Nie przegap
Strona główna / Ogólne / O przewadze piłki klubowej

O przewadze piłki klubowej

O przewadze piłki klubowej
Jedno jest pewne – wszyscy kochamy piłkę nożną. Niezależnie od przynależności narodowej i barw klubowych czynnikiem łączącym wszystkich kibiców jest wspólna, ze wszech miar wielbiona przez nas dyscyplina. W jej obrębie można jednak wyróżnić dwie swego rodzaju podtypy; piłkę klubową i reprezentacyjną – podział może niezauważany przez nas na co dzień, ale jakże istotny. Jako, że niedawno weszliśmy w okres wakacyjny, jesteśmy świeżo po Mistrzostwach Europy U-21 i w trakcie Copa America, warto zwrócić uwagę na to, jak różni się stosunek do piłki klubowej i reprezentacyjnej zarówno wśród piłkarzy, jak i kibiców. Utarło się niegdyś powiedzenie, że piłka klubowa jest dla kibiców-koneserów, a piłka reprezentacyjna dla wszystkich, ale należy sobie postawić pytanie, czy aby nie zaczyna ono powoli tracić na aktualności?

Zawodnicy…

Co jest ważniejsze dla zawodnika – klub czy reprezentacja? Zdawałoby się, że na to pytanie nie ma właściwej odpowiedzi, ale może, z drugiej strony, jest tyle odpowiedzi, ilu piłkarzy? Żeby przybliżyć ten problem przywołam dwa przeciwległe bieguny – z jednej strony mamy włoskiego walczaka z drużyny świeżo upieczonych mistrzów Włoch – Gennaro Gattuso, który, po wygraniu w 2007 roku Ligi Mistrzów, zapytany przez włoskiego dziennikarza o to, czy ten tryumf jest dla niego wart więcej niż wygrany rok wcześniej mundial, obruszył się i nadąsany zrugał pismaka za tak głupie, jego zdaniem, pytanie. Włoch jednoznacznie zasugerował więc, że wygranie Mistrzostw Świata jest uczuciem nieporównywalnym do tego, które towarzyszy wygraniu najbardziej prestiżowego trofeum piłki klubowej.

Po przeciwnej stronie barykady znajdują się tacy piłkarze jak Paul Scholes czy Eric Cantona. Nasz ukochany Rudzielec zakończył karierę reprezentacyjną już w 2004 roku w wieku zaledwie 29 lat, mimo, że barwy Manchesteru godnie reprezentował niespełna 7 lat dłużej. Król Eric natomiast w całej swej bujnej karierze w reprezentacji Trójkolorowych rozegrał zaledwie 45 meczów, co może nie jest skrajnie niskim wynikiem, ale patrząc na umiejętności i popularność tego piłkarza, nie jest to na pewno ilość współmierna do jego talentu. Cantona w reprezentacji był zupełnie innym zawodnikiem, mniej efektownym i mniej walecznym, wielokrotnie wspominał również, że bieganie z diabełkiem na piersiach jest dla niego ważniejsze niż reprezentowanie barw narodowych, co tylko potwierdził niedawnym wyznaniem, że kariery trenerskiej chciałby spróbować albo w klubie z Old Trafford albo w reprezentacji… Anglii.

Patrząc na piłkarzy jak Dymitar Berbatow albo Park Ji-Sung, którzy w minionym sezonie zakończyli kariery reprezentacyjne (mimo, że drużyna Koreańczyka ma niemal zawsze pewny udział w mundialu), nie można się oprzeć wrażeniu, że duża część piłkarzy w reprezentacji gra niejako z przymusu i obowiązku, a bardziej przywiązuje się do barw klubowych. Nie bez znaczenia pozostają w tej kwestii również wypowiedzi Sir Alexa Fergusona, który nieraz podkreślał, że piłka klubowa to „wyższa półka” i że takiego poziomu, jaki zapewnia Liga Mistrzów, żadne inne rozgrywki nie są w stanie zagwarantować. Czy więc dla piłkarzy kluby są ważniejsze niż reprezentacje? Na ogół tak, ale są też „piłkarscy patrioci”, którzy błyszczą na turniejach reprezentacyjnych, na których dają z siebie 110% możliwości, a cały późniejszy sezon grają na dużo niższych obrotach.

…i kibice

Kolejne pytanie, które należy postawić, to czy dla nas, kibiców, ważniejsze jest wspieranie piłki klubowej czy reprezentacyjnej? W pierwszej chwili odpowiedziałbym bez wahania, że klubowej, bowiem United zawsze jest w moim piłkarskim sercu na pierwszym miejscu, ale zaraz potem pojawia się moment zawahania – czy, gdybym stanął w przyszłym sezonie przed hipotetycznym wyborem „potrójna korona dla United” albo „Mistrzostwo Europy dla Polski”, umiałbym wybrać bardziej cenne i dające mi więcej radości trofeum? Przyznam, że chyba nie. Na szczęście (albo nieszczęście) takich wyborów dokonywać nie musimy. Niemniej wciąż pozostaje ostatnia, najbardziej istotna i najmniej teoretyczna kwestia popularności obydwu „dyscyplin”. Jeszcze 25 lat temu cały świat odpowiedziałby chórem, że piłka reprezentacyjna jest bardziej popularna, wtedy nie było żadnych wątpliwości. Mało kto z nas pamięta jakie dokładnie barwy klubowe reprezentowali Pele albo Maradona, a doskonale kojarzymy ich występy na Mistrzostwach Świata. Kolejni triumfatorzy Pucharu Europy i Ligi Mistrzów giną w dziejach piłki nożnej, a zwycięzców Mistrzostw Świata wspomina się po dziś dzień. Obecnie jednak piłka nożna weszła na kolejny poziom, jej popularyzacja w Afryce i, przede wszystkim, w Azji, sprawia, że wskaźnik popularności znacząco przesunął się w stronę piłki klubowej. Ligę Mistrzów ogląda cały świat, a sam Manchester United ma na nim około 300 milionów kibiców. Takiej ilości fanów nie jest w stanie przyciągnąć żadna reprezentacja świata. Mimo więc, że finał mundialu to nadal najpopularniejszy „mecz” naszego globu, którego oglądalność przytłacza oglądalność jakichkolwiek innych rozgrywek (w USA więcej ludzi oglądało finał mistrzostw w RPA niż finał NBA), to piłka klubowa zrównuje się popularnością z reprezentacyjną, a nawet zaczyna ją przeganiać.

Obecnie, bardziej niż rozgrywki Copa America, Złoty Puchar CONCACAF czy młodzieżowe Mistrzostwa Europy elektryzują nas transferowe plotki i newsy, tak więc śmiało można stwierdzić, że palma pierwszeństwa znajduje się obecnie w ogródku piłki klubowej, a ta reprezentacyjna „pożycza” ją tylko raz na dwa lata, na okres Mistrzostw Świata lub Europy.

Autor: Paweł „Rarian” Olewiński

Przewiń na górę strony