Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / I na co Ci to było? – Kilka słów o Berbatovie

I na co Ci to było? – Kilka słów o Berbatovie

Dimitar Berbatov
Pojawiające się, często sprzeczne i radykalne w obie strony, opinie o transferze Dimitara Berbatova do Manchesteru, wymusiły i na mnie przemyślenie na rzeczony temat. Ciężko było wygłosić jakiś poważny komentarz po pierwszym jego sezonie, chociaż oczywiście na bieżąco formułowało się jakieś zdanie, które musiało dojrzeć i zostać potwierdzone, aby mogło być oficjalnie wygłoszone. Jednak teraz, w momencie wielkiej przebudowy zespołu Czerwonych Diabłów, przyszłość Bułgara na Old Trafford znów staje pod znakiem zapytania, a pytań, pojawiających się właściwie od początku jego pobytu w United, wciąż jest wiele. Czy kupno Berbatova było dobrym wyborem dla United? Czy jego sprzedaż przyniosła korzyść the Spurs? No i, z pewnego punktu widzenia najważniejsze pytanie – czy sam zainteresowany na tym skorzystał, czy stracił?

Stare tłuste lata

Kiedy spojrzymy na statystyki Bułgara, trzeba przyznać, że robią wrażenie. W 430 meczach rozegranych w profesjonalnej karierze, zdobył on 192 bramki. Wygląda nieźle, prawda? Gorzej, kiedy już rozłożymy te liczby na czynniki pierwsze… Grając w CSKA Sofia w latach 1998-2001, Dimitar zdobył aż 37 bramek w 65 występach. Taka postawa musiała zrobić wrażenie, to też został on kupiony przez niemiecki klub, w którym miał rozwinąć skrzydła. Tak też się stało. Występując przez sześć lat w Leverkusen, Berba trafiał do siatki rywali aż 90 razy, nierzadko też służąc pomocą przy zdobywaniu bramek przez kolegów (zawsze jego asysty były na wagę złota i powodowały, że oglądającym brakowało słów uznania). Po przygodzie (dość długiej) z Bundesligą, Berbatov przeniósł się do najlepszej ligi świata, żeby zasilić tamtejszy, aspirujący do walki o miejsca zaraz za plecami the Big Four, Tottenham Hotspurs. Przez trzy sezony Bułgarski napastnik stał się jednym z pewniejszych punktów drużyny Kogutów, a jego współpraca z Keane’m zdumiewała wszystkich, którzy oglądali ich wspólną grę. Dimitar wciąż zachowywał swoją średnią (nieco poniżej 50%), trafiając w barwach Kogutów 46 razy w 102 spotkaniach, w których występował. Jego postawa została doceniona przez najlepszy zespół ligi angielskiej i we wrześniu 2008 roku, Berbatov przeprowadził się na północ, do Manchesteru, gdzie zagrać miał w najlepszym klubie. Jednak po drodze coś poszło źle.

