Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Avram Grant – Mr. Nobody?

Avram Grant – Mr. Nobody?

Avram Grant - Mr. Nobody?
Dowodzi jednym z największych klubów na świecie. Nie posiada licencji trenerskiej, więc do protokołu meczowego wpisuje dane swojego asystenta, Steve’a Clarke’a. Gdy pracował z drużyną narodową, mobilizował zawodników puszczając im fragmenty Bravehearta. Jest zmorą angielskich dziennikarzy, ponieważ w wywiadach ogranicza się do odpowiedzi tak i nie. Kierując reprezentacją Izraela, nie zaznał porażki. Trenując The Blues, dokonał tego, co nie udało się nawet Mourinho – wprowadził Londyńczyków do finału LM. Początkowo był określany mianem Mr. Nobody, jednak ostatnimi wynikami zamknął usta wszystkim niedowiarkom. Jeszcze jeden krok i zyska przydomek The Champion. Starczy tylko wygrać 21 maja w Moskwie… Avram Grant – probably the strangest coach in the world.

Jego matka pochodzi z Iraku, z kolei ojciec, urodził się w Polsce, na Mazowszu. Jednak pan Meir Grant musiał uciekać z okupowanego kraju w czasie Holokaustu. Losy pary emigrantów splotły się w izraelskiej metropolii Petah Tikwa, gdzie wzięli ślub i postanowili się osiedlić. Właśnie tam, 6 maja 1955 r., na świat przyszedł ich syn, któremu nadali imię Avraham (Abraham).

Taki młody, a już trener

Od dzieciństwa Avrama interesowała piłka nożna. Trenował w lokalnej młodzieżówce, lecz musiał przerwać karierę w wieku 14 lat, gdy potrącił go samochód. Wypadek pozostawił poważny uszczerbek na zdrowiu Izraelczyka i do dzisiaj Grant utyka na jedną nogę. Jednak chłopak nie zrezygnował ze sportu, lecz zapisał się do szkoły trenerskiej i już w wieku 18 lat objął stanowisko głównodowodzącego w sekcji młodzieżowej lokalnego klubu Hapoel Petah Tikva. Wydawało się, że wnet Avram awansuje na menedżera pierwszego zespołu, jednak zarząd zdecydował się powierzyć mu tę odpowiedzialną funkcję dopiero w wieku 32 lat.

Przez następne pięć lat, Grant trenując pierwszą drużynę, przywrócił jej blask, dwukrotnie zdobywając z klubem puchar Izraela. Były to pierwsze poważne sukcesy drużyny od ponad 25 lat. Młody menedżer był wręcz rozchwytywany na lokalnym rynku i w 1991 r. trafił do stołecznego Maccabi Tel Aviv. Tam święcił największe triumfy – w przeciągu czterech sezonów dwa razy kończył rozgrywki ligowe na szczycie tabeli, dwukrotnie zdobywał również krajowe puchary. Drużyna pod dowództwem Avrama zasłynęła z konsekwencji taktycznej oraz brutalności na boisku. Doszło nawet do sytuacji, że w jednym ze spotkań, podopieczny Granta złamał nogę rywalowi tak poważnie, że ten był zmuszony zakończyć karierę. Jednak nikt nie przejmował się stylem, w jakim zespół sięgał po kolejne trofea. Szczególnie mocne wrażenie, sukcesy Avrama, wywarły na włodarzach Hapoelu Haifa. Młody trener przybył do klubu z jednym zadaniem: zdobyć mistrzostwo. Niestety, tym razem jego specyficzne metody nie przyniosły wyraźnych rezultatów i w efekcie ekipa z Hajfy zajęła dopiero czwartą lokatę. Rozczarowany Grant zrezygnował z posady i wrócił do poprzedniego pracodawcy, z nadzieją na zdobycie kolejnych trofeów.

Avram GrantZ powrotem Avrama do Maccabi Tel Aviv związana jest ciekawa historia. Właściciel stołecznego klubu zwolnił dotychczasowego menedżera, Drora Kashtana, mimo iż ten właśnie zdobył dublet (mistrzostwo kraju oraz puchar ligi). Na jego miejsce przyszedł właśnie Grant… Wszystko odbyło się po cichu, jednak sam poszkodowany, Kashtan, publicznie dał wyraz swojemu przekonaniu, że Avram załatwił sobie tą posadę po znajomości. Cała sprawa była dość podejrzana, jednak po pewnym czasie konflikt ucichł. Obaj panowie do dzisiaj unikają siebie, jak ognia.

