Nie przegap
Strona główna / Liga Mistrzów / Historia zatoczy koło?

Historia zatoczy koło?

Historia zatoczy koło?
Małymi kroczkami zbliżamy się do końca pierwszej dekady XXI wieku. Pod wieloma względami była wyjątkowa, jednak dla nas, kibiców, przyniosła wiele niesamowitych meczów i wydarzeń które na długo zostaną nam w pamięci. „Czerwone Diabły” przeżywały w niej wiele wzlotów i upadków zarówno na arenie krajowej jak i europejskiej. Dzisiaj, gdy najzagorzalsi kibice odliczają dni do startu Premier League 2009/2010 postaram się przybliżyć ostatnie dziesięciolecie w Champions League oraz nieśmiało spojrzeć w przyszłość tych rozgrywek.

Era Realu Madryt – 1999/2000

Żeby więc nie przedłużać udajmy się 10 lat wstecz. Parę miesięcy po spektakularnym finale na Camp Nou piłkarze ponownie rozpoczęli walkę o najważniejsze trofeum w klubowej piłce. Mistrz Polski, Widzew Łódź odpadł w przedbiegach po druzgocącej porażce z Fiorentiną (5-1). Nie rozwodząc się długo nad fazą grupową przejdźmy od razu to fazy pucharowej. Jedną z większych niespodzianek był awans Chelsea która zaczęła wtedy pukać na salony międzynarodowych rozgrywek jednak szybko została pozbawiona złudzeń przez Barcelonę.

Fanów United niestety także spotkała przykra niespodzianka. Po bezbramkowym remisie na Santiago Bernabeu podopieczni sir Alexa Fergusona polegli 2-3 na Old Trafford i musieli uznać wyższość Realu Madryt. W półfinałach zmierzyły się Valencia z FC Barceloną oraz Real Madryt z Bayernem. Trzy hiszpańskie drużyny przeciwko Bayernowi, którego fanom zależało na trofeum jak nigdy po jakże bolesnej porażce z Manchesterem z 26 Maja 1999. Niestety Bawarczycy musieli uznać wyższość „Królewskich” i odłożyć plany o zdobyciu upragnionego trofeum na kolejny rok. W dwumeczu padł wynik 3-2 dla Realu. W drugim półfinale Valencia już na własnym stadionie przesądziła losy awansu pokonując Katalończyków 4-1, na Camp Nou Barce było stać na skromne 2-1.

Finał Ligi Mistrzów 2000
Finał był sprawą wewnątrz hiszpańską, po raz pierwszy zresztą w finale zagrały dwie drużyny z jednego kraju. Faworytem był Real, zespół z potężnym atakiem Anelka – Morientes – Raul. Valencia która przebojem dostała się do finału także dysponowała jednak mocnym składem i nie zamierzała składać broni. Poniżej krótkie przedstawienie wydarzeń z 24 Maja 2000 roku.

Zwycięstwo Realu było niespodziewanie wysokie, Valencia była bezradna, a cała Hiszpania nie zobaczyła świetnego, wyrównanego widowiska na które liczyła. Wtedy też zaczął się okres dominacji Realu Madryt na europejskich boiskach. „Królewscy” prowadzeni przez Vicente del Bosque byli postrachem całej Europy, a rok po roku sprowadzali kolejne gwiazdy, co jeszcze bardziej zwiększało ich dominacje. Wszyscy zgodnie twierdzili, że ta drużyna może być bezkonkurencyjna przez kilka najbliższych lat. Co ciekawe gdyby nie to zwycięstwo Real nie wystąpiłby w następnym sezonie w Champions League, gdyż w lidze zajął dopiero… 5 miejsce.

Sezon 2000/2001

Wakacje minęły szybko (głównie dzięki Euro 2000 i zwycięstwu Francji) i ponownie mogliśmy oglądać najlepsze drużyny w Europie. 16 Czerwca stanowisko prezesa Realu objął Florentino Perez. Podobnie jak dziś na transfery nie trzeba było długo czekać, szybko sprowadził Luisa Figo z Barcelony. Zapłacił 56 mln dolarów, Portugalczyk stał się najdroższym piłkarzem na świecie oraz najprawdopodobniej jednym z największych futbolowych „zdrajców”. Wszystko więc wskazywało na ponowny sukces drużyny z Madrytu. Mistrzem Polski została Polonia, lecz i ona nie potrafiła przebrnąć do fazy grupowej Ligi Mistrzów ulegając Panathinaikosowi 3-4 w dwumeczu.

