Cześć. Mam na imię Piłka. Sama nie wiem ile mam lat, powiedzmy, że nie liczę czasu. Mój obwód jest nie większy niż 70 cm, a ważę nie więcej niż 450 gram i co warto podkreślić… moje boskie ciałko stworzone jest z kilkudziesięciu „łat” (różnie z tym bywa) i to z nieprzemakalnej skóry. Mój image zmienia się często, ale świadczy to tylko o mojej wszechstronności. Od dłuższego czasu pracuję na stadionach piłkarskich. Jestem tak słynna, tak często widywana, a mimo to ludzie ani przez moment nie pomyślą o tym, co mam do powiedzenia. Szczerze mówiąc już się przyzwyczaiłam, widocznie taki jest mój los. Sławna jestem od czasów starożytnych, co może robić wrażenie, nieprawdaż? Ale dlaczego skupiacie się na mnie, zapominając o mnie? Egoiści z Was. Miliony oczu spogląda na mnie i nikt nie pomyśli co mogę czuć…
„Czy fajnie być piłką?” zapytał mnie kiedyś mój stary kumpel Słupek, bo właśnie tak miał na imię, przy okazji serdecznie go pozdrawiam. Ale co ja mogłam mu odpowiedzieć? Jeżeli stwierdziłabym, że moje zajęcie jest głupie to wyszłabym na idiotkę… Użyłam swojego pięknego umysłu, swojej niepodważalnej kobiecej logiki i odpowiedziałam mu następująco:
„Słupek, ja się przynajmniej ruszam, biegam, wszyscy chcą na mnie patrzeć, a Ty co? Stoisz jak ta lampa w jednym miejscu i nucisz sobie pod nosem różne głupawe pioseneczki”.
Ha! Udało mi się to, prawda? Nie żebym się chwaliła, ale Słupek trochę się zawstydził, po prostu go „zgasiłam”, przecież kobieta może wszystko. Właśnie, być kobietą… jakie to piękne, żaden samiec nie ma szans, przynajmniej ze mną! Ostatnio nawet zarzucono mi, że nie jestem skromna. Pff, ale kto mówił, że miałam taka być? Moja władza, moja siła, sława, znajomości (przecież mam kontakt z najlepszymi piłkarzami świata) sprawiają, że mam prawo czuć się zaszczycona i tym samym nie muszę grzeszyć skromnością.
Tak często zmieniam swój wygląd, ale to normalne… przecież jedyną stałością kobiet jest ich zmienność i w tym tkwi siła moje drogie Panie! Która jest godzina? 18?! O nie… jeszcze 2 godziny i do pracy. Znowu nabiegam się jak głupia, ale jest jedno pocieszenie: dziś będę mogła poczuć męskość i finezję chłopców z Old Trafford. Jak ja ich uwielbiam! Pomijając to, że są tak bardzo przystojni, są po prostu szalenie męscy. To w jaki sposób mnie dotykają… Jak sobie o tym pomyślę, to po całym ciele przechodzą mnie dreszcze. Dobrze, dobrze wystarczy mi tego, bo jeszcze dziś nie zasnę. Z kim moje Diabełki kochane grają? Muszę spojrzeć w terminarz. Z Chelsea?! Boże, znowu Ci emeryci? Zabierają się do mnie jakbym była krzesłem elektrycznym, lub pułapką na zwierzęta leśne. Shevczenko kopie tylko z czuba (śmiem twierdzić, że inaczej nie umie) a muszę wam przyznać, że to strasznie bolesne uczucie dostać kopa z „kajora”. Dobrze, że chociaż jego numer buta nie jest przerażający, bo czy 39 może robić wrażenie? Czy mała rozmiarówka może satysfakcjonować prawdziwą, wymagającą kobietę? Ale nie mówmy o rzeczach mało przyjemnych (ujmując to delikatnie).
