Nie przegap

Dzięki Carlos

Dzięki Carlos
Who’s that tw… Pośpiewamy? Nie tym razem. Są takie chwile w życiu, których za nic w świecie nie można przewidzieć. Gdzież by mi przyszło do głowy, że będę wdzięczny Carlosowi Tevezowi za to, co zrobił? W tak ważny dla Manchesteru United i jego trenera czas w przedziwny sposób działania znienawidzonego na co dzień Argentyńczyka pozwalają dostrzec kolejny dowód wielkości Sir Alexa Fergusona. I za to wypada mu podziękować.

Tradycji zadość się stało

Tych, którzy przebywali ostatnio w czeczeńskiej niewoli bądź uczyli się na sprawdzian z wiedzy o społeczeństwie i nie mieli dostępu do newsów z piłkarskiego świata, informuję, iż według doniesień brytyjskiej prasy kapitan Manchesteru City poprosił o zezwolenie na transfer. Jeśli wierzyć wyspiarskim dziennikarzom, wolę odejścia Carlosa Teveza motywować miały chęć powrotu do rodziny i kraju przodków oraz ogólna depresja. Kilka dni później stało się jasne, że jedyne, czego Argentyńczyk żąda, to podwyżka w wysokości ok. 100 000 funtów. Co ciekawe, na to nawet arabscy szejkowie się nie zgodzili. Na takie dictum pojawiło się oficjalne oświadczenie Apacza, w którym pada kilka ciekawych stwierdzeń.

tevez_carlos_09.jpgMoje relacje z konkretnymi prezesami i osobami w klubie popsuły się i nie da się ich naprawić.
(…)
Mogłem podpisać ulepszony kontrakt, który klub zaoferował mi w trakcie trwania sezonu, jednakże nie o pieniądze tu chodzi.

Carlos tevez

Pierwsze przytoczone zdanie słyszeliśmy już wiele razy. Najpierw, gdy Tevez kłócił się z włodarzami West Hamu, następnie niecałe dwa lata później podczas sagi transferowej pod koniec wypożyczenia w United. Nietrudno było domyślić się, że prędzej czy później do takiej sytuacji musiało dojść w City – zgodnie ze schematem ukazanym w tym redlogowym felietonie.

Komiks o TevezieBardziej interesujący jest fragment traktujący o sprawach materialnych. Można odnieść wrażenie, że Carlos to piłkarz-wzór, dla którego pieniądze to materia trzeciorzędna. Jak jest w rzeczywistości, pewnie wszyscy się domyślamy. W każdym razie były napastnik United doczekał się komiksu na prześmiewczej stronce studs-up.com.

Na chwilę obecną zdaje się, iż Tevez pozostanie w klubie z City of Manchester Stadium, jednak straci opaskę kapitańską. Mnie, jako kibica United, mogłaby ta sytuacja co najwyżej śmieszyć, gdyby nie afera z Waynem Rooneyem w roli głównej, której świadkami staliśmy się w październiku. Cała akcja z Argentyńczykiem miała jednak na mnie pewien wpływ. Oczywiście, los The Citizens interesuje mnie tylko ze względu na bezpośrednią walkę o miejsce w tabeli z lubianym przeze mnie Tottenhamem – wszak nie uznaję możliwości, w której klub zza miedzy wyprzedziłby Czerwone Diabły w końcowej klasyfikacji. Zamieszanie to oświeciło mnie natomiast w odniesieniu do osoby Sir Alexa Fergusona.

To było zaplanowane

Nieraz słyszałem, że Carlos Tevez odszedł z Manchesteru United z winy Sir Alexa. Całkowicie się z tym zgadzam. Słyszałem również, iż Fergie złożył ofertę Argentyńczykowi, gdy ten był już ostatecznie zdecydowany na opuszczenie Old Trafford. Z pewnością tak było. Jednakże nigdy nie przyznam jednego – że nasz menadżer popełnił błąd.

W lecie 2009 cieszyłem się z powodu odejścia Apacza. Nie ulega wątpliwości, że żałowałem wartości czysto sportowej, jaką miał do zaoferowania Carlos. Cała otoczka towarzysząca Argentyńczykowi i w końcu jego własny charakter sprawiały, że dziękowałem niebiosom za taki obrót spraw. Dziś wiem, że rozwiązanie transferowej sagi Carlosa Teveza nie było zbiegiem okoliczności. Sir Alex Ferguson od początku wiedział, co robi.

Z pożegnaniem Teveza było tak

Od dawna wiadomo, ze trener United zna się na psychice piłkarzy, jak mało kto. On pierwszy wyczuł, co siedzi w tevezowej głowie. Brakowało mu tylko dowodów do pełnego przekonania się co do słuszności swych obserwacji. Powziął on plan, o którym mógł wiedzieć właściwie tylko on jeden. Szkot wystawił Argentyńczyka na próbę czasu, która miała zaważyć na dalszej karierze napastnika. Fergie postanowił odwlekać złożenie 30-milionowej oferty firmie telewizyjnej tak długo, jak było to możliwe. Przez ten czas miał możliwość wyciągania wniosków z postawy swojego podopiecznego. Z czasem Carlos coraz bardziej frustrował się swoją rolą na Old Trafford – promowanie Berbatowa oraz brak odzewu w sprawie nowego kontraktu musiały wpłynąć na jego zachowanie. Niestety dla siebie samego, Tevez nie był świadom wielkości swojego przełożonego – nie mógł więc postąpić odpowiedzialnie. Rzeczone zjawiska obudziły w psychice niesfornego Argentyńczyka śpiące indiańskie demony. Co było potem, wszyscy doskonale wiemy. Słowa o rodzinie, szacunku i niedobrym trenerze, a na zakończenie podpisanie kontraktu z rywalem zza miedzy. Wówczas Sir Alex po cichu triumfował – jego przeczucia okazały się całkowicie trafione, a klub zaoszczędził sporo pieniędzy oraz uniknął kłopotów w przyszłości.


Dzień po tym, jak Sir Alex Ferguson został trenerem najdłużej opiekującym się Manchesterem United, spychając na drugie miejsce legendarnego Matta Busby’ego, chwała naszego menadżera powinna osiągnąć apogeum. I tak się bez wątpienia dzieje. Wobec człowieka, który prowadził Czerwone Diabły przez ponad 24 lata nikt nie może przejść obojętnie. Osiągnięcia wybitnego Szkoda wymieniano nie raz, nie osiem. Powtarzać tej listy nie będę, gdyż najważniejsza osobowość brytyjskiego futbolu ostatniego ćwierćwiecza wciąż liczy na kolejne trofea. Mimo to rodzi się pytanie, od którego chciałoby się uciec – jak długo jeszcze? Rok, dwa, cztery?

Nieważne. Cieszmy się każdym sezonem, meczem, chwilą, w której Fergie trenuje Manchester United. Z dumą nośmy czerwone koszulki, szaliki i czapki, bo mamy przywilej kibicowania drużynie prowadzonej przez nieprzeciętną osobę, do której podobny nigdy się już nie zrodzi. Wciąż odkrywajmy wielkość geniusza żującego gumę, nawet za sprawą tak błahą, jak losy Carlosa Teveza. Pamiętajmy, że następne pokolenia diabelskich fanów będą mogły co najwyżej opierać się na filmach, zdjęciach i wspomnieniach starszych tak, jak ja nie pamiętam czasów Erica Cantony. Radujmy się, bo jest nam dane patrzyć na poczynania Sir Alexa Fergusona Wielkiego.

Przewiń na górę strony