Sezon 2000/2001 był sezonem eksperymentów. Fazę grupową podzielono na dwie części, najpierw mieliśmy 8 grup po cztery zespoły. Z każdej wychodziły po dwie drużyny, 16 ekip utworzyło potem 4 grupy z których ponownie najlepsza dwójka przechodziła dalej, już do ćwierćfinałów. Mimo tego eksperymentalnego systemu wśród 8 najlepszych drużyn mieliśmy Galatasaray, Deportivo czy zapomniane już nieco Leeds United. Manchester przebrnął do najlepszej ósemki bez większych problemów jednak Bayern Monachium okazał się przeszkodą nie do pokonania i „Czerwone Diabły” po raz kolejny pożegnały się z Champions League na ćwierćfinale.

Finał Ligi Mistrzów 2001
Rozpędzeni Bawarczycy nie zamierzali jednak poprzestać na półfinale, tam spotkali się z Realem Madryt. Po udanym rewanżu na Manchesterze, Bayern zrewanżował się także Realowi za porażkę z poprzedniej edycji i dotarł do finału rozgrywek. Na San Siro czekała już Valencia, która odprawiła z kwitkiem Leeds oraz Arsenal i wydawało się, że „Nietoperze” mają patent na angielskie zespoły. Hector Cuper prowadzący wtedy Hiszpański zespół liczył, że odbiją się za porażkę z poprzedniego sezonu i tym razem zdobędą trofeum. Spotkanie miało niesamowity przebieg, już w 3 minucie Valencia objęła prowadzenie, kiedy to karnego wykorzystał Mendieta. Jednak na początku drugiej połowy Bayern wyrównał dzięki bramce Effenberga… z karnego oczywiście. Remis utrzymał się aż do 120 minuty, a o wyniku musiał przesadzić konkurs „jedenastek” , najwidoczniej piłkarze chcieli zafundować kibicom maksymalną dawkę emocji na jeden wieczór.

Valencia ponownie musiała przełknąć gorycz porażki. Fani Bayernu mogli za to świętować zdobycie upragnionego trofeum, które w ostatnich latach za nic nie mogło stać się łupem Bawarczyków. Nikogo chyba nie dziwi aż taka radość kibiców niemieckiego zespołu, w końcu niewiele było spotkań o podobnej dramaturgii. Przynajmniej jeśli chodzi o karne.

Sezon 2001/2002

Faworytem kolejnych rozgrywek był oczywiście Real. Sprowadzenie Zidane’a było kolejnym spektakularnym transferem Pereza. Francuz miał oczywiste zadanie – pomóc Realowi w powrocie na szczyt europejskiej piłki. Tym razem na drodze polskiej ekipy do fazy grupowej Ligi Mistrzów stanęła Barcelona. Mimo niespodziewanie wyrównanej walki Wiślaków w pierwszym meczu i porażki 3-4 ekipa Franciszka Smudy musiała się zadowolić udziałem w Pucharze UEFA.

Sezon 2001/2002 wciąż przebiegał pod znakiem dwóch faz grupowych. Wśród najlepszej ósemki niespodziewanie znalazł się Panathinaikos, jednak szybko przegrał z Barceloną. Obrońcy tytułu – Bayern – ponownie trafił na Real, ale tym razem nie sprostał naszpikowanej gwiazdami ekipie Del Bosque. Trzecią parę ćwierćfinałową tworzył Manchester United oraz Deportivo La Coruna. Hiszpanie nie okazali się jednak przeciwnikiem, który choć przez chwilę mógłby zagrozić awansowi „Red Devils”. Ostatnia para to Liverpool – Bayer Leverkusen. Okazało się, że gdy Monachijczycy pożegnali się już z Champions League honoru niemieckiej piłki zamierzał bronić zespół z Leverkusen.

Czynił to całkiem skutecznie, pokonał Liverpool, a w półfinale sprostał nawet Manchesterowi choć o awans kibice „aptekarzy” drżeli do ostatnich minut. Drugą parę półfinałową tworzyły Real i Barca. Pojedynek zapowiadał się niesamowicie ekscytująco jednak już w pierwszym meczu „Królewscy” właściwie przesądzili losy dwumeczu pokonując „Katalończyków” na ich terenie 0-2. Rewanż na Santiago Bernabeu niewiele zmienił. Remis 1-1 dał awans Realowi. Zidane i spółka byli już o krok od powrotu na szczyt.

