Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / O tym jak przegrać mecz z Kanonierami…

O tym jak przegrać mecz z Kanonierami…

Nasri Arsenal Londyn
Wczoraj, o 13:45 oglądaliśmy jedno z tych najbardziej elektryzujących spotkań w lidze. W zeszłym roku bilans spotkań między Arsenalem a United, był dla nas bardzo dobry. W FA Cup pamiętne zwycięstwo United, w lidze piłkarze Arsenalu dołożyli nam 4 cenne cegiełki w drodze po mistrzostwo Anglii. W tym roku ta sztuka już się nam nie uda. 2:1 dla Arsenalu po dwóch bramkach Nasriego (22′, 47′) i Rafaela Da Silvy (89′). Wideo z meczu Arsenal Londyn – Manchester United.

Parafrazując Katona: „I tak uważamy, że najgroźniejszym naszym rywalem jest Chelsea„, a parafrazując Dodzię, ten tekst to – „katharsis” ;).

Tekst powstał, tradycyjnie już na podstawie przemyśleń i dyskusji, w której udział wzięli sebos_krk, michal85 oraz Kula.

Przed meczem

Obie ekipy do meczu przystąpiły z wielkim bagażem oczekiwań. Fani United, po dość marnym początku sezonu, czekają aż Manchester wróci na ścieżkę zwycięstw. Arsenal również zawodzi, remisy i porażki ze słabymi drużynami, spowodowały, że dzisiejsza przegrana mogła praktycznie zniweczyć szanse kanonierów na tytuł mistrzowski. W United, nie zobaczyliśmy dziś Wesa Browna, Owena Hargreavesa, Darrena Fletchera i Paula Scholesa. Jakże boleśnie doświadczyliśmy dzisiaj braku pierwszych dwóch z tej listy… Arsenal miał podobne problemy ze zdrowiem swoich zawodników, zabrakło: Eduardo, Rosickiego i Adebayora. Za czerwoną kartkę pauzował van Persie.

Mimo porażki wydaje się, że United jest w lepszej pozycji, mamy za sobą już wszystkie trzy najtrudniejsze spotkania wyjazdowe. W tych trzech meczach ugraliśmy ledwie jeden punkt, w zeszłym roku zdobyliśmy cztery. Jedyne co nastraja pozytywnie to, że ten jeden punkt udało się wyrwać najgroźniejszemu rywalowi w walce o tytuł. Pamiętajcie o tym fani United – najgorsze już za nami. Żaden zespól z wielkiej czwórki nie zagrał swoich trzech najgorszych wyjazdowych spotkań. Może fani Arsenalu się obrażą ale naszym zdaniem to United ten mecz po prostu przegrał, a forma i styl gry dzieciaków Arsena Wengera w niczym nie przypomina taj magii z zeszłego sezonu. Pamiętam, że gdy w zeszłym roku graliśmy na Emirates bałem się, że dostaniemy łupnia. Teraz tego nie było. Zresztą przyznacie że mecz wyglądał tak jakby to Arsenal na wyjeździe.

Taktyka

Cóż powiedzieć, zawsze doszukiwaliśmy się wad w ustawieniu zespołu, a wczoraj mieliśmy wrażenie, że mecz zawaliła marna forma właściwie jednego zawodnika. Ustawienie United tradycyjnie 3 (3,5 w porywach) -4-2, do duetu środkowych pomocników SAF dorzucił znakomitego w defensywie Parka. Niestety do 63 minuty United grało w dziesiątkę. Zabrakło nam prawego obrońcy. O ile cała drużyna dawała sobie radę na swoich pozycjach (Evra praktycznie wyłączył z gry Theo, a Anderson jak to ładnie śpiewają nasi kibice „sh*** on” Fabregas) o tyle prawa strona należała do Nasriego. Właściwie wszystkie groźne akcje Arsenalu miały swój początek po tej stronie boiska (dośrodkowania!), lub były spowodowane błędami naszego kapitana. Przykre, bo mecz był spokojnie do wygrania.

Skład United: Van der Sar, Neville (63′-Rafael), Ferdinand, Vidic, Evra, Ronaldo, Anderson (72′ – Giggs), Carrick, Park, Rooney (76′ – Tevez).

Manchester United - skład na mecz z Arsenalem

Skład Arsenalu: Almunia (78′ – Fabiański), Sagna, Gallas, Silvestre, Clichy, Walcott (77′ – Song), Fabregas, Denilson, Nasri, Diaby (85′ – Toure), Bendtner

Arsenal Lodnyn: skład na mecz z Manchesterem United

Arsenal ustawiony raczej defensywnie z piątką pomocników. Ustawienie zespołu przez Wengera wskazywało na to, że dla Arsenalu i jeden punkt będzie dobry. Dawno chyba tak nie było na Emirates.

