Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Bydgoszcz liczy straty, czyli piłka nożna na dalszym planie

Bydgoszcz liczy straty, czyli piłka nożna na dalszym planie

Bydgoszcz liczy straty, czyli piłka nożna na dalszym planie
Trzeci dzień maja roku 2011 miał być świętem kibiców piłki nożnej w naszym kraju. Finał Pucharu Polski, a naprzeciw siebie dwie drużyny piłkarskiej Ekstraklasy – Lech Poznań i Legia Warszawa. Wydawać by się mogło, że kibice i sympatycy futbolu w naszym kraju będą mieli okazję pooglądać dobrą grę, poczuć towarzyszące jej emocje, a niesamowite wydarzenie sportowe na długo zagości w ich pamięci. Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe?

Ranny z meczu Lech-LegiaZarówno kibice Legii Warszawa, jak i Lecha Poznań do Bydgoszczy docierali różnorakimi środkami lokomocji. Ulica Gdańska była strefą separacji sympatyków obu klubów. Granica ta uniemożliwiała spotkanie się kibiców drużyn z Warszawy i Poznania przed dojściem na stadion w Bydgoszczy. Jeszcze przed godziną 18:30, na którą zaplanowano rozpoczęcie meczu, okazało się, że nie zadbano o odpowiednie sprawdzenie ludzi wchodzących na stadion. Pomimo, że miłośnicy obu klubów przygotowali piękne oprawy, używali wielu środków pirotechnicznych. Kibice bardzo często rzucali petardami w kierunku fotoreporterów, ochroniarzy, a fani Legii nawet w autobus z piłkarzami Lecha Poznań. Nie obyło się bez drobnych zamieszek, przez co potrzebna była pomoc medyków. W okolicach siódmej minuty meczu, kibice obu klubów opuścili stadion w ramach protestu przeciwko PZPN. Za niedługo wrócili na trybuny, ale z wulgarną piosenką o policji na ustach. Niestety piłkarskie święto zaczynało się psuć w coraz większym stopniu.

Kibole rozbierają piłkarzaW dwudziestej dziewiątej minucie Lech wyszedł na prowadzenie po uderzeniu Injaca z dystansu. Legii udało się wyrównać na 1:1 w drugiej połowie meczu. Niezmieniający się już remis sprawił, że nadszedł w końcu czas na jedenastki. Po rzutach karnych było wszystko jasne – Legia Warszawa zdobywa Puchar Polski! Kibice Legionistów wtargnęli jednak na boisko jeszcze przed wykonaniem ostatniej w meczu jedenastki! Kiedy do piłki podchodził Jakub Wawrzyniak, fani z Warszawy stali już przy bocznej linii. Po celnym strzale piłkarza kilkuset z nich wbiegło na murawę. Zaczęli rozbierać zawodników, świętować i ściskać się z nimi. Potem ruszyli w stronę kibiców z Poznania. Ci natomiast, sprowokowani i rozjuszeni, rozpoczęli wyłamywanie bram separujących trybuny od boiska. Łamano krzesełka, atakowano fotoreporterów i operatorów kamer telewizyjnych. Uszkodzeniu uległy też stadionowe głośniki, barierki. W stronę boiska leciały butelki po alkoholach i petardy. Ot, klasyczne zachowanie prawdziwych fanów swojego klubu.

Ciągle to samo…

Transparent w BydgoszczyMecz finału Pucharu Polski miał być promocją dla miasta Bydgoszcz. Wielkie piłkarskie wydarzenie skupiające na sobie uwagę wielu kibiców, dziennikarzy. Niestety mecz ten zostanie zapamiętany nie dzięki pięknie sportu, jakim jest futbol, ale przez wzgląd na skandaliczne zachowanie pseudokibiców. Duże uchybienia dotyczyły też kontroli ludzi, którzy chcą wejść na teren obiektu. Niektórzy z nich na stadion dostali się, skacząc przez płot. Nie udało się także powstrzymać złodziei okradających stoiska gastronomiczne. Taki obraz przywarł już do naszego kraju i nie wiadomo, kiedy i czy kiedykolwiek zdołamy wygrzebać się z dołka. W oczach Europy jesteśmy państwem korupcji, chuligaństwa na stadionach. Rocznie średnio 20 milionów złotych kosztuje podatników policyjne zabezpieczenie meczów piłki nożnej. Co ciekawe, pozostałe dyscypliny to wydatek około jednej czwartej tej sumy!

