Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Monachium 1958 – historia kompletna

Monachium 1958 – historia kompletna

Monachium 1958
Minęło 51 lat od katastrofy w Monachium. Padło wiele słów – rzetelnych, gorzkich, patetycznych. Dla nas słowo jest narzędziem i sposobem wyrażania siebie. Dlatego postanowiliśmy za jego pomocą stworzyć obraz. Obraz monumentalny, zbliżony do kompletnego. Jednak zdajemy sobie sprawę, jak wiele można jeszcze było powiedzieć, jak wiele białych plam znajduje się w naszej pracy. Mimo to żywimy głęboką nadzieję, że sposób, w jaki postanowiliśmy w tym roku uczcić katastrofę w Monachium zatrzyma Was na dłuższą chwilę i pomoże się czegoś dowiedzieć. Bo wiedza i pamięć to jedyne, co możemy dać wszystkim, którzy ucierpieli wskutek tragedii.

Przed Monachium

Poniżej możecie przeczytać tłumaczenie reportażu Steve’a Morgana dotyczącego pierwszych lat pracy Matta Busby’ego z Manchesterem United. Oryginał tego artykułu znajdziecie na oficjalnej stronie klubu w dziale poświęconym katastrofie w Monachium.

Narodziny i wzrost potęgi “Busby Babes”

Gdy ilość wyzwań wzrastała, praca manager w Manchesterze United w 1945r. wyglądała jak zadanie wejścia na Mount Everest boso.

W latach trzydziestych klub dwukrotnie spadał do niższej klasy rozgrywkowej i był bliski bankructwa. Potem w 1941r., podczas II wojny światowej, Luftwaffe zbombardowała Old Trafford, zmuszając United do grania domowych spotkań na Maine Road – boisku lokalnych rywali Manchesteru City. Jednak te problem były drugorzędne dla Matta Busby’ego gdy obejmował tę funkcję, 19 lutego 1945 roku. Busby miał błyskotliwą wizję: dostrzegał piękno w zbombardowanym stadionie i szansę na stworzenia z popiołów feniksa.

Jako obywatel Bellshill, kopalnianej komuny w Lanarkshire w Szkocji, Busby znał wartość ciężkiej pracy i wiedział, jak wspaniałe wyniki może ona przynieść. Co równie istotne, znał Manchester i jego mieszkańców, ponieważ grał dla Manchesteru City, także podczas ich sukcesu w FA Cup z roku 1934. Jego związek z United miał niedługo zmienić obraz angielskiej piłki.

 
The Busby Babes – debiuty

Liverpool chciał Busby’ego z powrotem w swoim klubie jako grającego menedżera. Ale on chciał kreować przyszłość – marzył o młodszych, świeższych zawodnikach pasujących do jego wizji. Wiedział, że młodość dzierżyła klucz do sukcesu – nie tylko United ale w ogóle piłki nożnej w przyszłości. Znalazł tego samego ducha w swoim poprzedniku, Walterze Crickmerze (późniejszej ofierze katastrofy w Monachium), który pozostał sekretarzem klubu. Crickmer pomógł stworzyć Młodzieżowy Klub Sportowy Manchester United (MUJAC) w 1938 roku i na tym fundamencie stworzone zostało imperium Busby’ego.

Busby ustanowił biuro klubu w odległości dwóch przystanków autobusowych od Old Trafford. „W tym małym biurze nie było zbyt wiele miejsca ani czasu na marzenia, ale właśnie marzenie tam stworzyłem” – wspominał Busby. Szybko zatrudnił asystenta – był to jego stary znajomy z armii Jimmy Murphy, który zajął się rezerwami klubu, szczególnie przyglądając się drużynie młodzieżowej.

W ciągu dwóch lat pionierskie, oparte na doświadczeniu działania przyniosły United pierwsze trofeum od 40 lat. FA Cup został zdobyty dzięki ofensywnej grze, w 1948r. przeciwko Blackpool, w którego składzie grał legendarny angielski piłkarz Stanley Matthews.

Po kilku nieudanych próbach, United zdobyli ligowy tytuł w 1952 roku. Ale drużyna się starzała – nadszedł dla Busby’ego czas na wystawienie młodych, rodzimych zawodników w pierwszym składzie.

Roger Byrne – który w drugiej połowie sezonu 1951/1952 występował na skrzydle – wkrótce stał się podstawowym bocznym obrońcą. Do regularnych występów na środku u boku Jackiego Blanchflowera, który tak jak Byrne był jednym z pierwszych zawodników ochrzczonych mianem “Babe”, został desygnowany Mark Jones. Wcześniej wystąpił tylko kilka razy dla zwycięzców tytułu z roku 1952. Następnie dołączył do nich Eddie Colman i chłopiec w ciele mężczyzny – Duncan Edwards, który zadebiutował w pierwszej drużynie mając zaledwie 17 lat.

Wzrost potęgi „Busby Babes”

Nie wszyscy zawodnicy Busby’ego zostali wzięci z akademii. W marcu 1953r. menedżer zakontraktował napastnika Tommy’ego Taylora z Barnsley za 29,999 funtów. Zbudował z Dennisem Violletem niezwykle groźną parę, zwłaszcza w sezonie 1955/1956, kiedy przynajmniej jeden z nich strzelał w 21 z 27 spotkań, w których grali razem.

United zdystansowali wszystkich w drodze o tytuł, zdobywając go w sobotę 7 kwietnia 1956r. w meczu przeciwko Blackpool, klubowi, który pokonali zdobywając pierwsze trofeum Busby’ego (FA Cup w 1948r.). Średnia wieku wynosiła zaledwie 22 lata. „Mieli na sobie oznaki przytulania przez pielęgniarki, ale nie pokazywali tego” (“The marks of the nursery cradle were on them, but they did not show”) powiedział Busby, pękając z dumy.

Wyzwaniem było udowodnienie, że tytuł z sezonu 1955/1956 nie był tylko jednorazowym wyczynem. Jednak Busby nie był usatysfakcjonowany jedynie lokalną dominacją. Nowego sprawdzianu dla klubu upatrywał w Pucharze Europy. United awansowali do niego po raz pierwszy w sezonie 1956/1957, z początku bez błogosławieństwa Ligi Angielskiej. W rundzie eliminacyjnej zdemolowali belgijski klub Anderlecht Bruksela 10:0 na Maine Road po tym, jak pokonali ich 2:0 na wyjeździe. Ten wynik wciąż pozostaje najlepszym rezultatem osiągniętym przez United w meczu o punkty. Po drodze wyeliminowali także Borussię Dortmund i Athletic Bilbao, by w końcu ulec w półfinale w dwumeczu wielkiemu Realowi Madryt 5:3.

 
The Busby Babes – zdobycie Mistrzostwa Anglii w 1956r.

Na swoim terenie Czerwona Armia parła naprzód. Młody, obiecujący Bobby Charlton strzelił dwukrotnie w swoim debiucie, co wystarczyło w meczu przeciwko Charlton Athletic i zaraz po tym wypadł ze składu, co najlepiej pokazuje jakość zawodników, jakimi dysponował Busby. Piąty z kolei Młodzieżowy Puchar Anglii trafił w ręce United – fabryka młodych talentów nie przestawała pracować.

1957 - autografy

Autografy „The Busby Babes”, Madryt 1957. Na zdjęciu widać podpisy Duncana Edwardsa, Bobby’ego Charltona, Billa Foulkesa, Eddie’ego Colmana

Ligowy tytuł został obroniony, w dużej mierze dzięki świetnie współpracującemu, po raz kolejny, duetowi Taylor/Viollet. Jednak najlepszym strzelcem był Irlandczyk Liam Whelan z 26 bramkami na końcu. United stało się siłą nie do powstrzymania – prawie. Aston Villa powstrzymała ich przed wygraniem pierwszego krajowego dubletu w XX wieku w kontrowersyjnym meczu na Wembley, który zakończył się zwycięstwem The Villains 2:1. Stało się tak dzięki Peterowi McParlandowi, który zaatakował barkiem Raya Wooda i złamał mu kość policzkową.

Pomimo tego zawodu, czas był po stronie United. Myśli wszystkich w Manchesterze skupiły się na zdobyciu trzeciego z kolei ligowego tytułu i kolejnemu szturmowi na Europę. Busby wzmocnił swój skład kolejnym dużym transferem, płacąc największą w historii stawkę za bramkarza, by sprowadzić Harry’ego Gregga.

Sezon zaczął się podobnie do poprzednich – gładkimi zwycięstwami w kraju i za granicą. Luty rozpoczął się thrillerem na Highbury w meczu z Arsenalem. We wciągającym meczu United pokonali The Gunners 5:4. Było to idealne wprowadzenie do wyjazdowej potyczki w drugim meczu ćwierćfinału Pucharu Europy przeciwko Crvenej Zvezdie (Czerwonej Gwieździe) Belgrad.

Manchester United – Crvena Zvezda Belgrad

Manchester United - Crvena Zvezda Belgrad
Ostatni mecz „Busby Babes” był niezwykle emocjonującym widowiskiem. W odległej Jugosławii, w której warunki były dla Anglików dość egzotyczne, grało się trudno. Boisko było grząskie, miejscami także zamarznięte. Z poprzedniego meczu United wywieźli tylko skromne zwycięstwo 2:1. W Belgradzie rozegrała się epicka batalia o półfinał Pucharu Europy.

Z wysokiego „C” zaczęli piłkarze Matta Busby’ego. Już po 90 sekundach Manchester United prowadził 1:0 za sprawą Dennisa Violleta. Gdyby nie mylna decyzja liniowego o spalonym bardzo szybko byłoby 2:0. Przed końcem pierwszej połowy jeszcze dwukrotnie piłka lądowała w siatce za sprawą Bobby’ego Charltona i po 45 minutach było 3:0 dla United.

Zespół Matta Busby’ego rozluźnił się i to poskutkowało skuteczniejszą grą piłkarzy z Jugosławii. Pod koniec meczu był już remis za sprawą Kosticia (2 bramki) i Tasicia (karny). Jednak, pomimo bardzo nerwowej końcówki, kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, w półfinale Pucharu Europy znaleźli się gracze Manchesteru United.

 
The Busby Babes – ostatni mecz

Katastrofa

Katastrofa w Monachium
Wracający z Belgradu piłkarze i działacze mieli powody do radości – właśnie awansowali do półfinału Pucharu Europy. Cieszyli się także brytyjscy dziennikarze – mieli dobry materiał o tym, jak Manchester United zmierza do pierwszego tytułu klubowego Mistrza Europy w historii angielskiej piłki nożnej. Samolot wypełniał gwar rozmów oraz śmiech.

Pierwsza część podróży przebiegła bez problemów i samolot wylądował na postoju w Monachium, celem uzupełnienia paliwa (oczywiście dzisiejsze samoloty pasażerskie przebyłyby drogę z Belgradu do Anglii bez konieczności dodatkowego tankowania). Na zewnątrz padał śnieg.

O godzinie 14:19 czasu brytyjskiego wieża kontrolna w Monachium otrzymała wiadomość, że samolot klasy Elizabethan jest gotowy do startu. Piloci lotu otrzymali pozwolenie na odlot o 14:31. Pierwsza próba wzbicia maszyny w powietrze zakończyła się niepowodzeniem, ponieważ kapitan Thain zauważył niesprawną pracę silników i kazał obsługującemu przyrządy drugiemu kapitanowi Raymentowi przerwanie procedury startu.

3 minuty później samolot po raz kolejny ruszył, jednak i ta próba została odwołana. Problemem było ciśnienie w silniku nr 1, spowodowane specjalnym paliwem, wlanym do baków tego dnia. Był to typowy problem samolotów tej klasy. Nie pomogło nawet wolniejsze zwalnianie przepustnicy, co zasugerował kapitan Thain. Po drugim nieudanym podejściu pasażerowie zostali poproszeni o opuszczenie samolotu i udanie się do hali odlotów. Opady śniegu wzmogły się i zanosiło się na odwołanie lotu i przełożenie go na następny dzień. Duncan Edwards wysłał telegram do swojej narzeczonej w Manchesterze: „Wszystkie loty odwołane, przylatuję jutro. Duncan.”

Po krótkiej naradzie pomiędzy kapitanem Thainem i mechanikiem Billem Blackiem, postanowiono po raz trzeci przystąpić do procedury. Black sugerował pozostanie w Monachium do następnego dnia, jednak główny kapitan lotu chciał trzymać się rozkładu i postanowił, że przepustnica będzie zwalniana jeszcze wolniej. Choć miało to spowodować mniejsze przyspieszenie, a w efekcie wystartowanie z dalszej części pasa, kapitan Thain wierzył, że pas w Monachium (około 2km) spokojnie wystarczy, żeby wystartować bądź w odpowiednim momencie przerwać lot. Po 15 minutach od momentu powrotu do budynków lotniska, pasażerowie ponownie zostali poproszeni o wejście do samolotu.

Pasażerowie zaczęli się bardzo niepokoić. Liam Whelan miał powiedzieć „Jeśli to koniec, to jestem gotowy” („If this is the end, then I am ready”). Kilku piłkarzy – Duncan Edwards, Tommy Taylor, Mark Jones i Eddie Colman, a także dziennikarz Frank Swift postanowili przenieść się do tyłu, ponieważ uważali tamte miejsca za bezpieczniejsze. Piloci ponownie ustawili samolot na pasie startowym i otrzymali zgodę na start, planowany na godzinę 15:04 czasu brytyjskiego. O 15:03 maszyna ruszyła.

Wszystko przebiegało zgodnie z planem i radiooficer Bill Rodgers mógł zakomunikować wieży kontrolnej w Monachium o tym, że start się odbędzie. Samolot nabierał prędkości i choć przez chwilę ponownie sprawiał kłopoty, kapitan Thain opanował go i kontynuował rozpęd. Po chwili maszyna przekroczyła prędkość 117 węzłów (217 km/h), osiągając punkt „V1”, po którym nie można przerwać procedury startu. Kapitan Rayment czekał na wiadomość o przekroczeniu progu „V2”, co pozwalało na wzbicie się w powietrze. Jednak wtedy samolot wjechał na część pasa, na której znajdowała się spowalniająca warstwa śniegu i błota. Prędkość zaczęła niespodziewanie spadać, jednak procedury nie dało się już odwrócić. Kapitan Rayment krzyknął: „Jezu, nie uda nam się!” („Christ, we won’t make it!”). Thain spojrzał przed siebie.

Samolot wyjechał poza pas startowy, przebił się przez otaczające lotnisko ogrodzenie, przejechał przez drogę i wbił się skrzydłem w dom zamieszkany przez sześć osób (ojciec i najstarsza córka byli poza domem, matka i pozostała trójka dzieci uciekli w czasie pożaru). Skrzydło i ogon samolotu zostały urwane, a kokpit maszyny uderzył w drzewo. Część samolotu uderzyła w drewniany garaż, w którym stał wypełniony paliwem samochód. Pojazd wybuchł.

Płomienie lizały kokpit i kapitan Thain obawiał się wybuchu paliwa. Kazał się wszystkim ewakuować. Pierwsze samolot opuściły stewardessy Rosemary Cheverton i Margaret Bellis. Zaraz za nimi wyskoczył Bill Rodgers, radiooficer. Rayment zaklinował się w swoim fotelu, zamknięty przez zgnieciony kadłub. Drugi kapitan kazał swojemu przełożonemu opuścić samolot. Kiedy Thain zobaczył, jak płomienie zbliżają się baku wypełnionego 2300 litrami paliwa kazał wszystkim uciekać, a sam wrócił do samolotu, by ugasić pożar za pomocą gaśnic. Obiecał drugiemu pilotowi, że po niego wróci.

Pomimo rozkazów kapitana Thaina, jeden z zawodników, Harry Gregg zdobył się na odwagę, by wrócić do samolotu. Uratował wtedy wiele osób – Matta Busby’ego, Bobby’ego Charltona, Jackiego Blanchflowera, Dennisa Violleta, pozostającą w ciąży Verę Lukić i jej córkę Venonę.

Ofiary

Zawodnicy

Katastrofa w Monachium znana jest przede wszystkim z powodu ośmiu wyśmienitych piłkarzy, którzy stracili przez nią życie. Byli z pokolenia „Busby Babes”, wielkiej nadziei angielskiej piłki, każdy z nich był gwiazdą swoich czasów, murowanym kandydatem do reprezentacji. Każdy wiedział, że ta drużyna ma ogromny potencjał, a sukcesy zarówno Manchesteru United, jak i każdego zawodnika są po prostu kwestią czasu. Przed Wami sylwetki ośmiu wspaniałych, którzy odeszli zbyt wcześnie składając najcenniejszą ofiarę na sportowym ołtarzu.