Oceny piłkarzy, wywiązanie się z zadań

Edwin van der Sar – przymusowy odpoczynek jaki w Glasgow zafundował Ferguson holenderskiemu bramkarzowi nie posłużył. Przy obu bramkach oczywiście bez szans, ale prócz tego Edwin pokazał kilka bardzo niepewnych zagrań, które mogły nas słono kosztować.

Gary Neville – po tym spotkaniu można sobie zadać już tylko jedno pytanie: Czy czas legendy Old Trafford, Garego Neville’a dobiegł końca? Już we wcześniejszych spotkaniach widać było sporo niepewności, a gdy kibice United zwalali winę za stracone bramki na Evrę czy VDS, my z uporem maniaków pokazywaliśmy, że wszystko zaczyna się od Garego – brak czucia gry, złe a wręcz tragiczne ustawienie, marne przygotowanie szybkościowe. Ale jeśli drużyna wygrywa, mało kto zwraca na takie występy większą uwagę. Wielu fanów United modliło się, żeby manager zdjął z boiska Anglika. Niemiłosiernie ogrywany przy każdej okazji, źle się ustawiający, niedokładnie podający nie bardzo chyba wiedział co się dzieje na murawie Emirates Stadium. Obie bramki obciążają jego konto – oczywiście przy pierwszym golu miał po prostu pecha, że piłka się od niego odbiła. Druga bramka, którą możecie obejrzeć trochę dalej, to uczniowski błąd, zamiast pilnować skrzydłowego, Gary zabawia się w środku pola. Neville, to żywa legenda United, wspaniały facet i zawodnik, ale chyba trzeba jak Ole, wiedzieć kiedy ze sceny zejść…. i wcale nie jest nam przyjemnie, że to akurat nasz kapitan zawalił mecz. Sir Alex Ferguson zresztą, też to zauważył, co dalej? Czy niedługo usłyszymy nazwisko nowego kapitana?

Powiedz, Gary, gdzieś ty był? Dziwną minę masz.
Stara wiara znów przygarnie cię – szkoda słów!
Więc uśmiechnij się i do góry głowa!

Rio Ferdinand – uwaga ta może dotyczyć obu środkowych obrońców. Co się dzieje, że w tym sezonie większość dośrodkowań w nasze pole karne sprawia tyle kłopotów stoperom. Już nie jednego gola straciliśmy w ten sposób, a w Londynie nie było wcale lepiej. Dwukrotnie napastnicy rywala mieli doskonałe okazję do zdobycia bramki. Początek meczu słabszy, potem wróciła dobra koncentracja. Ale to nie ten Rio, co kiedyś.

Nemanja Vidic – parę razy zakręcony przez Nasriego, ale akurat Serb w tym spotkaniu pokazał niesamowite zaangażowanie. Jednoosobowa formacja obronna. Nie odpuszczał nikomu, walczył z całych sił. Jasny punkt w naszej drużynie, determinacja i jeszcze raz determinacja. Spokojnie można powiedzieć, że Serb wczoraj zagrał za trzech, od mniej więcej dwudziestej minuty uznał, że prawy obrońca United to zjawa i pilnował również tej pozycji, potem widząc, że i Rio nie jest w formie, dwoił i się i troił za niego, na koniec zaczął wyprowadzać piłkę do ataku. Takie podejście można tylko chwalić. Tak powinien grać cały zespół. Vidic bez wahania poświęca się za kolegów, i to już jest kolejny mecz w którym haruje za kilku, Wy kibice wytykacie mu błędy, tylko co on ma robić? Gdy czasem gra na trzech pozycjach naraz. Obejrzyjcie druga bramkę dla Arsenalu i to co robi Nemanja, wydaje się, że to jego błąd.

Nigdy w życiu, najpierw ruszył za zbiegającym do prawej strony kanonierem, wiedząc, że tam obrońcy nie ma (oczywiście Gary) , gdy zorientował się, że to tylko zmyłka, zawrócił i pomknął do Nasriego, bo żaden z zawodników nie pomyślał o asekurowaniu Serba. Rio w tej akcji też zaspał.

Wydawało się, że do tej pory naturalnym następcą kapitana powinien być Rio, ostanie mecze przynajmniej u mnie zweryfikowały tą opinię. Vidic na kapitana. Jako jedyny mógł po zejściu do szatni powiedzieć „co Wy żeście najlepszego zrobili?”. I niech na jego ramieniu pojawi się ta opaska, która da mu prawo, zadawania takich pytań w czasie meczu i w mniej cenzuralnej formie.

MOTM

Patrice Evra – Francuz zagrał na przyzwoitym poziomie. Nie ma się do czego przyczepić, bo próbował wielu sposobów, by pomóc kolegom zbliżyć się do bramki Arsenalu. Występ bardzo dobry, Wallcott nie istniał.

