Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Uwaga! (Nowy) wróg na horyzoncie!

Uwaga! (Nowy) wróg na horyzoncie!

Uwaga! (Nowy) wróg na horyzoncie!Co jakiś czas w mediach pojawia się temat przenosin szkockich potentatów piłkarskich: Celticu i Rangersów do angielskiej Premiership. Temat ten oczywiście wzbudza wiele kontrowersji, bo zarówno Szkoci jaki i przedstawiciele ligi angielskiej mają swoje argumenty odnośnie tego „transferu”. Od razu na myśl nasuwa się pytanie: Dlaczego zarówno Celtic jak i Rangers chcą zasilić Premier League? By odpowiedzieć sobie na to pytanie należy wgłębić się w poniższą lekturę.

Liga szkocka istnieje od 1890 roku, co ciekawe tylko 11 klubów zdołało zakończyć sezon na pierwszym miejscu! Dla porównania najcenniejsze angielskie trofeum zdobywały 23 zespoły, zaś w naszej rodzimej ekstraklasie końcowy triumf fetowały aż 33 drużyny. Już od wielu, wielu lat walka o tytuł Scottish Premier League toczy się tylko pomiędzy tymi drużynami z Glasgow. Reszta stanowi tło. Ostatnią drużyną, która zdołała przełamać monopol zespołów z największego szkockiego miasta i triumfowała w lidze była ekipa z Aberdeen Football Club, a dokonała tego w sezonie 1984/85 pod wodzą nikogo innego jak samego Alexa Fergusona.

Chyba nie ma drugiego takiego narodu w Europie, gdzie o tytuł piłkarskiego mistrza kraju od ponad dwudziestu lat liczyło się tylko dwóch pretendentów. Brak jakiegokolwiek zagrożenia ze strony innych drużyn rywalizujących w SPL powoduje, iż rozgrywki te stają się dość nudne i przewidywalne, a to z kolei prowadzi do tego, że przeciętny kibic(np. ja) woli obejrzeć mecz z bardziej konkurencyjnej ligi, gdzie liczba drużyn aspirujących do tytułu mistrzowskiego jest przynajmniej dwukrotnie większa niż w Szkocji. Z kolei konsekwencją mniejszej oglądalności wiąże się fakt spadku dochodu z reklam i tak dalej i tak dalej, aż do braku gotówki w klubowych kasach. W ten o to sposób tworzy się tzw. błędne koło. Może powyższy plan jest nieco wyolbrzymiony i zanim się sprawdzi zapewne jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, nie mniej jednak obecny system szkockich rozgrywek nieubłaganie podąża w tym kierunku.

Zdaje się, że działacze obu najbardziej utytułowanych szkockich firm mają tę świadomość i nie zamierzają siedzieć bezczynnie z założonymi rękami, tylko przejść do czynów, które spowodują to, że mecze The Boys i Light Blues będzie oglądać dużo większa rzesza fanów. Złotym środkiem ma się okazać przeprowadzka obu tych zespołów do sąsiedniej Barclays Premier League, w której występują drużyny z Anglii. I tu zaczynają się kontrowersje. Na dzień dzisiejszy Premiership liczy dwudziestu uczestników, gdy dodamy dwóch kolejnych w postaci Rangersów i Celticu powstaje nam dość okazała liczba w postaci 22.

Co poniektórzy zapewne pamiętają czasy, gdzie zawodowa liga piłkarska znajdująca się na najwyższym szczeblu rozgrywek piłkarskich w Anglii liczyła 22 teamy, lecz w roku 1995, na skutek interwencji FIFA, liczba ta została zredukowana o dwie ekipy. Od tamtej pory regulamin zakłada udział dwudziestu drużyn w tych rozgrywkach. A więc w jaki sposób szkockie drużyny miałyby przeniknąć do ligi angielskiej? Jak nie trudno się domyślić, kosztem dwóch ekip z Premiership. Takie rozwiązanie oczywiście nie jest zbyt ciepło przyjęte przez kluby, które plątają się w dolnych partiach tabeli, bo to by oznaczało, że spadek do pierwszej ligi będzie obejmował pięć, a nie, jak dotąd, trzy drużyny(oczywiście takie rozwiązanie funkcjonowałoby tylko przez jeden sezon). Myślę, że takie roszady w rozgrywkach wzbudziłyby ożywione dyskusje w każdym miejscu na Ziemi.