Wiecie jaki mam plan? Może poprosiłabym 40 autografów od jednego z graczy Chelsea? Hmm… co powiecie na Mikela? Przyszła mi do głowy owa myśl, ponieważ myślę, że za 40 jego podpisów, dostałabym jeden autograf Naniego? Ojj, byłabym najszczęśliwszą niewiastą pod reflektorami stadionu Old Trafford. Ale znowu bujam w obłokach… Śmiem twierdzić, że romantyczna marzycielka ze mnie; przecież nie będę sobie odmawiała przyjemności. Wiem, że miałam przestać, ale nie mogę nie myśleć o tym, że niedługo będę tak blisko Crisa, Vidica i wielu innych cukiereczków. Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, co przeżywam, gdy dotyka mnie Ronaldo, on jest taki… szybki, zwinny, efektowny, efektywny. Widać ze robi to z ogromną, szczerą pasją. Z kolei Vidic? Imponuje mi jego siła, perfekcja, jak i konsekwencja w podejmowanych decyzjach; jeżeli już się do mnie dobiera to robi to zdecydowanie, naprawdę jak prawdziwy mężczyzna! Och… Macie dowód jak wielki Ci faceci mają wpływ na moją psychikę, przy nich zapominam o wszystkim, czuję się taka wolna i beztroska.
Przydałoby się, bym wreszcie wróciła na ziemię i zajęła się czymś pożytecznym. Może przeczytam książkę? Pomyślmy… z tego co widzę zostały mi tylko 2. Pierwsza to „Arsenal Mistrzem Anglii” zaś druga pozycja książkowa nosiła nazwę „W czym tkwi potęga Chelsea”. Jednak nie zdecydowałam się na żadną… Dlaczego? Po prostu fantastyka znudziła mi się już dawno; mówiąc krótko, science fiction to nie jest dział dla mnie. Powoli zbliżamy się do godziny 19. Ale ten czas strasznie szybko biegnie. Wydaje mi się, że gdyby startował w zawodach sprinterskich byłby bezkonkurencyjny. Wcale mu się nie dziwię, nawet on chce by moi fenomenalni chłopcy ponowny raz ukazali dziś, kto tutaj rządzi. Nie mogę się doczekać tego, jak Diabełki będą mną władać, tego wspaniałego poczucia bezpieczeństwa! Oni to mają charekterki… Bez przyczyny nie nazywają się Czerwonymi Diabłami, prawda?!
Właśnie słucham radia… Media zapowiadają dzisiejszy mecz, przewidują wielkie emocje. Cha cha, nikt jednak nie zdaje sobie sprawy z tego jak wielkie będzie to przeżycie dla mnie. Dlaczego ludzie zapominają o moich uczuciach? Dobrze, że jest Manchester United, bez tego klubu czułabym się teraz niepotrzebna; oni dają mi tyle atrakcji, potrafią mnie dowartościować (to ogromna radość wpaść do bramki w pięknym stylu) bo wyobraźcie sobie, że czasem brakuje mi właśnie tego „czegoś”. Pytacie dlaczego? W takim razie odpowiedzcie mi, co powinnam zrobić, gdy dostaję popołudnie np. na meczu Derby County vs Fulham?! Przecież na takich spotkaniach zawiewa nudą tak bardzo, że owy „wiatr” zwiewa czapki z głów. Oj, wiem czepiam się, ale nie mogłam tego pominąć. Uwielbiam mecze ze smaczkiem, np. gdy Red Devils walczy na arenie Champions League, wtedy czuję się jak ryba w wodzie. Znowu zaczynam mieć dreszcze, może ja przeziębiona jestem?
A właśnie… mówiłam wam? Ostatnio dostałam nawet podwyżkę (marną, bo marną, ale jest). Doceniono moje starania… chociaż teraz. Że co? Jestem wybredna? Wybaczcie, ale z takim stażem pracy powinnam już dawno wymiatać kasą, ale wysokość moich zarobków jest prawie tak samo marna jak w trzeciej lidze. To jakieś kpiny, ale z takimi problemami mogę chyba pójść sobie do Instytutu Praw Matki i Dziecka. Zarząd niech lepiej nie myśli sobie, że odpuszczę! Jestem twardą, dzielną kobietą i nigdy nie opuszczę moich cudownych chłopców, bo to właśnie oni są dla mnie motywacją. W radiu zaczęli smęcić, również na temat szans obu drużyn, przynajmniej dla mnie ta kwestia jest retoryczna, bo jakżeby inaczej? Chelsea chce wygrać? Nie widzę problemu… niech włączą Playstation, może im się uda. Kiedy tak patrzę na to wszystko co się dzieję, wydaje mi się, że gdyby Kopernik żył, teraźniejszą sytuację spuentowałby konkretnymi słowami:
„Świat kręci się wokół piłki”.
