Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / 50 lat po tragedii…

50 lat po tragedii…

Monachium 1958
Manchester United – jeden z największych i mających najbogatszą historię ze wszystkich klubów Anglii. Duma całej Europy i sposób na życie wielu ludzi, nie tylko mowa tutaj jest o piłkarzach, trenerach czy nawet o pracownikach tego klubu. Rozchodzi się głównie o setki milionów ludzi na całym świecie, którzy dokładnie przez 106 lat, z pokolenia na pokolenie bacznie przyglądali się poczynaniom graczy z Old Trafford. I nie ważne kto kim był: prezesem wielkiego koncernu, urzędnikiem, lekarzem, kibicem wspierającym drużynę na stadionie, czy nauczycielem. Ważne dla nich było to, która drużyna wygra dzisiaj mecz i nikt z nich nigdy nie miał wątpliwości, że będzie to wielki Manchester United. Dla samych działaczy, piłkarzy i zawodników firma ta jest jedną wielką rodziną, bez której nie mogliby żyć… I pomyśleć tylko, że początki tej drużyny wiążą się z tym, że robotnicy z przełomu XIX i XX wieku zapoczątkowali go tylko i wyłącznie dla rozrywki po pracy. Kilkanaście lat później ekipa ta walczyła z najlepszymi w Anglii o Mistrzostwo Kraju i w przeciągu dziesiątek lat stawała się coraz większą potęgą. Zdawałoby się, że ekipa z tyloma wartościami, działalnościami charytatywnymi, tak wspaniałą historią i wszelakimi tytułami nie może mieć żadnych niepowodzeń, są skazani na sukces i zwycięstwo. Niestety… Klub ten ma w zasobach swojej ponad 100-letniej tradycji bardzo dramatyczne wydarzenie, o której będzie mowa w tym artykule.

Monachium 1958Szóstego lutego roku 1958 drużyna z Anglii wyleciała na mecz przeciwko Jugosłowiańskiej drużynie z Belgradu w ramach Pucharu Europy. Wszystko szło po myśli Anglików, którzy poradzili sobie z drużyną gospodarzy. Po tak wspaniałym spotkaniu i awansie do dalszej fazy rozgrywek tego prestiżowego pucharu nie obyło się bez ciepłych słów od samego trenera: Matta Busby’ego. Po wzajemnych podziękowaniach i euforii związanej z meczem nadszedł czas powrotu do domu. Kapitanowie Thain i Rayment już czekali w samolocie na pasażerów, nie byli to tylko piłkarze i sztab szkoleniowy Manchesteru United, znaleźli się tam również redaktorzy, dwóch wiernych kibiców oraz Serbka ze swoją malutką córeczką, która wybrała się do Anglii z Jugosławii. Podczas lotu panowała świetna atmosfera, za oknem prószył gęsty śnieg, błękitne chmury zdawały się przypominać wielkie góry pokryte białym puchem, a błękitne niebo wielki ocean. Kapitanowie samolotu rozmawiali sobie o swoich sprawach, a pasażerowie grali w karty, śpiewali radosne piosenki, czytali prasę i książki, niektórzy również zapadli w drzemkę.

Dało się poczuć w atmosferze lekki strach, lecz wszystkie te czynności tłumiły każdy lęk. W przelocie pomiędzy Belgradem a Manchesterem nastąpiło lądowanie w celu uzupełnienia braków paliwa w samolocie. W tym czasie pasażerowie postanowili pójść do baru na małą przekąskę. Po krótkim czasie kapitan zaprosił wszystkich na pokład i uruchomił maszynę, silniki zaczęły grać głośniej niż nie jedna fabryka w Anglii, aeroplan rozpędził się do dużej prędkości, lecz ostatecznie nie wzbił się w powietrze, coś było nie tak i kapitanowie postanowili nie ryzykować i sprawdzić jeszcze raz stan techniczny aeroplanu. Przyczyną było złe ciśnienie paliwa w zbiornikach samolotu, nie zmartwiło to zbytnio nikogo ponieważ tutaj w Bawarii często spotykało się tego typu problemy ze względu na dość charakterystyczną wysokość lotniska ponad poziomem morza.