Roger Byrne

Roger Byrne Urodzony 08.12.1929r. Manchester
Kontrakt od 01.03.1949r.
Debiut 24.11.1951r. przeciwko Liverpool FC; Division 1
Występy 280
Bramki 20
Reprezentacja 33 występy w reprezentacji Anglii, 0 bramek
Pozycja Boczny obrońca (lewy)
Zginął 06.02.1958r.; skremowany
Spore kontrowersje i zainteresowanie twórców literatury faktu wzbudza data urodzenia Rogera Byrne’a. Angielska Wikipedia podaje, że Anglik urodził się 8 lutego. Zaznacza jednocześnie, że w części książek opowiadających o historii Monachium możne znaleźć informację, iż urodził się 8 września. Natomiast jeśli zajrzycie na oficjalną stroną Manchesteru United dowiecie się, że datą urodzenia obrońcy był 8 grudnia.

Roger Byrne uznawany jest za jednego z najlepszych kapitanów w historii Manchesteru United, stawiany obok takich sław, jak Roy Keane, czy Johnny Carey. Sztandarowy przykład „Busby Babe”, swój debiut zaliczył mając zaledwie 22 lata. Od tego czasu był regularnym zawodnikiem pierwszej drużyny.

Uznawany był za jednego z najwspanialszych obrońców swoich czasów. Słynął z boiskowej inteligencji, pracowitości i niesamowitej charyzmy. Jego pozycja w zespole była tak wielka, że mógł się przeciwstawiać nawet samemu Mattowi Busby’emu. Przydzielenie mu opaski kapitana było więc ruchem nad wyraz naturalnym i oczywistym. Stało się to, gdy Byrne miał zaledwie 23 lata.

Roger był także piłkarskim innowatorem – jako jeden z pierwszych lewych obrońców włączał się w akcje ofensywne, prowadząc rajdy na flance. W trakcie swojego pierwszego sezonu był wystawiany jako lewy skrzydłowy, co wzbudziło jego niezadowolenie. Było ono tak silne, że w październiku 1952r. poprosił o wystawienie go na listę transferową. Matt Busby był tak zdeterminowany, by nie tracić jednego ze swoich najlepszych zawodników, że od razu obiecał mu powrót na jego ulubioną pozycję.

W swoim pierwszym sezonie rozegranym w trykocie Czerwonych Diabłów Byrne zdobył Mistrzostwo Anglii. Był to pierwszy sukces United w tych rozgrywkach od 41 lat (w międzyczasie drużyna z Old Trafford zdobyła tylko Puchar Anglii w 1948r.). Na kolejne trofeum musiał czekać cztery lata, kiedy to w 1956r. znowu sięgnął po Puchar Division 1. Jednak wtedy drużyna przeszła już gruntowny remont i powstał zespół „Busby Babes”, w którym z poprzedniego okresu pozostało tylko dwóch zawodników – Johnny Berry i Byrne właśnie. Roger był pewnego rodzaju dinozaurem w składzie, gdyż mając 26 lat kopał piłkę w drużynie, której średnia wieku wynosiła 22 lata.

Już rok później zespół Czerwonych Diabłów z Byrnem w składzie mógł skompletować pierwsze w swojej historii The Treble, zdobywając Mistrzostwo Anglii, dochodząc do półfinału Pucharu Europy i finału Pucharu Anglii, w którym ulegli zespołowi Aston Villa 2:1. Wtedy Roger wypowiedział prorocze zdanie: „Never mind, we’ll be back next year” („Nieważne, wrócimy za rok”). United faktycznie wróciło na Wembley, jednak już bez swojego wspaniałego kapitana.

W domu żona Rogera czekała z wieściami o tym, że od miesiąca jest w ciąży i urodzi ich pierwsze dziecko. Roger Junior przyszedł na świat w październiku, jednak nie zrobił kariery piłkarskiej. W latach siedemdziesiątych pracował na Old Trafford jako chłopiec od piłek.

Piłkarski arystokrata o majestatycznych ruchach. Roger był niezwykle szybki jednocześnie przepięknie kontrolował swoje ruchy, jak Nurejew.

Sir Matt Busby

Geoff Bent

Geoff Bent Urodzony 27.09.1932r. Salford
Kontrakt od 01.05.1949r.
Debiut 11.12.1954r. przeciwko Burnley FC; Division 1
Występy 12
Bramki 0
Reprezentacja Brak występów w reprezentacji
Pozycja Boczny obrońca (lewy i prawy)
Zginął 06.02.1958r.; pochowany w kościele św. Jana – Manchester

Geoff Bent dołączył do młodzieżowego zespołu Manchesteru United zaraz po ukończeniu szkoły, w roku 1948r. Rok później podpisał profesjonalny kontrakt i przez dwa lata grał dla rezerw, by w roku 1951 przenieść się do pierwszego składu. Na debiut musiał jednak poczekać 3 lata, a to głównie za sprawą dwóch świetnych zawodników grających na jego pozycji – wspomnianego już Rogera Byrne’a i Billy’ego Foulkesa, który przeżył katastrofę i z powodzeniem reprezentował barwy United jeszcze przez 12 lat.

Jako zawodnik pierwszej drużyny był jedynie zmiennikiem dwóch wyżej wymienionych bocznych obrońców. Przez to nie zrobił wielkiej kariery i przez cały okres jej trwania rozegrał zaledwie 12 spotkań jako zmiennik. Do Belgradu na mecz z Crveną Zvezdą poleciał, gdyż miał zastąpić kontuzjowanego Byrne’a. Roger jednak wyzdrowiał na czas i rozegrał cały mecz, który Bent oglądała z ławki rezerwowych. Jego śmierć jest więc tym bardziej tragiczna, gdyż jego obecność w Jugosławii nie była tak naprawdę niezbędna.

Cztery miesiące przed katastrofą Geoff został ojcem dziewczynki o imieniu Karen. Wdowa po piłkarzu, Marion, wciąż żyje i bierze udział w rocznicowych obchodach a także wypowiada się w publikacjach dotyczących monachijskiej tragedii.

Kiedy Geoff skończył dwadzieścia lat, wiele klubów chciało mieć go w swoim składzie, jednak pozostał lojalny. Umiał o siebie zadbać i świetnie odbierał piłki. Roger Byrne był bardzo równo grającym i odważnym zawodnikiem, dlatego Geoff zagrał w tak niewielu meczach. Jednak był wystarczająca dobry, by być regularnym zawodnikiem w każdej drużynie.

Jimmy Murphy

Eddie Colman

Eddie Colman Urodzony 01.11.1936r.; Salford
Kontrakt od 01.01.1952r.
Debiut 12.11.1955r. przeciwko Bolton Wanderers; Division 1
Występy 108
Bramki 2
Reprezentacja Brak występów w reprezentacji
Pozycja Boczny pomocnik (lewy i prawy)
Zginął 06.02.1958r.; pochowany na cmentarzu Weaste – Salford

Eddie Colman był ulubieńcem kibiców z Old Trafford. Zwany przez wielu „Snakehips” („Biodra węża”) ze względu na swój charakterystyczny skręt biodrami. Podobnie jak Geoff Bent pojawił się w młodzieżówce Manchesteru United zaraz po ukończeniu szkoły, jednak później od swojego starszego kolegi, bo w 1952r. W ciągu trzech spędzonych tam lat wygrał trzy Puchary Młodzieży. Do pierwszej drużyny został przeniesiony na początku sezonu 1955/1956 i w listopadzie zagrał w swoim debiucie przeciwko Boltonowi Wanderers obok innej młodej gwiazdy z Old Trafford – Duncana Edwardsa.

Choć w pierwszym zespole Czerwonych Diabłów Colman występował tylko przez trzy sezony, zdążył rozegrać aż 108 spotkań. Wraz z Edwardsem, prywatnie bliskim przyjacielem, stworzyli wspaniały duet, który wygrywał pojedynki z najlepszymi zawodnikami na świecie, rozpalając publiczność. Był świetnym dryblerem, jego podania rozpracowywały świetne bloki obronne. Potrafił także grać w destrukcji, odbierając piłki ofensywnym graczom przeciwnika. Z Manchesterem United zdobył dwa tytuły Mistrza Anglii i grał w przegranym finale FA Cup z Aston Villą.

Obok jego grobu wzniesiono pamiątkowy pomnik. Po znacznym zniszczeniu go przez wandali został odbudowany i stanął w domu jego ojca – Dicka Colmana, który zmarł w 1986r. i wraz z żoną Elizabeth (zmarła w 1971r.) jest pochowany obok syna.

Eddie był bardzo energicznym człowiekiem i wspaniałym zawodnikiem. On popychał piłkę – nigdy jej nie kopał – i lawirował między zawodnikami. Był dobrze znany ze swoich zwinnych bioder.

Wilf McGuinness

David Pegg

David Pegg Urodzony 20.09.1935r.; Doncaster
Kontrakt od 01.09.1950r.
Debiut 06.12.1952r. przeciwko Middlesbrough; Division 1
Występy 150
Bramki 28
Reprezentacja 1 występ w reprezentacji; 0 bramek
Pozycja Skrzydłowy (lewy)
Zginął 06.02.1958r.; pochowany na cmentarzu Redhouse – Doncaster

Jeden z najbardziej znamienitych obywateli swojego rodzinnego miasta – Doncasteru. Swoją błyskotliwą karierę zaczął w lokalnej drużynie, gdzie wywarł na obserwatorach olbrzymie wrażenie. Jego osobą zainteresowane było wiele zespołów, ostatecznie dołączył do Manchesteru United w 1950r., mając zaledwie 15 lat. Jego debiut również nastąpił bardzo szybko, gdyż już w grudniu 1952r., w wieku 17 lat rozegrał pierwsze spotkanie w pierwszym składzie Czerwonych Diabłów. W sezonie 1952/1953 rozegrał aż 21 spotkań, jednak następne dwa lata spędził w drużynie młodzieżowej, z którą dwukrotnie triumfował w rozgrywkach o Puchar Młodzieży.

W roku 1955 wrócił do pierwszej drużyny i zajął pewne miejsce na lewym skrzydle. Posiadał wszystko, czego można wymagać od skrzydłowego – szybkość, fantastyczne dośrodkowania i drybling. Poruszał się płynnie, z gracją, mijał obrońców z wielką finezją. Jakby dla kontrastu dla tych umiejętności dysponował piekielnie potężnym strzałem, co pomogło mu zdobyć w karierze 28 bramek. Świetnie rozumiał się z napastnikami – Tommym Taylorem i Dennisem Violletem, z którym się przyjaźnił.

W sezonie 1957/1958 stracił pewne miejsce w składzie na rzecz Alberta Scanlona, choć i wtedy udało mu się rozegrać 26 spotkań. Mimo to był wielką nadzieją angielskiej piłki.

Jego kariera reprezentacyjna nie była porywająca, w 1957r. rozegrał zaledwie jedno spotkanie przeciwko Republice Irlandii. Był jednak uważany za najlepszego zastępcę dla ówczesnego pewniaka na lewej flance Synów Albionu, gwiazdy Preston North End – Tommy’ego Finneya. Wszyscy widzieli w nim przyszłą gwiazdę i wróżyli mu wspaniałą przyszłość. Został jej jednak pozbawiony 6 lutego 1958r., mając zaledwie 22 lata.

David byłby świetnym uzupełnieniem każdego zespołu, ponieważ był naturalnym lewym skrzydłowym. Był bardzo, bardzo bystry. Zdecydowanie nasz najlepszy lewy skrzydłowy.

Sir Matt Busby

Mark Jones

Mark Jones Urodzony 15.01.1933r. Barnsley
Kontrakt od 01.01.1948r.
Debiut 07.10.1950r. przeciwko Sheffield Wednesday Division 1
Występy 121
Bramki 1
Reprezentacja Brak występów w reprezentacji
Pozycja Defensywny pomocnik
Zginął 06.02.1958r.; pochowany na cmentarz Wombwell – Barnsley

Kolejny wychowanek akademii United, do której trafił jako piętnastolatek. Dwa lata później zaliczył swój debiut, jednak przez następnych kilka sezonów musiał godzić się z rolą zmiennika Allenby’ego Chiltona, świetnego środkowego pomocnika, który grał w pierwszym składzie przez 10 lat, występując w 391 spotkaniach. Był jednak podstawowym zawodnikiem pierwszej drużyny w sezonie 1955/1956, kiedy to „Busby Babes” zdobyli Mistrzostwo Anglii. W dalszym okresie o miejsce na boisku rywalizował z Jackiem Blanchflowerem. I to właśnie on grał w przegranym meczu finału FA Cup z Aston Villą.

Razem z Duncanem Edwardsem i Eddiem Colmanem stworzył jedną z najlepszych linii pomocy w historii. Nie był jednak tak efektownym graczem, jak jego koledzy, koncentrując się na grze w destrukcji i odgrywaniu piłek, najczęściej do jednego z dwóch graczy jego formacji. Podczas, gdy najmłodsze ofiary katastrofy w Monachium odpalały fajerwerki, Jones ciężko pracował, by zapewnić im możliwość spokojnego angażowania się w ofensywne akcje.

Jego największym marzeniem była gra dla reprezentacji Anglii. Nie osiągnął jednak tego celu, tylko raz znajdując sobie miejsce na ławce rezerwowych drużyny Synów Albionu. Większość obserwatorów twierdziła jednak, że gdyby przeżył katastrofę, to niedługo po niej zostałby podstawowym zawodnikiem reprezentacji.

Na boisku Mark znany był z twardości i ostrych wejść. Jednak poza nim był uosobieniem delikatności, prawdziwym gentlemanem. Uwielbiał spędzać czas z rodziną i, jak napisali redaktorzy redcafe.net, miał wtedy w sobie więcej z Clarka Kenta, niż z Supermana. Uwielbiał pogawędki z papugami, które były jego wielką pasją. Przez kolegów z drużyny nazywany był „Dan Archer” z powodu częstego palenia fajki.

Śmierć Marka Jonesa pociągnęła za sobą kolejne życie. Labrador państwa Jonesów tak bardzo tęsknił za swoim właścicielem, że w kilka tygodni od tragedii w Monachium również zmarł.

Był kolejną ofiarą katastrofy w Monachium, która osierociła nienarodzone dziecko. W czerwcu 1958r. urodziła się córka państwa Jonesów – Lynne. Ojca stracił także jego dwuletni syn, Gary. Żona Marka, June, wyszła po raz drugi, za człowieka imieniem Herbert Barker. Zmarła w grudniu 2007r.

Mark, chłopak z Yorkshire, był naprawdę cudownym kumplem, ale wierzcie mi, że był twardy i nikt nie odważył się mu podpaść na boisku i poza nim.

Bill Foulkes

Tommy Taylor

Tommy Taylor Urodzony 29.01.1932r. Barnsley
Kontrakt od 01.03.1953r.
Debiut 07.03.1953r. przeciwko Preston North End – Division 1
Występy 191
Bramki 131
Reprezentacja 19 występów w reprezentacji, 16 bramek
Pozycja Napastnik
Zginął 06.02.1958r.; pochowany na cmentarzu Monk Bretton Barnsley

Tommy Taylor był typowym napastnikiem, znanym głównie ze swoich wielkich umiejętności grania w powietrzu. Wiele osób, które widziało go w akcji określa go bezsprzecznie najlepszym napastnikiem, który kiedykolwiek reprezentował Anglię i Manchester United.

Wspaniale grał głową, był bardzo szybki i świetnie grał z pierwszej piłki. Osiągnął niesamowitą formę strzelecką – strzelał dwie bramki na trzy mecze, co wciąż jest nie pobitym rekordem klubu. W reprezentacji w dziewiętnastu meczach strzelił aż szesnaście bramek, co było, jest i jeszcze długo będzie niesamowitym wynikiem. I choć sam Alfredo Di Stefano mówił o nim „Magnifico”, jego nazwisko nie pojawia się w zestawieniu z największymi sławami jego czasów, nawet w gronie sympatyków United.

Tommy Taylor nie był typowym „Busby Babe”. Oczywiście należał do tej drużyny, jednak nie został, tak jak wielu innych zawodników tamtego okresu, wychowany w akademii United. Został ukształtowany głównie podczas gry dla drużyny z Monk Breton.

