Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / Do vuvuzeli z tą Jabulani!

Do vuvuzeli z tą Jabulani!

Do vuvuzeli z tą Jabulani!
W dzisiejszym świecie żadne wielkie wydarzenie nie obejdzie się bez tematów pobocznych. Podczas wyborów nie mówi się o programach oraz „dokonaniach” poszczególnych kandydatów, ale o ich prezencji przed kamerami lub inwektywach rzucanych do siebie nawzajem. W czasach wzrostu średniej rocznej temperatury o wartości mieszczące się w granicach błędu pomiarowego, zamiast obserwować ciekawe zjawisko, wymyśla się wpływ człowieka na globalne ocieplenie. Nie inaczej jest z mającymi się ku końcowi mistrzostwami świata – sam futbol to za mało, znaleźliśmy masę obiektów równie ciekawych jak zmagania sportowców. Na szczęście w tym wypadku, są to rzeczy interesujące i nie rzutujące negatywnie na aspekt czysto sportowy.

Trąb, mój synu, aż tym białasom uszy odpadną!

Najlepiej byłoby zacząć od przeciągłego „bzzzzwwww….”, by zbudować klimat adekwatny do omawianego przedmiotu. Jednak wydaje mi się, że wszystkim kibicom śledzącym mistrzostwa świata afrykańskie trąbki wciąż brzmią w uszach – nie mam więc zamiaru sprawiać jeszcze większej przykrości, gdyż nie zależy mi na tym, abyście przerwali czytanie tego tekstu.

O tym, czym są owe afrykańskie trąbki zdążył usłyszeć już każdy, nie tylko wielbiciel futbolu. Powiedziano już chyba wszystko, co mogłoby choć trochę dotyczyć wynalazku, który podbił serca mieszkańców południowej części Czarnego Lądu. Uważniejsza część oglądających mundial zapewne miała możliwość zanotowania*, iż aluminiowy prototyp vuvuzeli został stworzony już w 1965 roku przez jednego z fanów lokalnej drużyny Kaizer Chiefs, a dzisiejszy wygląd rzeczonego rekwizytu ukształtował się na początku XXI wieku, kiedy to przystąpiono do masowej produkcji tym razem przy użyciu tworzyw sztucznych.

Jeśli uchował się ktoś nieposiadający wiedzy w tym temacie, polecam definicję podaną przez Wayne’a tu

Co łączy RPA i Polskę? W naszym kraju kolorowe trąbki również szybko zyskały sporą popularność. Inna sprawa, że zamiast na stadionach zaczęło się to pod Wielką Krokwią w Zakopanem. Wraz z sukcesami Adama Małysza potężne tłumy kibiców corocznie zjeżdżały się na konkursy Pucharu Świata, gdzie podhalańskie miasto mieniło się na biało i czerwono przez kilka dni. Tam właśni ci podli, drobni kapitaliści korzystając z olbrzymiego popytu na wszelkie akcesoria pomocne wielbicielom skoków narciarskich w dopingowaniu naszego mistrza po raz pierwszy sprzedawali vuvuzele i, trzeba przyznać, odnieśli oszałamiający sukces. Zawody na Krokwi zdominował ogromny huk, gdyż każdy szanujący się kibic wyposażył się w ów instrument i wydawał w przestrzeń setki decybeli, co w połączeniu z pozostałymi tysiącami przypominało włożenie głowy do ula pełnego półtonowych trzmieli.

Nie bądź łosiem, nie trąbPopularność bezimiennych jeszcze wówczas vuvuzeli szybko rozprzestrzeniała się na pozostałe dyscypliny. Już wkrótce charakterystyczne buczenie słyszano choćby w katowickim Spodku podczas meczów Ligi Światowej siatkarzy. Miarka się przebrała, gdy nowa moda dotarła na stadiony piłkarskie. Fani futbolu (zdecydowanie bardziej konserwatywni niż ich odpowiednicy w innych dziedzinach sportu) głośno opowiedzieli się przeciwko używaniu trąbek. Ich zdaniem skutecznie zagłuszały one arcyważny element widowiska, czyli oralny doping ulubieńców. Działania takie, jak akcja „Nie bądź łosiem, nie trąb!” zakończyły się powodzeniem i vuvuzele niemal zniknęły z trybun obiektów piłkarskich. Dzięki takiemu obrotowi sprawy do niedawna trąbienie kojarzono już tylko ze skokami, ponieważ nawet w halach siatkarskich zjawisko to powoli zanikało. Do czasu.