Początki w mieście Czerwonych Diabłów

Dwudziestoośmioletni dziś Bułgar trafił na Old Trafford we wrześniu 2008 roku, za niebagatelną sumę 30,75 miliona £. Jego przenosiny były szeroko komentowane, jako, że był kluczowym zawodnikiem zespołu z White Hart Lane, dużo strzelał, zachwycał techniką i opanowaniem i wydawało się, że takie wzmocnienie spowoduje, że United będą spokojnie wymierzać razy swoim przeciwnikom, częściowo za sprawą Berby. Wielkie oczekiwania mieli też kibice, ponieważ w Manchesterze bardzo rzadko wydaje się podobne kwoty na piłkarzy. Berbatov miał lśnić i zachwycać, jak do tej pory, efektownością i, przede wszystkim, efektywnością. Tak się jednak nie stało. W Londynie (a wcześniej w Sofii i Leverkusen), Bułgar grał pierwsze skrzypce. Zwykle na nim spoczywała presja odpowiedzialności za zdobywanie bramek, tudzież finalne podanie do kolegów z linii ataku. Co się stało w Manchesterze? To pytanie zadaje sobie zapewne bardzo wiele osób, ale fakt pozostaje faktem – Berbatov stracił swoją pozycję o oczach trenera, ekspertów i fanów, a jego przydatność w zespole Sir Alexa Fergusona jest coraz szerzej krytykowana. W barwach United skuteczność tego piłkarza zdecydowanie spadła – trafił do siatki rywali 'tylko’ 18 razy w 63 występach w klubie z Old Trafford. Jego pierwszy sezon był zdecydowanie nieudany, co odbiło się szerokim echem w mediach, oraz krążyło wśród fanów. Podobno sam piłkarz również mocno to przeżył i po zakończonym sezonie 2008-2009, który kończył na ławce rezerwowych w finale ligi mistrzów, Bułgarski napastnik cierpiał na, być może nieco wymuszone, wyrzuty sumienia. Często powtarzał, że wolny czas spędza na rozdrapywaniu ran i myśleniu, co mógł zrobić lepiej. Pomimo, że statystyki mówiły, że jego zaangażowanie w grę (ilość i szybkość, z jaką biegał na boisku) nie odbiegały od kolegów z drużyny, często w jego kierunku szybowały zarzuty o zbyt małe poświęcenie i waleczność. Dimitar i na to postanowił odpowiedzieć zapowiadając, że w tym sezonie będzie biegał jeszcze więcej, będzie go wszędzie pełno i udowodni malkontentom, że zależy mu równie mocno, jak innym. I co? I znów coś poszło źle.

Nie-Twoje miejsce

W Tottenhamie Berbatov tworzył niesamowity duet z z Robbiem Keanem, a ich współpraca wybijała się zdecydowanie ponad przeciętną. W Manchesterze nigdy nie udało mu się znaleźć partnera, z którym mógłby grać „na pamięć”, intuicyjnymi zagraniami, i zachwycać. Jego stosunkowo niski pęd na bramkę przeciwnika sprawiał, że Rooney był dużo bardziej zgrany z Tevezem, czy Ronaldo. Berba zostawał w tyle, i to dosłownie. Być może przez zadanie, jakie powierzył mu trener; Być może z powodu indywidualnych upodobań; Być może z powodu narastającej presji, a być może z jeszcze innych, Berbatov skończył zeszły sezon niezadowolony, nie przynosząc także zadowolenia ani trenerowi, ani kibicom, strzelając tylko 9 goli w lidze dla Manchesteru. Mimo to, United obroniło tytuł mistrzowski, a jak wiadomo „zwycięzców się nie sądzi”, stąd też krytyka wylana na głowę Bułgara była dość skromna. Jednak i fani i sam piłkarz, czuli niedosyt. Ten sezon miał być inny. I co? I nic.