Załoga „G-ALZU AS 57” postanowiła po raz drugi wzbić go w powietrze, niestety skończyło się tak samo, samolot zatrzymał się i pasażerowie udali się po raz kolejny do poczekalni i baru. Po kwadransie zostali po raz kolejny wezwani do środka maszyny. Pasażerowie zaczęli się obawiać, nie grali już w karty i nie czytali książek, zaczęło być ponuro i każdy tracił poczucie bezpieczeństwa. David Pegg podniósł się i przesiadł na tył dodając: 'Nie chcę tu siedzieć, to miejsce nie jest bezpiecznie’. Wielki Frank Swift postanowił zrobić to samo. Kapitanowie dyskutowali o problemie, doszli do wniosku, że jeśli paliwo osiągnie po raz kolejny za duże ciśnienie, to będą kontrolować zawory. Silniki były stabilne więc rozpędzili samolot i gdy osiągnął wystarczającą prędkość krzyknęli: „Cała naprzód!”. Kapitan Thain zauważył, że wskaźnik pokazuje zbyt wysokie ciśnienie i przekrzykując silniki przekazał kapitanowi Raymentowi informację o tej sytuacji. Zdawało się, że poradzili sobie z tym zamykając zawory. Niestety w momencie, gdy postanowili się wzbić w przestworza, maszyna zaczęła tracić na szybkości. Wtedy kapitan Rayment krzyknął „Jezu, nie uda nam się!”, Thain oderwał wzrok od sterów i spojrzał przez okno. Zobaczył mnóstwo śniegu, dom i drzewa, prosto przed nimi, na drodze samolotu…

Pas startowy się skończył, „G-ALZU AS 57” przebił ogrodzenie i uderzył bezpośrednio w dom, drzewa i drewniany garaż z ciężarówką w środku. Nastąpił wybuch, w tym momencie część pasażerów już nie żyła. Bill Foulkes (ówczesny obrońca Manchesteru United) zapiął mocniej pas bezpieczeństwa, pamiętał tylko wielki huk, stracił na chwilę przytomność, gdy ją odzyskał zaczął biec przed siebie, jak najdalej. Nagle zdał sobie sprawę, że samolot nie wybuchnie. Postanowił wrócić i pomóc innym, zobaczył Rogera Byrne i Bobby’ego Charltona, on i Harry Greg próbowali im pomóc i udało się, Rogera wyniesiono na noszach, a Bobby podpierając się o kolegów z drużyny opuścił wrak. Wszyscy ranni zostali przetransportowani do pobliskiego szpitala. Nie wszyscy z uczestników katastrofy zdawali sobie sprawę co się na prawdę stało, dopiero na miejscu, gdy spytali się gdzie jest reszta dowiedzieli się, że nikt inny nie przeżył…

Nazajutrz media ogłosiły, co stało się w Niemczech, pojawiały się takie tytuły jak: „Horror świata futbolu!”, „Cześć zmarłym piłkarzom”.

Tego dnia, w katastrofie w Bawarii zginęło 21 osób, a 20 przeżyło, z których czwórka: Duncan Edwards, Matt Busby, Johnny Berry i kapitan Rayment, długo walczyli ze śmiercią. Kilka dni później, po długiej batalii o życie opuściło nas dwóch z tej wybitnej czwórki: Duncan Edwards i Kenneth Rayment

Po wypadku United straciło wielu wybitnych fachowców i piłkarzy, przez kilka lat nie mogli odbudować swojej potęgi cudem unikając spadku do niższej klasy rozgrywkowej. Jednak manager Busby odbudował całą potęgę Manchesteru United, za co został utytułowany honorem szlacheckim i od tamtej pory nie był już to Matt Busby, tylko Sir Matt Busby. Po tej tragedii Manchester United zsolidaryzował się z największym przeciwnikiem i wrogiem, rywalem zza miedzy: Manchesterem City. Rok po roku, w każdą rocznicę tej tragedii oba kluby z Manchesteru solidaryzują się i czczą pamięć zmarłych. Nikt wtedy nie pamięta o rywalizacji pomiędzy tymi dwoma drużynami, czy o zatargach pomiędzy kibicami. Zawsze wtedy wygłaszana jest przemowa o „Monachium 1958”, minuta ciszy i wywieszane transparenty upamiętniające to przykre wydarzenie.

W tym roku przypada 50. rocznica katastrofy w Monachium, zostanie ona uczczona nadzwyczajnie. Rozegrany zostanie mecz właśnie pomiędzy Manchesterem United i Manchesterem City. Sponsorzy wycofają swoje znaki firmowe i reklamy ze stadionu, strojów itp. Piłkarze wybiegną na murawę w takich samych krojach strojów, jak w sezonie, w którym rozbił się samolot. Szczególnie upamiętnione będą nazwiska zmarłych i rannych. Cała Anglia i świat piłki nożnej wstrzyma na chwilę oddech, tylko po to, aby uczcić tą katastrofę…

Przewiń na górę strony