Próba generalna przed mistrzostwami świata zwana zapchajdziurą Pucharem Konfederacji była pierwszym sygnałem, iż podczas mundialu 2010 trybuny będą totalnie inne od dotychczasowych. Już wówczas miało miejsce monotonne buczenie ciemnoskórej braci. Pojawiły się zatem niebezpodstawne obawy, iż pomimo najazdu kibiców z Europy i obu Ameryk, to nie śpiewy i skandowanie, ale właśnie dźwięk vuvuzeli będzie podkładem pod komentarz wielojęzycznych odpowiedników pana Szpakowskiego. Przyszłość przepowiedziano z dokładnością biblijnych proroków. Nadszedł czas płaczu i zgrzytania zębami.

Xabi AlonsoTe trąbki? Nie lubię tego hałasu. FIFA musi zakazywać takich rzeczy. Nie jest miło słuchać takiego huku.

Xabi Alonso

Vuvuzele z YTDziś o vuvuzelach wiedzą wszyscy. Część moich znajomych, która z piłką nożna ma tyle wspólnego, co ja z rosyjskim baletem, na równi z tymi oświeconymi żartuje z plastikowych instrumentów. Niemożliwym jest, aby motyw lepataty (zwanej tak przez rdzennych mieszkańców RPA) nie pojawił się w Internecie. Wariacji na jej temat dostarcza nam m. in. poczciwy YouTube, którego admini sami nawiązali do stadionowego trąbienia poprzez dodanie opcji puszczenia w tle każdego filmiku odgłosu tłumu dmącego w vuvuzele. Do solidnej pracy wzięli się też szeregowi użytkownicy globalnej sieci.

W ten sposób vuvuzele zagościły we Władcy Pierścieni

Powstała kolejna edycja gry Guitar (?) Hero

A swoje zdanie, jakżeby inaczej, musiał wyrazić także Adolf z filmu pt. Upadek

Okazuje się, że nawet führer najchętniej przetobiłby wszystkie vuvuzele na zakrętki lub breloczki. Nie jest jedynym. Swoje niezadowolenie rzesze internautów manifestuje np. na portalach społecznościowych. Na powyższym filmiku widzimy screen z facebookowej akcji przekonywania FIFY do wprowadzenia zakazu używania trąbek na południowoafrykańskich stadionach. Władze z Seppem Blatterem na czele odmówiły. Przyznaję, iż jest to jeden z tych rzadkich momentów, gdy popieram działania (a raczej ich brak) federacji.

Od razu śpieszę z wyjaśnieniem. Nie, nie lubię półtoragodzinnych vuvuzelowych występów. Tak, wolałbym słyszeć doping fanów, nawet tak słaby, jak nieraz fundują nam zebrani na trybunach Old Trafford. W tym specyficznym wypadku zakaz trąbienia nie rozwiązuje problemu. Miejscowa ludność ma zupełnie inne wyobrażenie kibicowania niż Europejczycy, których (podobnie jak Amerykanów z obu pólkuli) do RPA przybyło zdecydowanie mniej niż przewidywano. Poza sporadycznymi ekipami, ze świecą szukać grup, które byłyby wstanie w wystarczającym stopniu zorganizować się i donośnym śpiewem oznajmiać światu, że reprezentacja X miażdży, a kto nie skacze, ten jest z Y. A cichy stadion, na którym słychać tylko klątwy piłkarzy i trenerów oraz chrupanie orzeszków to najgorsza rzecz, jaką można mi zafundować, szczególnie na imprezie tej rangi.

Sepp BlatterNie powinniśmy próbować europeizować afrykańskiego mundialu. Piłka nożna w Afryce i RPA to hałas, emocje, taniec, krzyki i przyjemność.

Sepp Blatter

Dochodzi również kwestia kulturowa. Z której strony by nie patrzeć, vuvuzele to rodzaj ichniejszej tradycji. Nie tak głębokiej jak np. nasze dzielenie się opłatkiem, ale na pewno przyjemniejszej i bardziej pożytecznej niż okładanie się po łbach elementami konstrukcyjnymi stadionu tudzież okolicznej infrastruktury przy byle okazji. Korzystając z jednego z ulubionych toków myślowych pana Szpakowskiego – Meksyk miał falę, Argentyna konfetti, Hiszpania ole!, zatem pozwólmy Południowoafrykańczykom mieć ich trąbki. Co więcej, elementarne zasady dobrego wychowania głoszą, iż gospodarz zwykle ma więcej do powiedzenia niż u niego goszczący. Mieszkańcy RPA powinni być w znacznym stopniu swobodni podejmowaniu decyzji dotyczących turnieju rozgrywanego na ich terenie.