Finał Ligi Mistrzów 2002
Finał zapowiadał się niezwykle ciekawie. Bayer, który okazał się rewelacją rozgrywek wcale nie stał na straconej pozycji choć oczywiście faworyzowano Real. Od początku do ataku przystąpił Real, a na bramkę nie trzeba było długo czekać – już w ósmej minucie Butta pokonał Raul. Podopieczni Klausa Toppmolera jednak nic sobie nie robili z przewagi „Królewskich” i już 5 minut później odpowiedzieli trafieniem Lucio. Mecz był bardzo wyrównany do chwili kiedy Zinedine Zidane pokazał na co go naprawdę stać:

Bramka ta przesądziła o losach meczu. W drugiej połowie Bayer właściwie nie istniał. „Królewscy” wykonali zadanie i znów byli na piedestale europejskiej piłki… Jak do tej pory po raz ostatni. Chyba nikt wtedy nie przypuszczał, że gwiazda „Galaktycznych” będzie już tylko blaknąć…

Dominacja Milanu – sezon 2002/2003

Kolejny sezon był szczególny dla kibiców Manchesteru United z dwóch powodów. Lepsza wiadomość była taka, że finał odbędzie się na Old Trafford, więc piłkarze z pewnością dadzą z siebie wszystko byle tylko zagrać w finale przed własną publicznością. Niestety była też i druga strona medalu – „Red Devils” musieli rozpoczynać rozgrywki już od 3 rundy eliminacji. Przeciwnikiem Manchesteru była Węgierska drużyna Zalaegerszegi TE, pierwszy mecz zakończył się sensacyjnym zwycięstwem 1-0 Węgrów, jednak na Old Trafford „Diabły” nie pozostawiły nikomu złudzeń i rozbiły Zalaegerszegi w pył 5-0. Do fazy grupowej usiłowała przebić się także Legia jednak trafiła na innego potentata – Barcelonę. Dwumecz zakończył się bezdyskusyjnym zwycięstwem Barcy 4-0.

Formuła rozgrywek się nie zmieniła i ponownie mieliśmy dwie fazy grupowe. Już pierwsza z nich przyniosła niespodziewane rozstrzygnięcie – w grupie B FC Basel awansował kosztem… Liverpool’u. W drugiej fazie wszystko odbywało się już zgodnie z przewidywaniami i do ósemki weszli właściwie sami potentaci. Niestety to właśnie na tym etapie z rozgrywkami pożegnał się Manchester United. Po dwóch pamiętnych meczach podopieczni sir Alexa musieli uznać wyższość Realu Madryt, w dwumeczu padł wynik 6-5 dla ekipy z Hiszpanii. Stawkę półfinalistów uzupełnili Milan, który pokonał Ajax, Inter, który okazał się lepszy od Valencii oraz Juventus – 3-2 z Barceloną.

W półfinałach zostały więc trzy ekipy z Włoch oraz Real, który próbował potwierdzić swoją dominacje w Europie. Włoscy kibice mieli jednak okazje do obejrzenia „swojego” finału. Mimo porażki w pierwszym meczu Juventus poradził sobie z Realem, natomiast Milan dzięki bramce Schevchenki pokonał Inter zasadą bramek na wyjeździe.

2003.jpg
Finał na Old Trafford miał być dla nas – kibiców Red Devils – wyjątkowy poprzez zwycięstwo United przed własną publicznością. Niestety, podopiecznym Fergusona nie było dane wystąpić w tym spotkaniu. Milan i Juventus miały stworzyć spotkanie godne finału. Był to finał dwóch wielkich trenerów Carlo Ancelottiego i Marcelo Lippiego. Mecz jednak nie zachwycił… Bezbramkowy remis z pewnością był spełnieniem przewidywań wielu specjalistów, w końcu oglądaliśmy dwie włoskie ekipy. Mecz w którym po raz pierwszy zobaczyliśmy dwie drużyny z Włoch nie zachwycił i musieliśmy oglądać konkurs „jedenastek”.

Wspaniała postawa bramkarzy z pewnością zostanie zapamiętana na długi czas. Był to jeden z najbardziej spektakularnych konkursów rzutów karnych, jakie widział „Teatr Marzeń”. Był to szósty tryumf „Rossonierich” i zapoczątkował on okres, w którym Milan zaczął przejmować po Realu tytuł najlepszej drużyny w Europie.

