Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Odrodzenie… w szpitalu?

Odrodzenie… w szpitalu?

Sir Alex Ferguson
Po remisie z Villarreal wielu kibiców Manchesteru United zaczęło doszukiwać się przełomu w grze swych ulubieńców. Wrócił Ronaldo, Rooney zaczął odczuwać na nowo chęć do gry, zaczęła funkcjonować, do tej pory rozleniwiona, linia pomocy. Nadszedł mecz z Boltonem na Old Trafford (zremisowane spotkanie na Stamford Bridge i zwycięstwo z Boro w FA Cup pozwolę sobie puścić w niepamięć). Czerwone Diabły dominowały przez 80 minut meczu, przeprowadzając wiele bardzo groźnych ataków. Fakt, że tylko dwa z nich zakończyły się golem (w tym jednym z karnego), można zrzucić na jeszcze nie najlepszą formę strzelecką napastników. Ale bez wątpienia potyczka z Kłusakami była swoistym odrodzeniem Diabłów. Jak jeden mąż walczyli o piłkę, świetnie ją rozgrywali, popisywali się kapitalnymi zagraniami. We wtorkowej potyczce z Aalborgiem Manchester również przeważał, czego dowodem są trzy gole wbite zespołowi z Danii. W dodatku w owym spotkaniu swoje dwa pierwsze trafienia zanotował Dymitar Berbatow. Czego chcieć więcej?

Otóż w batalii z Aalborgiem kontuzji doznali Wayne Rooney (uraz na szczęście niegroźny) i Paul Scholes. Do Danii nie pojechali również Gary Neville i Owen Hargreaves. Od dłuższego czasu na zwolnieniu lekarskim przebywa Michael Carrick, a kontuzjowani są również bramkarze: Ben Foster i Tomasz Kuszczak. Także Rodrigo Possebon nie doszedł jeszcze do siebie po brutalnym faulu Emanuela Pogatetza, a Cristiano Ronaldo po kilkunastotygodniowej absencji nadal nie gra tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Czy mając tak długą listę graczy, pozostających na L4, Manchester United może miażdżyć rywali, stojących na jego drodze? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.

Skład, który najczęściej oglądają kibice United, wygląda mniej więcej tak: Van der Sar – Brown, Ferdinand, Vidic, Evra – Ronaldo, Scholes, Carrick, Nani – Tevez, Rooney. Teraz, będziemy musieli sobie radzić, nie bez jednego z wyżej wymienionych środkowych pomocników, ale bez dwóch. Pozostali zawodnicy, o których wspominałem wcześniej, w trudnych momentach zawsze są podporą drużyny. Gary Neville, ostatnio często gra w podstawowym składzie Czerwonych Diabłów, a Owen Hargreaves również nierzadko pojawia się w pierwszej jedenastce. Michael Carrick to znakomity rozgrywający, wprowadzający bardzo dużo spokoju do gry Manchesteru. Foster i Kuszczak pojawiają się na boisku rzadko, ale jednak swoje szanse otrzymują. Rodrigo zagrał w kilku meczach w tym sezonie i na pewno w żadnym nie zawiódł. Co zatem zrobi Alex Ferguson, by jego drużyna nie zwolniła tempa?

Najtrudniejszy do skompletowania będzie bez wątpienia środek pomocy. Gracze, którzy mogą występować w tej części boiska to: Anderson, Darren Fletcher, John O’Shea i… Ryan Giggs. Tak, tak, właśnie Walijczyk, który niegdyś był nie do zatrzymania na lewym skrzydle, dziś bardzo dobrze czuje się na środku. Zresztą, kilka sezonów temu, gdy kontuzji oka doznał Paul Scholes, Ryan pod nieobecność kolegi, z powodzeniem dyrygował drużyną ze środka pola. Czy teraz może być podobnie? Myślę, że tak, zwłaszcza, że to właśnie Giggs, kapitalnym podaniem, uruchomił w meczu z Aalborgiem Rooneya, który strzelił wówczas gola. Szybkość może już nie ta, ale technika i zmysł taktyczny – jak zawsze, świetny! Jednak czy Ferguson zdecyduje się wystawiać Walijczyka w podstawowym składzie na środku pomocy?