Spróbujmy sobie wyobrazić sytuację, w której to do polskiej ekstraklasy zamierzają przystąpić dwa czołowe zespoły ligi litewskiej. Znając polskie realia rozpętała by się prawdziwa wojna, ale odsuńmy te rozważania i przejdźmy do meritum sprawy. A co o tym całym zamieszaniu myślą kluby z „wielkiej czwórki”? Jak się okazuje i one nie są entuzjastami opcji, w której mieliby rozgrywać swoje ligowe potyczki ze Szkotami. By najmniej nie chodzi tu o problem logistyczny, lecz o aspekt finansowy. Nie jest bowiem żadną tajemnicą to, iż Szkoci mogą nieźle zarobić na zmianie rozgrywek i to oczywiście kosztem najzamożniejszych teamów m.in. Manchesteru United. Złośliwi mówią, że to właśnie możliwość podreperowania klubowych budżetów jest głównym powodem tego „transferu” i trudno się z nimi nie zgodzić. W Scottish Premier League mogą sobie tylko pomarzyć o tak lukratywnych kontraktach reklamowych i telewizyjnych, jakie zawierane są w Premiership. Jak widać, pod względem finansowym zdecydowanie bardziej skorzystaliby w Glasgow, niż w Anglii, a więc 1:0 dla oponentów pomysłu ligi angielsko – szkockiej.

Anderson vs Celtic

Kolejnym argumentem, jaki wysuwają działacze The Boys i Light Blues jest podniesienie poziomu sportowego w lidze. Nie ukrywajmy, Premier League umocniłaby się na pozycji lidera pod tym względem. Już od kilku lat do półfinałów Ligi Mistrzów dociera po kilka angielskich drużyn, natomiast w Lidze Europejskiej(dawniej Puchar UEFA) Anglicy nie notują aż tak spektakularnych wyników. Warty przypomnienia jest fakt, iż w zeszłym sezonie w Pucharze UEFA prezentowało się aż pięć angielskich drużyn! Niestety, ilość nie przełożyła się na jakość. Pomimo tak licznej kolonii, żadnej z ekip nie udało się dojść nawet do półfinału. Najlepszym rezultatem może poszczycić się Manchester City, dla którego ćwierćfinał okazał się przeszkodą nie do pokonania. Śmiem twierdzić, że obecność Celticu i Rangers w BPL mogłaby wpłynąć pozytywnie na wyniki osiągane w Lidze Europejskiej.

Z takiego obrotu sprawy na pewno ucieszyłyby się władze angielskiej piłki, którym bardzo na rękę są dobre wyniki osiągane przez ich kluby w europejskich pucharach. Zatem w rywalizacji przeciwników i zwolenników wcielenia klubów z Glasgow do Premiership mamy remis 1:1.

Przyjrzyjmy się, jak ta cała sytuacja może wpłynąć na Manchester United. Chelsea, Arsenal, Liverpool, Man City – mecze z tymi drużynami kosztują zawodników Czerwonych Diabłów wiele sił. Do tego grona można dołączyć Tottenham i Aston Ville, które również mogą napsuć wiele krwi. Jak widać, już na dzień dzisiejszy Red Devils mają olbrzymią konkurencje w wyścigu o tytuł mistrzowski. Gdy do tego grona włączymy „siłaczy” z Glasgow, liczba zespołów konkurujących ze sobą na tym samym, wysokim poziomie może wzrosnąć do dziewięciu.

Oznacza to, że praktycznie w co drugiej kolejce dojdzie do pojedynku, w którym liczba punktów nie zmieni się, lecz ilość zostawionych sił na boisku wzrośnie dwukrotnie. Nie zapominajmy o innych pucharach krajowych i Europejskich. Tam również gra się mecze z najlepszymi. To oczywiście może odbić się negatywnie nie tylko na zawodnikach sir Alexa Fergusona, ale również innych klubów, które rozgrywają w sezonie około siedemdziesięciu meczów. Największym wygranym takiego wyścigu będą stacje telewizyjne, które zarobią krocie na takich zmaganiach gladiatorów. W takiej sytuacji trudno przyznać punkt którejkolwiek ze stron, czyli dalej mamy rezultat remisowy.

Jak sami widzicie, ciężko jednoznacznie określić się po jednej, bądź drugiej stronie tego sporu. Mogło by się wydawać, iż każda strona ma racjonalne argumenty przemawiające na jej korzyść.

Temat dość śliski, nie mniej jednak gorąco namawiam do przedstawienia swojego stanowiska w tej sprawie w komentarzach.

Przewiń na górę strony