Sezon 2003/2004

Każdy kibic piłki nożnej który pamięta sezon 2003/2004 chyba nie ma wątpliwości – nie było drugiego sezonu Champions League, w którym kibice tak często wytrzeszczali oczy nie wierząc w to, co dzieje się na boisku – sezon ten obfitował w gigantyczną ilość sensacji, wiele rzeczy się zaczęło, a wiele skończyło…

„Dziwne rzeczy” zaczynały dziać się już w eliminacjach. W drugiej rundzie z rozgrywkami pożegnała się CSKA Moskwa, natomiast do trzeciej rundy nie przebrnęła Borussia Dortmund czy Benfica Lisbona. W fazie grupowej zabrakło też miejsca dla Wisły Kraków. Losowanie po raz pierwszy od kilku sezonów było łaskawe dla reprezentanta Polski w tych elitarnych rozgrywkach. Anderlecht Bruksela wydawał się rywalem co najmniej w zasięgu, ba, doskonale pamiętam reakcje polskich mediów które już przed meczem uznały, że Wisła nareszcie dostanie się do grona 32 najlepszych drużyn Europy. Niestety nic bardziej mylnego. Wisła dostała od Anderlechtu solidną lekcje piłki, a media nauczkę na przyszłość…

Liga Mistrzów 2003/2004 dopiero w fazie grupowej zaczęła zaskakiwać w niesamowitym stopniu. Z grupy nie potrafiły wyjść Inter (kosztem Lokomotivu Moskwa) czy Ajax (kosztem Celty Vigo). Sezon niespodzianek był też sezonem powrotu do tradycyjnej metody rozgrywania Champions League. Po fazie grupowej mieliśmy 1/8 finału. Niestety już wtedy swoją przygodę zakończył Manchester United.

W ostatnich sekundach meczu na Old Trafford, Costinha spowodował rozpacz wśród kibiców „Red Devils”. Narodził się wtedy wielki trener, Jose Mourinho, a Manchester zaczął borykać się z pewnym kompleksem Champions League. Drużyna sir Alexa notorycznie nie mogła się włączyć do walki o najważniejsze klubowe trofeum na poważnie. W ćwierćfinale Mourinho kontynuował zwycięski marsz z ekipą z Estadio Dragao, pokonanie Lyonu nie sprawiło im większego problemu. W ćwierćfinałach doszło też do dwumeczu który miał zadecydować o tym która drużyna jest najlepsza w Londynie. Chelsea pokonała 3-2 Arsenal i na stałe wdarła się do liczących się zespołów w Europie. Cuda działy się w dwóch pozostałych ćwierćfinałach…

Milan na San Siro rozbił Deportivo La Coruna 4-1 i jechał do Hiszpanii z właściwie pewnym awansem. Tam kibiców obrońców tytułu spotkała jednak przykra niespodzianka. Do przerwy przewagi już nie było, Deportivo prowadziło 3-0 i dzięki bramce którą strzelili na wyjeździe byli już jedną nogą w półfinale. Druga połowa nie okazała się dla Milanu lepsza – czwartą bramkę dla Deportivo dołożył Fran i kibice Milanu musieli zapomnieć o obronie tytułu. Real Madryt, który chciał odzyskać zaufanie kibiców po nieudanej poprzedniej edycji starł się z Monaco.

W tym wypadku także mieliśmy wysokie zwycięstwo faworytów w pierwszym meczu (4-2), jednak w drugim Monaco potrafiło odrobić straty i zwyciężyć 3-1. Półfinały nie były już tak emocjonujące – Porto bez większych problemów poradziło sobie z Deportivo, natomiast Monaco niespodziewanie pozbawiło szansy na udział w finale londyńską Chelsea.

Finał Ligi Mistrzów 2004
Finał pomiędzy Porto, a Monaco z miejsca okrzyknięto najbardziej niespodziewanym w historii rozgrywek. Arena Auf Schalke, która na dzień finału zmieniła nazwę na „Arena of Champions” pomieściła 52 000 osób. Zapewne żaden z kibiców będących tamtego dnia na stadionie nie przewidywał, że jego ukochanej drużynie będzie dane wałczyć o zwycięstwo w Lidze Mistrzów.

Skład finału spowodował, że nie mieliśmy takiej nagonki medialnej jak podczas finałów tych prestiżowych to rozgrywek a polscy dziennikarze zwracali uwagę przede wszystkim na to, że jeśli Monaco zwycięży zagra w przyszłym roku w fazie grupowej bez konieczności grania w eliminacjach, a więc zwolni się miejsce wśród drużyn rozstawionych w trzeciej rundzie, która zgodnie z rankingiem miała zając Wisła Kraków. Niestety Monaco nie zrobiło prezentu Polakom i nie zaprezentowało poziomu godnego finału Champions League…

Sezon 2004/2005

Manchester United, FC Liverpool, Inter Mediolan a nawet Real Madryt – kluby które rywalizacje w Champions Legaue musiały zaczynać już od eliminacji. Oczywiście żaden z nich większych problemów z awansem do fazy grupowej nie miał, a na drodze „Królewskich” stanęła Wisła Kraków (5-1 w dwumeczu). „Red Devils” których szeregi zasilił Wayne Rooney zaliczył debiut w Lidze Mistrzów strzelając trzy bramki Fenerbahce, w wygranym 6-2 spotkaniu. Podopieczni sir Alexa wyszli z grupy na drugim miejscu tuż za Lyonem. Nie lepiej poradził sobie Liverpool, który w swojej grupie A okazał się gorszy od Monaco.

