Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Kibice – lokalni patrioci?

Kibice – lokalni patrioci?

Stretford End - kibice Manchesteru United
Patriota to osoba, którą cechuje postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia dla niej ofiar. Ostatnio przeczytałem niezwykle ciekawy artykuł właśnie na temat kibiców i patriotyzmu. Jego autor doszedł do bardzo interesujących wniosków i, co ciekawe, zjawiska opisane przez niego rzeczywiście mają miejsce w Polsce oraz oczywiście na Wyspach.

Zamiast chorągwi mamy klubowe szaliki, lecz istota sprawy jest taka sama. Solidarność z własnym klanem, cześć dla własnych, specyficznych symboli to znak rozpoznawczy współczesnego kibica.

Powyższy cytat doskonale ilustruje to zagadnienie. Zapewne każdy z nas ma jakiś przedmiot, który podkreśla przynależność, czy raczej zamiłowanie do jakiegoś klubu. Już wcześniej pisałem o gatunkach kibiców, a teraz pora zająć się tą tematyką w sposób poważny, ba, powiedziałbym nawet – socjologiczny.

W większości przypadków człowiek kibicuje drużynie, która jest związana z jego miastem czy też dzielnicą. I nieważne czy jest fanem, fanatykiem czy szalikowcem – kibicowanie tworzy bardzo silną więź między nim a regionem czy okolicą. Taka osoba z dumą wtedy mówi to mój klub, moje miasto.

Mimo że w polska piłka jest jaka jest (korupcja), a oprócz tego debilizm, głupota, ślepota quasi-działaczy PZPN, to kibice są wierni swoim klubom, wierni bezinteresownie. Kto wie, jakby teraz to wszystko wyglądało bez nich.

W artykule, który przeczytałem, jego autor (Jerzy Dudała) podkreślił zachowanie kibiców Zagłębia Sosnowiec. W 1993 roku ogłoszono upadłość i zlikwidowano klub. Mimo to kibice zostali i to właśnie między innymi dzięki ich uporowi, nadziei. Pomógł im inny pasjonat – Leszek Baczyński, dzięki czemu udało się wskrzesić dumę Zagłębia Dąbrowskiego.

Kibicowanie to mit, który poznaje się w dzieciństwie i od którego później trudno się uwolnić. To mit wiążący ludzi, podobny do wspólnoty narodowej czy regionalnej, ale jeszcze silniejszy. Jest to pierwotne, ale szlachetne
Wojciech Wencel – poeta i krytyk literacki, kibic Arki Gdynia

Trudno się także i z tym twierdzeniem nie zgodzić. Już w dzieciństwie „zarażamy się tą nieuleczalną chorobą”, która, jak już nas dopadnie, będzie trzymać do grobowej deski. Tutaj posłużę następnym polskim przykładem (spokojnie Drodzy Czytelnicy do Manchesteru dojdziemy za jakiś czas) – Zygmuntem Nowakowskim – niestety zapomnianym, świetnym polskim felietonistą. Zygmunt Nowakowski, a właściwie Zygmunt Tempka był wielkim fanem Cracovii, członkiem jej zarządu. W czasie II Wojny Światowej uciekł przed hitlerowcami do Anglii i pozostał tam aż do swojej śmierci, ale mimo wielkiej odległości od Krakowa nigdy nie zapominał Cracovii.

W Londynie przestałem chodzić na mecze. Nie interesują mnie, bo nie jestem zaangażowany uczuciowo. Niech Arsenal przerżnie 25 do 0 z Wanderers! Co mnie to obchodzi? Na krakowskie derby pojechałbym nawet, gdybym był umierający. Pojechałbym ambulansem. Wstałbym z grobu. – Zygmunt Nowakowski

Kiedy umrę, pochowajcie mnie na polu karnym Cracovii. Jeszcze po śmierci będę jej bronił. – Zygmunt Nowakowski

Powyższe wypowiedzi mówią chyba same za siebie, ale teraz pora opuścić polskie podwórko i przenieść się na Wyspy. Rzecz jasna, teraz mowa będzie o Manchesterze United i jego kibicach. Ameryki nie odkryję pisząc, że kibice Czerwonych Diabłów są wyjątkowi, co niejednokrotnie udowadniali. Skupię się jednak na dwóch arcyważnych wydarzeniach z „nowożytnej” historii klubu z Old Trafford.

W roku 1998 Manchester United o mały włos nie stał się własnością Ruperta Murdocha. Wtedy to kibice zjednoczyli siły i stworzyli SUAM czyli – Shareholders United Against Murdoch (Akcjonariusze United przeciwko Murdochowi). Grupa została założona 8 września 1998 roku i miała nie mały wpływ na decyzję brytyjskiego departamentu handlu w sprawie przejęcia Manchesteru United przez magnata. Później SUAM przeistoczył się w MUST (The independent Manchester United supporters’ trust), ale o nie o tym mowa.

W maju 2005 roku IMUSA, ani MUST nie powstrzymały innego miliardera – Malcolma Glazera – przed przejęciem Manchesteru United. Wydarzenie to zmieniło z całą pewnością przyszłość klubu z Old Trafford. Pewna grupa kibiców Czerwonych Diabłów stworzyła przez to drużynę F.C. United. Dalszą historię zapewne każdy z nas dobrze zna?

Ostatnio mówi się o procesie futbolizacji współczesnego społeczeństwa:

Jej ekstatyczny charakter, zarażenie tłumów emocją, ma dalekosiężne skutki. Potwierdzeniem tego są słowa Piotra Kowalskiego: „Jeśliby któregoś dnia zamknięto wszystkie teatry na ziemi, nic by się nie stało, ale gdyby którejś niedzieli nie było transmisji meczu w telewizji, wybuchłaby rewolucja. Być może to właśnie futbol jest naszym teatrem?” I rzeczywiście tak się dzieje, czego przykładem są rozliczne wypowiedzi takich autorytetów jak Jerzy Pilch, czy Wojciech Kuczok, którzy z namaszczeniem mówią o kibicowaniu. Potwierdzają nie do końca uświadamiany fakt, że kibicowanie to przecież część męskiego habitusu.

I właśnie z tego powodu piłką nożną (nie)stety interesują się wielkie korporacje, miliarderzy (Glazer, Murdoch, Abramowicz) etc., przez co futbol staje się coraz bardziej skomercjalizowany i absurdalny. Nie mówię tutaj o gigantycznych transferach czy zarobkach piłkarzy, a raczej „wysysaniu” pieniędzy z nas – kibiców. Z „obozu wroga” wiem, że teraz najbardziej oddani kibice Chelsea oglądają mecze w londyńskich pubach. Siedzą i patrzą tępo w ekran i wspominają stare czasy. Te, kiedy nie było Abramowicza i jego pieniędzy, a w drużynie większość stanowili Anglicy.

W ten sposób doszliśmy do sedna sprawy – czy prawdziwy kibic jest (lokalnym) patriotą? Odpowiedź nasuwa się sama – oczywiście, że tak. Nie ważne jest kto jest przeciwnikiem – miliarder czy kilka tysięcy kilometrów dystansu dzielącego nas od ukochanej drużyny – kibicem jest się zawsze.

Przewiń na górę strony