Zmiany obok mnie

Manchester United w tym sezonie przebudowuje swój zespół gruntownie. Po odejściu Ronaldo i Teveza, wydawało się, że wreszcie nadszedł upragniony czas dla Berbatova, w którym nie będzie miał zagrożenia przed sobą. Wydawało się, że teraz wróci do formy i pokaże, że warto było wydać tyle pieniędzy. Pokazał? Niestety dla niego i dla klubu, nie. Do zespołu dołączył Michael Owen, który miał, jak zapowiadał sam Ferguson, być „asem w rękawie”. Dość szybko okazało się jednak, że Anglik dużo bardziej od Bułgara pasuje do gry United i to on stał się „drugim” atakującym. Sprawa została niejako przesądzona po meczu z Wolfsburgiem, gdzie Owen ustrzelił Hat-Tricka, w bardzo dobrym meczu. Co więcej, w ostatnich meczach, kiedy drużyna potrzebuje wzmocnienia w ataku, trener na równi z Bułgarem stawia młodziutkiego jeszcze Danny’ego Welbeck’a. Klątwa Wolfsburga nie kończy się na tym dla Bułgara. Coraz głośniej mówi się o tym, że Ferguson powątpiewa w to, czy Berba kiedykolwiek odnajdzie się w zespole i zasłuży na miano podstawowego napastnika. Z tego też powodu Szkocki menadżer ma się rozglądać za innym napastnikiem dla Manchesteru, a jednym z poważniejszych kandydatów ma być właśnie piłkarz niemieckich Wilków – Edin Džeko. Zmiany w Manchesterze dzieją się niejako obok Berbatova. Taktyka 4-3-3, na którą stawia Ferguson, zupełnie nie pomaga Dimitarowowi w lepszych występach. Wręcz odwrotnie – wydaje się on być z meczu na mecz coraz bardziej zagubiony, nieskuteczny, niepotrzebny(?). Jego pozycja jest na tyle słaba, że coraz częściej słychać plotki o tym, że już zimą na Old Trafford przyjedzie Karim Benzema, którego wcześniej Ferguson bez walki oddał Florentino Pérezowi. Na razie Francuz ma przyjść na wypożyczenie, ale nie wyklucza się definitywnego transferu, ponieważ jego talent z kolei wydaje się być niewykorzystywany w Madrycie, szczególnie, że Real ma w swoich szeregach wystarczająco dużo napastników. Oczywiście, kiedy ma szanse, Berba wciąż zachwyca techniką, precyzją i finezją (jak chociażby przy asyście, jaką sprezentował Valencii w niedawnym meczu przeciwko Wolverhampton), ale wydaje się to być raczej zbiór pojedynczych zagrań, będący niczym w porównaniu z faktem, że przez pozostałe 89 minut meczu Bułgar nie jest tak przydatny zespołowi, jak chcieliby tego trener, zespół, fani i oczywiście sam piłkarz.

Przyszłość

Wydaje się, że Berbatov nie pogra długo dla United. Wciąż słyszymy o tym, że linia ataku ma się zmienić. Jeśli ma się zmienić (a nie rozszerzyć), oznacza to, że ktoś przyjdzie, a ktoś musi odejść. Oczywiście, nie znamy konkretów, szczególnie, że Alex Ferguson nie słynie z tego, że łatwo przyznaje się do błędów. Wayne Rooney jest sercem i duszą tej drużyny i chyba nie ma takiego kataklizmu, który spowodowałby jego odejście z Old Trafford. Owen dopiero co dołączył do zespołu i, wbrew mediom, skłonnym do popadania w skrajności, twierdzę, że w tych meczach, w których zagrał, nie wyglądał wcale źle. Pozostaje więc Berba. Czy odejdzie? Nie wiem. Czy powinien? Moim zdaniem, tak. I nie dlatego, że jest słabym piłkarzem, bo nie jest. Nie dlatego, że mało biega, bo biega dużo. Jeśli odejdzie, to dlatego, że nie pasuje do zespołu mistrzów Anglii. Nie sprawdził się i chyba nie ma więcej czasu na zastanawianie się, czy wreszcie się przełamie, czy otworzy worek z bramkami, czy będzie podobnie istotnym graczem, jak w Londyńskim Tottenhamie. A jeśli o Tottenhamie, to może właśnie tam powinien wrócić Bułgar, gdyż po jego odejściu Robbie Keane, po krótkiej przygodzie z Liverpoolem, też jakby stracił dar, a na pewno pozycję w zespole. Mimo, że nie uważam, żeby dużo zrobił dla naszej ukochanej drużyny, to jego postawa i nieustanna chęć pracy nad sobą, żeby być bardziej przydatnym w zespole, jest godna podziwu i sprawia, że życzę mu jak najlepiej. A najlepiej dla niego i dla United byłoby chyba, gdyby Berbatov przeniósł się do innego klubu, a do Manchesteru dołączył inny napastnik, który może sprawdzi się lepiej.

Przewiń na górę strony