Niemniej jednak wszyscy faworyci zagrali 1/8 finału. Wcześniej wspomniany Lyon nie pozostawił złudzeń Werderowi i wygrał 10-2. Inter pokonał 4-2 obrońców trofeum – FC Porto. Manchester musiał niestety uznać wyższość AC Milanu, który pewnie dążył do kolejnego tryumfu. Finalista z roku 2004, Monaco, także został pokonany już na tym etapie rozgrywek – lepsze okazało się Holenderskie PSV. Liverpool pokonał Bayer Leverkusen 6-2, Arsenal uległ Bayernowi 3-2, natomiast Juventus okazał się lepszy po dogrywce od Realu Madryt (2-1).

Na długo w pamięci kibiców pozostanie z pewnością pojedynek Chelsea oraz FC Barcelony. Londyńczycy dowodzeni przez charyzmatycznego Jose Mourinho przyjechali na Camp Nou z wielkimi nadziejami. Okazało się, że „The Blues” pomógł Beletti który w 33 minucie skierował piłkę do własnej bramki. Barca długo szukała drogi do bramki Londyńczyków i w końcu w 67 oraz 73 minucie bramki strzelili Lopez i Eto’o. Barcelona jechała na Stamford z niewielką zaliczką.

Nikt nie przypuszczał, że mecz na Stamford będzie tak wspaniałym widowiskiem, już po 20 minutach Chelsea prowadziła 3-0 po golach Gudjhonsena, Lamparda oraz Duffa. Barcelona jeszcze przed przerwą odpowiedziała trafieniami Ronaldinho. Wynik 3-2 premiował awansem „Katalończyków”. Niestety Hiszpanie zapomnieli, że angielskie zespoły nigdy się nie poddają i w 76 minucie John Terry ustalił wynik na 4-2 dając Chelsea awans. Był to pierwszy z wielkich barcelońsko–londyńskich pojedynków które wkrótce zaczęto porównywać do starć Realu z Bayernem.

Ćwierćfinały nie były już tak ekscytujące – Milan rozbił 5-0 Inter, po czym wydawało się, że urastają do rangi faworyta rozgrywek. Awans wywalczyły także PSV, Chelsea oraz Liverpool. W półfinałach AC Milan pokonał PSV choć miał przy tym niesamowite problemy – o zwycięstwie zdecydowała bramka na wyjeździe. Natomiast w angielskim półfinale Liverpool pokonał Chelsea 1-0 po bramce Garcii.

Finał Ligi Mistrzów 2005
Ten finał chyba każdy z nas doskonale pamięta, niesamowity powrót Liverpoolu i chyba największy dzień w historii najbardziej znienawidzonego przez nas klubu.

Myślę, że jakikolwiek komentarz jest zbędny. Wspaniały mecz Liverpoolu który pokazał, że angielskie kluby walczą do końca.

Sezon 2005/2006

W kolejnym sezonie Manchester United ponownie zaczynał rozgrywki od trzeciej rundy eliminacji. Węgierski Debercen nie sprawił jednak większych problemów i „Czerwone Diabły” po zwycięstwie 6-0 awansowały do fazy grupowej. Wszystko wskazywało na to, że w fazie grupowej zobaczymy też w końcu Wisłę Kraków. Pierwszy mecz zakończony zwycięstwem 3-1 dawał nadzieje na to, że w końcu się uda. Niestety Panathinaikos zdołał odrobić straty a w dogrywce dołożyć kolejną bramkę i odesłać Wiślaków do domu. Niestety awans do najlepszej 32 w Europie był wszystkim na co było wtedy stać podopiecznych sir Alexa Fergusona.

Po raz pierwszy od bardzo dawna Manchester nie przebrnął fazy grupowej i zajął ostatnie miejsce w grupie z Lille, Villarealem i Benficą. Jest to zdecydowanie najgorszy sezon Manchesteru w ostatnich latach w Europie. „Diabły” zdołały uciułać jedynie 6 punktów, strzeliły trzy bramki i zaliczyły trzy(!) bezbramkowe remisy. Co ciekawe Lille które awansowało do Pucharu UEFA z trzeciego miejsca strzeliło w grupie jedną jedyną bramkę… przeciwko Manchesterowi – to wystarczyło by awansować.

