Kibice w ostatnim czasie coraz częściej przekonują się, że pieniądze niekoniecznie gwarantują sukces w futbolu. Jednak, powiedzmy sobie szczerze, zdecydowanie do tego sukcesu przybliżają. Teraz ten finansowo-piłkarski szlak przecierają szejkowie z Manchesteru. W swoich niebieskich turbanach kroczą dumnie po mistrzostwo kraju zostawiając za sobą rozmazane ślady ropy naftowej…
Ten, Którego Imienia Nie Mogę Zapamiętać, czyli właściciel „The Citizens”, podobno skupia w swoich rękach 9% światowych zasobów ropy naftowej, a także skromne 5% zasobów gazu ziemnego. Jego brat jest prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a majątek królewskiej dynastii Al Nahyan wycenia się na bagatela 68 miliardów funtów, tak więc żaden kryzys im nie straszny. Prestiżowy magazyn Forbes umieścił rodzinkę na drugim miejscu wśród najzamożniejszych rządzących rodów na świecie. Tylko miliard funtów więcej ma w swoim skarbcu sułtan Brunei. Dotychczas członkowie królewskiej dynastii inwestowali głównie w wyścigi konne i wielbłądów, jednak Mansour Bin Zayed Al Nahyan postanowił się wyłamać z rodzinnej tradycji i zobaczyć, jak to jest nabierać ropy naftowej w puchar mistrza Anglii.
Kupujmy dużo i drogo
Styczeń zbliża się wielkimi krokami. Jednakże zanim okienko transferowe zostanie otwarte czekają nas jeszcze święta. Zapewne właściciel „The Citizens” będzie chciał sprawić kibicom niespodziankę z okazji Bożego Narodzenia i sprowadzi na City of Manchester Stadium jakiegoś gwiazdora. Najchętniej w tej roli włodarze klubu widzieliby Cristiano Ronaldo, jednak co by nie mówić o portugalskim niewolniku i jego lojalności, to raczej wątpliwe, aby chciał zamienić trykot na niebieski. Raz, że jest to piłkarz niewątpliwie ambitny, a w ekipie rywala zza miedzy jak na razie sukcesy mu nie grożą. Dwa, że pieniędzy to mu nikt na Old Trafford nie żałuje. No i po trzecie, gwiazdor zdecydowanie lepiej wygląda w czerwonym wdzianku. Drugim kandydatem z najwyższej półki do występów pod skrzydłami (jeszcze) Hughesa jest świeżo upieczony mistrz Europy – Iker Casillas. Również i w tym wypadku, bardzo wątpliwe, aby Hiszpan podążył śladami swojego byłego klubowego kolegi – Robinho i zamienił 4. miejsce w Primera Division na zaledwie 15. lokatę w Premiership.
Poważnym rywalem dla Tego, Którego Imienia Znowu Zapomniałem w walce o największe gwiazdy na rynku transferowym zapewne będą Królewscy, o których ciężko powiedzieć, aby inwestowali spokojnie, rozważnie, a już na pewno nie tanio. Na razie działacze Realu Madryt zrealizowali dopiero jeden transfer – z Ajaxu Amsterdam na Santiago Bernabeu przeszedł holenderski snajper Klaas-Jan Huntelaar. W obliczu plagi kontuzji, która dotknęła zespół z Kastylii, możemy spodziewać się niebawem kolejnych większych i mniejszych wzmocnień (w żargonie kibiców Liverpoolu – „półśrodków”). A dyrektor sportowy klubu, Predrag Mijatović uzasadni swoje, jak zwykle nieprzemyślane, transfery „przedświątecznym szałem zakupów” i zwali całą winę na specjalistę od przygotowania fizycznego…
Cele transferowe Manchesteru City zostały jasno określone: Kaka, Torres, Ronaldo, Casillas i Fabregas. Zakładając, że szejk chciałby w zimowym okienku sprowadzić tylko tych pięciu zawodników, musiałby wyłożyć na nich prawie pół miliarda funtów. Gdyby Mansour Bin Zayed Al Nahyan chciał zapłacić za tychże piłkarzy ropą naftową przez cały styczeń traciłby z rodzinnych złóż 850 litrów czarnego złota na sekundę! Gdyby z kolei wybrał transport drogą morską, chcąc dostarczyć należną ilość baryłek ropy za samego Ronaldo, potrzebowałby trzech tankowców wielkości niedawno porwanej Gwiazdy Syriusza. Zarówno jedna, jak i druga forma płatności są dość niewygodne, więc nie musimy się obawiać, że Old Trafford utonie w morzu czerni. Prędzej grozi nam zalanie petrodolarami.
