Futbol to ogromne pieniądze i my – kibice – oczywiście zdajemy sobie z tego sprawę. Jednak każda dziedzina w życiu powinna mieć swoje podsumowanie. Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze… to właśnie one w moim felietonie będą na czele. Dziś chciałbym zająć się transferowymi rekordami, a krótko mówiąc postarać się określić najdroższe transfery na świecie, jakie miały dotąd miejsce. Chciałbym ukazać Wam, drodzy Czytelnicy, również pewne oryginalne ciekawostki z życia Red Devils jak i samej ligi Premiership. Podstawą owych informacji będzie oczywiście tło finansowe. Temat wydaje się dość kontrowersyjny…
„Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy” powiedziała Marilyn Monroe. Dlaczego od takich słów zacząłem? Uważam, że ogromne kwoty, wydane na transfery, w kapitalny sposób potrafią się zwrócić. Oczywiście nie popadajmy w skrajności, gdyż wiemy, jak często pieniądze zostają wyrzucane w błoto sportowej kompromitacji. Jednak do sedna… Zawodnicy przechodzą z klubu do klubu za olbrzymie sumy. Ale transferowa gorączka zaczęła się już ponad sto lat temu, gdy to właśnie w Anglii wydano na piłkarza pierwszy tysiąc funtów. Przez kolejne dziesięciolecia stawki znacznie się zwiększały. Od 2001 roku bohaterem najdroższego transferu na świecie jest Zinedine Zidane (mój ulubieniec), który z Juventusu Turyn do Realu Madryt przeszedł za 45,6 mln funtów. Historia najdroższych transferów zaczyna się w 1905 roku, kiedy za angielskiego napastnika – Alfa Commona – Middlesbrough zapłacił Sunderlandowi okrągły tysiąc funtów. Prawie ćwierć wieku później jego rodak, David Jack, trafił do Arsenalu za pierwszą pięciocyfrową kwotę 10 890 funtów. Działacze Boltonu po owym transferze byli niewątpliwie szczęśliwi, gdyż pozwolił on wydostać się z zaawansowanych problemów finansowych tego klubu. Przed II wojną światową doszło do jeszcze jednego wielkiego transferu. Otóż w 1932 roku River Plate wydało 32 tysiące funtów na Bernabe Ferreyrę, który dla klubu Tigre strzelił w 32 meczach aż 43 gole.
To była zawrotna suma. Nic dziwnego, że od tamtej pory drużyna z Buenos Aires nazywana jest… „Milionerami”. Przejdźmy jednak dalej, wyrywając kartki z transferowego kalendarza. W latach ’50 największe sumy wykładały kluby z Włoch. I, jak się później okazało, niewątpliwie opłacało im się to. Urugwajczyk Juan Schiaffino, który za 72 tysiące funtów trafił do AC Milan, potem trzykrotnie poprowadził ten zespół do mistrzostwa. Przez wiele lat uważany był za najlepszego cudzoziemca w Serie A. Liderem Juventusu był natomiast Argentyńczyk Enrique Omar Sivori, kupiony za 93 tysiące. On również trzy razy pomógł w zdobyciu mistrzostwa Włoch, a raz został królem strzelców Serie A. Potem otrzymał nawet obywatelstwo włoskie i zagrał dla tego kraju na mundialu w 1962 roku. Tak, jak wspomniałem wcześniej, wydawanie kosmicznych sum na zawodników niejednokrotnie się opłacało, co po ludzku mnie cieszy. Sumy wydane na transfery jednak wzrastały… Po raz pierwszy więcej niż sto tysięcy funtów za piłkarza zapłacono w 1961 roku. Dokładnie 142 tysiące kosztował Hiszpan Luis Suarez, którego sprzedano wówczas do Interu. Nosa do interesów miał także Juventus, który w 1968 roku wydał 500 tysięcy na Pietro Anastasiego. Ten napastnik zagrał dla Starej Damy 205 meczów i zdobył 78 bramek, co oczywiście mogło budzić respekt.
Nastały lata ’70. Transferowym hitem tych czasów było przejście w 1973 roku Johana Cruyffa do Barcelony. Holender, po dziesięciu latach gry i osiągnięciu wielu sukcesów z Ajaxem Amsterdam, postanowił spróbować czegoś nowego, a przy okazji dużo zarobić. W nowym zespole kasował pięć razy więcej, a kosztował aż 920 tysięcy funtów! O tej zawrotnej sumie pisano w Holandii, że nawet sprzedaż słynnego obrazu „Straży Nocnej” Rembrandta nie byłaby w stanie wywołać w kraju większej konsternacji.