W innych grupach nie mieliśmy już takich sensacji, do 1/8 awansowali wszyscy potentaci (poza Manchesterem). Ponownie mieliśmy okazje śledzić pojedynek Chelsea i Barcelony, tym razem bez większych problemów awansowała Barcelona. Większych emocji nie doczekaliśmy się aż do finału, wszystkie rozstrzygnięcia były do przewidzenia i ciężko było dopatrywać się jakichkolwiek niespodzianek.

Finał Ligi Mistrzów 2006
Finał na Stade de France miał zrekompensować nieco nudną i przewidywalną edycje Ligi Mistrzów. Barcelona która przez całe rozgrywki grała genialny futbol była jednak zdecydowanym faworytem i niewielu dawało szanse „Kanonierom”. Wydawało się, że Frank Rijkaard (aktualnie trener… Galatasaray) stworzył drużynę o niezwykłym potencjale w ofensywie z najlepszym piłkarzem świata, Ronaldinho. Smaczku rywalizacji dodawało to, że jest to 50. finał rozgrywek.

Finał był nieoczekiwanie wyrównany, czerwona kartka, którą szybko ujrzał Lehmann sprawiła, że chyba niewielu wierzyło już w sukces Arsenalu ale mimo to podopieczni Wengera dzielnie walczyli do ostatnich minut. Niestety Barca okazała się zbyt silna i w ostatnich minutach w końcu dopięła swego.

Sezon 2006/2007

Paradoksalnie wygrany przez Włochów Mundial w 2006 roku okazał się być początkiem staczania się włoskiej piłki po równi pochyłej. Jedynym klubem który miał się liczyć w Europie był Milan. Nadzieje wiązano także z Interem lecz ta drużyna w Europie od lat nie przekonywała. Czwartym klubem który reprezentował Włochy na arenie międzynarodowej było… Chievo Verona, które w skutek afery korupcyjnej i degradacji Juventusu wskoczyło do Champions League. Niestety klub z Verony niespodzianki nie zrobił i nie przeszedł eliminacji ulegając Levski Sofia. Mistrz Polski – Legia uległa wtedy Shakhtarowi Donieck 4-2, a Liverpool miał nie lada problemy z Maccabi Haifą jednak ostatecznie wygrał dwumecz 3-2.

Faza grupowa w wykonaniu Manchesteru w końcu wyglądała tak jak powinna, 12 punktów i pierwsze miejsce w grupie pokazały, że „Czerwone Diabły” chcą zaprezentować się jak najlepiej po zeszłorocznym blamażu. Szczęśliwe losowanie sprawiło, że Manchester trafił w 1/8 na francuskie Lille. Dwa zwycięstwa po 1-0 i mogliśmy cieszyć się z ćwierćfinału. W pozostałych meczach 1/8 obyło się bez niespodzianek. Na tym etapie rozgrywki zakończył już oczywiście Real przegrywając… z Bayernem oczywiście.

Ćwierćfinały 2007’ z pewnością na długo zapadły kibicom United w pamięć – wtedy to właśnie Manchester rozbił AS Romę 7-1 na Old Trafford grając jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, mecz w tamtym sezonie. Odpadnięcie Romy a wcześniej Interu spowodowało, że Włosi mogli już liczyć jedynie na AC Milan. Właśnie na „Rossonierich” wpadli podopieczni Alexa Fergusona w ćwierćfinale.

Spotkanie zapowiadało się fanatycznie, a wedle opinii fachowców zwycięzca tego półfinału miał wznieść w górę Puchar Europy parę tygodni później w Atenach. Zwycięstwo 3-2 na Old Trafford napawało optymizmem jednak rewanż był meczem katastrofalnym. Porażka 3-0 nie pozostawiła złudzeń fanom United, a Milan jechał do Aten w roli faworyta, żądny rewanżu na Liverpoolu za 2005 rok.

2007.jpg
Finał zapowiadał się niezwykle ciekawie. Wielu grzmiało, że jest on pokazem tego, jak wąskie jest grono zespołów, które tak naprawdę mogą powalczyć o tryumf w Champions League. Znaczna większość kibiców zacierała ręce na pojedynek gigantów. Nikt nie narzekał na swoiste „Deja vu” gdyż żądza rewanżu jaka pałała w piłkarzach Milanu zapowiadała wspaniałe widowisko. Z pewnością pamiętacie bieg wydarzeń z Ateńskiego finału jednak przypomnijmy sobie, jak to wyglądało…