Historia tego zawodnika to uosobienie amerykańskiego snu – od zera do bohatera – spełnionego na angielskiej ziemi. Urodzony w Barnsley chłopak na początku grał w drużynie piłki nożnej jednej z kopalni w jego rodzinnym mieście, gdzie pracował. W wieku 16 lat został wypatrzony przez obserwatorów z Barnsley FC i zaproponowano mu kontrakt. 7 października zaliczył swój debiut w barwach The Tykes przeciwko Grimsby Town, a 4 listopada, w swoim drugim meczu, strzelił hat-tricka w meczu przeciwko Queens Park Rangers. Podczas czterech lat pobytu na Oakwell zagrał w 44 ligowych meczach, strzelając 26 bramek. Wynik byłby lepszy, gdyby nie okres częstych kontuzji i dwuletnia służba w wojsku, którą musiał odbyć po ukończeniu 18-ego roku życia.

Zapłacenie za Taylora 29,999 funtów nie było jedynie marketingowym chwytem, znanym z dzisiejszych półek sklepowych. Matt Busby chciał po prostu zdjąć z zawodnika presję. Tommy był wtedy najdroższym zawodnikiem na świecie, a przekroczenie bariery 30tys. Funtów sprawiłoby, że oczekiwania i presja wobec Taylora byłyby jeszcze większe. Kiedy Busby przyszedł z propozycją transferu, symbolicznie wyjął portfel i dał jednego funta w napiwku kelnerce w pijalni herbaty.

W roku 1953r. Matt Busby wraz z Jimmym Murphym szukali nowego napastnika, który pasowałby do nowo powstającej drużyny, mającej w przyszłości nosić miano „Busby Babes”. Tommy Taylor idealnie pasował do tej koncepcji i klub zdecydował się go pozyskać za astronomiczną, jak na tamte czasy, kwotę 29,999 funtów.

Anglik od początku potwierdzał swoją klasę, strzelając dwie bramki w swoim debiucie. W sezonie 1955/1956 zdobył Mistrzostwo Anglii. Powtórzył ten sukces rok później, strzelając w sezonie 34 bramki, w tym honorową podczas przegranego 2:1 meczu z Aston Villą w finale FA Cup. Stał się zawodnikiem tak cennym dla klubu, że Matt Busby nie zgodził się go sprzedać do Interu Mediolan nawet za 65,000 funtów, co na tamte czasy było czymś zupełnie niewyobrażalnym (dość powiedzieć, że gdyby ten transfer doszedł do skutku, pobito by obowiązujący wtedy rekord transferowy).

Święcił triumfy także w reprezentacji. Był uczestnikiem Mistrzostw Świata w 1954r., w których Anglia doszła do ćwierćfinału rozgrywek. Rozegrał 19 spotkań, strzelając 16 bramek, niemal osiągając fantastyczną średnią bramki na mecz. Wielu sądziło, że zostanie naturalnym następcą świetnego napastnika Nata Lofthousea (jego dwie bramki dla Boltonu w finale uniemożliwiły United zdobycie FA Cup w roku 1958, kilka miesięcy po katastrofie w Monachium).

W wieku 26 lat jeszcze nie osiągnął szczytu kariery. Wróżono mu błyskotliwy przebieg dalszej jej części, widziano w nim zawodnika, który stanie się legendą. Jego historia urwała się nagle 6 lutego 1958r., kiedy był w drodze po najwspanialsze piłkarskie trofea. Zostawił po sobie wspomnienia jego wspaniałych wyczynów strzeleckich, niespełnione ambicje i Carol – kobietę, z którą był zaręczony.

Oceniam go jako jednego z najlepszych napastników w historii piłki nożnej, a wciąż nie wykorzystał swojego potencjału. Był typowym rubasznym facetem z Yorkshire, często zgrywającym się i naprawdę wspaniałym kumplem.

Bill Foulkes

Liam “Billy” Whelan

Liam Whelan Urodzony 01.04.1935r.
Kontrakt od 01.05.1953r.
Debiut 26.03.1955r.
Występy 98
Bramki 52
Reprezentacja 4 występy w reprezentacji Republiki Irlandii, 0 bramek
Pozycja Napastnik
Zginął 06.02.1958r.; pochowany na cmentarzu Glasnevin – Dublin

Drugi z Irlandyczków, którzy zginęli w monachijskiej katastrofie. Liam Whelan zaczął swoją krótką, choć bardzo owocną karierę w lokalnym klubie Home Farm FC (z akademii tego klubu wyszedł m.in. Ronnie Whelan – jedna z największych gwiazd Liverpool FC w historii). Gdy miał 15 lat wypatrzył go Billy Behan, szperacz Manchesteru United, który w latach trzydziestych grał dla Diabłów jako bramkarz. Whelan rozwijał się dalej w akademii, zdobywając Puchar Młodzieży.

Profesjonalny kontrakt podpisał w roku 1953, a na debiut czekał kolejne dwa lata. Sześć dni przed swoimi 20-ymi urodzinami Irlandczyk zadebiutował w pierwszym składzie United. Szybko znalazł sobie pewne miejsce w składzie, o której później rywalizował z Bobbym Charltonem. Był zawodnikiem bardzo bramkostrzelnym, strzelając bramkę na dwa mecze, co pomogło United zdobyć dwa tytuły mistrza Anglii w dwóch kolejnych sezonach. Brał także udział we wspomnianym już kilka razy finale FA Cup z Aston Villą.

W meczu z Crveną Zvezdą nie zagrał, zastąpiony przez ww. Charltona. Rywalizacja między zawodnikami była olbrzymia i do końca nie było wiadomo, kto zagra. Jednak Liam nie wybiegł tamtej nocy na boisko. Strata tego zawodnika była ogromnym ciosem dla Manchesteru United i reprezentacji Irlandii, w której rozegrał cztery spotkania i był pewien miejsca w składzie na wszystkie kolejne.

Billy był czarodziejem, kiedy miał piłkę przy nodze. On chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak dobry był i o ile lepszy mógł stać się w przyszłości. Światowej klasy napastnik. Nie ma co do tego wątpliwości. Jego przegląd pola i podania były po prostu klasowe.

Albert Scanlon

 
Munich Remembered – The Whelans

Duncan Edwards

Duncan Edwards Urodzony 01.10.1936r. Dudley
Kontrakt od 01.06.1952r.
Debiut 04.04.1953r. przeciwko Cardiff City Division 1
Występy 177
Bramki 21
Reprezentacja 18 meczów w reprezentacji Anglii, 5 bramek
Pozycja boczny pomocnik (lewy i prawy)
Zginął 21.02.1958r., pochowany na cmentarzu miejskim w Dudley

Najczęściej wspominany, najlepiej opisany, najmłodszy, najbardziej utalentowany, wiązano z nim największe nadzieje. Najbardziej znana ofiara katastrofy w Monachium, a zarazem najbardziej bohaterska – Duncan Edwards walczył o życie przez kolejne 15 dni i ostatecznie przegrał z obrażeniami 21 lutego. Wielka legenda Manchesteru United i reprezentacji Anglii. W wieku 21 lat miał za sobą 177 występów dla United i 18 dla reprezentacji Anglii. Gdyby śmierć nie przerwała przedwcześnie jego życia, rekordy Bobby’ego Charltona (758 występów dla United) i Petera Shiltona (125 występów dla reprezentacji Synów Albionu) znalazłyby się dopiero na drugim miejscu, a Ryan Giggs prawdopodobnie do dziś musiałby śrubować swoje statystyki, by dogonić wybitnego pomocnika.

Duncan Edwards miał wiele talentów. W szkole zajmował się tańcem, w którym też odnosił sukcesy. Był tak dobry, że szkoła wytypowała go do udziału w „National Morris and Sword Dancing Festival”. Jednak w tym samym czasie zaoferowano mu testy w „English Football Schools Association. Chłopak z Dudley wybrał tę drugą opcję. Na początku kariery szkolił się także w zawodzie stolarza na wypadek, gdyby nie osiągnął sukcesu jako piłkarz.

Urodził się w niewielkim miasteczku Dudley, niedaleko Birmingham. Był pierwszym dzieckiem swoich rodziców, jego młodsza siostra, Carol Anne, zmarła mając zaledwie 14 tygodni. Od małego wykazywał ogromny talent do kopania piłki, reprezentując swoją szkołę w licznych zawodach. 1 kwietnia 1950r. zadebiutował w zespole najlepszych uczniów w Anglii (English School XI) – miał niespełna 14 lat.

Już w 1948r. Edwards został zauważony przez szperaczy United i zaproponowany Mattowi Busby’emu. Jack O’Brien mówił o nim tak: „Zobaczyłem dzisiaj 12-letniego chłopca, który wymaga szczególnej uwagi. Nazywa się Duncan Edwards, pochodzi z Dudley”. Rok wcześniej trener ze szkoły powiedział: „Właśnie widziałem jedenastolatka, który pewnego dnia zagra dla Anglii”.

Duncan Edwards

Duncan Edwards dający autograf młodemu kibicowi Manchesteru United

Duncana kusiło wiele klubów – Wolverhampton Wanderers, Aston Villa, West Bromwich Albion, czy Birmingham City. Szkoleniowiec Wolves, Stan Cullis, tak bardzo chciał pozyskać utalentowanego Anglika, że gdy przegrał walkę o niego z Mattem Busby oskarżył go o zaniżeniu wartości zawodnika podczas proponowania mu wynagrodzenia (w jego opinii zbyt niskiego). Oskarżenia zostały odparte przez samego Edwardsa, który nazwał United najlepszym klubem na świecie, dla którego zawsze chciał grać i oddałby wszystko, by tak się stało.

Gdy 4 kwietnia 1953r. wybiegł na boisko miał 16 lat i 185 dni. Ustanowił tym samym rekord najmłodszego zawodnika, który wystąpił na boisku najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. W dniu swoich siedemnastych urodzin podpisał profesjonalny kontrakt z United, choć niektóre źródła podają datę o rok wcześniejszą. Niemniej bardziej prawdopodobna wydaje się być data 1 października 1953r., którą podaje oficjalna strona Manchesteru United.

W United osiągał niesamowite wyniki, w bardzo młodym wieku grając w wielu spotkaniach. W wieku 21 lat mógł pochwalić się trzema złotymi medalami Młodzieżowego Pucharu Anglii, dwoma Mistrzostwami Anglii i drugim miejscem w FA Cup. Był to niesamowity wynik, który jednak powinien stanowić dopiero preludium jego wspaniałej kariery.

W reprezentacji Duncan również stanowił wielką gwiazdę i śrubował rekordy. Pierwszy raz w składzie Synów Albionu wystąpił 2 kwietnia 1955r., mając 18 lat i 183 dni, niemal dokładnie o dwa lata więcej, niż podczas debiutu w składzie Czerwonych Diabłów. Był to kolejny rekord najmłodszego zawodnika ustanowiony przez chłopaka z Dudley. Został on pobity dopiero w 1998r. za sprawą Michaela Owena. Zdążył zagrać w 18 spotkaniach, strzelić 5 bramek i stać się ulubieńcem całej Anglii.

Duncan Edwards był znany przede wszystkim ze swojej twardości. Po dziś dzień uważany za jednego z najtwardszych zawodników w historii profesjonalnego footballu. Ceniono go za niesamowitą wręcz wszechstronność (jako nominalny boczny pomocnik zaczął mecz jako napastnik, zastępując kontuzjowanego kolegę i skończył jako środkowy obrońca, grając za innego zawodnika, który musiał zejść w trakcie meczu), w której zdecydowanie pomagała mu obunożność oraz do perfekcji doprowadzone długie i krótkie podania. Potrafił dogrywać wspaniałe piłki i oddawać niezwykle silne, groźne strzały (po meczu z reprezentacją RFN otrzymał przydomek „Boom Boom”), które poskutkowały zdobyciem przez niego 21 bramek dla United i 5 dla reprezentacji Anglii. Jego zaletami była także niezwykła, jak na ten wiek siła (od której wziął się przydomek „Manboy”) i ogromna wytrzymałość. Cieszył się olbrzymim autorytetem i pomimo swojego młodego wieku budził wśród kolegów z drużyny wielki respekt. Był murowanym kandydatem na kapitana w przyszłości (piastował tę funkcję w młodzieżowej reprezentacji Anglii).

Jego kariera była na samym początku i choć Edwards osiągnął bardzo wiele, wciąż był bardzo młodym zawodnikiem i powiększenie puli trofeów było kwestią czasu. United pewnie stawiało kolejne kroki w kierunku dominacji, angielska reprezentacja czerpała z Edwardsa garściami. Wspominany jest jako jeden z najbardziej wybitnych zawodników United, rodzice nadają dzieciom imiona na jego cześć. Gdy ktoś próbuje porównać Duncana do któregoś z bardziej współczesnych zawodników, najczęściej podaje się nazwisko Wayne’a Rooneya.

Duncan Edwards jest uważany za największego bohatera tragedii w Monachium także dzięki swojej heroicznej walce o życie, która trwała 15 długich dni. Niemieccy lekarze byli zadziwieni jego niezwykłą wolą przeżycia i siłą organizmu. Pomimo rozlicznych obrażeń, Duncan Edwards przez całe dwa tygodnie robił wszystko, by utrzymać się przy życiu. Życiu krótkim, choć już pięknym, pełnym marzeń i perspektyw.

Umierając opuścił swoją narzeczoną, 22-letnią Molly Leech i córkę chrzestną, dziecko przyjaciółki Molly – Josephine Scott.

Kiedy słuchałem Muhammada Alego mówiącego, że jest najlepszy na świecie, uśmiechałem się. Najwspanialszym z nich wszystkich był piłkarz imieniem Duncan Edwards.

Jimmy Murphy

Jedyny zawodnik, wobec którego czułem się gorszy.

Sir Bobby Charlton

 
Duncan Edwards – The Tribute

Pracownicy

Choć wielu ludzi pamięta nazwiska zawodników, rzadko kto zatrzymuje się dłużej przy nazwiskach innych ofiar tamtego tragicznego popołudnia. Jest to poważny błąd, ponieważ Ci ludzie także mieli swoje historie i włożyli wiele pracy, by Manchester United stało się takim klubem, jakim było i jakim jest teraz. Echa ich działalności widzimy po dziś dzień. Oto trzech mężczyzn, którzy poświęcili życie pracy dla Manchesteru United.

Walter Crickmer

Od 1926r. pracował dla Manchesteru United. Z początku jako sekretarz klubu, w późniejszych latach pełnił funkcję managera klubu. Na początku od kwietnia 1931r. do czerwca roku 1932, zastępując na tym stanowisku Herberta Bamletta. I choć nie osiągał z klubem wspaniałych wyników (osiągnął zaledwie 38% wygranych spotkań), po raz drugi piastował tę funkcję w latach 1937-1945, podczas burzliwego okresu wojennego. Jego następcą został wielki Matt Busby.

Wraz z Jamesem W. Gibsonem, ówczesnym właścicielem klubu stworzył akademię piłkarską Manchesteru United, która wypuściła na świat wielu wspaniałych piłkarzy, całe pokolenie „Busby Babes”. Kładąc podwaliny pod system szkolenia młodzieży Walter Crickmer przyczynił się do podobnego sukcesu „Ferguson Babes”, którzy dziś mają ponad 30 lat i wciąż są integralną częścią najlepszego klubu świata.

Walter zginął 6 lutego 1958r. po przepracowaniu na rzecz United 32 lat swojego życia.

Walter Crickmer zawsze przypominał mi mały dynamit, nic nie było dla niego zbyt dużym problemem.

Bill Foulkes

Tom Curry

Choć okres aktywnej gry w piłkę nożną spędził głównie w Newcastle United (zagrał w 221 spotkaniach tej drużyny, strzelając 5 bramek), to karierę trenerską związał z Manchesterem United. Dla drużyny z Old Trafford pracował od roku 1934 i nie przerwał jej aż do tragicznej śmierci podczas katastrofy. Przez Matta Busby’ego określany mianem „najlepszego trenera w Wielkiej Brytanii”.

Tom Curry był kimś, na kogo patrzyliśmy jak na ojca.

Bill Foulkes

Bert Whalley

Urodzony w 1912 roku Whalley przez 11 lat (1935-1946) grał w barwach Manchesteru United jako lewy pomocnik, choć z powodu wojny rozegrał tylko 38 oficjalnych spotkań. Gdy Matt Busby został managerem drużyny, mianował go trenerem. Bill Foulkes wymienił go w swojej autobiografii, opisując, jak wiele mu zawdzięcza.

Bert Whalley był z całą pewnością olbrzymim wsparciem, gdy byłem na pół etatu.