Myślę, że coś w tym jest… Moja sława po prostu nie może was dziwić. Nie zapominajcie o tym, że beze mnie nie będzie żadnego wspaniałego spektaklu piłkarskiego! Cha, jestem dumna! Zamurowało, co? Aj, wiem, wiem… zazdrościcie mi. Wbijcie to sobie do główek… Jeżeli nie byłoby cudownej Piłki, nie zostałby rozegrany ani jeden mecz na tym globie (który również jest owalny – całkiem jak ja), bo jak wyobrażacie sobie to beze mnie? Też chcielibyście być tak ważni?
Zbliża się godzina 20 i nie pozostaje mi nic innego jak szykować się do pracy, chociaż jak sobie pomyślę o dzisiejszym rywalu Manchesteru to chce mi się iść do toalety. Nie dziwię się, że charyzmatyczny Mourinho odszedł z Chelsea skoro nawet NASA kazała astronautom trenować na stadionie Stamford Bridge. Zastanawiacie się dlaczego? To bardzo proste… Bo to jedyne miejsce na ziemi gdzie nie ma atmosfery. Nie omijajmy prawdy, dlatego już teraz powinnam strzelić sobie drinka za zwycięstwo Diabełków, jednak nie piję, kobieta pracująca jestem. Minuty płyną bardzo szybko, dlatego już na mnie pora… Mała akcja ze szmineczką, nie mogę zapomnieć tez o upudrowaniu noska. Przecież nie idę na grzyby tylko na ważne, ligowe spotkanie, prawda?! Och, coś nerwowa jestem, przepraszam… To pewnie przez te emocje. Wszystko gotowe? Niczego nie zapomniałam? Gaz wyłączyłam? Okna pozamykałam? Genialnie… Mogę z czystym sumieniem wyjść i podekscytowana podążać na Old Trafford.
120 minut później…
Manchester wymiata i Chelsea zgniata! To moje podsumowanie dzisiejszego meczu. Jestem strasznie zmęczona. W momencie, gdy dotyka mnie Cris mówię w duchu „chwilo, trwaj wiecznie, jesteś piękna” a tych dotyków mało nie było. Ojj, a jak sobie przypomnę co czułam, gdy Ryan Giggs wyrzucał mnie w głąb pola do innych cukiereczków z linii bocznej to… uch ach och. Wybaczcie mi, ale naprawdę jestem podekscytowana. Nie dość, że dwa razy w znakomitym stylu wpadłam do bramki, to jeszcze miałam okazję pocałować mojego kumpla o, którym wspominałam na początku.
Dobrze, przyznam się wam. Zakochałam się w Słupku, chociaż wcale nie było po mnie tego widać. Podobno najsilniejsza miłość to ta, która odwzajemniona nie jest. Już teraz za nim tęsknię. Będę musiała się pogodzić z porażką, ten związek i tak nie miałby żadnych szans. On jest dla mnie za spokojny, ja potrzebuję faceta energicznego, szalonego… On taki nie jest, ale ma w sobie to „coś”, jednak słowami opisać tego nie umiem. Mówiłam, że jestem romantyczną marzycielką! To wcale w życiu mi nie pomaga. Biorąc pod uwagę fakt, że Słupek w minionym miesiącu zarzucił mi, że jestem feministką, boję się myśleć o tym… z resztą, nieważne. Tak jak mówiłam, ogromnie cieszę się z wygranej Diabełków, to wspaniały klub, który umie szanować kobietę! Jeszcze na chwilę wrócę do marzeń. W dniu dzisiejszym, moim największym marzeniem jest to, by mecz nie trwał 90 minut… a chociaż 120. Jakie to byłoby piękne, gdybym mogła mieć tak długo przy sobie swoich przystojniaków. Ech… Czy ma ktoś chusteczki? Najwyraźniej się wzruszyłam. Wydaje mi się, że do pewnych spraw podchodzę zbyt emocjonalnie, ale co ja na to poradzę… Taka już się urodziłam.
Mam ochotę napić się czegoś mocniejszego. Wypijmy za błędy na dole moi drodzy. Szkocka whisky? Dostałam wypłatę, więc poszaleć możemy. Chcę zapomnieć o Słupku, mam nadzieję, że to realne… Wierzycie, że ten związek mógłby się udać? Ja naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Mówiąc dosłownie, wychodzi ze mnie powietrze. Chyba się zakochałam…