Rewanż na Liverpoolu okazał się udany (oby nadchodzący sezon pozwolił na podobny Manchesterowi, w końcu wszyscy pamiętamy 1-4 z Old Trafford). Jak do tej pory był to ostatni znaczący sukces nie tylko Milanu, ale i włoskiej piłki klubowej…

Anglia, Anglia, Anglia! – sezon 2007/2008

Sezon 06/07 przyniósł wiele sensacyjnych rozstrzygnięć w naszej lidze więc Polskę reprezentowało Zagłębie Lubin. Niestety dla Lubinian przejście rumuńskiej Steauy okazało się zbyt trudnym zadaniem i po raz kolejny musieliśmy obejść się smakiem. W fazie grupowej Manchester natknął się na Sporting, Dynamo Kijów oraz… Romę. 16 punktów w zupełności wystarczyło i kibice „Red Devils” mogli cieszyć się z awansu do najlepszej szesnastki.

W 1/8 Manchester trafił na Lyon – Francuzi okazali się solidnym przeciwnikiem jednak bramki Teveza na wyjeździe oraz Ronaldo na Old Trafford dały naszym ulubieńcom ćwierćfinał. Tam czekała już oczywiście Roma. Podopieczni Fergusona nie urządzili takich fajerwerków jak rok wcześniej jednak 3-0 w dwumeczu zostało uzyskane w naprawdę świetnym stylu. W półfinałach zobaczyliśmy trzy angielskie (MU, Liverpool, Chelsea) oraz jedną Hiszpańską (Barca) drużynę.

Manchester na Camp Nou postawił na defensywę, udało się i „Diabły” wywiozły bezbramkowy remis. Na Old Trafford mecz był już nieco odważniejszy, czego dowodem była fantastyczna bramka Paula Scholesa, która dała awans do Moskwy. Kiedy „Czerwone Diabły” były już pewne wyjazdu do stolicy Rosji o prawo to walczyły wciąż Liverpool i Chelsea, po dwóch wyrównanych meczach awans wywalczyli jednak podopieczni Avrama Granta.

Finał Ligi Mistrzów 2008
Specjaliści ostrożnie stawiali na Manchester, Chelsea pod wodzą Avrama Granta wydawała się być drużyną nieco zdezorganizowaną. 21 maja – okolice stadionu Luzhniki były już niebiesko czerwone, wszyscy byli gotowe na ciekawe widowisko. Mecz od początku był twardy, nikt nie odstawiał nogi. Pierwsza połowa upływała pod znakiem przewagi Manchesteru United, co w 26 minucie udokumentował Ronaldo. Wspaniałe dośrodkowanie Browna wylądowało prosto na głowie Portugalczyka.

W końcówce pierwszej połowy małe zamieszanie w polu karnym wykorzystał Frank Lampard i wyrównał na 1-1. W drugiej połowie inicjatywę miała Chelsea jednak nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoja stronę. Dogrywka obfitowała w wiele sytuacji strzeleckich, z obu stron jednak wynik ponownie nie uległ zmianie i musieliśmy oglądać konkurs jedenastek…

“Czerwone Diabły” po 9 latach powróciły na szczyt. Mistrzostwo Anglii i zwycięstwo w Lidze Mistrzów sprawiło, że Manchester zaczęto nazywać najlepszą aktualnie drużyną na świecie. Wszystko wskazywało na to, że United mogą od tej pory regularnie grać na najwyższym szczeblu tych rozgrywek.

Sezon 2008/2009

Ostatni sezon, który mieliśmy przyjemność oglądać był kwintesencją mijającej dekady. Widzieliśmy wiele świetnych, obfitujących w gole spotkań, które zapadną nam w pamięć na długi czas. Oprócz Manchesteru do najwęższego grona faworytów była zaliczana FC Barcelona, która wyeliminowała Wisłę Kraków w trzeciej rundzie eliminacji wygrywając 4-1 w dwumeczu. „Czerwone Diabły” marsz ku obronie trofeum rozpoczęły w grupie E. Szybkie osiągnięcie 10 punktów w grupie z Villarealem, Aalborgiem i Celticiem sprawiły, że drugą część fazy grupowej nasi ulubieńcy odpuścili. W 1/8 mieliśmy wiele szlagierów. Liverpool trafił na Real Madryt, jednak ten ponownie zatrzymał się na 1/8.

„The Reds” pozbawili Hiszpanów złudzeń bardzo brutalnie, wygrywając 5-0. Chelsea nie bez problemu pokonała Juventus 3-2 natomiast Manchester zwyciężył Inter Mediolan 2-0. W ćwierćfinałach mieliśmy jeden pojedynek czysto angielski: Liverpool – Chelsea. Niezwykle ekscytujący dwumecz zakończył się zwycięstwem Chelsea 7-5. FC Porto postawiło zaskakująco duży opór podopiecznym sir Alexa Fergusona jednak magiczne uderzenie Ronaldo na Estadio Dragao pozwoliło na awans do półfinałów.

