Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Nu Nu Nu, Nurku!

Nu Nu Nu, Nurku!

Wayne Rooney
Jak wiadomo, kilka incydentów, mających miejsce na boiskach English Premier League w ciągu ostatnich miesięcy, na nowo podłożyło iskrę pod płomienną dyskusję na temat ‘divingu’ w futbolu. W angielskiej prasie i telewizji wrze od dyskusji na temat ‘nurkowania’. Wiadomo, ze gracze symulujący faule są prawdziwą plagą futbolu. Nie podlega to żadnej wątpliwości. Mimo, że zwykle uczestnicy tych wydarzeń odżegnują się od takich nieuczciwych praktyk, fani pozostają w większości niewzruszeni. Miano ‘nurka’, jeśli już raz przylgnie do zawodnika, ciągnie się za nim latami i niejednokrotnie może pokrzyżować jego plany związane z dalszą karierą. Nie tak dawno przedmiotem dyskusji stał się Wayne Rooney, który kilkakrotnie wątpliwie upadł, przez co ściągnął na siebie uwagę arbitrów i kibiców (w tym w ostatnim meczu przeciwko the Pompeys). Czy Wayne nurkuje? Czy Brytyjczycy w ogóle potrafią nurkować? Moim zdaniem – nie.

(nie)Winny się tłumaczy

‘Diving’, czyli ‘nurkowanie’, to szeroko potępiana praktyka w futbolu, polegająca na symulowaniu faulu, zwykle w momentach, gdy napastnik nie może poradzić sobie z obrońcami i jedyną rozsądną opcją jest wywalczenie faulu. Technika ta, przez UEFA oficjalnie nazywana ‘symulacją’, rozpala do czerwoności zarówno uczestników gry, jak i kibiców. Uzyskanie przychylnej, aczkolwiek niekoniecznie sprawiedliwej, decyzji sędziego na własną korzyść, to zwykłe oszustwo. A gdzie duch Fair Play, nieodłączny niegdyś składnik futbolu? No właśnie, czyżby duch ten przeżył jedynie na wyspach brytyjskich?

EPL – basen dla nurków

Jeśli przyjdzie nam przyjrzeć się bliżej najgłośniejszym ‘aferom nurkowym’, które miały miejsce na angielskich boiskach, szybko spostrzeżemy, że najczęściej nie mają one nic wspólnego z samymi Anglikami. Robert Pires, Cristiano Ronaldo, Didier Zokora, czy wreszcie Eduardo, to zawodnicy angielskich klubów, ale pochodzący spoza Wysp. Ich styl gry, ale także styl postrzegania i podchodzenia do przepisów i podejście do Gry samo w sobie w istotny sposób różni się od angielskiego, wpajanego chłopcom już od pierwszych klas szkoły. I nie chodzi tu tylko o futbol; chodzi o Grę, o rywalizację; chodzi o stawanie w szranki według ściśle określonych zasad. Tu Anglicy grają Fair. Dlaczego? Właśnie przez ich szacunek i miłość do Gry.

The Game

Kiedy w 1947 roku Vita Sackville – West, angielska poetka i pisarka, znana ze swojego nietypowego arystokratycznego życia oraz związków z kobietami, opisywała przeciętnego angielskiego mężczyznę, pisała tak:

najlepiej obserwować angielskiego mężczyznę w chwili, gdy inny mężczyzna zaczyna rzucać w jego stronę piłką. Na jego twarzy nie widać ani mściwości, ani złośliwości, ani wzgardy, ani gotowości do kłótni czy pragnienia nieuczciwego wykorzystania sytuacji; widać, że przestrzega prawa i respektuje reguły, które najczęściej sam ustanowił; uważa za pewnik, że jego przeciwnik postąpi tak samo; będzie głęboko zaszokowany każdą próbą oszustwa…

Nie sposób przecenić więc samej Gry w oczach Brytyjczyków. Oni kochają ją dla niej samej.
Jeśli coś się miłuje, nie sposób oszukiwać. Jeśli samemu wymyśla się reguły rywalizacji, to nie po to, żeby później próbować je obchodzić w niedozwolony sposób. Tak jest z Brytyjczykami i piłką nożną.