Bill Foulkes

Dziennikarze

Cała Anglia żyła wyczynami “Busby Babes” dokonywanymi na rodzimym i ogólnoeuropejskim podwórku. Każdy ruch drużyny śledziły całe tłumy dziennikarzy. Dla kilku z nich okazało się to przyczyną przedwczesnej, tragicznej śmierci. Choć wymienię ich tylko z nazwiska, wierzę, że byli ważną częścią tamtych wydarzeń.

Alf Clarke, Manchester Evening Chronicle,
Donny Davies, Manchester Guardian (przez rok grał zawodowo w krykieta, piłka nożna była drugą jego pasją),
George Follows, Daily Herald,
Tom Jackson, Manchester Evening News,
Archie Leadbrooke, Daily Mirror,
Henry Rose, Daily Express,
Eric Thompson, Daily Mail
Frank Swift, News of the World (wcześniej grał jako bramkarz w reprezentacji Anglii i Manchesterze City, zmarł w drodze do szpitala).

Pozostali pasażerowie

W katastrofie zginęli także inni ludzie związani w mniejszym lub większym stopniu z Manchesterem United i jego podróżą do Belgradu. Był to Bela Miklos, przedstawiciel biura podróży, który organizował przelot oraz Willy Satinoff, kibic Manchesteru United i przyjaciel Matta Busby’ego. Ponadto życie stracili członkowie załogi lotu – kapitan Kenneth Rayment, drugi pilot oraz Tommy Cable, steward.

Przeżyli

Tragedia w Monachium to nie tylko ofiary i walka o życie. To także osoby, które przeżyły, które pomogły przeżyć innym i które pomogły upamiętnić ten dzień spisując wspomnienia, udzielając wywiadów, wygłaszając przemowy, propagując pamięć o tych, którzy odeszli. Oddają hołd tym, którzy odeszli jednocześnie dziękując za to, że im dane było przeżyć.

Ponieważ życie tych ludzi w wielu przypadkach jeszcze trwa, a pisanie o nich jest materiałem na zupełnie oddzielny tekst, ponownie posłużę się tylko nazwiskami oraz bardzo krótkimi notatkami.

Zawodnicy

Matt Busby – manager Czerwonych Diabłów aż do roku 1969 (z krótkim epizodem w sezonie 1970-1971); twórca drużyny „Busby Babes” i jej rekonstruktor po katastrofie w Monachium; 5 razy sięgnął z klubem po Mistrzostwo Anglii, 5 razy po Tarczę Wspólnoty, 2 razy po Puchar Anglii, 1 po Puchar Europy i Puchar Interkontynentalny; zmarł w 1994r. w wieku 84 lat;

Johnny Berry – prawoskrzydłowy, pośrednia ofiara katastrofy; na skutek poniesionych obrażeń (pęknięta czaszka, pęknięta szczęka, pęknięty łuk brwiowy, pęknięta miednica i złamana noga) musiał zakończyć swoją piłkarską karierę; rozegrał dla United 276 spotkań strzelając 45 bramek; zmarł w 1994 roku, w wieku 68 lat;

Jackie Blanchflower – środkowy pomocnik, podobnie jak Johnny Berry musiał zakończyć przedwcześnie swoją karierę z powodu poniesionych obrażeń (pęknięta miednica, ręce i nogi, zmiażdżone nerki, niemal utrata prawej ręki); choć próbował wrócić, lekarze stanowczo doradzali mu odejście od piłki nożnej, na co Blanchflower musiał przystać; rozegrał 117 spotkań strzelając 27 bramek; zmarł w 1998 roku, w wieku 65 lat;

Bobby Charlton – napastnik, jedna z największych legend Manchesteru United, w latach sześćdziesiątych wraz z Denisem Lawem i Georgem Bestem stworzył niezapomniane trio (uwiecznione na specjalnym pomniku niedaleko stadionu Old Trafford); zdobył wiele nagród indywidualnych i drużynowych (w tym Mistrzostwo Świata w 1966r. jedyne takie trofeum Anglii, ustanawiając rekordy rozegranych spotkań dla United (758; pobity przez Ryana Giggsa) i bramek strzelonych dla reprezentacji Anglii (49; nie pobity do dziś);

Bill Foulkes – środkowy obrońca, który grał dla United przez 18 lat (1952 – 1970), plasując się za Bobbym Charltonem na liście największej ilości rozegranych dla United spotkań z ich liczbą na poziomie 688; jego kariera reprezentacyjna nie była jednak błyskotliwa, gdyż rozegrał dla Anglii tylko jeden mecz; wiele lat po zawieszeniu butów na kołku zajmował się prowadzeniem drużyn piłkarskich (głównie w Skandynawii i USA, z krótkimi epizodami w Anglii i Japonii);

Harry Gregg – bramkarz, dla drużyny z United rozegrał 247 spotkań, 48 razy zachowując czyste konto; najdroższy zawodnik na tej pozycji swoich czasów, kosztował United 23,500 funtów; podczas katastrofy w Monachium odznaczył się wielką odwagą, wyciągając z samolotu kilka osób, wieloletni gracz United (1957-1966) i reprezentacji Irlandii Północnej (1954-1964), potem trener angielskich drużyn;

Ken Morgans – najmłodszy uczestnik katastrofy w Monachium, 6 lutego 1958 roku miał zaledwie 18 lat i dwuletni staż w pierwszej drużynie United; rywalizował o miejsce w składzie z Johnnym Berrym, przez co rzadko wybiegał na murawę; jego rywal przedwcześnie skończył karierę w skutek odniesionych podczas katastrofy obrażeń, z tego samego powodu jednak Morgans nie mógł odnaleźć formy i przez 5 lat rozegrał dla United tylko 23 spotkania; później z powodzeniem występował w Swanesa Town i Newport County;

Albert Scanlon – skrzydłowy, wychowanek akademii United, rozegrał dla zespołu 127 spotkań i strzelił 35 bramek; po 1960r. kontynuował karierę w Newcastle United, Lincoln City, Mansfield Town i Newport County, by przejść na emeryturę w 1966r. W 2007 roku wraz z Billem Foulksem prezentował zdobyty przez Manchester United puchar za Mistrzostwo Anglii;

Dennis Viollet – napastnik, wychowanek akademii United, rozegrał 293 mecze dla klubu, strzelił 179 bramek (piąte miejsce na liście najlepszych strzelców United wszechczasów), odszedł z Manchesteru w 1962 roku aby kontynuować karierę w Stoke City i Baltimore Bays; potem był trenerem, głównie w USA; zmarł na raka w 1999 roku na Florydzie w wieku 65 lat;

Ray Wood – bramkarz, zawodnik United w latach 1949-1958; o miejsce w składzie musiał rywalizować z Harrym Greggiem, co poskutkowało jego odejściem do Huddersfield Town kilka miesięcy po katastrofie w Monachium; kontynuował pracę w footballu jako trener odwiedzając przy tym takie kraje jak Cypr, Grecja, Kenia i Zjednoczone Emiraty Arabskie; zmarł w 2002 roku w wieku 71 lat;

Dziennikarze

Z jedenastu pracowników angielskiej prasy, do domu wróciło tylko trzech. Towarzyszyli swoim kolegom, piłkarzom, działaczom, a także postronnym ludziom w ich ostatniej drodze, przerwanej w Monachium. Frank Taylor (News Chronicle), jedyny dziennikarz w tym gronie, miał okazję artykuły z pierwszej ręki, upamiętniające te tragiczne wydarzenia (zmarł w 2002 roku). Poza nim przeżyli także Peter Howard, fotograf Daily Mail (zmarł w 1996r.) i Ted Ellyard, telegrafista tej samej gazety (zmarł w 1964r.).

Pasażerowie

Captain Jim Thain

Kapitan Jim Thain

Do Anglii leciało także kilka innych osób, pasażerów takich samych, jak wszyscy inni, którzy z pewnych powodów, niekoniecznie sportowych, chcieli dostać się na wyspy. I choć los próbował im w tym przeszkodzić, ostatecznie szczęśliwie dotarli do celu. Wśród ocalałych była Vera Lukić wraz z córką Veroną i nienarodzonym synem Zoranem (aktualnie dziennikarz w Belgradzie). Tę trójkę, a także kilka innych osób, z wraku samolotu uratował Harry Gregg, okrzyknięty „bohaterem Monachium”. Przeżyła także żona wspomnianego wcześniej Beli Miklosa, pracownika biura podróży, Eleonora Miklos. Ostatnim ocalałym wśród pasażerów był Bato Tomasević, młody attache jugosłowiańskiej ambasady w Anglii.

Załoga

Z kilkuosobowej załogi lotu przeżyły cztery osoby, dwie zginęły. Wśród ocalałych był pierwszy pilot lotu, kapitan James Thain (zmarł w 1975r.), stewardessa Rosemary Cheverton, jej koleżanka po fachu Margaret Bellis (zmarła w 1998r.) oraz radiooficer George William Rodgers, o którego ciekawej historii możecie przeczytać w temacie „historie”.

Po Monachium

Udało nam się dotrzeć do oryginalnych wydań magazynu The Times z lutego 1958r. Dzięki temu wiemy, co działo się bezpośrednio po katastrofie i jak kluby oraz związki piłkarskie na świecie zareagowały na wieść o tym, co wydarzyło się w Monachium.

6 lutego

W gazecie pojawiła się relacja z meczu Crvena Zvezda Belgrad – Manchester United.

7 lutego

W gazecie pojawia się obszerny materiał dotyczący katastrofy, zawierający nazwiska zmarłych oraz informacje o stanie pozostałych uczestników lotu. Mówi się o 21 ofiarach (Duncan Edwards i drugi pilot Rayment zmarli kilkanaście dni później). Kondolencje składają królowa Wielkiej Brytanii Elżbieta II i prezydent Jugosławi, Josip Tito.

8 lutego

Burmistrz miasta Manchester wydał oświadczenie w sprawie katastrofy. Stwierdził w nim, że z wielu stron świata napływają liczne kondolencje, między innymi z Australii, RFN-u i Jugosławii, a także od wielu postaci sportu i gazet.

W Sheffield City Hall orkiestra Halle jeden z utworów zagrała ku pamięci tych, którzy zginęli w Monachium. 1000 osób zebranych na koncercie odsłuchała go na stojąco, po czym uczciła ofiary minutą ciszy. Burmistrz Sheffield powiedział: „To była propozycja Halle, by złożyć hołd tym wyśmienitym sportowcom, którzy stracili w tej szokującej katastrofie.”

Crvena Zvezda Belgrad, klub, który został wyeliminowany z Pucharu Europy przez Manchester United zgłosił propozycję do komitetu rozgrywek o przyznanie drużynie z Anglii tytułu „honorowego mistrza” rozgrywek w roku 1958r. (pomysł ten nie został zrealizowany).

Burmistrz miasta Manchester otworzył specjalny fundusz dla rodzin ofiar tragedii. Pierwsi wpłat dokonała firma Universal Great Store oraz dziennik Manchester Evening Chronicle (każda po 1000 funtów).

Jack Solomons, znany promotor boksu zaproponował urządzenie w lipcu turnieju na otwartym powietrzu, z którego zyski zostałyby przekazane rodzinom ofiar.

Reprezentacja narodowa Australii odwołała swój mecz w Lizbonie, na który miała przylecieć samolotem.

Związek Piłkarski RFN zapowiedział, że reprezentacja tego kraju będzie, tam, gdzie to konieczne, podróżować samolotem.

Honorowy sekretarz Polskiego Związku Piłki Nożnej zapowiedział, że polska drużyna narodowa będzie na swoje mecze jeździła pociągami.

Sekretarz Football League oświadczył, że zarząd jeszcze nie spotkał się w sprawie katastrofy w Monachium i nie rozmawiał na temat podróżowania samolotem przez angielskie. Zakaz wykorzystywania takiego środka transportu wewnątrz ligi zniesiono rok wcześniej. Zespołom jednak nigdy nie zabroniono takiego przemieszczania się w wypadku zagranicznych spotkań.

British European Airways wydało oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Napisano w nim: „BEA wyrażają głębokie ubolewanie z powodu tragicznej utraty życia i odniesienia ran przez pasażerów ich lotu. Spółka oczywiście wypłaci odszkodowania rodzinom wszystkich zmarłych oraz tym, którzy ucierpieli w wyniku wypadku. Oczekujemy, że wszelkie pytania na temat odpowiedzialności prawnej pojawią się dopiero po zakończeniu oficjalnego śledztwa.”

Gazeta podała, że wszystkie mecze w Anglii i wiele na kontynencie rozpoczętych zostanie od dwóch minut ciszy.

Dyrektor wykonawczy klubu, Harold Payne Hardman, zapowiedział, że Manchester United powróci na boiska wszystkich rozgrywek tak szybko, jak to możliwe. Powiedział przy tym, że „klub ma obowiązek wobec kibiców i piłki nożnej w ogóle. Powinniśmy iść naprzód niezależnie od rozmiarów porażki, której doznaliśmy”.

10 lutego

Matt Busby, Frank Taylor (The News Chronicle), Duncan Edwards, Johnny Berry, Kenneth Rayment (drugi pilot) I John Blanchflower zostali usunięci z listy zagrożonych. Wszyscy byli w stanie ciężkim, choć stabilnym. Stan pozostałych pacjentów został oceniony jako dobry.

11 lutego

Matt Busby został przeniesiony z ostrego dyżuru do sali ogólnej. Podobnie dziennikarz The News Chronicle, pan Taylor. Jednak ryzyko komplikacji wciąż jest wysokie. W najcięższym stanie pozostają piłkarze: Edwards i Berry oraz pilot Rayment. Stan pozostałych rannych poprawia się.

14 lutego

Gazeta podała, że Duncan Edwards wraca do zdrowia. Opiekujący się nim lekarz, doktor Taylor, oświadczył, że Anglik poczynił „olbrzymie postępy” w powrocie do zdrowia. Zapewnił, że zawodnik jest przytomny, prosił także o picie i jabłko. Stwierdził także, że w przeciągu najbliższych trzech dni powinno być wiadomo, czy progres się utrzyma. Johnny Berry również odzyskał przytomność i czuje się już lepiej.

15 lutego

Dyrektor lotniska w Riem w Monachium zapowiedział, że w przeciągu czterech do pięciu tygodni zbierze się specjalna komisja, która zbada przyczynę katastrofy w Monachium, w której zginęło 21 osób (Duncan Edwards i kapitan Rayment jeszcze wtedy żyli). Wstępne oględziny pozwalają twierdzić, że przyczyną były oblodzone skrzydła (co okazało się nieprawdą; taka przyczna sugerowałaby winę kapitana Thaina – oczyszczenie imienia pilota trwało 11 lat). Jednocześnie obiecał, że pas startowy na lotnisku zostanie wydłużony tak, by samoloty miały więcej czasu na odwołanie lotu w trudnych warunkach.

Duncan Edwards, kapitan Rayment i Johnny Berry wciąż są w ciężkim stanie, ma miejsce zagrożenie dla życia. Ich stan nie uległ zmianie.

20 lutego

The Times zamieściło obszerną relację z wygranego meczu pomiędzy Manchesterem United, a Sheffield Wednesday. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0, a w składzie United zagrali Harry Gregg i Bill Foulkes, którzy przeżyli katastrofę.

21 lutego

W krótkim oświadczeniu Times, powołując się na agencję Reutera, podała, że wskutek odniesionych ran wczesnym rankiem w Monachium zmarł Duncan Edwards.

Odrodzenie

Manchester United - odrodzenie
Ponownie chcę Wam zaprezentować reportaż dziennikarza witryny manutd.com. Traktuje on o drodze od katastrofy w Monachium do wspaniałego zwycięstwa w finale Pucharu Europy, wygranym 4:1 meczu z zespołem Benfici Lizbona. Wierzę, że w jego artykule zawarte jest wszystko, co istotne i dlatego postanowiłem nic nie dodawać. Oryginalną wersję można znaleźć na oficjalnej stronie Manchesteru United (podana wyżej).

Od żalu do sukcesu

Kiedy Matt Busby leżał unieruchomiony w Monachium, jego zaufany asystent Jimmy Murphy – który opuścił wyjazd do Belgradu z powodu swoich obowiązków w kadrze Walii – musiał poskładać klub w całość. Busby powiedział mu: „Utrzymaj flagę w górze, Jimmy” („Keep the flag flying”).

Sir Matt Busby oraz Bobby Charlton

Sir Matt Busby rozmawia z Bobbym Charltonem podczas treningu 3 miesiące po tragedii w Monachium.

