Redlogu! Blogu nasz! Ty jesteś, jak zdrowie,
Ile cię trzeba cenić, ten się tylko dowie,
Kto cię czytał. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Opisuję, bo by mnie szefostwo, zakopało w grobie.
Tak, moi drodzy, dzisiaj jest szczególna okazja, która zdarza się niezwykle rzadko, bo tylko raz na tysiąc blogowych notek. Tą okazją jest… tysięczny wpis na Redlogu! Nie zamierzam Was oszukiwać – nasza redakcja zapomniała o tym wiekopomnym wydarzeniu ze względu na bałagan w panelu. Jednak, jak to zwykle bywa, ktoś sobie w ostatnim momencie przypomniał i postanowił w tej sprawie zadziałać. Trzeba było znaleźć „chętnego”, który naskrobie dla Was coś patetycznego i pokaże, jaki to Redlog jest kozacki. Jako, że spóźniłem się na zwołane z tego powodu, nadzwyczajne zebranie redakcyjne, to właśnie ja zostałem wybranym chętnym do napisania tysięcznej notki.
Blogerzy na Redlogu raczą Was tekstami już od kwietnia 2007 roku, a więc ponad dwa lata. Jak dobrze pamiętacie, przez ten okres, blog przeżywał wiele wzlotów i upadków. Jako, że we wpisach jubileuszowych zwykle pisze się o wzlotach, postaram się Was zaskoczyć i napisać o naszych upadkach. Choć z wierzchu nasz serwis wygląda na ułożony i regularnie prowadzony, w redakcyjnym panelu maluje się sytuacja zgoła odwrotna. Nasz Ojciec Dyrektor, Radzio, oddał w nasze ręce najnowsze zdobycze techniki, abyśmy tylko prowadzili dokładny terminarz, kto kiedy publikuje swój tekst. Mimo tego, do dzisiaj najczęściej powtarzanym zdaniem przez Naczelnego jest „zajmijcie, proszę, terminy w panelu”. Czasem prośby wystarczają, jednak czasem nie (na szczęście do rękoczynów nie doszło… jeszcze). Kiedy czujemy, że cierpliwość Radzia jest na wyczerpaniu, ratuje nas zwykle nasza redakcyjna koleżanka, Michalina. Słodka mina Kota w Butach ze Shreka, sprawia, że Naczelny się rozczula i szybko zapomina o niezajętych terminach.
Nasz blog, podobnie jak większość serwisów sportowych w sieci, musiał odpierać liczne ataki hakerów. Cóż to były za bitwy! Z jednej strony hordy bezwzględnych hakerów, niczym orkowie z Władcy Pierścieni, zaś z drugiej grupka wątłych, ale jakże walecznych, redaktorów broniąca się w Redlogowym Jarze (jakby ktoś nie załapał, było to nawiązanie do Helmowego Jaru). Kiedy wrogowie byli tuż, tuż, kiedy już mieli wysadzić naszego bloga w powietrze, zawsze nadchodził z odsieczą, na białym rumaku, z laptopem pod pachą, nasz Wódz, Radosław Ognistobrody (szkoda, że nie jest siwy, jak Gandalf :-( ). Tak, tak, to jemu zawdzięczacie, że Redlog nadal pozostaje niezdobytą cyfrową twierdzą. Nawiasem mówiąc, przerwy w działaniu serwisu, które miały miejsce parę tygodni temu, były właśnie wynikiem naszych starć z hakerami. Oczywiście wyszliśmy z nich zwycięsko.
Materiałem na osobny artykuł, ba, na całą książkę, jest kwestia zebrań redakcyjnych. Jako, że chyba nigdy na łamach naszego bloga o nich nie informowaliśmy, napiszę słów kilka, bo uwierzcie, że warto. Mówiąc „zebranie redakcji”, każdy myśli o poważnym spotkaniu wszystkich blogujących w jednym miejscu, o jednej porze w celu omówienia pewnych spraw. U nas sprawa wygląda inaczej, rzekłbym, że nasze zebrania redakcyjne są raczej parodią niżeli rzeczywistymi obradami. Zasadniczo, każde spotkanie redakcyjne ma taki sam przebieg: przez pierwsze piętnaście minut Radzio próbuje zapanować nad chaosem, jaki panuje na czacie, a po kwadransie sobie odpuszcza. Znany ze swej stanowczości Naczelny, jeszcze nigdy nie wygrał z nami podczas obrad i do głosu dopuszczany jest dość rzadko. A warto dodać, że w ponad dwuletniej historii Redloga, ani razu nie udało się zebrać kompletu autorów np. wczoraj było nas tylko sześciu. Liczba dość skromna, ale jak widać, wystarczająca do wyznaczenia chętnego na napisanie jubileuszowej notki. Na uwagę zasługuje również atmosfera, która panuje podczas prawie każdego spotkania (prawie, bo czasem zdarzy się „męska rozmowa” z szefostwem). Abyście mogli to pojąć, musielibyście przeczytać fragment czatu redakcyjnego. Wczoraj pojawił się nawet taki pomysł, jednak nie zdecydowaliśmy się na publikację fragmentów naszej rozmowy, bojąc się, że wówczas wizerunek Redloga, jako poważnego medium, pozostałby tylko miłym wspomnieniem.