Oczywiście, generalizowanie to największy grzech każdego poważnie podchodzącego do tematu. Nie można więc z czystym sumieniem powiedzieć, że żaden Anglik nigdy nie ‘nurkował’. Słynne już momenty Gerrarda, kiedy wymuszał na arbitrach dyktowanie rzutów wolnych, czy ‘sprytnie wywalczone stałe fragmenty gry’ przez Joe Cole’a nie znikają z naszej pamięci. Cóż, można rzec, że nie wszyscy potrafią sobie radzić z presją, a w kluczowych momentach nie są w stanie walczyć według zasad i próbują je obchodzić. Nawet wśród Anglików na dziesięciu Tomów Brownów trafi się jeden Flashman (po wyjaśnienie tego porównania odsyłam do książki Thomasa Hughesa Tom Brown’s school days).

Mimo to, możemy uznać, że stereotypowy, przeciętny Anglik nigdy nie zostanie ‘nurkiem’.

„Graj dalej! Graj! Możesz rozegrać ten mecz!”

Skąd we mnie to przekonanie, że diving nie jest domeną Anglików? Ponieważ oni grają w Grę dla niej samej. Mimo, że nam, wychowanym w zupełnie innym systemie wartości i inaczej patrzącym na różne rzeczy, wydaje się to niemożliwe, Anglikom nie potrzebne do szczęścia jest zwycięstwo. Polacy, jak i inne narody, między innymi z racji położenia geograficznego, wciąż i wciąż musieli udowadniać swoją wyższość nad przeciwnikiem. W walce najważniejsze jest zwycięstwo – tak myślimy. Anglicy nie. Oni nie musieli nikomu niczego udowadniać. Co więcej, dzięki kolonizacji, to od nich się uczono, podpatrywano; dzięki nim mamy dziesiątki sportów, w tym piłkę nożną, krykiet, rugby (i futbol amerykański), boks, hokej, jeździectwo i jeszcze wiele, wiele innych. Anglicy szanują Grę, Anglicy kochają rywalizację. Nie muszą wygrywać za wszelką cenę. Oni grają, żeby grać.

Oskar Wilde powiedział:

Anglicy mają cudowny dar zamieniania wina w wodę

Można ten cytat odnieść także do filozofii futbolu. Czy znacie angielski klub, kierowany przez Anglika i w rękach angielskiego właściciela, który goniłby za transferami, wydawał miliony na nowych graczy i, jednym słowem, chciał wygrać za wszelką cenę? Ja nie znam. Co więcej, zaryzykuję stwierdzenie, że takiego klubu nie ma (może z wyjątkiem Liverpoolu, ale o przyczynach innym razem). Prawdopodobnie dlatego, że według Anglików piękno futbolu tkwi, między innymi w tym, że mecz finałowy Champions League nie różni się niczym od podwórkowych rozgrywek – wciąż nie ma technologii, która pomagałaby sędziom w poprawnej ocenie sytuacji. Prawdopodobnie nigdy jej nie będzie. Anglicy chcą grać, grać Fair i czerpać z tego przyjemność i dumę. To wszystko.

Wayne Rooney = John Bull

Karykatury to najczęściej używane obrazki w angielskiej prasie. Niespodziewanie, różnią się one zwykle w odbiorze karykaturzysty i osoby będącej obiektem karykatury. Podczas, gdy w Polsce stereotypowego Anglika postrzegamy, jako wysokiego, szczupłego i posępnego gentlemana w meloniku, niespodziewanie Anglicy widzą siebie bardziej, jako Johna Bulla. Bull to postać literacka, stworzona w 1712 roku przez szkockiego pisarza Johna Arbuthnota. Był to gruby, prostolinijny, uczciwy mężczyzna o niezbyt wysokim wyrazie inteligencji (co zresztą nie dziwi – Anglicy mają wewnętrzny strach przed inteligencją), na którym zawsze można było polegać. Zawsze gra fair, zawsze postępuje według zasad i korzysta ze swoich wolności, które bardzo miłuje, ale w granicach wytyczonych reguł. Brzmi znajomo? Czyż Rooney na boisku nie prezentuje się nam, jak John Bull (może tylko bez pokaźnego brzuszka)?

