Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Jak znakomity piłkarz trenerem zostawał

Jak znakomity piłkarz trenerem zostawał

Jak znakomity piłkarz trenerem zostawał
Wielu popularnych i powszechnie znanych zawodników po zakończeniu swojej kariery staje przed dużym problemem – czym tak właściwie się zająć po odwieszeniu korków na kołek? Jedni stają się kolejną powierzchnią reklamową, drudzy zaczynają się staczać, po trzecich ślad znika. Zazwyczaj znajduje się również paru takich, którzy zasiadają na ławkach trenerskich, chcąc i na tym polu odnosić sukcesy. Ale czy naprawdę jest to dobry pomysł?

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że doświadczenie zdobyte na boisku, wywalczone puchary i wielka renoma, którą zawodnicy wyrobili sobie dzięki swojej grze, mogą tylko pomóc w osiąganiu sukcesów w roli trenera. Wydają się to również potwierdzać przykłady kilku powszechnie znanych piłkarzy, którzy z powodzeniem kontynuowali swoją przygodę z piłką nożną na ławce trenerskiej. Jako pierwszego z nich można wymienić Johana Cruijffa, który jako zawodnik trzykrotnie zostawał nagradzany Złotą Piłką i zdobył praktycznie wszystkie trofea w europejskim futbolu klubowym. Po zakończeniu kariery z powodzeniem prowadził na przełomie lat 80 i 90 takie drużyny jak Ajax Amsterdam czy FC Barcelona, która pod jego wodzą nie pozostawiała rywalom żadnych złudzeń.

Innym dobrym przykładem na kontynuowanie wspaniałej kariery piłkarskiej w roli trenera jest popularny „Cesarz”, czyli Franz Beckenbauer. Zarówno jako reprezentant i szkoleniowiec reprezentacji RFN doprowadził ją do wielu sukcesów łącznie z Mistrzostwem Świata. Wymieniając dalej, można wspomnieć chociażby takich zawodników jak Rijkaard, Klinsmann czy Ancelotti. Może w trakcie swojej kariery nie byli oni takimi ikonami, jak Cruijff czy Beckenbauer, ale jako trenerzy sięgnęli po parę cennych trofeów i przyczynili się do rozkwitu formy swoich zespołów. Wiem, prawdopodobnie ktoś zakwestionuje umiejętności Rijkaarda ze względu na wygląd jego kariery trenerskiej po odejściu z Barcelony, ale to, co zdobył z tym klubem i tak pozostanie zapamiętane.

Ale czy aby na pewno bycie świetnym piłkarzem gwarantuje sukces na ławce trenerskiej? Przecież doskonale pamiętamy chociażby Alana Shearera – legendę Newcastle, znakomitego napastnika, filar reprezentacji Anglii. Kiedy obejmował posadę trenera „Srok”, 1 kwietnia 2010 roku, wielu fanów tego zespołu wierzyło w słuszność tej decyzji i widziało w nim wybawiciela, gdyż ich klub był wtedy zagrożony degradacją. Jednak już po ośmiu meczach, z których jeden udało się wygrać, dwa zremisować, a resztę przegrać Shearer musiał pożegnać się ze swoim stanowiskiem. Kolejnymi powszechnie znanymi zawodnikami, którzy niekoniecznie dobrze sobie radzili na ławce trenerskiej, byli m.in. Kevin Keegan, Gianfranco Zola czy Marco Van Basten, których łączy jedno – nie osiągnęli w tym fachu żadnych sukcesów, zostali zwolnieni lub podali się do dymisji ze względu na słabe wyniki.

Jednak najbardziej obrazowym przykładem na to, że nieprzemyślane przyznawanie komukolwiek posady trenera za wcześniejsze zasługi i bycie legendą to głupota, jest dla mnie Diego Maradona. Miał wszystkie atuty w ręku, żeby sięgnąć z Argentyną po tytuł MŚ na Mundialu w RPA. Jednak popsuli mu zabawę Ci, którzy to zazwyczaj robią – Niemcy. Niemniej jednak, sposób prowadzenia zespołu przez boskiego Diego, który przy linii bocznej zachowywał się jak szaman, czarując, całując, przytulając i głaskając swoich pupili, nie mógł przynieść jakiegokolwiek sukcesu. Wystarczyło trafić na trudniejszego, lepiej przygotowanego taktycznie przeciwnika i czar prysł. Nawet Leo nie pomógł.

Patrząc na wyżej wymienionych piłkarzy/trenerów, przychodzi mi na myśl jeden prosty wniosek – dawniej, mając za sobą karierę piłkarską, o wiele łatwiej było osiągać sukcesy trenerskie. Dlaczego? Pewnie dlatego, że obecna piłka nożna coraz bardziej stawia na naukę, technokratyzm i komputeryzację. Każdy trener, oprócz wypełniania podstawowych obowiązków, musi znać się praktycznie na wszystkich aspektach prowadzenia zespołu, być po trochu fizjoterapeutą, lekarzem, kucharzem, matką, ojcem, ekonomistą i informatykiem. Okej, może trochę przesadziłem, ale z pewnością obecnie trzeba się o wiele więcej niż kiedyś nauczyć, aby być w tym fachu naprawdę dobrym. Zapewne za chwilę ktoś napisze o Guardioli – że pogodził jedno i drugie, że dawał radę na boisku i daje radę na ławce. Potraktuję go jednak jako wyjątek potwierdzający regułę.

A wy jakie macie zdanie na ten temat drodzy czytelnicy? W jakim kierunku to wszystko pójdzie? Czy ktoś z obecnego składu MU ma zadatki na naprawdę dobrego trenera?

Przewiń na górę strony