i Wam życzę.

Przewiń na górę strony