Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Antykapitalista Platini

Antykapitalista Platini

Michel Platini
Legenda francuskiej piłki nożnej. Wybitny zawodnik, 72-krotny reprezentant kraju (strzelec 41 goli). Zdobył wszystko, co można było w piłce klubowej i reprezentacyjnej (zabrakło mu tylko tytułu drużynowego mistrza świata) i mnóstwo nagród indywidualnych. Przez wiele lat był działaczem UEFA, by w końcu stanąć na czele tej organizacji. I wtedy widoczny stał się syndrom Robin Hooda. Za swoją misję Francuz uważa zabieranie silnym i bogatym, a dawanie słabym i biednym. Najczęściej obrywać ma się Anglikom.

Platini ma misję. Chce, aby więcej drużyn, zwłaszcza tych z krajów słabo rozwiniętych piłkarsko, mogło ubiegać się o europejskie laury. A raczej o miejsce wśród najlepszych, bo nawet będąc najśmielszym optymistą nie przypuszczałbym, że Wisła Kraków wygra Ligę Mistrzów, a FK Homel Puchar UEFA (choć po czwartkowym meczu z Legią mają do tego celu o krok bliżej).

Nie mam zamiaru zagłębiać się we wszystkie postulaty szefa federacji. Chcę dać Wam jedynie ogląd na dwa podstawowe błędy w rozumowaniu Platiniego i wyraźnie je napiętnować. Bo moim zdaniem Francuz ma cel szczytny, ale obrał zdecydowanie złą drogę. Chyba marzy mu się, żeby za pięć, czy dziesięć lat Ligę Mistrzów wygrał klub z Białorusi, Łotwy, czy Armenii, które w klubowej piłce znaczą tyle, co w reprezentacyjnej, czyli nic.

Problem z Platinim polega na tym, że zachowuje się on jak typowy Polak (chyba jego znajomość z Bońkiem jest zbyt zażyła). Jego sposobem na osiągnięcie celu nie jest poprawienie możliwości klubów ze słabszych lig, a pogorszenie sprawy zespołów z krajów piłkarsko silniejszych. Podczas, gdy można by rozszerzyć liczbę klubów grającą w eliminacjach lub fazie zasadniczej albo nieco zmienić system losowania (co też Platini postulował, ale jakoś wszystko szybko ucichło), Francuz woli rozwodzić się nad długami, hegemonią Anglików i tym, jakby tu odsunąć Manchester United i Real Madryt od gry w Lidze Mistrzów. Prawi o pożyczkach, długach i tym podobnych sprawach.

Niestety, szef UEFA pomylił pewne priorytety. Najwidoczniej według niego celem klubów jest raczenie widzów dobrą grą, a część biznesowa jest drogą do celu. Oczywiście, jest to wizja piękna, ale na wskroś błędna. Gra piłkarzy jest tylko i wyłącznie towarem. Kluby dawno stały się po prostu przedsiębiorstwami nastawionymi na zysk. Tworzą dobry towar w postaci piłkarzy grających atrakcyjny futbol, prezentują go na boisku, a potem sprzedają w postaci koszulek, szalików, czy plecaków i osiągają zysk. Czy ktoś słyszał, żeby produkty dobrej firmy usunięto z prestiżowego sklepu lub jakichś targów specjalistycznych, ponieważ ta zaciągnęła kredyt do sfinansowania inwestycji?

Z tych dwóch podstawowych błędów wynika całe błędne rozumowanie Platiniego, który urodził się chyba z zespołem Janosika, czy innego Robin Hooda. Problem polega na tym, że tutaj nikt nie jest winny i nie żyje kosztem innych. To, że firmy wykorzystują szanse i swoje możliwości, aby zdobyć większą część rynku jest zjawiskiem normalnym i zaprzeczanie mu to tak, jakby zaprzeczać całej gospodarce kapitalistycznej. Jak wiadomo – nikt nigdy dobrze dzięki temu nie skończył.

Manchester United, Chelsea Londyn, Real Madryt i inne bogate kluby wykorzystują swoją bogatą tradycję, wysoko rozwiniętą strukturę finansową, a także kilka udogodnień, które przyniosła im historia ich krajów pochodzenia. Nikogo nie można za to ganić, ani dyskryminować, tylko dlatego, że kluby francuskie, czeskie, polskie, czy austriackie nie odnoszą sukcesów na arenie międzynarodowej. Nawet jeżeli różnica między elitą a średniakami stale się powiększa, to jest to wina samych klubów, które działają tak, a nie inaczej i państw, które inwestują w rozwój piłki nożnej z mniejszym lub większym zaangażowaniem. Dlatego UEFA powinna skierować wzrok w stronę federacji piłkarskich poszczególnych krajów, a także wspierać kluby, dając im przywileje, a nie odbierając je innym. Nie tędy droga.

Przewiń na górę strony