Jednak jedynym piłkarzem, który dwukrotnie został bohaterem najdroższego transferu w historii futbolu był Diego Maradona (postać świetnie nam znana). Najpierw w 1982 roku za 3 miliony funtów przeniósł się z Boca Juniors do Barcelony, a dwa lata później za 5 milionów do SSC Napoli. W Hiszpanii wielkiej kariery nie zrobił, za to we Włoszech poprowadził swój klub do wielu sukcesów, także międzynarodowych, a jego nazwisko znane jest po dziś dzień na całym globie.
Rekordowej sumy w 1987 roku nie bał się wydać prezydent Milanu – Silvio Berlusconi. Za 6 milionów kupił na San Siro także holenderskiego zawodnika Ruuda Gullita. Ten później odpłacił się świetną grą i pomógł klubowi w wywalczeniu trzech tytułów mistrzowskich oraz dwóch w Pucharze Mistrzów w 1989 i 1990 roku. W tym samym roku, na Mistrzostwach Świata we Włoszech, swoim talentem błysnął Roberto Baggio. Po finałach natychmiast znalazł się na niego możny kupiec, Juventus Turyn, który wyłożył 8 milionów funtów. Oczywiście było warto… W 141 spotkaniach strzelił dla tego zespołu 78 goli.
Jak widzimy rynek transferowy dokonywał co raz to „droższych kroków”. Kto był następny? W 1992 roku rekord transferowy został pobity aż trzy razy! Najpierw za 10 milionów funtów z Olympique Marsylia do AC Milan przeniósł się Jean-Pierre Papin, potem z Sampdorii do Juventusu za dwa i pół miliona więcej trafił Gianluca Vialli, a za 13 milionów Milan sięgnął po Gianluigiego Lentiniego. I o ile transfery dwóch pierwszych piłkarzy okazały się trafione (bo Papin i Vialli osiągali kolejne sukcesy w kraju i za granicą), to pozyskanie za ogromne pieniądze Lentiniego było wpadką. Piłkarz ten przez cztery sezony rozegrał zaledwie 60 spotkań. Także dlatego, że w 1993 roku miał ciężki wypadek samochodowy, po którym nie wrócił już do dobrej formy. Kluby włoskie zdecydowanie w tamtych czasach miały przewagę finansową nad innymi ligami, jednak powiedzenie „czasy się zmieniają” pasuje tutaj idealnie (do tej kwestii nawiążę później).
Jeszcze większą wpadkę zaliczył kilka lat później Betis Sevilla, który w 1998 roku za 22 miliony nabył Brazylijczyka Denilsona. Działacze, zafascynowani jego grą dla reprezentacji Brazylii, nie bali się wydać astronomicznej kwoty i wierzyli, że zawodnik będzie wielką gwiazdą ligi hiszpańskiej. Nic z tego – furory nie zrobił. Przez sześć sezonów strzelił zaledwie 13 goli.
Rok przed transferem Denilsona na ustach wszystkich był jego rodak – Ronaldo, oczywiście także z powodu rekordowej transakcji. Brazylijczyk zrezygnował wtedy z ligi hiszpańskiej dla Interu Mediolan. Włoski klub wykupił go z Barcelony za blisko 20 milionów funtów. Początek w nowych barwach miał świetny. Został wicekrólem strzelców Serie A, wicemistrzem Włoch, zdobył Puchar UEFA i nagrodę dla najlepszego piłkarza świata. Później, z powodu licznych kontuzji, grał bardzo rzadko i krótko mówiąc, słabo…
Z kolei już w 1999 roku znaleziono dla niego godnego zastępcę. Za rekordowe 32 miliony funtów Inter kupił Christiana Vieriego. Wysoki i silny napastnik szybko odpłacił dobrą grą. W sumie przez sześć lat zdobył aż 121 bramek dla drużyny z Mediolanu. Stał się symbolem tego klubu. Później popsuł niestety ten wizerunek i wyniósł się do AC Milan.