Na szczęście szefostwo czuwa nad ostatecznym kształtem serwisu i pilnuje, abyśmy rośli w siłę. Warto wspomnieć, że nasz Ojciec Dyrektor ma swoich pomocników, tak zwaną prawą i lewą rękę – Michalinę oraz Wiktora Marczyka. Ich rolę można porównać do roli Rurka w słynnym już klipie z udziałem Kamila Durczoka. Z tą różnicą, że nasz Naczelny rzadko brudzi stół farbą, bo stół ma zwykle zawalony książkami do nauki studiowania (student informatyki na zacnym wydziale EAIiE elitarnej uczelni AGH, sami rozumiecie). No i nie przeklina tyle co zwykle, gdyż, ogranicza go limit znaków w SMS-ach bądź na Blipie.
Skoro już przy Naczelnym jesteśmy, muszę się przyznać, że aż do wczoraj miałem go za typowego informatyka, który już dawno zapomniał do czego służy pióro, a zamiast czytać poezję godzinami przesiaduje na bashu. Kiedy kilka godzin temu dodawałem tekst do panelu, Radzio od razu wtargnął do wpisu i zaczął coś zmieniać… Michalina, z którą akurat rozmawiałem zdążyła krzyknąć tylko „zabrać mu klawiaturę!”. Nie zabrałem. Nie miałem jak. Kiedy ponownie ujrzałem swój tekst, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Normalnie, Mickiewicz tu był, nie Radzio! A jednak. Wszystkie poszlaki wskazują, że to jednak nasz Naczelny tchnął ducha w ten tekst. Chylę czoła przed naszym redlogowym wieszczem, gdyż w kilka sekund wymyślił rym, nad którymi pół redakcji głowiło się przez cały wieczór (radziową poezję możecie podziwiać w ostatnim wersie inwokacji).
I tu dobiega końca tysięczna notka. Chciałem nieco obnażyć Redloga i pokazać Wam, drodzy Czytelnicy, że nie samymi artykułami żyje ten serwis. Tworzy go grupka naprawdę fantastycznych ludzi, których łączy przede wszystkim miłość do jednego klubu, Manchesteru United. Mimo że nikt z nas nie jest doskonały, już od dwóch lat potrafimy dogadać się i raczyć Was codziennie nowymi tekstami. Ja, z tego miejsca, chciałbym życzyć Redlogowi, a także redakcyjnym koleżankom i kolegom następnych 1000 notek. Kto wie, może znowu zostanę wytypowany, jako chętny do napisania jubileuszowego wpisu?
PS Wybaczcie, jeśli notka była troszkę nieskładna, ale powstawała na gorąco, pod wpływem chwili (a w zasadzie pod wpływem telefonu od Michaliny). Jeżeli się Wam podobało, podziękowania kierujcie do Prezesowej. A jeżeli nie, to skargi też do Prezesowej;-).
PS2 Podbudowany moim porównaniem do Mickiewicza, Naczelny postanowił dać upust drzemiącej w nim wenie. W związku z tym możecie od dzisiaj śledzić na Redlogu nowy kanał RSS RTR (Radosna Twórczość Radzia). Oto próbka możliwości naszego wieszcza:
Oda do bloga Redloga
Na Redloga, hej na bloga!
Kto dziś nie widział diabelskiego loga
Niech wbije zaraz na Redloga
Uraczą Was teksty w sieci najlepsze
Dni staną się dzięki temu barwniejsze
Łuki będzie sobie z innych żartował
Radzio trudne algorytmy analizował
A w międzyczasie pisał fraszki
I bawił się w słowne igraszki
Wiktor M. poganiać redakcję będzie
Pewnie wygłosi następne orędzie
Wszystko to po to, aby codziennie
Teksty pojawiały się obszernie
Może nie jestem Mickiewicz
Ale jest pierwsza w nocy
a wokół mnie książek dzicz
Bo mam sesję, kur.. pomocy!
Radzio