Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Do ostatniego gwizdka!

Do ostatniego gwizdka!

Do ostatniego gwizdka!
Nadzieja matką głupich? Czy może jest jak cukier w herbacie? Jeśli nawet jest jej bardzo mało, to i tak wszystko osłodzi. Jedno możemy uznać za pewnik – nadzieja = kibicowanie.

Od lat wspierasz swoich ulubieńców w dążeniu do celu. Manchester United jest obecnie klubem, który w rozgrywkach radzi sobie znakomicie. Grają tu wyśmienici piłkarze o wielkich umiejętnościach. Zawsze oczekujesz więc wygranej, a porażkę przyjmujesz z ciężkim sercem. Kiedy przychodzi czas meczu, zasiadasz przed telewizorem i ze zniecierpliwieniem wyczekujesz pierwszego gwizdka. Czy to u siebie, czy na wyjeździe, z całego serca chcesz zwycięstwa United. Myśl o zbliżającym się meczu napawa Cię radością. Zanim spotkanie się rozpocznie nie dopuszczasz do siebie myśli, że Diabły mogą przegrać. Przecież grają w tym sezonie wyśmienicie, co takiego mogłoby się stać? Twoja nadzieja na wygraną w tym momencie jest pewnością, że wszystko pójdzie dobrym torem. Podczas meczu, siedząc przed telewizorem z wzrokiem wlepionym w kolorowy ekran, przechodzisz jednak czasem ze skrajności w skrajność.

Wszystko to zależne jest od prezentowanej przez Diabłów gry. Jeśli wszystko jest w jak najlepszym porządku – przepełnia Cię duma i ze spokojem oglądasz popisy podopiecznych Sir Alexa. Nie martwisz się o wynik. Czujesz wtedy, jakbyś leżał na gorącej plaży i popijał zimny napój przez fikuśną rurkę. Z założonymi na nos przeciwsłonecznymi okularami uśmiechałabyś się złośliwie, patrząc, jak rywal United wylewa z siebie siódme poty. W wyśmienitym nastroju wybaczasz Diabłom szybciutko drobne potknięcia.

Co jednak dzieje się z tym niezmąconym dotychczas spokojem, jeśli nagle coś się sypie? Każde złe podanie doprowadza do szewskiej pasji! Irytuje każde idiotyczne zagranie, po którym rywal przejmuje piłkę. W głowie rodzą się różne myśli. Zaraz zaczynasz szukać kozła ofiarnego. I winny może być a to piłkarz, bo źle podał, a to trener, bo ta zmiana była zła i przyniosła tylko nieszczęście, a to sędzia, bo tam żadnego faulu nie było, a to ten tam kibic w tej czarnej czapce, bo się krzywo w kamerę popatrzył.

Na pewno znasz w swoim otoczeniu wielu ludzi (kibiców) małej wiary, którzy nawet na długo przed końcowym gwizdkiem spisują swoją drużynę na straty i wyłączają mecz lub powtarzają do znudzenia sławne już nic z tego nie będzie. Wielu z nich na pewno wkrótce staje się tzw. sezonowcami. Przerzucają się na kibicowanie innemu klubowi, bo np. taka Barcelona częściej wygrywa i będzie można żyć w spokoju o wynik a dodatkowo obnosić się z dumą. Jakieś korzyści? W sumie żadnych, bo kibicowanie związane jest nieodłącznie z wiarą w możliwości ukochanego klubu – jednego na zawsze, a nie pięćdziesięciu tysięcy dwustu trzydziestu trzech.

Kiedy zaczyna dziać się źle, a nawet bardzo źle, niezbędne, ale też często trudne jest włączenie w głowie lampki z napisem „nadzieja”. To ona pomaga nam zawsze nadal wierzyć w to, że losy ze złych odwrócą się na te dobre. W końcu nic nigdy nie jest pewne! Nikt z nas nie jest prorokiem i przyszłości nie przewiduje! A nóż widelec nasza nadzieja pomoże ulubieńcom w wygranej? Może to właśnie siła wiary kibiców w zwycięstwo w jakimś stopniu przyczynia się do odniesionego sukcesu?

Proponuję zrobić sobie szybciutko mały rachunek sumienia. Ile razy zwątpiliśmy, ile razy uznaliśmy, że Diabły już nie dadzą w danym meczu rady? Wreszcie – ile razy pokazali nam, że gdy spisaliśmy ich na straty, popełniliśmy największy możliwy błąd? Te wszystkie bramki w ostatnich minutach, podczas gdy wynik był dla nas bardzo niekorzystny… Chyba mało kto wierzył, że jeszcze może się udać.

Moi drodzy. Futbol jest nieprzewidywalny. Póki piłka w grze – wszystko jest możliwe i chciałabym, aby każdy z nas miał tego świadomość! Mecz trwa przecież dziewięćdziesiąt minut! Przyznajmy jednak zgodnie, że czasem o tym niestety zapominamy. Mimo wszystko, lepiej chyba na koniec stwierdzić „a nie mówiłem” niż „o kurczę, jednak im się udało”.

Odpowiednim na zakończenie będzie cytat z pieśni Jana Kochanowskiego:

Nie porzucaj nadzieje,
jakoć się kolwiek dzieje…

Niech nasza wiara, wiara kibiców nie gaśnie! Do ostatniego gwizdka!

Przewiń na górę strony