Jeśli tak, to kto będzie jego partnerem? Po raz kolejny powołam się na opinie fanów, którzy ostatnio największym szacunkiem, darzą… Darrena Fletchera. To właśnie Szkot, tak jak niedawno Michael Carrick, wprowadza dużo spokoju do gry Red Devils, inicjuje akcje, odbiera piłki, wspomaga defensywę i… strzela bramki (zdobywał je grając na prawej flance, ale jednak). Moim zdaniem w centrum boiska nie powinno być miejsca dla Johna O’Shea. Owszem, Irlandczyk jest piłkarzem bardzo wszechstronnym, nieźle operującym obiema nogami, walecznym i mogącym grać na każdej pozycji, ale… Brakuje mu szybkości Andersona, inteligencji Carricka, precyzji Scholesa czy waleczności Hargreavesa.

Jak zatem będzie wyglądał nasz środek pola? Ja, osobiście, jestem za wariantem Anderson – Fletcher. Obaj ostatnio spisują się naprawdę dobrze i imponują wszechstronnością zagrań: raz wspomagają defensywę, innym razem strzelają z dystansu, by zaraz powalczyć o piłkę i ruszyć z nową akcją. Miałem głęboką nadzieję na to, że ów duet, zagra razem z Blackburn i nie przeliczyłem się.

United – Bolton 2:0, Aalborg – United 0:3, Blackburn – United 0:2. Trzy wygrane mecze z rzędu, zero straconych goli, siedem strzelonych. Czyżby znaczyło to, że Diabły lepiej radzą sobie, gdy muszą grać w przetrzebionym składzie? Brzmi to trochę paradoksalnie, ale tak jest w istocie! Gdy dysponowaliśmy pełnym teamem, gra się nie kleiła, a punkty zdobywaliśmy w straszliwych mękach. Teraz Fletcher i Anderson za wszelką cenę chcą pokazać się trenerowi, udowodnić, że są tak samo dobrzy jak Carrick, Scholes czy Hargreaves.

Grają mądrze, podają, strzelają tylko, gdy muszą, wspomagają defensywę. Jak dla mnie, ta dwójka spisuje się lepiej teraz, gdy przyszło im grać razem, niż gdy wchodzili na ostatnie 30 minut. Widać ogranie, chęć gry, waleczność. I tak powinno być!

W sobotnie popołudnie świetne zawody rozgrywał Wes Brown, który nie dość, że strzelił bardzo ważną bramkę, to jeszcze uczestniczył w niemal wszystkich akcjach ofensywnych United i znakomicie rozbijał ataki rywali. Jak dla mnie, jest w znacznie lepszej dyspozycji niż Gary Neville. Także Rooney, który w meczu z Aalborgiem doznał kontuzji, ku ogólnemu zdumieniu kibiców z Blackburn Rovers zagrał – i to jak! Gol, dwie zmarnowane „setki”, mnóstwo świetnych podań. Maszyna United została dobrze naoliwiona i przestała zgrzytać. Jak napisałem na pewnej stronie poświęconej Czerwonym Diabłom, po meczu z Rovers: „Idziemy do góry i nieprędko spotkamy kozaków, którzy uszczkną nam punkty”. Oby tak było!

Nie chcę ujmować umiejętności Michaela, Paula, Owena czy Gary’ego. Ale widzę, że bez nich pozostali gracze mają większą ochotę do gry, chcą udowodnić Fergusonowi i nam – kibicom, że warto na nich stawiać. Że nie godzą się z rolą rezerwowych, ale będą walczyć o miejsce w podstawowym składzie. Czasem potrzebny jest wstrząs, podczas którego, „znikają” najważniejsi gracze. Wówczas ci, których nie docenialiśmy, grają dwa razy lepiej od nich. Taki właśnie jest futbol.

Odrodzenie w szpitalu? Dlaczego nie?!

Przewiń na górę strony