Jak wspomina w swojej autobiografii bramkarz Harry Gregg, wszyscy, którzy pozostali i byli do tego zdolni musieli grać. Napisał: „To (gra w piłkę nożną) uratowało moją psychikę. Nie mogłem doczekać się kolejnego treningu. Te krótkie momenty spędzone na bieganiu, rzucaniu się, kopaniu, kłóceniu się i walce były moją drogą ucieczki.

Dyrektor wykonawczy United – Harold Hardman – zgadzał się z opinią zawodnika. Zaledwie 13 dni po katastrofie, odbył się przełożony mecz 5 rundy FA Cup z Sheffield Wednesday. Na Old Trafford zebrało się 59848 fanów, a wielu czekało na zewnątrz. Pod nagłówkiem „United będzie trwać” („United will go on”), na okładce United Review (program meczowy klubu) pojawiła się wiadomość – krótka, ale treściwa.

“Although we mourn our dead and grieve for our wounded, we believe that great days are not done for us… Manchester United will rise again.”

“Choć opłakujemy naszych zmarłych i martwimy się o naszych rannych, wierzymy, że wspaniałe dni jeszcze dla nas nie przeminęły… Manchester United powstanie ponownie.”

Spis zawodników był wzruszająco pusty. Ale Jimmy Murphy podążał za instrukcjami szefa i jakoś zbudował zespół, który zagrał przeciwko Sheffield Wednesday. Gregg i Foulkes, którzy przeżyli katastrofę byli w wyjściowym składzie, razem z nowymi zawodnikami – Ernie Taylorem z Blackpool i Stanem Crowtherem z Aston Villi, drużyny która pokonała United w finale FA Cup w 1957 roku. Crowther podpisał kontrakt zaledwie godzinę przed rozpoczęciem meczu i otrzymał specjalne pozwolenie na grę, gdyż rozegrał już meczu w pucharze dla Aston Villi.

To, co powstało, było mieszaniną juniorów i rezerw: Ian Greaves, Freddie Goodwin, Ronnie Cope, Colin Webster, Alex Dawson, Stan Pearson i Shay Brennan, który strzelił w swoim debiucie dwie bramki – United wygrało mecz 3:0. Brennan dziesięć lat później grał w finale Pucharu Europy w 1968r.

Dla środkowego obrońcy Ronniego Cope’a była wyrazem oporu, szansą pokazania tego, czego drużyna nie straciła. „Straciliśmy wielu najlepszy graczy, najwspanialszych graczy, ale nie straciliśmy ducha – to on pomógł nam iść dalej, duch”.

Na fali silnej woli, United dotarli do finału na Wembley, gdzie zmierzyli się z Boltonem Wanderers. Słabowity Busby usiadł na ławce i patrzył, jak jego drużyna w końcu straciła siły, przegrywając 2:0.

Murphy i jego drużyna zdziałali mały cud docierając tak daleko. W ciągu tygodni i miesięcy po katastrofie, udowodnili ponad wszelką wątpliwość, że United faktycznie będzie dalej szło naprzód. W półfinale Pucharu Europy pokonali Milan na Old Trafford 2:1, by potem, mimo odważnej walki, ulec 4:0 na San Siro.

Choć Busby myślał o odejściu, niesłusznie obwiniając swoją ambicję jako początek łańcucha zdarzeń, które doprowadziły do tragedii, jego żona Jean i syn Sandy przekonali go by kontynuował pracę. Obserwując, jak zbudował potęgę, mając przed sobą niepewną przyszłość wierzyli, że mógł, a nawet powinien, ponownie mierzyć w najwyższe cele.

Sukces w 1968r.

29 maja 1968, 10 lat po tragicznej śmierci chłopaków z drużyny Busby’ego, po pełnym napięcia wieczorze z północnego Londynu popłynęła w świat wiadomość o tym, jak wspaniale sir Matt uczcił ich pamięć.

 
1968r. – Finał Ligi Mistrzów

Nie przymierzając, to obfitość lokalnej młodzieży – siły napędowej snu Busby’ego – odegrała kluczową rolę w wygraniu finału Pucharu Europy na Wembley. Brian Kidd, młody napastnik z Collyhurst w Manchesterze – zastępujący kontuzjowanego Denisa Lawa – świętował swoje 19 urodziny strzelając trzeciego gola dla United w wygranym 4:1 meczu z Benficą.

Kolejny chłopak z Collyhurst, Nobby Stiles został jednym z dwóch Anglików, którzy wygrali Puchar Europy i Mistrzostwo Świata – drugim był Bobby Charlton. Jako dziecko, Stiles uważał za idola Eddiego Colmana. Tej nocy walczył i biegał za wszystkich. Kolejny młodzieniec z Manchesteru, John Aston Junior, którego ojciec grał w wygranym przez Busby’ego finale FA Cup w 1948r., został graczem meczu.

Tak jak ma to miejsce dzisiaj, United doprowadzili tłum na Wembley z ekstazy do desperacji – a potem poprowadzili z powrotem. I kiedy Busby opadł w objęcia wycieńczonych Charltona, Foulkesa i Brennana, poczuł, jak spade mu z serca ciężar.

„Kiedy Bobby (Charlton) podniósł puchar, zostałem oczyszczony. To uwolniło mnie od poczucia winy za chęć pójścia w Europę. To było moje rozgrzeszenie.”

Hołd

Tragedia w Monachium - hołd
Wydarzenia z Monachium wstrząsnęły całą Anglią. Były wielką tragedią całego narodu, a także małych, lokalnych społeczności, z których wyrosły przyszłe ofiary lotu British Airways 609. Wszyscy byli bohaterami swoich rodzinnych miast i miasteczek. Każde z nich na wiele sposobów uczciło pamięć tych, którzy odeszli.

Liam Whelan

Liam Whelan Bridge, Dublin – rodzinne miasto Irlandczyka uhonorowało jednego ze swoich znamienitych obywateli, nazywając jego imieniem most łączący ulice Connaught Street i Fassaugh Road. Znajduje się niedaleko drogi świętego Attracty, przy której mieszkał Whelan. Burmistrz miasta, Vincent Jackson, odsłonił pamiątkową tablicę 8 grudnia 2006 roku. O uhonorowanie w ten sposób napastnika Manchesteru United starała się lokalna społeczność oraz stowarzyszenie Gaelic Athletic Association, organizacji promującej irlandzki sport i kulturę. Na uroczystości odsłonięcia pamiątki po piłkarzu pojawiło się pięcioro rodzeństwa Liama, a także Bobby Charlton i Johnny Giles, byli zawodnicy Matta Busby’ego i koledzy Whelana z drużyny.

Okolicznościowy znaczek pocztowy – dwa dni przed pięćdziesiątą rocznicą katastrofy w Monachium, odpowiednik Poczty Polskiej w Irlandii, An Post, wypuściło do obiegu, wart 55 eurocentów, znaczek pocztowy upamiętniający wybitnego irlandzkiego piłkarza.

Eddie Colman

Choć najmłodsza ofiara katastrofy w Monachium była piłkarzem niezwykle charyzmatycznym, efektownym i uwielbianym przez kibiców, doczekał się tylko jednego wyrazu hołdu. Jeden z akademików Uniwersytetu Salford, miasta, z którego pochodził pomocnik, został nazwany Eddie Colman. Jest to budynek o wysokim standardzie, bardzo wysoko ceniony przez studentów placówki.

David Pegg

David Pegg - pamiątkowy fotelSkrzydłowy Manchesteru United pochodził z małego miasteczka Highsfields w Doncaster (południowe Yorkshire). Był jednym z najznamienitszych jego obywateli, czego mieszkańcy nie omieszkali upamiętnić. Peggowi poświęcone zostało krzesło w kościele św. Jana w Highsfields. Po likwidacji świątyni pamiątkę po zawodniku przeniesiono do Kościoła Wszystkich Świętych w Woodlands, który służy teraz obu miasteczkom. Mebel z wygrawerowaną tabliczką pamiątkową stoi przy głównym ołtarzu.


Harry Gregg

Nie tylko ci, którzy zginęli podczas katastrofy zostali uhonorowani. Za swoją odwagę i poświęcenie okazane podczas tragedii wiele razy doceniany był Harry Gregg. Były bramkarz Manchesteru United wyciągnął z samolotu kilku pasażerów, w tym Bobby’ego Charltona, Matta Busby’ego, Verę Lukić i jej córkę.

Harry GreggTytuł doktora Uniwersytetu Ulster – za swoje wybitne zasługi dla sportu, a w szczególności dla piłki nożnej Harry Gregg otrzymał 1 lipca 2008 roku tytuł Honorowego Absolwenta (Honorary Graduate) oraz Doktora Uniwersytetu (Doctor of the University) na uczelni w Ulster. Szkoła wyższa z ojczyzny piłkarza, Irlandii Północnej, doceniła go za świetne wyniki w United (48 czystych kont w ciągu kariery), reprezentacji narodowej (Irlandia Północna dotarła w 1958r. do ćwierćfinału Mistrzostw Świata – ten zaskakujący wynik był w dużej mierze zasługą Gregga, za co otrzymał tytuł najlepszego bramkarza turnieju) oraz bohaterską postawę podczas katastrofy w Monachium.

Kawaler orderu Imperium Brytyjskiego (MBE) – za wybitne zasługi dla sportu oraz bohaterską postawę w obliczu niebezpieczeństwa Harry Gregg został w 1995r. odznaczony orderem Imperium Brytyjskiego, zostając jego kawalerem (Member).

Duncan Edwards

Wyjątkowość tego utalentowanego Anglika, wielką miłość kibiców do niego oraz tragedię, jaką dla wielu ludzi w całym kraju była jego śmieć najlepiej pokazują zachowane po nim pamiątki i troska ich właścicieli o to, by służyły one całym następnym pokoleniom fanów talentu pomocnika.

Wystawa Duncana Edwardsa – w miejskim muzeum i galerii sztuki w Dudley Duncanowi Edwardsowi poświęcono osobną galerię (Duncan Edwards and other Local Sporting Heroes Gallery). Jest duża i bogato wyposażona w pamiątki po wybitnym mieszkańcu tego małego miasteczka – koszulkami z meczów United i reprezentacji Anglii, pamiątkowymi czapkami (produkowanymi z okazji meczów reprezentacji Anglii) programy meczowe z jego zdjęciami, artykuły prasowe, a przede wszystkim medale i trofea zdobyte przez Duncana Edwardsa.

Witraże w kościele św. Franciszka – chyba najdziwniejsza, a zarazem najbardziej fascynująca forma uczczenia pamięci wybitnego mieszkańca Dudley. W murach lokalnego kościoła w Dudley wstawiono dwa witrażowe okna upamiętniające życie piłkarza United. Na każdym z nich jest podobizna Edwardsa w stroju piłkarskim opatrzona zdaniem prezentującym jego osobę. Odsłonięcie wyjątkowych okien w 1961r. uświetnił sam Matt Busby. Kościół wydał także specjalną książeczkę upamiętniającą Duncana. Można ją nabyć u odpowiednich osób za 4.50 funta.

Duncan Edwards - witraż

Duncan Edwards – witraż

Pomnik Duncana Edwardsa – w samym centrum Dudley stanął pomnik poświęcony piłkarzowi. Jego twórcą jest James Butler, członek Royal Academy of Arts (Królewska Akademia Sztuk Pięknych), wykonany został z brązu. Statua została odsłonięta 14 października 1999r., 13 dni po 63 rocznicy urodzin piłkarza, przez Sir Bobby’ego Charltona i matkę Duncana Edwardsa, Sarę Edwards. Pełno było przemówień, piłkarskich popisów młodych mieszkańców Dudley, uroczystych przecięć wstęgi i momentów wielkiego wzruszenia. Do dzisiaj pod pomnikiem pojawia się mnóstwo białych i czerwonych kwiatów każdego roku, kiedy kibice przyjeżdżają oddać piłkarzowi hołd.

Duncan Edwards - pomnik

Pomnik Duncana Edwardsa

Ulica Duncana Edwardsa – mała dróżka usytuowana w sąsiedztwie cmentarza, na którym złożono piłkarza nosi od 1993r. imię Duncana Edwardsa.

Pub imienia Duncana Edwardsa – w 2001 roku otwarto w Dudley pub o nazwie „Duncan Edwards”. Mieścił się przy Priory Road, zaledwie sto metrów od miejsca, w którym żył i wychowywał się najsławniejszy człowiek z Dudley. W jego budowę zainwestowano 80,000 funtów, a wystrój miał w każdym aspekcie przypominać życie piłkarza.

Pub imienia Duncana EdwardsaW grudniu 2005 roku pub zamknięto, a właściciele opuścili budynek. Od tego czasu stał się wymarzonym miejscem dla narkomanów, wandali, podpalaczy i patologicznej młodzieży. Lokalna społeczność w Dudley głośno protestowała przeciwko istnieniu budynku, szczególnie mocno akcentując to, że wisząca na nim nazwa „Duncan Edwards” jest wyjątkowym brakiem szacunku wobec piłkarza. W maju 2006 roku został zniszczony przez podpalaczy, co było powodem nasilenia się protestów. Ostatecznie budynek zburzono w rok po zamknięciu, w grudniu 2006 roku.

Kompleks boisk sportowych imienia Duncana Edwardsa – w 2002 roku powstało w Dudley stowarzyszenie The Friends of Priory Park (przyjaciół Parku Priory). Zajmuje się ono ochroną dziedzictwa miasta, walką z wandalizmem i opieką nad terenami rekreacyjnymi. Jednym z największych sukcesów stowarzyszenia było zebranie w ramach akcji „Transforming your space” 100,000 funtów przeznaczonych na odbudowę i rozbudowę kompleksu boisk sportowych w Dudley. To tam Duncan Edwards stawiał swoje pierwsze kroki jako piłkarz, odbijając piłkę od ściany. 16 lutego 2006 roku do Dudley po raz kolejny zawitał Sir Bobby Charlton, aby dokonać uroczystego otwarcia sportowego kompleksu i odsłonięcia pamiątkowej tablicy poświęconej Edwardsowi.

Galeria Sław angielskiej piłki nożnej – w 2002 roku powołano do życia galerię sław angielskiej piłki nożnej, mieszczącej się w Narodowym Muzeum Footballu w Preston. Jej celem jest upamiętnianie osiągnięć wyjątkowych piłkarzy angielskich, a także ludzi z zagranicy, którzy odznaczyli się pracą w angielskich ligach. Listę otwiera Duncan Edwards, któremu w ten sposób oddano cześć. Istotny jest także fakt, że formalnie Edwards nie spełniał wymagań, by zostać umieszczonym na liście, bowiem nie ukończył 30 lat i nie grał 5 lat w Anglii (zginął dwa miesiące przed osiągnięciem tej drugiej granicy). Poza nim w galerii widnieją nazwiska także wielu innych piłkarzy i managerów Manchesteru United – Bill’ego Mereditha, sir Matta Busby’ego, sir Bobby’ego Charltona, George’a Besta, Dennisa Lawa, Bryana Robsona, Erica Cantony, sir Alexa Fergusona, Dennisa Irwina, Davida Beckhama, Ryana Giggsa, Roya Keana, Paula Shcolesa i Petera Schmeichela.

The Flowers of Manchester

Tragedia w Monachium poruszyła także wielu muzyków. Jednym z nich był Eric Winter, redaktor naczelny magazynu muzyki folkowej „Sing!”. Zamieścił w tym czasopiśmie tekst piosenki napisanej w hołdzie tym, którzy zginęli w Monachium. Zrobił to anonimowo, co było typowe dla tego rodzaju muzyki. Nie nagrał jednak do tego utworu muzyki, sugerując jedynie użycie podkładu z „High Germany”. Tekst został opublikowany jeszcze w roku 1958. Był zupełnie inny, niż ten, który znany jest dzisiaj kibicom i który co roku śpiewany jest pod zegarem monachijskim na Old Trafford. Można zauważyć, że jest bardziej emocjonalny i pisany na podstawie kilku nieprawdziwych informacji. Według tej wersji Matt Busby ma spędzić w szpitalu pół roku, a Duncan Edwards jest jedynie ranny.

Twór Wintera przejęła grupa The Spinners, która swoją działalność zaczęła w rok po katastrofie. Grali oni folk, inspirowany ich lokalną społecznością. Choć żaden z członków zespołu nie urodził się w Manchesterze (a jeden nawet w Liverpoolu!), utwór Wintera zainspirował ich do stworzenia z niego kompletnej piosenki. Zmienili tekst, zmieniając kilka istotnych fragmentów. Opublikowano ją w roku 1962 na płycie „Quayside Songs Old and New”. W 1967r. piosenka doczekała się reedycji na EP zespołu zatytułowanej właśnie „The Flowers of Manchester”.