Wiąże się z tym również kwestia niezmienności zasad w trakcie trwania imprezy. Ani FIFA, ani ktokolwiek inny nie powinien zmieniać wcześniej ustalonego regulaminu, zaakceptowanego przez wszystkich tych, którzy zakupili bilety za niemałe pieniądze. Lex retro non agit** – podobnie jak w przypadku Suareza i jego złotej ręki – teraz jest już po ptakach. Ewentualne zakazy można było wprowadzić tuż po Pucharze Konfederacji

Całe szczęście, iż przed nami już tylko dwa spotkania dostarczające nam końskich dawek najważniejszego dźwięku mistrzostw świata z roku pańskiego 2010. Najwięksi twardziele po 62 meczach wytrzymają również te ostatnie. Mniej wytrzymali jak zwykle ściszą głośniki lub włączą najnowszy wynalazek – devuvuzelator – który ponoć przynosi ulgę cierpiącym z powodu rzeczonego trąbienia. Warto pamiętać, iż już za miesiąc startują rozgrywki w Anglii, a Brytyjczycy nawet jeśli przewieźli pamiątki w postaci lepatat, to pozostawią je w swoich domostwach.

Najlepszą reklamą jest rozgłos

Goal3Wysłuchawszy dziesiątek opinii i legend o najnowszym produkcie firmy Adidas, dochodzę do wniosku, że piłkarze grający na mistrzostwach rzeczywiście mają pod górkę. Najlepiej dla nich byłoby przenieść się 50 lat wstecz, gdy ich odpowiednicy nie mieli tego typu problemów – piłka była piłką jakich wiele i nikt nie przykładał do tego większej wagi. Ale żyjemy w XXI wieku, kiedy to straszni naukowcy podkładają coraz to większe kłody pod nogi sportowców, byle tylko zrobić im na złość. Futbolówka w locie odkształca się, co przewidzieli już twórcy gier na Pegasusa. Po odbiciu od ziemi z kolei przyspiesza – pytanie, czy komentatorom chodzi o znaczenie potoczne czy fizyczne tego słowa? Jeśli mówią ściśle o przyspieszeniu, to mają rację – w zgodzie z drugą zasadą dynamiki Newtona, przy czym prawidłowość ta zachodzi dla każdej wyprodukowanej dotychczas piłki. Z drugiej strony jeśli, w co bardziej wierzę, używali mowy potocznej, to twórcy Jabulani powinni zostać nominowani do nagrody Nobla za stworzenie obiektu, który niejako łamie dotychczasowe prawa fizyki!

Reasumując, coś musi być na rzeczy, nieprawdaż?

Gianluigi BuffonSmutne, że podczas tak ważnych zawodów jak mistrzostwa świata będziemy grali tak nieadekwatna piłką.

Gianluigi Buffon

Julio CesarJest straszna, potworna. Jedna z takich, które można kupić w supermarkecie.

Júlio César

Itumeleng KhuneTa piłka przysparza bramkarzom koszmarów: zamiast spać rozmyślają nad tym, jak będą sobie z nią radzić na drugi dzień.

Itumeleng Khune

RobinhoFacet, który wymyślił tą piłkę na pewno nigdy nie grał w futbol. Nic nie możemy jednak zrobić, musimy nią grać.

Robinho

Danny AggerFrustrująca. Przez nią wyglądamy jak pijani marynarze.

Daniel Agger

Fabio CapelloMyślę, że jest to najgorsza mundialowa piłka, jaka graliśmy. Niemożliwe, aby bramkarze mogli ją kontrolować. Dla graczy z pola też nie jest to łatwe. Widziałem, że ta piłka porusza się bardzo szybko, więc piłkarze mają problemy z kontrolą. Dla golkiperów jest straszna, albowiem wciąż się rusza.

Fabio Capello

Oto mój absolutny faworyt…

Marcus HahnemannTechnologia to nie wszystko. Naukowcy wpadli na pomysł bomby atomowej, ale to nie oznacza, że powinniśmy ją wynaleźć.

