Nie przegap
Strona główna / Manchester United / O taktyce United słów kilka

O taktyce United słów kilka

O taktyce United słów kilka
Walka o mistrzostwo Anglii rozpoczęła się na dobre, a Manchester United ze stratą zaledwie jednego punktu do prowadzącej w tabeli Chelsea (londyńczycy mają jednak jeden mecz w zapasie) czeka niedługo seria gier z bardzo wymagającymi przeciwnikami. Już w najbliższą niedzielę na The Emirates piłkarski klasyk w lidze angielskiej: Arsenal Londyn – Manchester United. Następnie Czerwone Diabły zmierzą się kolejno z: Portsmouth u siebie, oraz z Aston Villą i Evertonem na boiskach przeciwników. W spotkaniach z teoretycznie groźniejszymi zespołami sir Alex bardzo często decyduje się na ustawienie z zaledwie jednym napastnikiem i pięcioma pomocnikami. Wybór Szkota niejednokrotnie spotyka się z krytyką ekspertów, prasy oraz samych kibiców Czerwonych Diabłów. Zastanawiam się, dlaczego Ferguson dość często decyduję się na takie rozwiązanie taktyczne.

Mistrzowie Anglii od wielu lat grają nieśmiertelną w Anglii formacją 4-4-2. Jak dobrze wiadomo system ten pozwala bocznym obrońcom na ofensywne wejścia, co niesie duże zagrożenie pod bramką przeciwnika. Doskonałym przykładem jest Patrice Evra, który bardzo często włącza się do akcji ofensywnych. Środkowi pomocnicy wzajemnie się asekurują: jeden jest bardziej zaangażowany w ofensywę, drugi w defensywę i tak na zmianę (Carrick z Fletcherem). Napastnicy Czerwonych Diabłów ustawieni są pionowo tzw. jeden z nich jest bardziej wysunięty do przodu (Berbatow), drugi (Rooney) często cofa się i pomaga rozgrywać piłkę. Także tutaj Bułgar z Anglikiem często wymieniają się pozycjami. Jednak to klasyczne ustawienie United zmienia się jeżeli przychodzi nam grać z czołowymi zespołami z Premiership lub w lidze Mistrzów. Najlepszym tego przykładem był półfinał Carling Cup z Manchesterem City. W obu spotkaniach w ataku Diabłów grał osamotniony Wayne Rooney.

W pierwszym spotkaniu w linii pomocy wystąpiło pięciu pomocników: Valencia, Fletcher, Anderson, Carrick, Giggs. W drugim meczu miejsce Valencii zajął Nani, a Andersona – Paul Scholes. Najbardziej zastanawiające jest to, że w rewanżowym meczu na Old Trafford Ferguson nie zdecydował grać się dwoma napastnikami pomimo tego, że to United musieli odrabiać straty z pierwszego meczu. Cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Dymitar Berbatow oraz Michael Owen. Szczególnie w pierwszej połowie widoczny był brak typowego napastnika w polu karnym City. Napastnika, który wie jak grać głową i czyha na błąd przeciwnika (jak Ruud van Nistelrooy).

Wayne Rooney nigdy nie był i nie będzie typowym snajperem, czekającym w szesnastce przeciwnika i wykańczającym akcję. Anglik znany jest z tego, że „szuka gry”, często się cofa i wtedy sytuacja na boisku wygląda tak jakby w ogóle nie było na boisku napastnika. We wspomnianym meczu z City, ta zachowawcza gra Manchesteru United zmieniała się w drugie połowie, kiedy to Rooneya wspomogli Carrick, Scholes i Giggs. Kapitalny mecz w ofensywie rozgrywał Evra, a na prawej obronie aktywniejszy był Rafael. Doskonała wymienność pozycji oraz bardziej ofensywna gra pomocników United sprawiła, że na chwilę przestaliśmy myśleć o tym, że brakuje na boisku Berbatowa, Owena bądź Dioufa.

Na pewno przy tak stosowanej taktyce Czerwone Diabły zyskują przewagę w środku pola, ale moim zdaniem gra jednym napastnikiem na Old Trafford nie przystoi takiej drużynie jak Manchester United. Atut własnego boiska i 75 tysięcy kibiców jest nie do przecenienia. Jednak oglądając mecze United z zespołami wielkiej czwórki ciężko oprzeć się wrażeniu, że ta taktyka jest słuszna. Oczywiście Fergusona broni wynik meczu z City, kiedy to uparcie, do końca grał jednym napastnikiem. Teraz się udało, ale jak będzie następnym razem? Czy Wayne Rooney jest stworzony do gry jako samotny napastnik? Uważam, że w meczach z Arsenalem, Aston Villą oraz Evertonem tak właśnie może wyglądać nasz napad. Drugi napastnik może pojawić się na boisku kiedy wynik spotkania nie będzie układał się po myśli Fergusona.

Taktyka w dzisiejszej piłce zmienią się z roku na rok i coraz to więcej drużyn, nie tylko z ligi angielskiej, stosuję system gry z jednym napastnikiem. Wiele drużyn odnosi dzięki temu sukcesy. Oczywiście nie można zakładać, że taki system gry nie gwarantuje bramek. Wręcz przeciwnie: czasami drużyna grająca jednym napastnikiem strzela więcej goli niż ta, która gra dwoma lub nawet trzema atakującymi. Jednak aby ta taktyka przyniosła pożądany efekt Ferguson musi mieć do dyspozycji dobrych ofensywnych pomocników. Czas Giggsa i Scholesa powili dobiega końca.

Forma Naniego jest niestabilna (może wreszcie odzyska pewność siebie i będzie prezentował się jak podczas meczów z Hull i Manchesterem City), a Park niczym się nie wyróżnia. Jedynie Antonio Valencia prezentuję dobrą dyspozycję w ofensywie. Pozostali pomocnicy jak Fletcher czy Carrick zorientowani są bardziej na defensywę. Wielką niewiadomą jest przyszłość Andersona w drużynie sir Alexa. Pomimo tego, ze strzelamy sporo bramek to jednak mecze z czołowymi drużynami gramy zbyt zachowawczo. Diabły rzucają się do frontalnego ataku kiedy przegrywają i nie mają już nic do stracenia. Z drugiej strony w tym sezonie, w meczu z Liverpoolem na Anfield od początku graliśmy dwójką napastników, a wynik każdy pamięta…

Przed nami teraz ciężkie spotkania. Mecz z Arsenalem pokaże czy sir Alex nie przekombinuje wystawiając tylko Rooneya w ataku. Trzeba pamiętać, że Anglik bez odpowiedniego wsparcia z drugiej linii, sam nic nie zdziała przeciwko Kanonierom. Pojedynki na Villa Park oraz Goodison Park także będą piekielnie trudne. A może Fergie zaskoczy nas czymś nowym? Czy też przyjdzie nam znowu oglądać miotającego się w ataku Wayne’a Rooneya? Na pocieszenie pozostaje fakt, że popularny Wazza jest w życiowej formie i nawet bez odpowiedniego wsparcia może sam wygrać dla nas niemal każdy mecz.

Przewiń na górę strony