Trzy lata wcześniej swoje pięć minut miał także Anglik, Alan Shearer. Dzięki świetnej skuteczności, był kilka razy królem strzelców ligi angielskiej oraz Euro ’96, trafił na celownik Newcastle United i potem za 15 milionów funtów przeniósł się tam z Blackburn Rovers. Znów po wielu latach piłkarz z Wysp był bohaterem najdroższego transferu na świecie.
W 2000 roku zaszczyt ten przypadł kolejnemu Argentyńczykowi po Maradonie, Hernanowi Crespo. Lazio Rzym potrzebowało skutecznego napastnika i nie żałowało 35,5 miliona funtów. Opłaciło się. Już w pierwszym sezonie w nowym klubie Crespo został królem strzelców Serie A. Jego przejście z AC Parma to do dziś trzeci najdroższy transfer w historii futbolu.
Nastał czas na ligę hiszpańską. Drugi i pierwszy najdroższy transfer na świecie należy do Realu Madryt. Najpierw w 2001 roku Królewscy budując galaktyczną drużynę, kupili z Barcelony Luisa Figo za 37 milionów funtów, a rok później za ponad 45,5 miliona pozyskali z Juventusu Turyn Zinedine’a Zidane’a. Warto to podkreślić, że Primera Division (w roku bieżącym) pod względem kwoty wydanej na transfery uznać można za drugą ligę świata, zaraz po angielskiej. Zainwestowano w nowych zawodników łącznie ponad 520 milionów euro, podczas gdy ze sprzedaży uzyskano tylko nieco ponad 250 milionów euro. Różnica w tych dwóch kwotach jest kolosalna, co w bardzo wyrazisty sposób pokazuje, w jaki sposób działają kluby hiszpańskie.
Przyjrzyjmy się jednak wszystkim transferowym rekordom w piłce nożnej, bo niewątpliwie warto. (kwoty są podane w funtach)
1905 – Alf Common, Anglia (Sunderland – Middlesbrough) – 1 000
1929 – David Jack, Anglia (Bolton Wanderers – Arsenal) – 10 890
1932 – Bernabe Ferreyra, Argentyna (Tigre – River Plate) – 23 000
1952 – Hans Jepsson, Szwecja (klub amatorski – Napoli) – 52 000
1954 – Juan Schiaffino, Urugwaj (Penarol – AC Milan) – 72 000
1957 – Enrique Omar Sivori, Argentyna (River Plate – Juventus) – 93 000
1961 – Luis Suarez, Hiszpania (FC Barcelona – Inter Mediolan) – 142 000
1963 – Angelo Sormani, Brazylia (Mantova – AS Roma) – 250 000
1968 – Pietro Anastasi, Włochy (Varese – Juventus) – 500 000
1973 – Johan Cruyff, Holandia (Ajax – Barcelona) – 922 000
1975 – Giuseppe Savoldi, Włochy (Bologna – Napoli) – 1 200 000
1978 – Paolo Rossi, Włochy (Juventus – Vicenza) – 1 750 000
1982 – Diego Maradona, Argentyna (Boca Juniors – Barcelona) – 3 000 000
1984 – Diego Maradona, Argentyna (Barcelona – Napoli) – 5 000 000
1987 – Ruud Gullit, Holandia (PSV Eindhoven – AC Milan) – 6 000 000
1990 – Roberto Baggio, Włochy (Fiorentina – Juventus) – 8 000 000
1992 – Jean-Pierre Papin, Francja (Olympique Marsylia – AC Milan) – 10 000 000
1992 – Gianluca Vialli, Włochy (Sampdoria – Juventus) – 12 500 000
1992 – Gianluigi Lentini, Włochy (AC Torino – AC Milan) – 13 000 000
1996 – Alan Shearer, Anglia (Blackburn Rovers – Newcastle United) – 15 000 000
1997 – Ronaldo, Brazylia (Barcelona – Inter Mediolan) – 19 500 000
1998 – Denilson, Brazylia (Sao Paulo – Betis Sewilla) – 22 000 000
1999 – Christian Vieri, Włochy (Lazio – Inter Mediolan) – 32 000 000
2000 – Hernan Crespo, Argentyna (AC Parma – Lazio) – 35 500 000
2000 – Luis Figo, Portugalia (Barcelona – Real Madryt) – 37 000 000
2001 – Zinedine Zidane, Francja (Juventus – Real Madryt) – 45 620 000