Zaraz po wydarzeniach w Bydgoszczy rozpętała się ogromna afera, w której każdy oskarżał każdego o zaniedbania. Do wniosku o akceptację odbycia się imprezy masowej muszą być załączone opinie od:

  • stacji sanitarno-epidemiologicznej
  • straży pożarnej
  • policji
  • dyrektora pogotowia

Na podstawie tych dokumentów prezydent, na własną odpowiedzialność, wydaje takowe pozwolenie lub nie. Przypomnijmy, że mecz Lech Poznań – Legia Warszawa odbył się pomimo negatywnej opinii policji. Jednym z powodów było nieodpowiednie przygotowanie stadionu w Bydgoszczy, który jest areną lekkoatletyczną, a nie stadionem w pełni przygotowanym do meczów podwyższonego ryzyka. Niestety, prawo w naszym kraju mówi, że wyżej wymienione opinie nie są wiążące dla organizatora. W związku z tym prezydent Bydgoszczy – Rafał Bruski, ignorując ostrzeżenia policji, był świadomy zagrożenia związanego z pozwoleniem na odbycie się meczu Lech – Legia. Cóż z tego? Prezydent próbował później wmówić ludziom, że mógł odmówić organizacji tego przedsięwzięcia jedynie w momencie, gdy któryś z organów nie złożyłby swojej opinii. Brednie, brednie, brednie! Prezydent Bydgoszczy mógłby odmówić nawet wtedy, gdyby wszystkie opinie były pozytywne! Przerośnięte ambicje, żądza pieniądza (40 tys. za organizację finału Pucharu Polski), a może jakieś inne pobudki? Co jak co. Widzimy, że Pan Prezydent się nie popisał, próbując ściągnąć z siebie ciężar winy.

Czas na wzięcie pod lupę Zdzisława Kręcinę. On również, jak się okazuje, jest wielkim intelektualistą i znawcą prawa. Po całym zajściu odbyła się konferencja, na której Pan Zdzisław zarzucił policjantom, że prowokowali kibiców oraz zachowywali się nieprofesjonalnie. W tym wypadku warto zauważyć, że (cytując Art. 5. 1.) za bezpieczeństwo imprezy masowej w miejscu i w czasie jej trwania odpowiada jej organizator. Czyli nie kto inny, jak… pam pabam… PZPN! Wychodzi więc na to, że w tym wypadku to PZPN ponosi pełną odpowiedzialność za niezapewnienie bezpieczeństwa. Policja wchodzi na stadion dopiero w momencie, gdy organizator nie radzi sobie z opanowaniem sytuacji i prosi funkcjonariuszy o pomoc. Oj Panie Zdzisławie, ładnie to tak kręcić?

Grzegorz Lato natomiast nie obawia się o Euro 2012. Według niego fakt, że będziemy mieli piękne stadiony, wystarczy, by zmienić zachowanie kibiców podczas tej imprezy. Oj, żeby się Grzesiu nie zdziwił, jak mu ze Stadionu Narodowego sfrustrowani kibice zrobią bigos. Chciałabym się też zapytać, czy stadion w Bydgoszczy był na tyle brzydki, że trzeba było go zdemolować?

Czy istnieje złoty środek?

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że winę za zamieszki na stadionie Zawiszy ponoszą pseudokibice i to ich powinno się bardzo surowo ukarać. Nie zmienia to niestety faktu, że bardzo często kibole pozostają bezkarni. Niestety, nikt nie potrafi w naszym kraju opanować sytuacji na tyle dobrze, aby podobne wypadki już się nie zdarzały. Nie chodzi tu o wulgarne przyśpiewki. Niech sobie śpiewają, ale bez burd, bicia się itd. Jak to rozwiązać i kiedy będziemy w stanie tego dokonać?

Często w takich wypadkach podejmowane są decyzje o zamykaniu stadionów. Tak najprościej, tylko co z tego? Ciągle słyszymy o pseudokibicach, którzy wyrywają krzesełka, niszczą ogrodzenia na stadionach. Ilość incydentów takich jak ten w Bydgoszczy nie zmienia się. Stadion zamknięty jest raz, drugi, ale potem ponownie stoi otworem dla bandytów. Dodatkowo, przez mecze bez udziału publiczności cierpią niewinni ludzie, którzy nie mogą przyjść oglądnąć swoich ulubieńców. A co, na Euro też pozamykają stadiony? W końcu ta wielka impreza tuż tuż, a warunki bezpieczeństwa się nie zmieniają. Bydgoszcz jest tego doskonałym przykładem.

Pseudokibice powinni chyba dostawać dożywotnie zakazy wstępu na stadiony czy inne obiekty, gdzie odbywają się imprezy sportowe. Kto wie? Być może wtedy właśnie pomyśleliby przyszłościowo i zastanowili się, co powiedzą swoim dzieciom, gdy nie będą mogli wejść z nimi na mecz. Kiedy syn zapyta tatę, jak ten kibicował w przeszłości, co odpowie? Że był bandytą, chciał się wyżyć i wyrywał krzesełka na stadionie? Bił się z policjantami i niszczył piękne obiekty sportowe? Jeśli chciałby się wyżyć, to na pewno nie brakuje ludzi do pracy. Siłownie też stoją otworem.

A Wy, drodzy czytelnicy, jakie macie zdanie na temat wydarzeń w Bydgoszczy i problemu pseudokibiców w naszym kraju? Po czyjej stronie leży wina i kto powinien rozwiązać problem? Forum pozostawiam do Waszej dyspozycji.

Przewiń na górę strony