Drużynę z Tel Avivu, izraelski szkoleniowiec, prowadził do 2000 r. Niestety jedynym trofeum, jakie zdobył podczas czteroletniej pracy na Bloomfield Stadium, był krajowy puchar. Ostatnim przystankiem Granta w drodze do międzynawowej kariery był zespół Maccabi Haifa. Szkoleniowiec spędził tam zaledwie dwa lata, jednak odniósł olbrzymie sukcesy. Wraz z drużyną, dwukrotnie finiszował na czele tabeli, ponadto w 2002 r. zdobył krajowy puchar, a także był o krok od The Treble, gdyż w rozgrywkach o puchar ligi poległ dopiero w finale. To właśnie tutaj pierwszy raz zetknął się z cudownym dzieckiem izraelskiej piłki – Yossim Benayounem. Widząc w nim ogromny potencjał, wykreował go na lidera drużyny. Młody pomocnik do dziś bardzo ciepło wypowiada się o Grancie, i to właśnie jemu przypisuje największe zasługi w rozwoju swojej kariery. Jakby nie patrzeć, dzięki Avramowi, Yossi wybił się do ligi hiszpańskiej, a następnie do angielskiej Premership.

Reprezentacja wzywa!

Będąc spełniony na krajowym podwórku, Grant postanowił powalczyć na arenie międzynarodowej, a przepustką do wielkiego futbolu miała być praca z reprezentacją. Avram został najmłodszym trenerem kadry w historii izraelskiej piłki. Mimo, że w eliminacjach do mundialu w 2006 r. podopieczni Granta nie przegrali ani razu, to jednak ze względu na dużą liczbę remisów, zajęli dopiero trzecie miejsce w grupie i nie pojechali na turniej do Niemiec. Wówczas, osoby nieprzychylne izraelskiemu szkoleniowcowi, w swoich wypowiedziach, wypominały mu, że reprezentacja pod jego skrzydłami gra na remis i na próżno oczekiwać dobrych wyników. No cóż, praca z zespołem narodowym nie była szczególnie owocna, jednak jedna rzecz przeszła do historii izraelskiej piłki – na przedmeczowej odprawie Avram pokazywał zawodnikom fragmenty filmu Braveheart. Ponadto przygotowywał również specjalne materiały filmowe, w których przed kamerami występowali zwykli obywatele państwa, a swoimi patetycznymi wypowiedziami na temat dumy narodowej, mieli zagrzewać piłkarzy do walki. Niestety niekonwencjonalne metody nie odniosły pożądanych skutków. Izraelczyk zrezygnował ze swojej posady i postanowił wyruszyć w świat.

O związkach Abramowicza z Grantem słów kilka

Avram Grant i AbramowiczW swojej międzynarodowej karierze Grant miał wsparcie w osobie, nie kogo innego, jak Romana Abramowicza. Obaj panowie po raz pierwszy spotkali się w 2004 r., a pierwsze wspólne plany zaczęli snuć już rok później. Miliarder z Uzbekistanu, a zarazem przyjaciel właściciela Chelsea – Lev Leviev (co ciekawe, w Izraelu uchodzący za filantropa), miał kupić Hapoel Tel Aviv. Na stanowisku menedżera widział właśnie Avrama. Do zespołu mieli dołączyć wszyscy najlepsi gracze z rodzimej ligi, bez względu na cenę, co pozwoliłoby zaistnieć ekipie na arenie międzynarodowej. Z tych planów jednak nic nie wyszło i w czerwcu 2006 r. izraelski trener podjął pracę w Portsmouth, jako dyrektor techniczny. W nominacji Granta na to stanowisko, spory udział miał Abramowicz, ponieważ właściciel klubu z Fratton Park – Aleksander Gajdamak jest jego bliskim przyjacielem. Co ciekawe ojciec Aleksandra – Arkadij, dzięki wielomilionowym datkom, przez długi czas w Izraelu miał status dobroczyńcy, jednak obecnie jest poszukiwany przez Interpol i nie może postawić nogi w większości państw europejskich. Ale wróćmy do Granta. Po krótkim epizodzie w ekipie Pompey, rosyjski właściciel The Blues, postanowił, że Avram przyda się na Stamford Bridge. Oficjalnie mówiło się, że Izraelczyk, biegle władający językiem rosyjskim, przyszedł do Londynu, aby pomóc zaaklimatyzować się Andrijowi Szewczence.

The Normal One

Avram GrantGrant początkowo objął posadę dyrektora sportowego klubu. Jose Mourinho nie podobało się już, że Abramowicz ingerował w politykę transferową klubu, a tym bardziej rozzłościła go nominacja Avrama po znajomości. Oczywiście oficjalnie nie wspominał o swoich obawach, jednak sporo mówiło się, że Portugalczyk ignorował Granta. Izraelczyk się tym jednak nie przejmował i cierpliwie czekał na moment, w którym pokaże wszystkim, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Jego wielki moment nadszedł 20 września 2007 r. Mourinho postanowił opuścić drużynę Chelsea, a rosyjski oligarcha mianował Avrama menedżerem. Kibice nie mogli uwierzyć, że szkoleniowcem zespołu mierzącego w mistrzostwo, ma zostać, nikomu nieznany, Izraelczyk. Mimo wielu kontrowersji związanych ze zmianą szkoleniowca, na swojej pierwszej konferencji prasowej, Grant zachował spokój, określając siebie jako The Normal One.