Temat pieniędzy jest bardzo szeroki, dlatego przypatrzmy się mu z innej perspektywy. Być może wkrótce największe kluby Premiership skończą z absurdalnie dużymi płacami dla piłkarzy. Szefowie Manchesteru United, Chelsea, Liverpoolu i Arsenalu chcą stworzyć pakt, według którego w ich klubach będzie obowiązywać limit płac. Żaden z zawodników nie będzie mógł zarabiać więcej niż 100 tys. funtów tygodniowo. Kluby nie chcą stracić swoich gwiazd, dlatego limity płacowe to kwestia przyszłości. Owe limity będą wdrażane nie teraz, a w ciągu kilku najbliższych sezonów, gdy największe kluby także innych lig dojdą do wniosku, że innego wyjścia nie ma. Pozostaje problem ewentualnych sankcji Unii Europejskiej, która bezwzględnie strzeże praw wolnego rynku i protestów związków zawodowych piłkarzy. Dlatego porozumienie w sprawie limitu płac będzie nieoficjalne, w formie dżentelmeńskiej umowy. Szefowie największych klubów Premiership boją się, że może ich dosięgnąć ten sam kryzys, który miał miejsce kilka lat temu w Serie A. Włoskie kluby zarabiały gigantyczne pieniądze na reklamach i prawach telewizyjnych (tak jak teraz angielskie), wydawały więc krocie na piłkarzy. Jednak hossa szybko się skończyła. W 2003 roku firma prezesa Lazio, Sergio Cragnottiego upadła, a rzymski klub, który przepłacał za pensje Hernana Crespo czy Claudio Lopeza, stanął na skraju bankructwa. Przyszedł nowy prezes, Claudio Lotito, i wprowadził bezwzględne limity płacowe. Dzięki temu Lazio jest teraz wypłacalne. Dlaczego więc Premiership jest i będzie najlepsza? Bo Anglicy uczą się na czyichś błędach.
Przejdźmy jednak do zupełnie innego rozumienia słowa „pieniądz”. Najwyraźniej piłkarze angielskich klubów to sknery. Zarabiają miliony, a widocznie mają „węża w kieszeni”. Choć w poprzednim sezonie na konta piłkarzy Chelsea Londyn wpłynęło 114 mln funtów, to żaden z nich nie przeznaczył nawet pensa na akcję charytatywną, z której dochód ma pomoc ubogim pielęgniarkom. Ale nie tylko piłkarze Chelsea w angielskiej lidze okazali się skąpcami. O pomoc zostało poproszonych 556 graczy Premier League, z czego aż 331 odmówiło! Z naszego kochanego klubu, Manchesteru United, pieniędzmi podzielili się niestety tylko Ryan Giggs i Gary Neville. Najwięcej pielęgniarki zawdzięczają jednak zawodnikom Fulham, Reading, West Ham i Watford, gdzie wpłacili wszyscy gracze.
Znowu zmieniamy punkt widzenia. Proszę uważać… Zawodników Manchesteru United stać na wielkie samochody. Rozbijają się gigantycznymi Hummerami, Bentleyami i Range Roverami i to jest kłopot dla klubu. Szefowie będą musieli powiększyć parking przed ośrodkiem treningowym, bo samochody się nie mieszczą.
„Piłkarze kupują coraz to większe i większe samochody. Kiedy Cristiano Ronaldo przyjeżdża, to zajmuje dwa miejsca, bo jego Bentley jest tak szeroki” zdradził jeden z pracowników ośrodka treningowego. Ale nowy parking nie rozwiąże wszystkich problemów…
„Potem musimy zająć się przebieralniami. Okazało się, że kosmetyczki piłkarzy nie mieszczą się do szafek. Zawodnicy zużywają większe ilości kosmetyków niż ich żony i dziewczyny” – dodał pracownik. Czy nie brzmi to groteskowo?
Reasumując. Wykorzystanie pieniędzy, jak widzimy, może być bardzo szerokie. W moim artykule zająłem się nimi, bo one po ludzku interesują nas najbardziej, a jeżeli nie… to ogromnie. Skomentowanie poruszanych przeze mnie kwestii zostawiam Wam drodzy Czytelnicy, tym samym zapraszam do dodawania komentarzy.