Tam czekał już Arsenal. Zwycięstwo 1-0 na Old Trafford po bramce Johna O’Shea nie było zbyt pewną zaliczką i na Emirates jechaliśmy z pewnymi obawami, jednak wszystko ułożyło się po myśli fanów i piłkarzy Manchesteru. Po fantastycznym spotkaniu „Kanonierzy” polegli 1-3, a do Rzymu pojechali piłkarze Mistrza Anglii.

Finał Ligi Mistrzów 2009
Ten finał chyba możemy sobie odpuścić… ;)

Kto następny?

W ten sposób zakończyliśmy mały sprint przez ostatnią dekadę najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie. Mimo że Manchester radził sobie różnie z pewnością odświeżyliśmy sobie wiele fajnych wspomnień, które niekoniecznie powiązane są z naszymi ulubieńcami. Osobiście bardzo ciekawy jestem, jaka przyszłość czeka te prestiżowe rozgrywki. Zmiana systemu eliminacji z pewnością pozwoli na pokazanie się kilku słabszym drużynom, jednak zanim będą one w stanie zrobić szum wyżej niż w 1/8 finału z pewnością minie trochę czasu.

Historia aktualnie na swój sposób zatacza koło, Florentino Perez ponownie buduje Galaktyczny Real z tą różnicą, że teraz chce to zrobić w ciągu jednych wakacji. Jaki będzie tego efekt? Moim zdaniem mizerny, takie zgromadzenie gwiazd potrzebuje fantastycznego zgrania które przez rok ciężko będzie osiągnąć. Do tego nowym trenerem Realu został bliżej nieznany Pellegrini, który osiągał małe sukcesy z Villarealem, ale czy będzie w stanie opanować przeładowany gwiazdami Real? Wątpię. Najzagorzalsi przeciwnicy Realu, FC Barcelona zdaje się być drużyną której bliżej do miana najlepszej w Europie. Genialna wręcz ofensywa oraz Josep Guardiola który został trenerskim odkryciem sezonu sprawiają, że „Katalończycy” są uważani za najlepszych z najlepszych i w przyszłym roku będą stawiani w gronie zdecydowanych faworytów.

Zajrzyjmy na chwilę bardziej na wschód, zarówno liga niemiecka jak i włoska nie są już tak silne jak kiedyś, zespoły pokroju Milanu, Interu czy Bayernu nie budzą już takiego strachu w rywalach jak kiedyś, a następców nie widać. Potęga jaką niegdyś był Milan zgasła nadspodziewanie nagle. Klub zamiast w Lidze Mistrzów grał w Pucharze UEFA – też nieskutecznie – a do tego Milanowi zajrzały w oczy problemy finansowe, które spowodowały, że pieniądze, które zarząd otrzymał za sprzedaż Kaki do Realu zostały przeznaczone na różne cele, lecz na pewno nie na wzmocnienie zespołu co powoduje, że nawet najzagorzalsi kibice nie są zachwyceni. Czy Milan będzie jeszcze zachwycał jak w latach 2004-2007? Zobaczymy.

Co z Anglikami? Wciąż wydają się być dominującą siłą w Europie. Manchesterowi nie powinna zaszkodzić nawet sprzedaż Ronaldo, a pozostałe dominujące siły Premier League z pewnością nie będą odstawać poziomem od Mistrzów Anglii. Wielu kibiców sądzi, że odejście Ronaldo i Teveza z Manchesteru sprawi, że „Czerwone Diabły” mogą mieć problemy ze zdobyciem jakiegokolwiek trofeum. Jestem jednak pewien, że sir Alex zbuduje zespół będący w stanie znowu walczyć o najważniejsze trofeum w Europie. Oczywiście może się okazać, że psikusa wszystkim zrobi Real i pieniądze Florentino Pereza nie pójdą na marne. Czy historia zatoczy koło i znów będziemy oglądać Galaktyczny Real Madryt z Pucharem Europy? A może inna drużyna spróbuje wyrwać trofeum z rąk Barcelony? Zapraszam do wyrażania własnych opinii.


Jeżeli do tej pory nie udało mi się podsycić atmosfery przed zbliżającą się Ligą Mistrzów zapraszam, w ramach małego deseru, na obejrzenie 50 najładniejszych bramek Champions League, które padały w ostatnich latach!

Przewiń na górę strony