Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Miłość do Manchesteru United – dziedziczna czy wpajana?

Miłość do Manchesteru United – dziedziczna czy wpajana?

Miłość do Manchester United
Każdy człowiek, czytający ten blog, w pewien sposób jest związany z Manchesterem United. Dlatego albo trafiliście tu przypadkowo, albo jesteście wielkimi fanami Czerwonych Diabłów. Bez wątpienia tych drugich nam nie brakuje. Ale właściwie jak to się zaczęło?

Niekiedy miłość do klubu, rodzaj muzyki, jakiej słuchamy, czy hobby „dziedziczymy” po rodzicach. I tak jest zapewne także w przypadku kibiców Manchesteru. Od małego uczeni są miłości do United, szacunku do historii i legend. Często od małego mają wpajaną nienawiść do innych klubów, niechęć do kibiców Liverpoolu, City czy Leeds. Tatusiowie i dziadkowie zakrzewiają w nich tę miłość poprzez wspólne wypady na mecze, opowiadania. Jak już kiedyś pisałam w felietonie, podczas wizyty na Old Trafford moją uwagę przykuł jeden miły akcent, który dowodzi tego, że piłka naprawdę łączy pokolenia.

„Chciałam tutaj wspomnieć o bardzo miłym i wzruszającym akcencie. Jednym ze zwiedzających był starszy pan ubrany w żółto-zieloną koszulkę United, który przyprowadził swojego wnuka do Manchesteru. Ten drugi, ubrany w kompletny strój diabłów, z wielką uwagą wyłapywał wszystko, co tłumaczył mu dziadek i przewodnik. Widać, że miłość do United przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.”

Ale przecież nie każdy urodził się w rodzinie zapaleńców futbolowych. Taką osobą jestem na przykład ja. Od małego pływałam kajakami, grałam w siatkówkę, ale nie miałam ani ulubionego klubu, ani ulubionego zespołu. Wszystko to, co lubiłam, było wpajane przez moich rodziców: podzielałam ich pasje, zainteresowania. Z czasem zaczęłam słuchać swojej muzyki, ale sportem nadal średnio się interesowałam. Jednak przyjechał do mnie kuzyn – fan Manchesteru United i ciągle mi o nim opowiadał. O piłkarzach, o wynikach, o bramkach, a ja biedna znałam tylko Beckhama, Ronaldo, Zizou i Louisa Figo. No ale tak mi naopowiadał o tym klubie z Anglii, że przełamałam się i obejrzałam z nim mecz. Od pierwszego wejrzenia zakochałam w tej grze, w tym charakterze. To właśnie jemu zawdzięczam moją miłość do Manchesteru United.

Wiele osób, w tym moja rodzina, myślała, że to chwilowe zauroczenie i po pół roku mi przejdzie, ale oczywiście nie przeszło. Teraz zarażam Manchesterem United innych. Mój chłopak, mój tata ? lubią ich coraz bardziej. Pomijając to, że teraz ciągle opowiadam o Czerwonych Diabłach i muszą mnie słuchać. Co ciekawe, mój tata mieszka w Anglii, przez co często rozmawia z synem pracodawcy, który także bardzo lubi klub z Old Trafford. Nasza rozmowa zaczyna sie tak: „Karola, a wiesz, Nick mi powiedział, że Manchester… że Manchester to, Manchester tamto…” Moja mama śmieje się, że jestem kolejnym maniakiem w rodzinie. Niezmiernie cieszę się, że mogłam kogoś zarazić tą iście diabelską chorobą. W naszym przypadku „dziedziczenie” działa w drugą stronę.

Niektórzy zarażają się klubem od znajomych. Inni znają go od urodzenia. A reszta… – Na pewno większość z polskich fanów, która nie pamięta wcześniejszych sukcesów Czerwonych Diabłów, zakochała się w Manchesterze United po niesamowitym finale Ligi Mistrzów z 1999 roku. Jaki magiczny był to finał – gdybym wtedy choć trochę bardziej interesowała się piłką to na pewno zwróciłabym większą uwagę na tych chłopców cieszących się po końcowym gwizdku sędziego. Mecz, rodzina, przyjaciele… a może piłkarz? Nie jest tajemnicą, że za czasów gry Davida Beckhama w Manchesterze to on cieszył się chyba większą sławą niż sam klub. Wielki piłkarz, osoba bardzo medialna, przykuwająca uwagę. Na pewno żeńska część kibiców nie tylko z Polski zainteresowała się piłką nożna, a Manchesterem United w szczególności. A to za sprawą jednego pomocnika noszącego koszulkę z szczęśliwym numerem 7. Podobną sytuację mamy teraz, jako że w naszej ukochanej drużynie gra Polak – Tomek Kuszczak. Zauważyliście, że w telewizji częściej puszczane są mecze United? W tym sezonie było multum transmisji i praktycznie każdy mecz mogłam spokojnie obejrzeć w telewizji. Ach.. tylko pożałować kibiców innych drużyn, którzy co weekend musieli oglądać pędzący Manchester. Wspaniali polscy komentatorzy widzą wielką nadzieję w naszym rodaku – chwalą go, przez co przyciągają nowych kibiców, ale niestety często kibiców „sezonowych”. Cóż… i tacy też być muszą.

Jedno jest pewne – Manchester United ma coraz większą rzeszę fanów w Polsce, tych „sezonowych” niestety też. Drodzy Kibice! Apeluję do Was – zakorzeniajcie w młodszym rodzeństwie, w dzieciach miłość do największego, najwspanialszego klubu na Ziemi – Manchesteru United!

Przewiń na górę strony