”Zawsze Gram Fair!”

Po kilku incydentach, które podważyły jego opinię nieskazitelnego, Wayne Rooney również postanowił zabrać głos w dyskusji. Mówi:

Każdy kto widzi jak gram wie, że jestem uczciwym graczem. Nigdy nie zdarzyło się, żebym celowo się przewrócił szukając karnego. Zawsze kiedy jest gorąco w polu karnym, staram się utrzymać na nogach i oddać strzał. To niesprawiedliwe, gdy ktoś markuje faul, tylko żeby łatwiej zdobyć gola i przechytrzyć rywala. W takiej sytuacji nie oszukujesz tylko przeciwnika. Oszukujesz też kibiców.

Innym razem stwierdził

Jako piłkarz zawszę staram się być uczciwy. Kiedy czasami upadasz na murawę, to wygląda to dużo gorzej, niż w rzeczywistości. W ten sposób można się chronić przed kopiącymi cię obrońcami. W przeciwnym wypadku to rażące nurkowanie. Trzeba znaleźć w tym wszystkim odpowiedni balans.

Nie tylko Rooney tak odnosi się do całej sprawy, a także do ‘divingu’, jako zjawiska. Także Graham Poll, były sędzia na szczeblu międzynarodowym, karci media i kibiców za ich podejście do Wayne’a. Na łamach the Daily Mail, Graham mówi:

To normalne, że symulowanie jest gorącym tematem wśród kibiców i dziennikarzy, ale nie można popaść w paranoje. Tytuły w stylu „Wciąż nie nurkujesz Rooney?” są krzywdzące i niesprawiedliwe. Oczywiście, że Rooney nie powinien być nazywany nurkiem. Ja pamiętam go jako piłkarza, który próbował się utrzymać na nogach tak długo jak to tylko było możliwe. Gdy zawodnik zostanie raz nazwany symulantem to ciężko będzie mu zmienić tę etykietę. Na popularnych nurkach sędziowie często nie gwiżdżą fauli z góry wyczuwając oszustwo

Po fali niesprawiedliwej krytyki, jaką wylano na głowę Rooneya, w obronę wziął go także kapitan reprezentacji Anglii, piłkarz Chelsea FC – John Terry. Anglik w ten sposób wyraża swoje zdanie na ten temat:

Mogę powiedzieć co nieco na temat angielskich zawodników i z całą pewnością stwierdzam, że oni nie nurkują. Myślę, że czasem są nawet zbyt uczciwi. Na przykład w Premiership czasami zdarza się, że napastnik zostaje lekko podcinany, ale stara się utrzymać na nogach i strzelić z okazji, jaką sobie wypracował.

Zastanów się dwa razy!

Czy potrzeba więcej zapewnień, przykładów, a także opinii, żeby zamknąć ten temat. Na pewno tak, ponieważ łatka oszusta i symulanta przykleja się łatwo, ale niepomiernie ciężej ją odkleić. Wayne Rooney znalazł się w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Jego kariera może zupełnie zmienić swój bieg, jeśli jeszcze kilka niesprawiedliwych osądów na temat jego gry pojawi się w mediach i przejdzie bez próby ich obalenia. Starajmy się więc udowadniać, że Wazza gra fair, bo częściowo od nas zależeć może jego przyszłość. W tym wypadku milczenie nie jest złotem – staje się cichym przyzwoleniem i przyznaniem racji tym, którzy jej nie mają.

Wayne Rooney nie jest nurkiem!
Anglicy z zasady nie nurkują!

Jasne?

Przewiń na górę strony