Zawodnik | Wartość (w funtach) | Wartość (w baryłkach ropy*) |
---|---|---|
Cesc Fabregas | 51,5 mln | 1661538 |
Fernando Torres | 60,2 mln | 1938462 |
Kaka | 69 mln | 2215385 |
Iker Casillas | 129 mln | 4153846 |
Cristiano Ronaldo | 135 mln | 4361538 |
* jedna baryłka mieści około 159 litrów ropy naftowej
Pieniądze wystarczą?
Szejk najwyraźniej sądzi, że „do zwyciężania w futbolu potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy” (ewentualnie: ropy, ropy i jeszcze troszkę gazu ziemnego). Chyba nie obserwował ostatnimi czasy rozgrywek piłkarskich na całym świecie zbyt uważnie – Chelsea mimo wsparcia rosyjskiego oligarchy Abramowicza nie zdominowała Europy, a szastający pieniędzmi Real już od kilku lat nie potrafi na arenie międzynarodowej osiągnąć przyzwoitego rezultatu. Kolekcjonowanie gwiazdek pokroju Robinho raczej nie przyniesie pożądanych rezultatów i prędzej niż sukcesy na City of Manchester Stadium pojawią się piłkarskie skandale, wybryki, a zespół zamiast gościć na czele tabeli Premiership, będzie okupował pierwsze strony wszystkich tabloidów.
Mając cały zastęp piłkarskich wirtuozów pokroju Kaki, szejkowi zapewne marzyłoby się ściągnięcie równie klasowego trenera. W końcu tworząc drużynę, której wartość oscylowałaby w okolicach miliarda, należałoby zatrudnić równie cenionego szkoleniowca czyli… Jose Mourinho. I tutaj po raz kolejny szejk mógłby się przejechać, bo wątpię, aby portugalski taktyk zechciałby wrócić na Wyspy akurat do Manchesteru City. Owszem, oferta finansowa bardzo kusząca, ale nie tylko pieniądze się liczą. Mourinho doskonale wie, jak kreować swój wizerunek, więc wątpię, aby zdecydował się objąć stery „The Citizens” i dać sobie przypiąć łatkę „uwaga – on leci na kasę”. Tym bardziej, że w Mediolanie groszy nie zarabia. Ponadto, moim zdaniem, Portugalczyk przed pieniędzmi stawia futbol i drużynę, a ze zblazowanymi gwiazdkami raczej nie ma zamiaru pracować.
Równie trudno wyobrazić sobie przenosiny na City of Manchester Stadium tak klasowych zawodników jak np. Casillas czy Kaka. Nie mówię już o Ronaldo, który chyba zdaje sobie sprawę, na co naraziłby się zmieniając barwy z czerwonych na błękitne. Zresztą Portugalczyk „od dziecka marzył, aby grać w Realu”, więc chyba nie musimy sobie zaprzątać głowy jego ewentualnym transferem do rywala zza miedzy. Na razie Manchester City jest więc skazany na sporadyczne upolowanie gracza pokroju Robinho, a rywalizację o największe gwiazdy nadal będą wygrywać kluby, które na najwyższym poziomie goszczą od kilku lat. Właściciele „The Citizens” muszą szybko zbudować potęgę w Manchesterze, ponieważ zasobów ropy naftowej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wystarczy tylko na niecałe 40 lat…
Na stację benzynową w Abu Zabi podjechał błękitny Mini. Za kierownicą siedział filigranowy Brazylijczyk, z kolei na fotelu pasażera przysypiał łysy Irlandczyk. Facet w turbanie, obsługujący klientów stacji, podszedł do przyjezdnych i napełnił bak do pełna, tak jak chcieli. – No to ruszamy na Old Trafford, odebrać im ten puchar. Po drodze wskoczymy jeszcze po Fernando i Cesca – powiedział Robinho do Irelanda i odjechał niespiesznie w stronę Wysp Brytyjskich.