Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Poradnik kolekcjonera

Poradnik kolekcjonera

Manchester United - kolekcjoner
Poprzedni felieton, który napisałam przecież dość niedawno, mówił o podejściu klubów do kibiców, którzy piszą do nich listy w oczekiwaniu na pamiątki. Nie sądziłam, że temat ten zyska sobie taką poczytność i rozbudzi tak duże zainteresowanie. Wielu z Was ma problem: jak napisać do klubu? Co ująć w liście, jak długi ma być, a następnie jak znaleźć adres, jak mieć pewność, że ktoś faktycznie na ten list odpisze? Dlatego właśnie postanowiłam stworzyć tu mini-poradnik kibica-kolekcjonera, który, mam nadzieję, przyda Wam się do wzbogacenia Waszych kolekcji.

Po 1. Sposób tańszy, czyli maile.
Są dwa sposoby kontaktowania się z drużynami, piłkarzami, federacjami… Sposób droższy – listy tradycyjne i sposób tańszy – maile. Teraz zajmiemy się tą drugą metodą.
Mail do klubu niekiedy jest decyzją świetną, a niekiedy nie ma po co strzępić sobie palców na klawiaturze. Jest naprawdę znikomy procent klubów, które odpowiadają na listy wysłane pocztą elektroniczną w formie nieelektornicznej. Głównie są to federacje wszelkiej maści, ale to też bardzo mało. Zasada jest taka, że w klubach nie pracują ludzie pozbawieni rozumu – jeśli my, jako wierni kibice, chcemy zaoszczędzić i w związku z tym nie zastanawiamy się nawet nad tym, by wydać kilka złotych na znaczek – dlaczego klub ma się wykosztować na paczkę do nas? Kalkulacja prosta. Niekiedy zdarzy się, że klub/federacja odpisze nam elektronicznie, że nie mają w zwyczaju odpowiadać paczkami na maile i proszą nas o list pocztą tradycyjną. Ale co racja to racja: kilka klubów/federacji odpisuje bowiem na maile. Poczta elektroniczna to bardzo dobra metoda na listy za ocean. W Australii, Ameryce Północnej, Środkowej i Południowej nikt nie ma nic przeciwko mailom. A to dlatego, że list pocztą tradycyjną może do nich po prostu nie dojść, bo różnie to bywa. Jednak radzę wysyłać do większości klubów i federacji europejskich zwyczajne listy – to jest dużo milej widziane. A jak powinien wyglądać dobry list?

Po 2. Sposób droższy, czyli list tradycyjny.
Wielu ludzi łapie się za głowę na samą myśl o takiej formie kontaktu z klubem czy zawodnikiem. A dlaczego? Bo nie wiedzą, co w zasadzie w takim liście (a także przecież mailu!) trzeba, wypada, należy zawrzeć. Tak naprawdę nie jest to aż tak skomplikowane, na jakie wygląda.

Co zawrzeć?

Po pierwsze nie radzę korzystać ze wzorów zamieszczonych w Internecie. Wiem, że nie każdy z Was zna język angielski w stopniu takim, by swobodnie się nim posługiwać, ale macie z pewnością znajomych, którzy mogą Wam pomóc przetłumaczyć list. Chętnie też pomogą nauczycielki w szkołach, a przynajmniej w większości szkół. Trzeba sobie bowiem zdać sprawę, że strony z takimi wzorami są czasem wręcz oblegane. Jeśli więc trafimy na klub, który listy czyta (a raczej czytają, by wiedzieć, co mają wysłać), to nie trudno się domyśleć, że mogą „złapać focha” – stwierdzić, że poszliśmy na łatwiznę wysyłając zwykły, prosty wzór, który zresztą chwilę wcześniej czytali i mieć nas gdzieś :] Więc ja bym jednak radziła własny list.
A co zawrzeć w liście? To bardzo proste: list musi być czymś prywatnym, ale nie do granic :-) Zaczynamy „Dear Mr …” lub „Dear Sirs” (uwaga, tylko do wersji brytyjskiej!). Nie piszemy o tym, co się u nas ostatnio działo, tylko przedstawiamy się ładnie, piszemy, skąd jesteśmy, ile mamy lat, co jest naszym hobby (piłka nożna) i ile lat kibicujemy, wspieramy klub – to akapit nr 1. Później (akapit nr 2) można wspomnieć o minionym sezonie, spotkaniu danej drużyny, wyrazić podziw wobec jej postawy, albo napisać historię swojego kibicowania np. When I was very young girl, my father always told me about your club. I tak dalej. Pójdzie samo, tylko nie wrzucać tam za wiele szczegółów :-) Na koniec tego akapitu powinniśmy napisać, że właśnie dlatego, iż tak bardzo ich lubimy i że są tak wspaniałym klubem, życzymy im wielu sukcesów, jak najmniej kontuzji i takie tam pierdoły. Akapit nr 3 zawiera naszą prośbę, którą kierujemy do klubu, czy też zawodnika. Dlatego też powinien być pisany angielszczyzną grzecznościową ze zwrotami typu „I will be very grateful if you could …” itd. Tam powinna się znaleźć prośba o gadżety i autografy. I teraz tak: nie bójcie się pisać, co chcecie. Oczywiście nie piszcie litanii na 2str A4, tylko kilka (max 5) rzeczy, które chcielibyście dostać (najlepiej w formie „Proszę o gadżety klubowe typu: …” i wymieniamy). Możecie czuć się głupio, ale wtedy klub wie, czego oczekujecie i jeśli ma gadżetów dużo, a nie może Wam przecież wysłać wszystkiego, wyśle Wam właśnie to, o co prosicie. No i oczywiście po skończeniu tego zdania podpieracie swoją prośbę, czyli znów pięknie się powtarzacie, że bardzo Wam na tym zależy, bo np. chcielibyście mieć cząstkę klubu, albo nie możecie tego dostać u nas. Zresztą każdy z Was najlepiej wie, czemu chce mieć te gadżety :-) Podajemy nasz adres i jednocześnie piszemy, że z góry bardzo dziękujemy za spełnienie prośby. Akapit nr 4 składa się z jednego, góra dwóch zdań zamykających nasze dzieło, a mianowicie podziękowania i życzenia, ponowione w zasadzie z akapitu nr 2. I oczywiście formułka na dole „Best regards, XYZ” czy coś w tym rodzaju. I tak kończymy, składamy ładnie, równiutko i gotowe do wysłania.

