Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Kibic Manchesteru United – charakterystyka

Kibic Manchesteru United – charakterystyka

Manchester United Fans
Fan – te niewinne 3 litery dla jednych mogą być nic nie znaczącym słowem, a dla niektórych są utożsamieniem życia napełnionego chwilami chwały, smutku, a nawet rozpaczy. W niniejszym tekście postaram się opisać, a nawet spróbuję charakteryzować fanów Manchesteru United, aczkolwiek jestem skłonny stwierdzić, że prawdziwy kibic może różnić od drugiego co najwyżej wyborem drużyny.

Być może jest to stwierdzenie trochę kontrowersyjne, ale powiedzmy sobie szczerze czym różni się od siebie przykładowo prawdziwy fan Manchesteru United oraz Arsenalu? Oboje uwielbiają swoje drużyny, znają skład na pamięć etc. Tylko właśnie trzeba zaznaczyć jedno słowo – prawdziwy.

Oczywiście scharakteryzowanie kibica Manchesteru United jest niesamowicie trudne oraz wiązałoby się z generalizowaniem. Dlatego też postanowiłem przedstawić kilka gatunków fanów.

Fan gwiazdorowy (fanus starus)

Zazwyczaj taki fan kibicuje pewnej drużynie tylko i wyłącznie z powodu 1 zawodnika, który wyjątkowo przypadł mu do gustu. Praktycznie nic nie wie na temat klubu, w którym ów piłkarz gra. Fani gwiazdorowi są zjawiskiem niesamowicie ulotnym, jednak pewna ich cześć przekształca się w tak zwanych sezonowców.

Fan sezonowy (fanus sezonus)

Już sama nazwa wskazuje, że zainteresowanie drużyną jest tylko czasowe. Zazwyczaj związane jest z spektakularnym sukcesem danej drużyny w rozgrywkach ligowych. Fanus sezonus charakteryzuje się brakiem wiedzy o klubie – zna tylko same najsławniejsze nazwiska, o historii klubu nie wie prawie nic. Zwykle jest nastawiony negatywnie do innych drużyn i zadaje innym kibicom pytanie „z kim Manchester United jest na kosy?„. Jako że gatunek ten jest tylko formą przejściową, większa część populacji znika po pierwszym sezonie bądź zmienia obiekt zainteresowań.

Kibic początkujący (kibicus beginnus pospolitus)

Kibicus beginnus pospolitus jest następnym etapem ewolucji fana sezonowego. Kibic taki przetrwał swego rodzaju okres próbny, podczas którego nabył wiedzę potrzebną do zrozumienia wyjątkowości swojego klubu. Orientuje się, kto jest kim. Jest jednak dalej młokosem, przez co, gdyby tylko zespołowi podwinęła się noga, twierdzi, że trener powinien odejść i trzeba wymienić skład etc. Około 50% kiców początkujących nigdy nie wyewoluuje w bardziej zaawansowany gatunek.

Kibic zaawansowany (kibicus proffesius)

Kibic zaawansowany posiada już szeroką wiedzę na temat swojej ukochanej drużyny. Jest już dojrzalszy i potrafi obiektywnie ocenić grę swojego zespołu. Wie, co w trawie piszczy, i jest na bieżąco z wydarzeniami klubowymi.

Kibic-znawca (kibicus knowledgus)

Ten gatunek kibica jest chodzącą encyklopedią – o cokolwiek się go spytamy na temat spraw klubowych, to on i udzieli nam wyczerpujących wiadomości. Całkiem często takie osoby potrafią rozszyfrować część z długofalowej taktyki trenera. Zazwyczaj są swego rodzaju wyrocznią dla kibiców o mniejszym stażu.

Kibic prawdziwy (kibicus prawdziwus)

Osoby zaliczane do tej kategorii, czy – jak kto woli – gatunku, są wyjątkowe. Czasami omijają poprzednie stopnie wtajemniczenia i pojawiają się znikąd, albo przechodzą przez wspomniane wcześniejsze fazy. Kibic prawdziwy nie musi posiadać bardzo rozległej wiedzy jak kibicus knowledgus, ale wie, co w klubie piszczy – i to mu wystarcza. Jednak co najważniejsze jest oddany swojej drużynie w dni chwały, jak i w czasie klęski. Jest świadomy tego, komu kibicuje, i dlaczego.

