Nie przegap
Strona główna / Okiem rywala / Carlo Ancelotti – nowy menedżer Chelsea Football Club

Carlo Ancelotti – nowy menedżer Chelsea Football Club

Carlo Ancelotti - nowy manager Chelsea Football Club
Guus Hiddink i zarząd klubu z zachodniego Londynu – zdobywcy FA Cup w sezonie 2008/09 dotrzymali słowa. Holender po ostatnim gwizdku sędziego na Nowym Wembley i podniesieniu w górę lśniącego pucharu oficjalnie zakończył swoją pracę na Stamford Bridge i już wkrótce powróci do dalszego budowania piłkarskiej reprezentacji Rosji. Na jego następcę długo nie trzeba było czekać. Już dwa dni później został nim były menadżer AC Milanu Carlo Ancelotti.

Carlo jest trzecim włoskim menadżerem w historii Chelsea FC. Wcześniej prowadzili ją Gianluca Vialli oraz Claudio Ranieri. Mam nadzieję, że Ancelotti sukcesami nawiąże raczej do tego pierwszego, który przed Jose Mourinho był najbardziej utytułowanym menadżerem naszego klubu (wygrał FA Cup, League Cup, UEFA Cup Winners’ Cup, Charity Shield oraz European Super Cup).

Pozyskanie Ancelottiego na to stanowisko dla nikogo nie może być zaskoczeniem. O tym wyborze mówiło się bowiem już od kilku miesięcy. Jego wybór wywołał jednak wśród sympatyków The Blues bardzo skrajne reakcje i wiele osób zastanawia się czy jest to trafny wybór, który wreszcie przyniesie tak bardzo wyczekiwany i potrzebny w klubie spokój. Nie będę w tym względzie wyjątkiem. Oczywiście Carlo jest świetnym fachowcem, wybitnym taktykiem, który z Milanem odniósł bardzo wiele sukcesów, zwłaszcza na arenie europejskiej. Trzy razy w ciągu ośmiu sezonów docierał z Czerwono-czarnymi do finału tego turnieju, z których dwa wygrał. Ponadto wygrał KMŚ oraz dwukrotnie Superpuchar Europy. To musi robić i robi wrażenie. Jest w nim jednak coś co nie pozwala mi spać spokojnie jak miało to miejsce w przypadku Guusa. Być może to właśnie sentyment do Holendra tak na mnie działa?

Z pewnością Ancelottiego czeka bardzo ciężkie zadanie. Bez wątpienia wciąż i wciąż będzie porównywany do swoich dwóch wielkich poprzedników: Jose Mourinho i Guusa Hiddinka. Holender pozostawia po sobie bardzo duże buty i Carlo będzie się musiał mocno napocić aby je po nim wypełnić. Już wkrótce poczuje na własnej skórze olbrzymie oczekiwania właściciela, zarządu i kibiców podsycone sukcesem w Pucharze Anglii.

Największym zmartwieniem może być dla niego znalezienie wspólnego języka z Romanem Abramovichem, który powoli zaczyna zamieniać Chelsea w klon Realu Madryt. Tak jak w przypadku hiszpańskiego giganta, sukces w Londynie musi być wręcz natychmiastowy, a każda porażka będzie bardzo surowo oceniana. Nie zdobycie najcenniejszych trofeów może oznaczać ścięcie. Większość ekspertów już dziś zdaje się powątpiewać w to, że Włochowi uda się wypełnić trzyletni kontrakt, który wczoraj podpisał. Jako wadę wytykają fakt wygrania zaledwie jednego Pucharu Włoch oraz jednego mistrzostwa Serie A na przestrzeni 14 tu sezonów w jego menadżerskiej karierze. Zaznaczają, że Ancelotti nie ma doświadczenia w pracy poza Włochami, a więc rozciąga się przed nim perspektywa przeżycia gigantycznego szoku kulturowego.

Z pewnością jest to dla mnie jako kibica Chelsea fakt niepokojący. Rozwijając jednak wątek z właścicielem. Skoro nawet z Berlusconim Carlo potrafił sobie radzić to może z Rosjaninem również?

Poszukując pozytywów mogę stwierdzić, że na Stamford Bridge przychodzi człowiek, który z pewnością ma za sobą więcej atutów niż Luiz Felipe Scolari. Po pierwsze jest to menadżer stricte klubowy, który doskonale wie jak przygotować zespół na trudności całego sezonu, a nie tylko i wyłącznie pojedynczych spotkań jak ma to miejsce w przypadku reprezentacji. Po drugie jest to człowiek, który w europejskich rozgrywkach zdołał zdobyć wszystko i to po kilka razy, doświadczeniem w Europie przewyższa więc samych piłkarzy, co w przypadku Felipao nie miało miejsca. Liczę też, że tak jak w przypadku AC Milanu będzie potrafił wycisnąć, ze starzejących się gwiazd jak najwięcej – mówię tutaj głównie o Drogbie i Ballacku. Bez wątpienia są to mocne argumenty przemawiające za tą kandydaturą, a raczej dające nadzieję, że nie skończy się tak jak w przypadku brazylijskiego mistrza świata.

Mamy też już pewien bezpośredni pozytyw. W swoim pierwszym, ekskluzywnym wywiadzie udzielonym po angielsku Chelsea TV Carlo zadał kłam teoriom, które mówiły, że jego „english” jest słaby. Oczywiście nie jest w żadnym względzie wystarczający, jednak już teraz Włoch potrafił bez większego problemu odpowiedzieć na pytania dziennikarza, a także przekazać to co miał na myśli. Swoją angielszczyzną zrobił na mnie lepsze wrażenie niż Luiz Felipe Scolari, który nie potrafił dobrze wypowiedzieć nawet nazwy klubu, w którym będzie pracował. Włoch ma teraz około 30 dni na przyspieszony kurs językowy, ale bazę wypadową ma niezłą.

Podsumowując, z pewnością rozpoczyna się pewna nowa era na Stamford Bridge (która to już z kolei?) i mam nadzieję, że tym razem będzie to era udana. Nie wiem czy klubowi wreszcie udało się znaleźć nowego The Special One, mam co do tego poważne obawy, jednak póki co chcę powiedzieć jedno: witaj Carlo na Stamford Bridge! Na wstępie otrzymujesz ode mnie duży kredyt zaufania i proszę Cię… nie zmarnuj go! Zarząd klubu natomiast powinien się wreszcie nauczyć prawdy starej jak świat, że stabilność jest kluczem do sukcesów.

Autor: Maciej Jasica (Jasix)

Przewiń na górę strony