Piosenka doczekała się także kolejnych reedycji i wielu coverów, autorstwa Hanky Park i Terry’ego Mechana.

Od 2001 roku istnieje na Old Trafford pewna tradycja związana z piosenką „The flowers of Manchester”. Fani zbierają się godzinę przed meczem najbliższym datą do rocznicy tragedii w Monachium pod tablicą pamiątkową i chóralnie odśpiewują piosenkę, prowadzeni przez Geza Masona i Pete’a Martina (jeden z członków Hanky Park). Gez i Peter dodatkowo w duecie wykonują utwór 6 lutego każdego roku.

Poniżej obie wersje tekstu piosenki „The flowers of Manchester” autorstwa Erica Wintera i The Spinners.

 
The Flowers of Manchester

„The Flowers of Manchester”

One cold and bitter Thursday in Munich, Germany,
Seven great football stalwarts conceded victory,
Seven men will never play again who met destruction there,
The flowers of English football, the flowers of Manchester

Matt Busby’s boys were flying, returning from Belgrade,
This great United family, all masters of their trade,
The pilot of the aircraft and the skipper Captain Thain,
Three times they tried to take her up and twice turned back again.

The third time down the runaway disaster followed close,
There was ice upon the wings and the aircraft never rose,
It ran upon the marshy ground, it broke, it overturned.
And seven of the team were killed when the battered aircraft burned.

Roger Byrne and Tommy Taylor who were capped for England’s side.
And Ireland’s Billy Whelan and England’s Geoff Bent died,
Mark Jones and Eddie Colman, and David Pegg also,
Before the blazing wreckage went ploughing through the snow.

The trainer, coach and secretary, and a member of the crew,
Also eight sporting journalists who with United flew,
and one of them was Big Swifty, we never will forget,
the greatest English 'keeper who ever graced a net.

They said that Duncan Edwards had an injury to his brain,
They said that Jackie Blanchflower would never play again,
Matt Busby he was lying there, the father of the team
Six months or more did pass before he saw another game

Oh, England’s finest football team its record truly great,
its proud successes mocked by a cruel turn of fate.
Seven men will never play again, who met destruction there,
the flowers of English football, the flowers of Manchester

Author: Eric Winter (1958)

The Flowers of Manchester

One cold and bitter Thursday in Munich, Germany,
Eight great football stalwarts conceded victory,
Eight men will never play again who met destruction there,
The flowers of English football, the flowers of Manchester

Matt Busby’s boys were flying, returning from Belgrade,
This great United family, all masters of their trade,
The pilot of the aircraft, the skipper Captain Thain,
Three times they tried to take off and twice turned back again.

The third time down the runaway disaster followed close,
There was slush upon that runaway and the aircraft never rose,
It ploughed into the marshy ground, it broke, it overturned.
And eight of the team were killed as the blazing wreckage burned.

Roger Byrne and Tommy Taylor who were capped for England’s side.
And Ireland’s Billy Whelan and England’s Geoff Bent died,
Mark Jones and Eddie Colman, and David Pegg also,
They all lost their lives as it ploughed on through the snow.

Big Duncan he went too, with an injury to his brain,
And Ireland’s brave Jack Blanchflower will never play again,
The great Matt Busby lay there, the father of his team
Three long months passed by before he saw his team again.

The trainer, coach and secretary, and a member of the crew,
Also eight sporting journalists who with United flew,
and one of them Big Swifty, who we will ne’er forget,
the finest English 'keeper that ever graced the net.

Oh, England’s finest football team its record truly great,
its proud successes mocked by a cruel turn of fate.
Eight men will never play again, who met destruction there,
the flowers of English football, the flowers of Manchester.

Autor: The Spinners (1962)

Munich58.co.uk

Katastrofa w Monachium doczekała się własnej strony internetowej, wypakowanej informacjami, wywiadami, historiami poszczególnych osób oraz wszelkimi multimediami (portal zawiera niezwykle interesującą bazę zdjęć) na temat największej tragedii w historii angielskiej piłki.

Strona powstała z inicjatywy dwóch mieszkańców Manchesteru i wielkich fanów najbardziej znanej drużyny pochodzącej z tego miasta. Choć żaden z nich nie pamięta roku 1958 (obaj urodzili się dziewięć lat później), poświęcili mnóstwo czasu na skompletowanie wielu informacji na temat katastrofy lotu British Airways 609. Z czasem strona zaczęła się stawać coraz bardziej popularna i informacji do jej stworzenia zaczęli dostarczać świadkowie tamtych wydarzeń, a także ich rodziny i przyjaciele.

Najbardziej interesująca na stronie jest pamiątkowa księga gości, gdzie każdy może napisać kilka słów od siebie na temat tego, co wydarzyło się 6 lutego 1958r. Do dnia dzisiejszego wpisano się do niej prawie 1800 razy.

Trzech mieszkańców Moskwy postanowiło nawet zrobić rosyjski odpowiednik strony poświęconej Monachium. Dla tych z Was, którzy lepiej znają wschodni język od angielskiego lub, tak jak ja, dopiero się go uczą i chcieliby pogłębić swoją wiedzę będzie to naprawdę ciekawa lektura.

Historie

Zapomniany grób

Geoff Bent, jeden z ośmiu zawodników, którzy zginęli tamtego dnia, został pochowany przy Bolton Road, obok Kościoła Świętego Jana. Pochowany jest w mało uczęszczanej części cmentarza.

Pewnego dnia 2004 roku wieloletnia fanka Manchesteru United, 55-letnia wówczas Barbara Morris, postanowiła odwiedzić grób lokalnego bohatera. Geoff Bent, choć zagrał jedynie 12 spotkań w zespole Czerwonych Diabłów, był bardzo ceniony przez kibiców za swoją lojalność. Dlatego mieszkanka rejonu Irlams o’th’ Height, z którego pochodził Bent i gdzie został pochowany, postanowiła uczcić jego pamięć wybierając się na grób zawodnika. Zabrała ze sobą dwóch wnuków, 14-letniego Barry’ego i 8-letniego Matthew.

Geoff Bent - zapomniany grób To co zobaczyła przeraziło ją. Chwasty i niekoszona trawa obrastały dookoła całą tablicę nagrobną. Mówi, że poczuła się zawstydzona tym, jak bardzo zaniedbany jest grób bohatera i pamięć o nim. Dziennikarzom gazety Salford Advertiser powiedziała: “To nie jest odpowiedni hołd dla człowieka wielbionego w tej okolicy, który tu się urodził, tu dorastał i ostatecznie tutaj spoczął. To okropne, że pozwolono na doprowadzenie grobu do takiego stanu. Utrzymywanie go w czystości powinno stanowić dla klubu punkt honoru”.

Zawiadomiony o fakcie zaniedbania grobu klub odpowiedział, że zadba o to, by utrzymać miejsce pochówku swojego bohatera w czystości. Przedstawiciel klubu zapewnił, że zajmie się tą sprawą jak najszybciej. „Zajmowaliśmy się czyszczeniem grobu kilka lat temu. Nikt jednak nie poinformował nas, że znowu wymaga opieki. Przyjrzymy się sprawie i postaramy się zrobić coś, by miejsce to było stale odwiedzane i utrzymywane w porządku”. Pomoc zapewnili także przedstawiciele Kościoła Św. Jana, do którego należy cmentarz.

Po pięciu latach od tego zdarzenia nie było żadnych informacji o tym, by grób Geoffa Benta po raz kolejny wymagał zainteresowania ekip sprzątających. Zdaje się więc, że działalność Pani Barabry Morris przyniosła wymierne efekty i pamięć jej bohatera nie będzie zakłócana nieodpowiednim traktowaniem miejsc jego pamięci.

21 ocalony

Powszechnie uważa się, że w samolocie podczas feralnego lotu znajdowały się 43 osoby, z czego 23 zginęły na skutek katastrofy lub wskutek odniesionych ran. Taką samą informację podała stacja BBC w swoim filmie dokumentalnym z 2006 roku, upamiętniającego Monachium. Jednak we wszystkich źródłach, które podają taką właśnie informację znajduje się błąd, gdyż uczestników lotu 609 było 44, a ten, o którym zapomniano przeżył i ma swoją własną historię. Nazywał się George William Rodgers i był radiooperatorem lotu.

Lukę w informacjach wykryli bliscy mężczyzny, którzy oglądając wspomniany wyżej film dokumentalny produkcji BBC nie zauważyli na liście nazwisk Rogdersa. Postanowili komuś to zgłosić i napisali maile do twórców strony internetowej upamiętniającej wydarzenia z Monachium – munich58.co.uk

Pojawiły się listy od osób, dla których William Rodgers był wujkiem, dziadkiem i kolegą z pracy. Wszystkie trzy osoby jednogłośnie stwierdziły, że ich bliski był radiooperatorem lotu, który zakończył się tragedią w Monachium. Wszystkie trzy osoby podały spójną, wspólną wersję, zaznaczając te same fakty, a nawet podpierając je stosownymi pamiątkami – wycinkami z gazet, imiennym biletem z meczu, zdjęciami mężczyzny z innymi uczestnikami lotu. Według opowieści samego Rodgersa, miał on wyciągnąć kilka osób ze zniszczonego samolotu.

Krótkie śledztwo przeprowadzone przez autorów listów i redaktorów wspomnianej strony doprowadziło ich do prawdopodobnego rozwiązania zagadki. Z powodu panującego wtedy w Monachium mrozu Rodgers zdjął swoją kurtkę lotniczą i podarował ją jednej ze stewardess – Margaret Bellis. Przez to wyglądał jak cywil i nikt nie uwzględnił go w pierwszych raportach z katastrofy.

Jednak nazwisko 44 uczestnika lotu widnieje w wielu pamiątkowych źródłach, jak na przykład tablicy pamiątkowej w Kościele Św. Łukasza w Dukinfield, w Cheshire, książce „Katastrofy lotnicze” Stanleya Stewarta, czy oficjalnej stronie Manchesteru United.

Rodgers ponownie pojawił się w zestawieniach dotyczących uczestników lotu i osób, które go przeżyły, stając się na zawsze częścią tej tragicznej historii. Po raz kolejny istotna stała się pamięć osób współczesnych o tamtych wydarzeniach, przechowywane pamiątki i wspomnienia po tych wszystkich, którzy mieli swój wkład w to wydarzenie. Dzięki takim ludziom historia Monachium, w tym także historia Williama Rodgersa, nigdy nie przeminie i nie zatrze się w pamięci kibiców.

Obchody rocznicowe

Obchody rocznicowe
Rok temu, w pięćdziesiątą rocznicę katastrofy w Monachium, w wielu miastach odbyły się największe uroczystości upamiętniające tę tragiczną katastrofę. Tysiące ludzi oddało hołd poszczególnym graczom i całej drużynie. O godzinie 15:03 w kilku miastach zapadła minuta ciszy. A o to jak jeszcze ci, którzy pamiętali uczcili swoich bohaterów.

Dublin

2 lutego na moście imienia Liama Whelana, o którym możecie przeczytać powyżej wieńce złożyło wielu fanów piłkarza i przedstawicieli lokalnej społeczności. Wygłoszono przemówienia, uczczono pamięć piłkarza minutą ciszą i brawami. Następnie odbyła się msza święta w Kościele Jezusa Króla, a także mecz pomiędzy „11 Liama Whelana” (złożoną z graczy lokalnych drużyn) i „11 Ligi Irlandzkiej”.

Dudley

6 lutego towarzystwo „Przyjaciele Parku Priory” (o których możecie przeczytać w dziale „hołd”) zorganizowali skromną uroczystość złożenia wieńca pod pomnikiem Duncana Edwardsa. Towarzyszyli temu wydarzeniu głównie przedstawiciele towarzystwa, juniorzy z drużyn piłkarskich imienia Duncana Edwardsa oraz rodzina piłkarza. Przedtem rankiem ktoś nałożył na posąg współczesną koszulkę Manchesteru United z napisem „Legenda – nie zapomnieliśmy” („Legend – not forgotten”).

21 lutego, w 50 rocznicę śmierci Anglika pod jego pomnikiem w Dudley duchowny kościoła świętego Franciszka Geoff Johnston oraz burmistrz miasta David Stanley poprowadzili krótką uroczystość wspominkową ku czci piłkarza.

Monachium

6 lutego odbyły się także uroczystości w miejscu katastrofy – Monachium. Burmistrz Monachium, Christian Ude oraz Karl-Heinz Rummenigge przyjęli zaproszenie Niezależnego Związku Kibiców Manchesteru United (The Indepedent Manchester United Supporters’ Association – IMUSA) i wygłosili poruszające przemówienia. Ojciec Bill Buckley z anglojęzycznej Misji Katolickiej w Monachium odczytał imiona 23 osób, które zginęły w katastrofie i poprowadził krótką uroczystość religijną, mówiąc z godnością i czcią o znaczeniu tej rocznicy. Fan ze Salford odczytał tekst piosenki „The flowers of Manchester”, a Mike Dahlmanns zamknął planową część uroczystości grą na dudach.

Manchester

16 stycznia na Old Trafford, ponad MegaStore (sklepem kibica Manchesteru United) wywieszono wielką fotografię wyjściowego składu z meczu Manchester United – Crvena Zvezda Belgrad. Jednak kibice zauważyli dwie rzeczy, które bardzo ich zraziły. Pierwszą był brak nazwiska „Busby” w linijce wiersza „Bouncing Busby Babes”. Drugą, było logo głównego sponsora Manchesteru United, firmy AIG, który pojawił się w rogu fotografii. W pierwszej sprawie klub zareagował poprawiając błąd, jednak nie dał żadnej odpowiedzi w sprawie loga sponsora.

Old Trafford - fotografia upamiętniająca

Old Trafford – fotografia upamiętniająca tragedię w Monachium

6 lutego na Old Trafford odbyły się oficjalne uroczystości z okazji 50 rocznicy katastrofy w Monachium. Jednak równolegle do nich odbywały się uroczystości kibiców pod zegarem monachijskim, którzy przyszli oddać hołd ofiarom i obejrzeć przebieg wydarzeń wewnątrz budynku. Pod zegarem zebrało się około 4 tysięcy kibiców, którzy złożyli kwiaty i zapalili znicze, odsłuchali śpiewu Geza Masona i Pete’a Martina i ich wersji „The Flowers of Manchester”, a także solowego występu tego drugiego i piosenki przygotowanej specjalnie na tę okazję – „Fifty Years”. Wśród tych, którzy przyszli oddać hołd znaleźli się także fani City, którzy złożyli pod zegarem niebiesko-biały szalik (tzw. „pasiak”) z nazwiskami 23 śmiertelnych ofiar katastrofy i napisem „Prawdziwi niebiescy pamiętają o tych, którzy zginęli w Monachium” („True blues remem ber those, who died at Munich”). W budynku wszystko przebiegało innym torem. O 15:00 kapitan drużyny Gary Neville zapalił imienny znicz każdej z 23 osób, które zginęły, po czym zapadła minuta ciszy. Po uroczystościach, o godzinie 17, otwarto Tunel Monachium (The Munich Tunel) i zgromadzeni kibice mogli do niego wejść. Ceremonia otwarcia odbyła się jednak za zamkniętymi drzwiami.

10 lutego na Old Trafford odbył się mecz pomiędzy obiema pierwszoligowymi drużynami z Manchesteru – ekipami United i City. Przed jego rozpoczęciem miejsce miały uroczystości upamiętniające datę 6 lutego 1958r. The Citizens bardzo wsparli swoich rywali tuż po tragedii. Ponadto były piłkarz tego klubu i reprezentant Anglii, bramkarz Frank Swift, zginął w katastrofie – był dziennikarzem podróżującym z zespołem.

Specjalnie na ten mecz uszyto dla graczy okazjonalne stroje, przypominające te z lat pięćdziesiątych. Na piersiach piłkarzy nie było log sponsorów, a na plecach nazwisk. Starym zwyczajem trykoty były ponumerowane od 1 do 11. Strój ten został wyprodukowany jednorazowo i nie prowadzono później jego sprzedaży.

Trzech piłkarzy United: Rio Ferdinand, Wayne Rooney i Cristiano Ronaldo poprosili swoich sponsorów o czarne buty, które miały upamiętnić 50 rocznicę katastrofy. Klub oświadczył, że to indywidualna inicjatywa zawodników, będąca wyrazem ich osobistego szacunku dla tej daty.