Znaczki

Osobiście nie wyznaję zasady wysyłania znaczków czy kuponów zwrotnych. Wychodzę z założenia, że jeśli klub zechce, to nam odpisze, a jeśli nie zechce, to i tak odpowiedzi nie dostaniemy, choćbyśmy załączyli milion znaczków/kuponów zwrotnych. Nie wynika to jednak z mojej oszczędności. Osobiście wolę wydać pieniądze na priorytet, który dojdzie sporo szybciej, niż list zwykły. A jakie są ceny listów zwykłych i priorytetowych?

Kraj Zwykły Priorytet
Polska 1,35zł 2,10zł
Europa 2,40zł 3,00zł
Azja, Ameryka Środkowa i Południowa 2,50zł 3,50zł
Ameryka Północna i Afryka 2,50zł 3,20zł
Australia, Oceania 2,50zł 4,50zł

Co nam to daje? Daje nam mianowicie to, że listy dochodzą naprawdę dużo szybciej i jest mniejsze prawdopodobieństwo zgubienia listu. Nie spotkałam się jeszcze z tym, żeby list priorytetowy nie doszedł. Dlatego radzę inwestować w priorytet, a nie w kupon zwrotny.

Adresy

Z góry zaznaczam, iż Was rozczaruję. Nie podam tu całej bazy adresów unikatowych. Co więcej, nie podam ani jednego unikatu, bo takie są zasady wśród kolekcjonerów ;-) Ale mogę Wam doradzić, jak poruszać się w labiryncie adresów. Jeśli chodzi o kluby, naprawdę niezastąpiona okazuje się strona World Football, gdzie po lewej u góry wybieramy kontynent i dalej już szukamy po kraju. Jest ona o tyle przydatna, że są tam kluby nawet z „okręgówek” danego państwa i adresy są wszystkie dobre, aktualne. Tak więc zamiast błądzić po stronach oficjalnych i szukać adresu, jak igły w stogu siana – polecam ten link. Co do piłkarzy w stanie spoczynku – tu jest ciężej. Trzeba albo nasłuchiwać w trakcie meczów, bo może komentator coś powie na temat zajęcia jakiejś legendy w danej chwili (w końcu wielu z nich trenuje choćby malutkie kluby), albo szukać samemu. Jeśli szukamy samemu – interesuje nas absolutnie wszystko! Nieważne, że w biografii jakiegoś byłego piłkarza nie ma ani słowa o tym, że jest trenerem – to jeszcze nie oznacza, że nie da rady sie z nim skontaktować. Jeśli mamy wzmiankę, że pracuje w jakiejś telewizji, radio, gazecie, w czymkolwiek – warto tam napisać. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że akurat nam się uda. Tu przydatna jest oczywiście Wikipedia – zarówno polska jak i angielska z tym, że więcej informacji znajdziecie na pewno w wersji obcojęzycznej. Jeśli były piłkarz ma załóżmy trzy zajęcia – nigdy nie wysyłać tego samego listu w tym samym czasie na trzy różne adresy. Ale tak na przykład Gary Lineker pracował (nie wiem, czy jeszcze pracuje) w BBC i nie było z nim innego kontaktu, jak napisać na tę telewizję. Autograf, rzecz jasna, Lineker przysłał. To coś takiego, jak u nas Mirek Szymkowiak pracuje dla Canal + (nie wiem jednak, czy Mirek odpisuje z tego adresu) w roli komentatora, specjalisty od ligi polskiej. Także starych piłkarzy musimy wyszukiwać właśnie w ten sposób. I nie można się zrażać, że nam się nie udało. Ja na przykład do pewnego zawodnika pisałam pięć razy, a za szóstym na jeszcze inny adres wreszcie się udało.