Cristiano Ronaldo – dobry występ. Starał się, ale niewiele z tego wynikało. Dobrze pilnowany, mimo wszystko kilka razy mocno dał się we znaki obrońcom. Z racji tego co wyprawiał Gary, Ronaldo sporo sił zostawił w grze obronnej. W ataku nie mając za sobą klasowego zawodnika, też z pewnością było mu ciężko. Gdy tylko otrzymywał piłkę, doskakiwało do niego, dwóch- trzech przeciwników, a Garego, który właśnie wtedy powinien mu pomagać, wychodząc na pozycję, oczywiście nie było. Na pewno kiedy drużynie nie idzie wszystkie oczy zwrócone są na najlepszego piłkarza. Cris nie chciał zawieść i nie zawiódł, szkoda, że żadna akcja nie zakończyła się bramką.

Michael Carrick – piłkarz, który zawiódł najbardziej… Przed takimi bitwami z góry wiadomo, że najważniejsza potyczka będzie się odbywała w środku pola. Liczyliśmy na coś więcej. Zupełnie bez pomysłu na grę, przecież to on miał być głównym reżyserem poczynań Diabłów. Przez całe spotkania tylko jedno podanie wysokiej klasy. Wiele mówi fakt, że piszemy o zagraniu, które i tak nie dotarło do adresata. Może należało więcej próbować, bo prostopadłe piłki byłyby sposobem na defensywę rywali. Choć pamiętajmy, że nasza środkowa dwójka grała przeciwko trójce rywali, i z tego pojedynku wyszła górą.

Anderson – drugi jasny punkt drużyny, w ostatnich meczach pokazuje zupełnie nowe oblicze, świetna gra w destrukcji i kapitalne zagrania. Często wspomagał grę obrońców. Cesc przy nim nie istniał. Świetny mecz, może mało widoczny ale kawał serca został na boisku. Jeśli Andreson, utrzyma taką formę, właśnie oglądamy narodziny nowego lidera drugiej linii. A przyznacie, że to ciąża przenoszona, mniej więcej o dwa lata…

Park Ji Sung – tradycyjnie bardzo ambitna gra Koreańczyka, miał nawet swoje okazje na strzelenie bramki, ale szczególnie w końcówce chyba brakowało trochę umiejętności… i sił.

Dimitar Berbatow – czy od rosłego, świetnie wyszkolonego technicznie napastnika oczekujemy takiej gry? Nie stworzył sobie żadnej okazji, nie dochodził do dośrodkowań. Gdy drużyna przegrywała nie było z Bułgara żadnego pożytku i zagrożenia. Raz faulowany w polu karnym. Żywioł Bułgara to dobrze ustawieni koledzy…

Wayne Rooney – źle podszedł do tego spotkania. Po niewykorzystaniu fantastycznej okazji zaczął za bardzo chcieć. Za dużo było w jego grze negatywnych emocji, więc Ferguson postanowił dać mu wcześniej odpocząć wprowadzając Teveza. Czy po świetnej passie przychodzi okres, w którym dłużej będziemy oczekiwać przełamania się Anglika? Czyżby Everton to tylko początek kolejnego słabego okresu gry?

Carlos Tevez – wielu by chciało, aby był nowym Ole Solskjaerem i w końcówce przechylił szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Niestety Carlos nie miał argumentów i nie potrafił nic zdziałać w rozpaczliwej pogoni za wynikiem.

Ryan Giggs – wprowadzony w trudnym momencie nie potrafił zmienić oblicza gry. Może gdyby dostał szansę gry od początku. W końcu ostatnio był w niezłej dyspozycji.

Rafael – przynajmniej on może być zadowolony ze swojego występu. Piękna bramka i ciągłe ataki drużyny, czyli Rafael w swoim żywiole. Chłopak jest bardzo ambitny, zagrzewał starszych kolegów do walki, szkoda, że niewielu wczoraj miało podobne podejście do gry. Scena sezonu – przegrany Gary opuszcza boisko, zostając zmieniony przez młokosa, który potrafi wlać nadzieje w serca kibiców Manchesteru United. I ta bramka… Wes ma poważnego rywala.

Błędy sędziowskie

Howard Webb, cóż. Vidic faulował w polu karnym pod koniec meczu Nasriego, to widać na powtórkach – powinien być karny, szkoda, że nie ma powtórek zagrania ręką Clichego w polu karnym, i powalenia Berbatova. Cóż taki urok Emirates. I za co kartka dla Carricka? Piłka nożna, jak nazwa wskazuje jest do kopania. A Almunia w rękach jej nie miał.

Uwagi do taktyki.

Powinno być – uwagi do Garego.

Skrót spotkania

Galeria z meczu

Przewiń na górę strony