Debry Manchesteru - wyjątkowa oprawa meczu z okazji 50 rocznicy tragedii w Monachium

Debry Manchesteru – wyjątkowa oprawa meczu z okazji 50 rocznicy tragedii w Monachium

Także piłkarze City byli ubrani inaczej, niż zwykle. Loga sponsorów zniknęły z ich koszulek, a na ramionach pojawiły się czarne paski. Zachowali jednak oryginalne numery oraz nazwiska. Była to tylko jedna z inicjatyw drużyny, która przedyskutowała swoje pomysły z przedstawicielami Manchesteru United i kibicami obu klubów. Każdy z prawie 3000 fanów The Citizens, którzy kupili bilet otrzymali listy od Svena Gorana Erikssona, ówczesnego trenera drużyny, oraz Richarda Dunne’a, stopera zespołu, a także zdjęcie Franka Swifta, bramkarza City, który został dziennikarzem i wracał tym samym lotem, co drużyna „Busby Babes”. List mówił o tym, że były gracz City również był jedną z ofiar oraz zawierał prośbę o utrzymanie dobrego imienia klubu i wspieranie uroczystości upamiętniających katastrofę z szacunkiem. Przypomniano, że na meczu będą rodziny ofiar, także Franka Swifta.

Derby Manchesteru - pasiaki

Wszyscy fani obecni na stadionie otrzymali pamiątkowy pasiak – czerwono-biały dla fanów United i błękitno-biały dla fanów City.

Wszyscy fani obecni na stadionie otrzymali pamiątkowy pasiak – czerwono-biały dla fanów United i błękitno-biały dla fanów City.

Przed meczem drużyny wyszły prowadzone przez samotnego muzyka grającego na dudach „We’ll never die… We’ll keep the red flag Flying high”. Za nimi szli managerowie obu drużyn z wieńcami (czerwono-biały Fergusona i błękitno-biały Erikssona), a dalej gracze, prowadzący 23 dzieci w koszulkach piłkarskich z nazwiskami osób, które zginęły w Monachium. Jeden z nich prowadził pochód zaraz za muzykiem. Gdy wszyscy ustawili się na środku, mistrz ceremonii poprosił managerów o złożenie wieńców na środku boiska, co Ci uczynili. Potem śmierć 23 osób uczczono minutą ciszy, a wszyscy zebrani na stadionie kibice podnieśli swoje szaliki. Choć obawiano się, że fani City zakłócą tę część uroczystości wszystko przebiegło bez problemów. Jedynym zakłóceniem tej minuty były wybuchy dobiegające spoza stadionu. Mówiono o honorowej salwie, jednak wszystko wskazuje na to, że były to fajerwerki.

Media

W trakcie kilku dni przed 50 rocznicą i w jej dzień wiele gazet, stacji radiowych i telewizyjnych opublikowało specjalne materiały dotyczące katastrofy – artykuły, audycje i filmy ze wspomnieniami z tego tragicznego dnia.

 
Monachium – obchody rocznicowe w 2008 roku.

Wspomnienia; refleksje

Sir Bobby: Historia człowieka, który przeżył

sir Bobby Charlton - historia człowieka, którzy przeżył
Sir Bobby Charlton ocalał z katastrowy w Monachium i stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobistości światowego football, ambasadorem swojego klubu i kraju. Jego rekonstrukcja katastrofy, jak powiedział podczas ekskluzywnego wywiadu dla MUTV, zaczyna się od pamiętnego wyjazdowego meczu Pucharu Europy w Jugosławii. Poniżej możecie przeczytać tłumaczenie jego opowieści. Oryginalną wersję odnajdziecie na oficjalnej stronie internetowej Manchesteru United w dziale poświęconym katastrofie w Monachium.

Bitwa o Belgrad

Oba mecze przeciwko Crvenej Zvezdie Belgrad były trudne. Mieliśmy tylko jedną bramkę przewagi po spotkaniu na własnym stadionie, co było dziwne, bo zazwyczaj u siebie zyskiwaliśmy pełną kontrolę. Byliśmy pewni, że możemy ich pokonać, ale mieli dobrych zawodników jak Sekularać i Kostić, którzy strzelali bramki z rzutów wolnych, przerzucając piłkę nad murem. Byliśmy gotowi na takie spotkanie, ponieważ już wcześniej graliśmy trudne mecze. Jednak wylosowanie nam Crvenej Zvezdy było czymś nowy, ponieważ nigdy wcześniej nie graliśmy w tamtej części świata. Byli bardzo sprawnym zespołem i mieli bardzo żywo reagujących kibiców. Jednak byliśmy świetnie przygotowani i w ciągu pół godziny prowadziliśmy 3:0 w meczu przeciwko jednej z najlepszych drużyn w Europie i to na etapie ćwierćfinału!

Boisko było złe. Było błotniste (choć zostało osuszone) jednak na wierzchu była warstwa śniegu i lodu, sprawiając, że piłka stukała przy zetknięciu z murawą. Świetnie się to jednak nadawało do strzelania. Wtedy zaczęliśmy się za bardzo rozluźniać i wpadliśmy w tarapaty. Myślę, że to był brak doświadczenia, granie w Europie było dla nas czymś nowym. W domu nigdy nie stracilibyśmy trój bramkowego prowadzenia. Pięć minut przed końcem wyrównali i zrobiło się gorąco. Na szczęście sędzia odgwizdał koniec spotkania i byliśmy w półfinale – to było wspaniałe.

 
The Archives – Bobby Charlton

Katastrofa w Monachium

Pogoda była kiepska. Śnieg zalegał na pasie startowym, a sprzęt dostępny dzisiaj na lotniskach wtedy nie istniał. Pilot trzy razy podchodził do startu. Po dwóch zawróciliśmy i zostaliśmy na lotnisku. W końcu pracownicy lotniska powiedzieli, że można startować. Problem stanowił rozmokły śnieg na pasie startowym. Samolot, klasy Elizabethan, potrzebuje sporo czasu żeby się odbić i długiego pasa, ale wtedy nie dał rady. Nawet teraz trudno mi to zrozumieć.

Przejechaliśmy przez płot I wszyscy wiedzieli, że coś było nie tak. To była straszna rzecz, najgorsza, jaka może wydarzyć się w sporcie – śmierć młodych zawodników, kiedy byli na szczycie. Ludzie byli tacy podekscytowani tym, co United robiło w Europie – reprezentowaliśmy nasz kraj.

Nie wiedziałem, gdzie się znajdowałem. Wciąż siedziałem w swoim fotelu – który jakimś sposobem został wyrwany z podłogi samolotu. Wydawało mi się, że tylko zamknąłem oczy. Potem Harry Gregg i Bill Foulkes powiedzieli mi, że byłem nieprzytomny przez około kwadrans. W tym czasie oni wrócili do samolotu i próbowali pomóc ludziom się wydostać. To było bardzo odważne z ich strony – samolot płonął i był przełamany na pół. Tym dwoje często dziękowano za to, co zrobili.

Przy pierwszych dwóch próbach startu zdjąłem mój płaszcz i wyszedłem z samolotu bez niego. Za trzecim razem już go nie zdejmowałem, ponieważ wolałem go mieć przy sobie na wypadek ponownego wyjścia. Było bardzo zimno. Po katastrofie, kiedy zobaczyłem Matta Busby’ego w kałuży wody, położyłem pod niego swój płaszcz. Było jasne, że jest poważnie ranny.

Wieści przeciekają

Dotarliśmy do szpitala i próbowaliśmy zobaczyć resztę zawodników. Pamiętam to bardzo dobrze, siedzenie w poczekalni. Miałem wstrząśnienie mózgu i rany na głowie, ale zacząłem gadać i krzyczeć na tego biednego faceta w szpitalu. Lekarz dał mi zastrzyk w szyję – nie pamiętam niczego aż do następnego ranka.

Następnego dnia pojawił się w moim pokoju młody chłopak. Miał gazetę – opowiedział mi wszystko o wypadku. Jego angielski nie był świetny, ale dużo gestykulował. Wtedy odtworzyłem sobie nazwiska wszystkich zawodników – mówił mi po kolei, czy żyją.

Było wielu ludzi na pokładzie, którzy byli tylko gośćmi. Dziennikarze, reprezentanci ambasad i ich rodziny i współpracownicy z Belgradu lecący na pobyt w Anglii. Oni też zginęli. Frank Swift – świetny bramkarz, który grał dla Anglii i Manchesteru City, wielkie nazwisko footballowego świata, potem dziennikarz – zginął. Jestem wielkim szczęściarzem, że udało mi się wyjść z tego cało. Duncan [Edwards] był poważnie ranny – ale nie odszedł od nas natychmiast. Ludzie mówią mi, że z dzisiejszym poziomem medycyny pewnie dałoby się go uratować.

Był ze mną w armii i jego śmierć była dla mnie wielkim szokiem. Straciliśmy także pracowników biura. Ber Whalley, asystent Jimmy’ego Murphy’ego, Tom Curyy, trener, który organizował nasz ekwipunek i treningi i oczywiści sekretarz klubu Walter Crickmer – ich też straciliśmy.

Rehabilitacja

Kiedy zdarzyła się ta katastrofa, pomyśleliśmy nagle, że nic już nie będzie takie samo. Zastanawialiśmy się, czy uda nam się odtworzyć tę formę, która pozwoliła dwukrotnie pokonać Arsenal dzięki fantastycznej, pewnej grze. To, że byliśmy tak dobrzy jako drużyna sprawiło, że Monachium podziałało na nas jeszcze gorzej. To podkopało morale wszystkich: rodzinom, zawodnikom, fanom. To było niewyobrażalne. Słuchasz o takich zdarzeniach i myślisz, że nigdy Ci się nie przytrafi nic takiego.

 
sir Bobby Charlton – wywiad z okazji 50 rocznicy tragedii w Monachium

Z drugiej, jaśniejszej, strony – Harry Gregg i Bill Foulkes szybko wrócili do gry, ja zrobiłem to zaraz po nich i musieliśmy się pozbierać. Naszym zadaniem była wygrana Manchesteru United w Pucharze Europy, bo gdyby nie ten wypadek na pewno zrobilibyśmy to w tym roku – tego jestem pewien. Nikogo się nie obawialiśmy, żadne wyzwanie nie było zbyt wielkie.

Powrót: 1968r.

Wiedzieliśmy, że odbudowa klubu zajmie dużo czasu. Matt Busby powiedział, że wygranie następnego dużego trofeum zajmie nam pięć lat. Prawie pięć lat od tamtego dnia wygraliśmy FA Cup. A 10 lat później byliśmy Mistrzami Europy. Wygranie Pucharu Europy było spłatą długu wdzięczności wobec tych, którzy zginęli – to oni byli pierwszym powodem naszej walki.

Ten wieczór w 1968r. był czymś wyjątkowym. Wszyscy na świecie chcieli naszego zwycięstwa na Wembley i dokonanie tego było częścią historii – dokonanie tego było ważne.

Ryan Giggs o katastrofie w Monachium

Ryan Giggs - rocznica tragedii w Monachium
Jedna z największych legend Manchesteru United, Walijski Czarodziej, dzierżący dzisiaj rekord ilości występów dla klubu z Old Trafford rozmawiał z Adamem Bostockiem na temat katastrofy w Monachium. Podzielił się z redaktorem manutd.com swoimi refleksjami na temat tamtego wydarzenia, jego wpływu na zawodników i kibiców na przestrzeni lat. O znaczeniu historii i tradycji oraz o tym, jak zawodnicy United uczyli się o tej ważnej dacie. Wywiad został opublikowany w pięćdziesiątą rocznicę katastrofy w Monachium na oficjalnej stronie internetowej klubu i tam możecie przeczytać jego oryginalną wersję.

Ucząc się o przeszłości

Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy dowiedziałeś się czegoś o Monachium?

Kiedy dorastasz jako fan, wiesz już o Monachium, ale jako dziecko tak naprawdę niewiele o nim wiesz. Powoli uczyłem się na ten temat, kiedy dołączyłem do klubu na pełen etat i zacząłem widywać Sir Matta Busby’ego w okolicach Old Trafford. Widywałem go regularnie, ponieważ pokój, w którym odbieraliśmy nasze pensje jako praktykanci był blisko jego biura. Był także Sir Bobby Charlton, który przychodził oglądać drużynę młodzieżową, co robi do dziś. Nigdy nie widzieliśmy jak Sir Matt zarządza albo Sir Bobby gra więc często pytaliśmy, jacy byli. Nieuchronnie, temat Monachium zaczął się pojawiać przy okazji tych pytań i zacząłem się więcej o tym uczyć.

Patrice Evra mówił o „silnej tożsamości” United i bardzo chce się uczyć o klubie. Czy zgadzasz się, że obecni gracze powinni zrozumieć historię?

Tak, zgadzam się. Nowi gracze, szczególnie zza granicy, dołączają do klubu i myślą, że jest wspaniały i oferuje im wszystko, czego pragną dzięki sukcesom ostatnich 10-15 lat. Ale kiedy przybywasz do klubu zaczynasz uczyć się więcej o kibicach, których mamy na całym świecie i zbierasz więcej informacji o historii. Wszyscy razem oglądaliśmy ostatnio DVD na temat Monachium. To było bardzo ważne dla drużyny obejrzeć to i dowiedzieć się o tym, co się wydarzyło. Nie tylko o samej katastrofie, lecz także o wcześniejszych sukcesach drużyny i tym, jak drużyna szła naprzód potem, od wygrania kolejnego meczu do zdobycia Pucharu Europy 10 lat później.

Czy coś Cię zaskoczyło, kiedy oglądałeś ten film?

Tak, były rzeczy, których nie wiedziałem o katastrofie. Nie wiedziałem, że tak wcześnie United zagrali kolejny mecz, już po trzynastu dniach, i że Bill Foulkes oraz Harry Gregg, którzy ocaleli z katastrofy byli w składzie. To było nieprawdopodobne. Ale nie tylko film mnie zaskoczył. Sir Bobby też wypowiadał się tamtego dnia, jako osoba, która zna wszystko z pierwszej ręki. Świetnie było słuchać o jego doświadczeniach z gry w Europie i o tym, jak różniło się to od czasów dzisiejszych. Przedstawił nam obraz tego, jak wtedy gracze przygotowali się do meczów. Teraz kiedy gramy wielki mecz w półfinale Ligi Mistrzów, oglądamy kilka filmów i wiemy o przeciwniku wszystko. Wszystko. Wtedy Sir Matt wybrałby się na jedną misję zwiadowczą i to musiałoby wystarczyć. „Babes” nie mogli zobaczyć na filmach przeciwników i ustawienia, w jakim grali. Raz Sir Matt pojechał oglądać Real Madryt i kiedy wrócił piłkarze pytali go, jacy oni byli. Nie chciał im nic mówić, ponieważ byli tak dobrzy! Świetnie było słuchać takich historii od Sir Bobby’ego. Jego wspomnienia były świetnym spojrzeniem na to, jak zmieniła się piłka nożna i jak dobry był tamten zespół.

Musi być trudno docenić, jak dobrzy byli “Busby Babes”, kiedy możesz zobaczyć ledwie kilka minut obrazu z tamtego okresu…

To jest trudne. Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła było to, jak wielki był Duncan Edwards, był niesamowity! Sir Bobby grał z Denisem Lawem i Georgem Bestem, lecz wciąż wspomina Duncana jako najlepszego zawodnika, z jakim grał. To musiał być naprawdę wyśmienity zawodnik, grający zarówno jako pomocnik, jak i jako napastnik.

Jaka była ogólna reakcja składu po waszym spotkaniu na temat Monachium?

Było cicho. W końcu Sir Bobby spytał, czy są jakieś pytania, ale nikt się nie odezwał. Myślę, że gracze wciąż byli wstrząśnięci słowami Sir Bobby’ego i filmem. Jestem jednak pewien, że wszyscy mieli pytania i gdyby jeden z nich zadał swoje, reszta także by to zrobiła. Wielu zawodników nie wiedziało wcześniej z czym przyjdzie im się zmierzyć, nie wiedzieli zbyt dużo na ten temat. Koniec końców wielu naszych graczy są z innych krajów i wciąż są młodzi, mają po 19-20 lat. Interesujące było zobaczyć, jakie to wywarło na nich wrażenie. Wszyscy byli poruszeni.

Jak ważne jest dla wszystkich – piłkarzy i fanów – aby wiedzieć, co wydarzyło się w Monachium i znać historię odrodzenia klubu?

