Nie przegap
Strona główna / Offtopic / O manipulacjach w mediach słów kilka

O manipulacjach w mediach słów kilka

O manipulacjach w mediach słów kilka
Manipulacja dziennikarska. Czym jest? Można by chyba o tym książkę napisać. I pewnie napisano, i to nie jedną. Przez manipulację definicja rozumie oszukanie grupy ludzi, by skłonić ich do działania sprzecznego z ich dobrem.

W drugiej połowie lutego Hiszpanią wstrząsnął artykuł w madryckiej gazecie „AS”. Otóż dziennikarze hiszpańskiego odpowiednika „Faktu”, jak „AS” nazywają mniej i bardziej złośliwi, w jednym z wydań zamieścili zdjęcie z meczu FC Barcelony z Athletico Bilbao. Zdjęcie te ukazywało Xaviego podającego piłkę do Daniego Alvesa, który, wierząc fotografii, był na pozycji spalonej. Po tym podaniu zaś Brazylijczyk odegrał piłkę do Davida Villi, który strzelił bramkę na 1:0. Gol został uznany. Trafienie po spalonym? Nic dziwnego że „AS” się oburzył. Zresztą, zobaczcie sami:

1

Okazuje się jednak, że na zdjęciu opublikowanym przez madrycką gazetę… brakuje obrońcy! Dlaczego? Jak napisali dziennikarze „AS”, w wyniku błędu. Co prawda, zdjęcie „prawidłowe” nie rozwiewa wątpliwości na temat pozycji spalonej, liczy się jednak sam fakt odnośnie wymazania zawodnika Bilbao. Wtedy bowiem zdjęcie jest dużo bardziej przekonujące, i to chyba kierowało madryckimi dziennikarza podczas zabawy z tą fotografią.

2

Sytuacja z Camp Nou to tylko jeden z wielu przykładów manipulacji w mediach.

Owa manipulacja nie jest znana od wczoraj. Już Napoleon w swoich czasach nie miał łatwo z dziennikarzami, którzy najpierw oskarżali go o ucieczkę z wyspy, na której przebywał, by zaraz pisać o „powrocie króla do stolicy”.

W obecnych czasach chyba najlepszym przykładem manipulacji dziennikarskich na świecie jest konflikt iracki i bardzo różny sposób przedstawiania wydarzeń na froncie przez kolejne gazety czy telewizje. W Wielkiej Brytanii z powodu wielkiego zamieszania wokół tego tematu pracę stracił prezes BBC.

W Polsce zaś na przestrzeni ostatnich lat byliśmy świadkami afer dziennikarskich odnośnie sprawy Rywina, działalności Radia z Torunia czy w ostatnich miesiącach – katastrofy smoleńskiej.

Sport także nie zostaje, niestety, pominięty w tych manipulacjach. Chociaż temat, który poruszę to chyba bardziej wielka stronniczość dziennikarska, niż manipulacje. Chciałem bowiem zwrócić uwagę na to, jak w polskich mediach przedstawiani są kibice.

Łysy koleś w dresach, kursujący od ustawki do ustawki, po drodze zahaczający o monopolowy – trzeba przecież wypić browar. Tak kibica polskiej piłki nożnej wyobraża sobie przeciętny zjadacz chleba. Dlaczego? Dużą zasługę mają w tym nasze media.

Nie twierdzę, że polscy kibice to zawsze grzeczni panowie z aureolami nad głową, ba – chyba w każdym klubie są „kibole” – faceci tylko czekający na bójkę ze zwolennikami innych barw. No właśnie, kibole. Nie wsadzajmy ich do jednego worka z prawdziwymi kibicami – ludźmi zakochanymi w sporcie i w swoim klubie, wydającymi nierzadko grube pieniądze, by być na każdym meczu swojej drużyny i wspomagającymi ich w czasie tych meczów całym sercem i całym gardłem.

Jednak media wolą pisać o burdach na stadionach, skutecznie omijając tematy przedstawiające ich w dobrym świetle. Spójrzmy chociażby na kibiców Arki Gdynia, którzy w świetny sposób pomagają dziewięcioletniemu Maćkowi, którego rodzice są nieuleczalnie chorzy. Kibice wielu polskich klubów przed dniem świętego Mikołaja organizują zbiórki na prezenty dla chorych dzieci, po czym wybierają się do szpitali. Jeden z „bijących się łysoli” zakłada czerwony strój, siwą brodę i ma pewnie wielką frajdę, obdarowując chore dzieciaki upominkami. Ale o tym prasa nie pisze. Bo po co.


Zresztą dziennikarze chyba sami chcą, żeby ich teksty nie były traktowane poważnie. Po słynnej już akcji „Widelec” z kibicami Legii w roli głównej w relacjach z tego wydarzenia można było przeczytać zdania mniej więcej takiej treści: „740 agresywnie zachowujących się chuliganów zostało zatrzymanych przez 100 policjantów”. Do tej pory nie wiem, czy dobrze zrozumiałem owe relacje, bo czy grupę ponad siedmiuset niebezpiecznych bandytów zatrzymał siedem razy mniejszy oddział policji? Nie zapominajmy też o tym, że ci „niesamowicie groźni mężczyźni” byli uzbrojeni w przedmioty „zagrażające zdrowiu i życiu”. Trochę dziwne, nieprawdaż?

W dzisiejszych czasach, w czasach wiecznego narzekania na państwo, władze i społeczeństwo ludzie z „wyższych sfer” bardzo cenią sobie patriotyzm. Ci sami ludzie kibiców postrzegają jako chamskich chuliganów bez zasad. A gdyby tylko chcieli bliżej poznać tych chamów, mogliby zobaczyć w nich wiele poszanowania dla wartości, między innymi właśnie dla ojczyzny. Kibice Legii Warszawa co rok upamiętniają powstanie warszawskie, miłośnicy Lecha Poznań również wykazują się wielkim szacunkiem dla historii. Systematycznie odwiedzają groby poległych w powstaniu wielkopolskim. W ubiegłym roku, w dniu 92. rocznicy wybuchu powstania kilkuset kibiców Lecha zebrało się na poznańskim Starym Rynku, by w towarzystwie kombatantów przemaszerować ulicami miasta.

Kibice drugoligowej Stali Rzeszów zaś w obliczu zeszłorocznych powodzi w Polsce pokazali klasę i zorganizowali zbiórkę wody niegazowanej, by pomóc poszkodowanym. Ostatecznie w przeciągu 11 dni zebrano 4530 litrów wody.

Tak w ogóle, dlaczego media nie chcą pisać o pięknych oprawach, o charytatywnych akcjach organizowanych przez kibiców, za to żadna, nawet najmniejsza burda im nie umknie i zostanie szczegółowo opisana? Odpowiedź jest prosta i znana nie od dzisiaj. Bójki i zadymy bowiem lepiej się sprzedają. Owszem, może przeciętny odbiorca prasy chciałby czytać o tych pozytywnych sytuacjach, ale na pewno o wiele bardziej chce przy śniadaniu i kawie przeczytać relację z zamieszek na polskich stadionach.

Przewiń na górę strony