Pozostałe „triki”

Oczywiście nie stanowi tajemnicy, że wszystko, czegokolwiek się dotkniemy, zawsze można zrobić lepiej. Tak jest również w przypadku listów. Kilka stron poleca wysłanie własnego wywołanego zdjęcia – ja nie próbowałam i próbować nie zamierzam. Jednak tylko dlatego, że innym bardzo dobrym trikiem jest wysyłanie zdjęć piłkarzy, wywołanych przez nas samych. To oznacza tyle, że jeśli, na przykład, piszemy do Edwina van der Sara, zamiast własnego zdjęcia wysyłamy mu jego zdjęcie, tak jak tu: EvdS z mojej galerii
To jest bardzo dobra praktyka w przypadku mniej znanych piłkarzy, ale także wobec tych bardzo, bardzo znanych, ale grających w małych klubach – załóżmy na piłkarskiej emeryturze (niegdyś Sokrates grał na przykład w Garforth Town), a także zasiadających w zarządach klubów, czy pełniących funkcję komentatorów w różnego rodzaju mediach. Wtedy nie ma problemu, że ktoś nam nie odpisze, bo nie ma, załóżmy, swojej wizytówki w formie karty A5 (choć wielu starych dobrych piłkarzy, zwłaszcza niemieckich, takowe wizytówki posiada). Zdjęcia można znaleźć w Internecie – ważne tylko, by nie miały żadnych powypisywanych linków i były w dobrej rozdzielczości. No i żeby sprawdzać, czy to naprawdę TEN piłkarz (zwłaszcza wobec legend, których nie mamy możliwości pamiętać sami w sobie, bo jesteśmy zwyczajnie za młodzi). Ja jeden jedyny raz miałam taką sytuację, że zamiast fotki Jarka Bieniuka wywołałam zdjęcie Marcina Burkhardta, bo nie zwróciłam uwagi, że podpis był zły, a Google wyszukały jego zdjęcie pod nazwiskiem „Bieniuk”. Prawdziwą kopalnią zdjęć jest strona Sporting-heroes – wystarczy tylko wykazać się minimalną znajomością dowolnego programu graficznego i zlikwidować napis na fotce, albo też nanieść na napis czarny prostokąt i białymi literami napisać nazwisko :-) Sposobów jest naprawdę dużo.

Jeśli wysyłamy zdjęcia przez nas wywołane, w akapicie nr 3 dopisujemy coś by zaznaczyć, że te zdjęcia są przeznaczone do podpisu dla zawodników. Dobrze widziane jest także załączenie koperty zwrotnej z napisanym już na niej naszym adresem.
Powyższe uwagi są jedynie sugestiami, jakie mogę Wam dać na podstawie mojej „kariery” kolekcjonerskiej. Zastosowanie się do tych uwag nie daje Wam, oczywiście, 100% pewności, że w ciągu kilku tygodni, czy miesięcy Wasza kolekcja zmieni się nie do poznania i w ogóle się rozrośnie. Do kolekcjonerstwa trzeba cierpliwości i, niewątpliwie, szczęścia. Szczęścia potrzeba nawet chyba więcej, bo często wszyscy wokół nas dostają skądś przesyłki, a my nic. Trzeba też pamiętać, że wielu i wiele z Was nie ma szans dostać jakiegoś adresu – dajmy na to do Pele. Niektóre z adresów krążą bowiem w kolekcjonerskich elitach i zasada jest taka, że adresów tych się nie upowszechnia i obowiązuje zasada tajemnicy wokół tych danych. Dlatego też często trzeba kombinować samemu. Ja mam szczęście, że znam kilka tych „tajnych” adresów, ale jestem związana poniekąd tą „kolekcjonerską” tajemnicą, więc wyjawiać ich nie mogę. Ale im dłużej będziecie szukać, tym szybciej znajdziecie to, czego szukacie. Za drugim, trzecim, piętnastym, czy trzydziestym razem. Ale znajdziecie. I to jest właśnie piękno kolekcjonerstwa – nigdy nie wiecie, kiedy trafiliście w adres i dostaniecie upragniony gadżet, czy autograf :-)

Jeszcze kilka przydatnych stron:
Kopalnia adresów nie tylko do piłkarzy
Forum do tejże strony
Moja galeria
Forum DP temat o kolekcjonerstwie

Katarzyna Wirkowska (Vtg87)

Przewiń na górę strony