Myślę, że to niezwykle istotne, aby wiedzieć jak grali „Busby Babes” i jak wiele sukcesów odnieśli przed tą tragedią i aby wiedzieć jak Sir Matt zbudował kolejną wielką drużynę. Jest wiele spraw istotnych dla nas dzisiaj i musimy opiekować się tym dziedzictwem. Na przykład, fani chcą oglądać młodych graczy przebijających się do składu i spełniających swoje zadanie, do czego mają w tym klubie solidne podstawy. I zarówno indywidualnie, jak i jako drużyna musimy grać w odpowiedni sposób, aby ekscytować fanów i porywać ludzi z siedzeń. To musi trwać, bo to jedna z tych cech, które wyróżniają ten klub. To także klub, który nigdy nie stoi w miejscu, wciąż prze naprzód. Sir Alex wciąż tworzy świetne zespoły, tak jak Sir Matt. To będzie trwało dalej w przyszłości tego klubu.

Sir Alex Ferguson na temat Matta Busby’ego.

sir Alex Ferguson oraz sir Matt Busby

Obecny menedżer Czerwonych Diabłów w wywiadzie dla manutd.com (gdzie możecie przeczytać oryginalną wersję jego wypowiedzi) opowiedział o swoich odczuciach na temat katastrofy w Monachium oraz odbudowy zespołu z punktu widzenia opiekuna drużyny. Jednocześnie docenił swojego sławnego poprzednika za pracę wykonaną podczas pracy z zespołem.

Boss: Mam dla Sir Matta wielki szacunek

To oczywiste, że katastrofa miała ogromny wpływ na wszystkich – zwłaszcza na Szkotów, ponieważ Matt Busby był bardzo szanowaną osobistością. Matt miał ogromny wpływ na sposób, w jaki grało jego United, ale szacunek, którym się cieszył nie sprowadzał się tylko do tego – sposób, w jakim budował swoje drużyny też miał wielkie znaczenie. Jako nastolatek poszedłem w 1953 roku oglądać Coronation Cup (jednorazowy turniej rozegrany dla uczczenia koronacji królowej Elżbiety II rozegrany pomiędzy czterema szkockimi i czterema angielskimi drużynami; zwyciężył Celtic Glasgow, United odpadli w półfinale – dop. Red), żeby zobaczyć, jak mierzą się z Rangersami i Celticiem – ale to United byli główną atrakcją.

To, co widzimy dzisiaj w United powstało na fundamentach tamtej epoki – zwłaszcza to, w jaki sposób postępujemy z młodymi graczami. I to jest najsmutniejsza część tego wszystkiego; że ci wszyscy młodzi ludzie stracili życia zanim zaczęli naprawdę cieszyć się swoją grą: Duncan Edwards, Eddie Colman, David Pegg, tylko młodzi chłopcy na początku swoich karier; potworna tragedia. Miałem szczęście zobaczyć Duncana jak grał dla reprezentacji Anglii U-23 przeciwko Szkocji – strzelił hat-tricka. Bezwzględnie wierzę opinii Bobby’ego Charltona – kiedy mówi, że Duncan, mając zaledwie 21 lat, był najlepszym zawodnikiem, z jakim kiedykolwiek grał, to mówi ci wszystko.

Pamiętam, jak czytałem o tym, że wiele czasu zajęło Mattowi poradzenie sobie z tym wszystkim. Musiał znowu stanąć naprzeciwko swoich zawodników; leżał tam w szpitalu wiedząc, że stracił tych wszystkich młodych chłopaków, a jednak musiał wrócić do tych, którzy ocaleli. Czuł się zobowiązany coś z tym zrobić, co dało mu motywację i powód do odbudowy. Ale potrzeba specjalnych ludzi, żeby zrobić to co on – przetrwać to psychicznie i iść dalej. Myślę, że gdyby wtedy odszedł, ludzie by to zrozumieli.

To mówi ci coś na temat charakteru tego mężczyzny i jego sile. Tu ważne są fundamenty, na których można się oprzeć – myślę, że Matt to miał: pojęcie na temat lojalności, etyki pracy i zaufaniu do ludzi dookoła i ich do niego. Myślę, że przenosisz te cechy do swojej pracy; niezależnie od tego, czy to sport, biznes, czy cokolwiek innego – myślę, że to zaleta, bo masz coś, na czym możesz się oprzeć w trudnych chwilach. I to jest to, co pomagało mu ciągle iść naprzód. Gdybym był tam teraz, założyłbym się, że on tego dokona, ponieważ miał ku temu wolę.

Rzecz jasna, Matt z ojcowską troską odbudował swój zespół, by w 1968 roku sięgnąć po Puchar Europy – a wszystko to według najlepszych standardów, mając drużynę złożoną w większości ze swoich wychowanków. To było zdumiewające osiągnięcie: jedno z tych, które częściowo ukształtowało romantyczny obraz związany z United dzisiaj; uczucie panujące na całym świecie, związane z prowadzeniem gry we właściwy sposób, z zajmującymi i ofensywnymi zawodnikami.

Manchester United był idealnym klubem dla mnie, zwłaszcza z Bobbym Charltonem desperacko pragnącym odrodzenia tamtego systemu kształcenia młodych graczy. On, razem z (byłym przewodniczącym klubu) Martinem Edwardsem rozumieli, że odbudowa wymagała czasu. Potrzebowałem tego wsparcia ponieważ, tak jak oni, czułem, że to nie była drużyna piłkarska, a klub piłkarski.

Roger Byrne Junior

Roger Byrne JuniorMimo, iż śmierć pochłonęła ośmiu zawodników United, niejednokrotnie ich dziedzictwo żyje dzięki ich dzieciom. Niektóre z nich jednak nie miały okazji poznać swoich ojców, gdyż urodziły się w kilka miesięcy po katastrofie w Monachium. Jednym z nich jest Roger Byrne Junior, urodzony 7 października 1958r. Syn Rogera Byrne’a i jego żony Joy. Obrońca Czerwonych Diabłów nigdy nie dowiedział się o tym, że narodzi się jego potomek. Tę wieść miał otrzymać od lekarza kilka dni po powrocie do domu.

Dziś ma prawie 51 lat i za kilka następnych będzie żył już dwa razy dłużej, niż jego ojciec. Mimo dużej różnicy wieku można dostrzec duże podobieństwo między zawodnikiem Manchesteru United a jego synem. Roger Junior wspomina, że często mówiono przy nim o ojcu i o tym, że byłby z syna dumny. A on nie pozostawał mu dłużny i również otaczał zmarłego rodzica dużą czcią.

„Zawsze dorastałem ze świadomością, że ojciec był kimś wyjątkowym. Potwierdzenie tych myśli dochodziło zewsząd – od mojej mamy, dziadków, przyjaciół rodziny, nawet od nauczycieli w szkole, kiedy słyszeli moje nazwisko. Ludzie zawsze byli zafascynowani tym, co osiągnął tata i jego drużyna, zwłaszcza dziadek od strony ojca. Tata był jedynym dzieckiem swoich rodziców, którzy nie widzieli poza nim świata. Dlatego jego odejście bardzo ich uderzyło. Dziadek zabierał mnie na wszystkie mecze Manchesteru United i ciągle mówił o ojcu. Jego smutek był podszyty ogromną dumą, dzięki której dorastałem również będąc dumnym z ojca.”

Ciąża i narodziny dziecka dały wdowie po Rogerze coś, na czym mogła się oprzeć i skoncentrować. Jednak życie samotnych matek w latach 50. i 60. było bardzo trudne. Joy musiała pracować na pełen etat jako fizjoterapeutka. Pomagali jej rodzice, teściowie, a także klub, który przez kilka lat opłacał mieszkanie państwa Byrne.

Na obchodach pięćdziesiątej rocznicy katastrofy w Monachium nie mogła pojawić się 74-letnia wówczas żona piłkarza, ponieważ musiała leżeć w szpitalu. Jednak syn Państwa Byrne’ów jak co roku pojawił się na uroczystościach. Podzielił się także zdaniem na ich temat.

„Uroczystości są zawsze dość trudnym okresem. Jest miło, lecz także wzruszająco, kiedy widzę innych graczy, słucham historii i wspomnień o tacie. Ale ludzie tam pamiętają tę katastrofę, są tam także rodziny zmarłych – dla nich to wielka trauma. Rozmawianie o wypadku było przez wiele lat bardzo bolesne dla mamy i przywoływało wspomnienia. A ja, naturalnie, jestem smutny z powodu straty ojca, którego nie znałem i tych szans, których on i ja nigdy nie mieliśmy.”

Roger Byrne Junior powiedział też o swoim podobieństwie do ojca:

„Ludzie często mówią, że poruszam się tak samo jak tata, mam takie same gesty, mimikę, grube włosy. A kiedy dorastałem ludzie nie mogli powstrzymać porównań. Jestem pewien, że to, co przypominało we mnie ojca smuciło mamę, ale ona nigdy tego nie okazywała, żeby mnie nie martwić. Tata był silnym charakterem i naturalnym liderem, bardzo zaangażowanym w football i życie swojej rodziny.”

Choć próbował, syn obrońcy Manchesteru United sprzed pięćdziesięciu lat nigdy nie zrobił kariery sportowej. Mimo to zawsze próbował coś osiągnąć w piłce nożnej, trenując nawet w akademii United.

„Zawsze uwielbiałem sport, byłem zdeterminowany, aby ciężko pracować i wykorzystać talenty odziedziczone po ojcu. Ojciec był niezłym golfistą i świetnym graczem w krykieta, a ja zawsze miałem świetną koordynację i kochałem wszystkie sporty. Czułem, że jestem porównywany z ojcem za każdym razem, gdy grałem w piłkę, ale nie przeszkadzało mi to, lubiłem dodatkową uwagę. Nigdy nie byłem tak dobry, jak tata, ale zawsze marzyłem o tym, by zagrać dla Manchesteru United, żeby jego dziedzictwo mogło żyć.”

Roger Byrne Junior opowiedział także trochę o tym, co robił jego ojciec poza footballem oraz o jego przygodzie z armią.

„Tata zawsze był utalentowanym zawodnikiem, ale ciężko pracował nad sobą. Co zabawne, kiedy odbywał służbę wojskową w RAF-ie nie dostał się do drużyny piłkarskiej tych sił zbrojnych. Zamiast tego zajął się boksem.

Tata zawsze myślał o karierze poza piłką nożną. Spotkali się i pokochali z mamą, kiedy oboje byli studentami fizjoterapii w Królewskim Szpitalu Salford w 1955. Ojciec był na fizjoterapii na studiach dziennych w czasie gry dla Manchesteru United. Nie mogę sobie wyobrazić Wayne’a Rooneya, który teraz studiuje! Mama mówiła, że studenci lubili mieć między sobą piłkarza, a dzieci, które leczył były zachwycone, że mogą go spotkać.”

Joy poślubiła Rogera w 1957r., zaledwie pół roku przed tragedią. Mówienie o niej było dla niej niezwykle trudne, co świetnie pamięta jej syn. Pamięta także pomoc, jakiej udzielił im Matt Busby i cały klub.

„Mama nigdy nie mówiła zbyt wiele o wypadku, ani o tym, jak się o nim dowiedziała. Więcej pozbierałem sam z gazet i książek. W tamtych czasach wieści przechodziły z ust do ust, stając się coraz gorsze. Było inaczej, niż dzisiaj, kiedy mamy 24-godzinne kanały informacyjne. Mama i ja ciężko pracowaliśmy, żeby poradzić sobie z naszym smutkiem i zawsze staraliśmy się myśleć pozytywnie. Ale wiem, że bardzo go kochała i tęskniła. Życie było bardzo trudne dla samotnych matek w tamtym okresie. Ale otrzymywała wiele wsparcia od obu babć i dziadków, a także od Manchesteru United – przez wiele lat żyliśmy w domu wynajmowanym przez klub. Kiedyś napisałem do Matta Busby’ego i spytałem, czy mógłbym być chłopcem do podawania piłek na Old Trafford, a on sprawił, że tak się natychmiast stało. Pracowałem tam od 9 do 11 roku życia. Nawet dzisiaj klub wciąż nas wspiera. Wciąż dostajemy z mamą karnety sezonowe i chodzimy na wszystkie mecze domowe. A kiedy mama została ostatnio przewieziona do szpitala, klub zadzwonił pytając, czy jest coś, co mogą zrobić – United wciąż zachowuje wobec nas rodzinne uczucia.”

Roger Byrne Junior chodził do szkoły, w której grało się głównie w rugby i z czasem zaczął się interesować tym sportem. Tytuł magistra zdobył w 1988r., a potem przeprowadził się do Swindon w Wiltshire, gdzie mieszka do dziś. Od dwunastu lat ma żonę imieniem Gill. Pracuje w centrum rekreacyjnym rady miejskiej. Jednak nawet dziś, matka rozpoznaje w swoim synu jego ojca.

„Tata był niezwykle lojalny i zawsze mówił, że nie przeszkadza mu bycie krytykowanym, ale nienawidził, kiedy ludzie krytykowali jego drużynę. Jestem taki sam, kiedy pracuję ze swoją grupą.”

Żona Rogera Byrne’a Seniora oddała wszystkie pamiątki po mężu klubowi, żeby być pewną, że przysłużą się fanom. Czapka z meczu reprezentacji Anglii z Danią i koszulka reprezentacji Brazylii, którą otrzymał Byrne po meczu są jedynymi pamiątkami, które ma jego syn. Jednak największymi skarbami Juniora są wspomnienia o jego ojcu.

„W książce Sir Bobby’ego Charltona opisuje on, jak przesądny był tata w swoich przedmeczowych przygotowaniach. Nawet mama o tym nie wiedziała.

Kiedy byłem młodszy, zawsze prosiłem mamę i dziadków, by opowiedzieli mi coś więcej o moim tacie. Uwielbiałem, gdy co jakiś czas jego imię pojawiało się w gazecie. Przechowywałem też kartę z jego zdjęciem, którą dodawano do paczek papierosów. Pamiętam, że przetrzymywałem ją w szufladzie latami.

Moja babcia mówiła, że raz wyjrzała przez okno kuchenne i widziała obecny pierwszy skład United na tyłach swojego domu, robiących pompki jako część przygotowania do sezonu. Dała im wszystkim filiżankę herbaty i kawałek ciasta.

To zabawne, kiedy myślisz o tym, jak Cristiano Ronaldo w każdym meczu ma świetne, nowe buty, podczas gdy mama opowiadała mi, że tata był niezwykle przywiązany do swoich naprawdę starych butów, ponieważ były wygodne. Mama ciągle mówiła, żeby sprawił sobie nowe, bo tamte były w okropnym stanie, ale on odmawiał. W końcu były tak zniszczone, że poprosił mamę, aby zabrała je do szewca, bo wstydził się samemu tam pójść.

Kiedyś on i jego drużyna pojechali do Ameryki, a gdy wrócił miał naprawdę krótko obcięte włosy. Jego rodzice wyrzucili go z domu, póki nie odrosły – wyobraź sobie, co by wtedy pomyśleli o obecnych fryzurach sportowców!

Ale moja ulubiona historia pokazuje, jak bardzo chciał pomagać ludziom. Dopiero co przyszedł wycieńczony do domu po treningu i grupa dzieciaków zapukała do drzwi, prosząc o autograf. Moja babcia powiedziała im, że najlepiej byłoby go zostawić teraz samego, ale on podszedł do drzwi i wszystkim się podpisał. Zdaje się, że zawsze umiał postępować z dziećmi i wydaje mi się, że byłby świetnym tatą.”

Wypowiedzi kibiców

Kibice Manchesteru United, w w tej chwili w większości redaktorzy naszego serwisu, także zabrali głos w sprawie katastrofy w Monachium. Zostali zapytani o znaczenie tej tragedii dla footballu, klubu oraz jego kibiców, a więc także dla nich samych. Zapraszam do przeczytania ich wypowiedzi: Monachium 1958 – wypowiedzi kibiców


Korzystając z przywileju autora tekstu, ja także się wypowiem. Jednak uważam, że najwięcej odda jeden cytat. Krótki, acz treściwy. Za Haroldem Hardmanem:

„United will rise again.”

Multimedia

 
Monachium – film dokumentalny


 
Munich Remembered – Jimmy Murphy Junior


 
Munich Remembered – Eric Harrison


 
Munich Remembered – Harry Gregg and Albert Scanlon


 
Munich Remembered – Ronnie Cope


 
Munich Remembered – The Families


 
Munich Remembered – View From The Opposition


 
Where Were You


 
Return To Munich

Galeria

Przewiń na górę strony