Oczywiście nie zawsze uda nam się trafić na charakterystycznego przedstawiciela danego gatunku, najczęściej mamy do czynienia z formami mieszanymi.

Dochodzimy do miejsca, gdzie warto przedstawić krótką historię kibicowania, a także swoiste różnice… W kulturze anglosaskiej koegzystują różne określenia kibiców – fan, afficionado oraz supporter i co ważne w rozmowie z Anglikiem lepiej ostrożnie dokonać wyboru. Najlepiej jest przedstawić się jako supporter, ponieważ termin ten jest bardziej oficjalny oraz kojarzy się z kibicowaniem z prawdziwego zdarzenia. W Polsce i w innych krajach jest podobnie – kibic, miłośnik, fan – takimi słowami najczęściej się posługujemy, aczkolwiek ludzie często nie widzą subtelnych różnic znaczeniowych tych określeń, choć są oczywiście wyjątki, które świadomie nazywają siebie kibicami czy fanami.

Oprócz tego nie wolno zapominać o kibicach-fanatykach (kibicus fanaticus), którzy często przeistaczają się w chuliganów. Nie będzie to żadne odkrycie. Fani, czy jak kto woli kibice, pojawiają się mniej-więcej równolegle ze swoim obiektem zainteresowań. Tak samo było oczywiście z piłką nożną. W Anglii historia ta sięga końcówki XIX stulecia, ale niestety w świecie musi być równowaga i zgodnie z zasadą ying yang powstała ciemna strona mocy – chuligani. Tutaj warto wspomnieć o Red Army. Zacytuję tutaj słowa Vtg87:

Ekipa Manchesteru United była pierwszą w historii angielskiej piłki, która zorganizowała takową hooligankę. Była pierwszą, która zaczęła jeździć na wyjazdy po Anglii i po reszcie Europy na mecze pucharowe. Nazywali się wtedy Red Army – do dziś możemy oglądać ich flagę na meczach United, choć już nieco rzadziej. Zadymiarze lat 70′ to prawdziwi „rzeźnicy”. Potrafili bić się za klub tak długo, by pokazać wyższość, a ustawki 200-300 osobowe to była normalka. Najbardziej zagorzałe ekipy to obie z Liverpoolu – kibice The Reds i The Toffees, a poza nimi oczywiście City, Birmingham, Leeds a także Chelsea (co może okazać się zaskoczeniem dla niektórych). Niedługo jednak zadymiarze z Anglii byli w miarę nieszkodliwi względem życia (nie mylić względem zdrowia). Wkrótce hoolsi Evertonu wprowadzili modę na nożowników. Poderżnięcie gardła jednemu z nas, czyli kibiców Diabłów, rozpętało wojnę. Niedługo później, fani The Reds przejęli nożowe nawyki od The Toffees, ale w największej mierze zadymy z nożami spodobały się kibicom Birmigham. Nie było już potencjalnego „nawalania” przyjezdnych czy gospodarzy. Rywalizacja siłowa zakończyła się w starciu z nożami w ręku. Było to niebezpieczne na tyle, by niektóre hooliganki po prostu zatrzeć – wariaci, dla których ważniejsze było sztyletowanie, niż samo piękno footballu pozostali w swoich „hooligańskich elitach”.

Zbliżając się do końca, zapewne każdy z czytelników widzi pewne podobieństwa z przedstawionymi gatunkami. Są one maksymalnie uproszczone, ponieważ ich dokładny portret psychologiczny byłby tematem na nie jedną pracę naukową. Warto także zaznaczyć, że nie każdy przechodzi przez wspomniane wyżej formy, niektórzy stają się od razu prawdziwymi kibicami, a niektórzy muszą przejść długą drogę i dojrzeć. Jak już napisałem na samym początku, nie ważne jakiej drużynie kibicujemy – prawdziwy kibic nie różni się od drugiego niczym za wyjątkiem ukochanego zespołu.

Przewiń na górę strony