Debiut Avrama w roli menedżera nie należał do szczególnie udanych, jednak trzeba przyznać, że przeciwnik był bardzo wymagający. Chelsea przyjeżdżała na Old Trafford, aby zmierzyć się z Manchesterem United. Czerwone Diabły gładko wygrały 2:0, a Grant zebrał niezbyt pochlebne recenzje. Wydawało się, że Izraelczyk zupełnie nie pasuje do klubu ze Stamford Bridge. I tak już wątły wizerunek Izraelczyka w mediach, nadszarpnął dodatkowo fakt, że nie posiada on licencji trenerskiej. No cóż, trzeba przyznać, że to dość absurdalna sytuacja, aby trener The Blues, nie posiadał odpowiednich kwalifikacji… Jednak Avram nie przejmował się złośliwymi docinkami i uwagami, a skupił się na swojej pracy. Nie wiadomo, czy to zasługa Granta, czy szczęśliwy zbieg okoliczności, jednak fakty są takie, że Chelsea zrównała się w tabeli punktami z podopiecznymi Fergusona. Londyńczycy awansowali do finału LM, co nie udało się nawet portugalskiemu The Special One. Terry i spółka może nie grają szczególnie widowiskowo i spektakularnie, jednak seryjnie inkasują 3 punkty i depczą United po piętach.

Powiedział co wiedział

Mimo niezłych wyników, Avram, od czasu do czasu, daje gazetom pretekst do napisania kilku niepochlebnych uwag pod jego adresem. Tak było chociażby po meczu z Evertonem, wygranym przez The Blues 1:0. Wywiad, jakiego Izraelczyk udzielił po meczu, stał się obiektem śmiechów i chichów, a Granta nazwano błaznem. Zresztą, przeczytajcie sami (wybrałem najlepsze fragmenty):

Reporter: Pana zdaniem, zwycięstwo było zasłużone?
Grant: Tak.

R: Co szczególnie ucieszyło Pana w tym spotkaniu?
G: Jestem zadowolony.

R: Ale z czego dokładnie się Pan cieszy?
G: [po namyśle] Nie wiem.

R: Co się stało z Michaelem Essienem?
G: Ma małe problemy, ale jest w porządku.

R: A Michael Ballack?
G: Kontuzjowany.

R: Co mu dolega?
G: Spytaj się doktora.

R: Nie ma go tutaj.
G: Więc zadzwoń do niego.

Tzofit Grant – naprawdę hardcorowa dziewczyna

Tzofit Grant- Żona Avrama GrantaOsobny akapit warto poświęcić małżeństwu Izraelczyka. Kiedy Avram miał 37 lat, ożenił się z młodszą o dziewięć lat Tzofit Grant. Żona jest kompletnym przeciwieństwem swojego spokojnego męża. Gdy Avram pracował w Izraelu, Tzofit prowadziła show o nazwie Milkshake, w którym rozmawiała z zapraszanymi gośćmi. Program był czymś na kształt naszego Kawa czy Herbata, jednak po wybrykach pani Grant emisja została przesunięta na godziny nocne. Wśród wyczynów, jakich dokonywała na antenie była kąpiel w wannie pełnej czekolady, czy w basenie wypełnionym spaghetti z klopsikami. Oczywiście w otoczeniu przystojnych facetów. Z kolei, innym razem biła po twarzy zaproszonego do studia sadomasochistę. Jednak jej najsłynniejszym numerem, jaki zaprezentowała widzom, było wypicie własnego moczu. Po konsumpcji owego trunku, Tzofit stwierdziła, że ten niecodzienny drink smakował jak… woda w Morzu Martwym. Dziwię się, jak Avram wytrzymuje z taką kobietą. A na prawdziwe współczucie zasługują dzieci państwa Grantów – czternastoletni Daniel i dwunastoletnia Rommi. Co zrobią, kiedy dowiedzą się, co wyczyniała ich mama?

Avram Grant jest niewątpliwie barwną postacią. Choć na pierwszy rzut oka wygląda nieszczególnie, to trzeba przyznać, że wnosi sporo kolorytu do Premiership. Kiedy z Chelsea odchodził Mourinho, o dziwo, zmartwiłem się. Żałowałem, że nie usłyszę więcej Jose na pomeczowych konferencjach. Portugalczyk swoimi wypowiedziami i zachowaniem niejednokrotnie wywoływał kontrowersje. Na razie Grant pozostaje w cieniu The Special One, jednak, kto wie, może jeszcze się rozkręci. Pozostaje tylko pytanie – czy Avraham zostanie zwolniony po sezonie, czy też nadal będzie trenował The Blues? Chętnych na jego miejsce nie brakuje, ale w wypadku zwycięstwa w Moskwie 21 maja, myślę, że Abramowicz zostawi swojego kolegę na obecnym stanowisku jeszcze na jeden sezon.

Przewiń na górę strony