Marcus Hahnemann

Hahnemann pojechał ostro po bandzie. Ale nawet po wyłączeniu tej wypowiedzi wydaje się, że mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową w dziejach piłki nożnej. Futbolówka krytykowana przez przedstawicieli każdej grupy – bramkarzy, pomocników, napastników, trenerów… Gra nie powinna być w ogóle możliwa. A jednak, jak widzieliśmy, mecze przebiegały normalnie, większych historii nie zanotowano – oprócz parady Greena, ale tego można się było spodziewać – w końcu jest angielskim golkiperem. Proponuję cofnąć się troszkę w przeszłość, by skonfrontować sytuację obecną z tym, co działo się lat temu kilka. Posłużę się cytatami, albowiem one najlepiej oddają ówczesne uczucia.

  • 2002 – mundial w Korei Południowej i Japonii, piłka Fevernova
  • Gianluigi BuffonŚmieszna, dziecięca piłka.

    Gianluigi Buffon

    EdilsonZbyt duża, zbyt lekka.

    Edilson

    RivaldoPo kopnięciu się wznosi zbyt wysoko.

    Rivaldo

    Podobnego zdania był m. in. trener belgijskich bramkarzy. Wobec powszechnego larum i pomstowania nad twórcami futbolówki głos zabrał David Beckham – piłkarz związany z niemiecką marką, biorący udział w tworzeniu Fevernovej.

    David BeckhamWyjątkowa, leci tam, gdzie chcesz.

    David Beckham

    Wypowiedź może i brzmi komicznie, jednak w porównaniu do tego, co twierdziła większość sportowców, nabiera ona sensu. Tym bardziej, iż nie należy mówić źle o swoim biznesowym partnerze, nieprawdaż?

  • 2004 – Euro w Portugalii, piłka Roteiro
  • Vassilis TsartsasTa piłka jest dziwna. Dyskutowaliśmy nad tym i wszyscy myślimy tak samo. Niemożliwe, by dokładnie podać na dużą odległość.

    Vassilis Tsartsas

    Karel BrucknerTa piłka może być dobra tylko dla piłkarzy Realu Madryt, którzy grają krótkimi podaniami. Jednak nasi piłkarze mają kłopoty z kontrolowaniem jej podczas długich podań. Musimy nabrać nowych nawyków i prawdopodobnie zmienić nasz system gry.

    Karel Bruckner

    Gianluigi BuffonJest gorsza niż ta z 2002 roku. Efekty zmian są dziwne, piłka zachowuje się w nieprzewidywalny sposób. Do tego ma dziwny kolor.

    Gianluigi Buffon

    Francesco TottiJest trudna i, pomimo tego, co mówią niektórzy, nie jest ona wygodna dla napastników.

    Francesco Totti

    Andrea PirloPrzypomina plastikowe piłki, którymi grają dzieci.

    Andrea Pirlo

    W roku pańskim 2004 wybuchła kolejna panika. Sprawczynią była oczywiście Roteiro. Pamiętam dyskusję grupy mędrców w studiu TVP w przerwie meczu, na którym debiutował wynalazek Adidasa. Ta piłka nie jest normalna. Musimy pamiętać, że nie ma w ogóle szwów! – głosił jeden z mówców. Na dictum zarówno weterana krytyki futbolówek – Buffona – oraz innych osobistości świata sportu ripostę znalazł wierny trzem paskom Becks.

    David BeckhamNajważniejsze dla mnie jest, bym mógł mieć pewność, że piłka poleci dokładnie tam, gdzie chcę. Fajnie się nią kopie, sądzę, że miło będzie nią grać. Bramkarzy czekają trudne czasy.

    David Beckham

    Natomiast ze spora pewnością siebie w swoim stylu sprawę skwitował młodziutki wówczas Cristiano Ronaldo.

    Cristiano RonaldoJest szybsza niż inne i bardziej się podkręca, ale wierzę, że to kwestia przyzwyczajenia. Dla mnie każda piłka jest dobra.

    Cristiano Ronaldo

  • 2006 – mundial w Niemczech, piłka Teamgeist
  • Jens LehmannMoże i jest fajna, ale chyba tylko dla graczy z pola i dla kibiców.

    Jens Lehmann

    Tomasz KuszczakJak jest sucha, to gra się nieźle. Gorzej, że płata figle na śliskiej murawie. Zawsze jest tak, że nam, bramkarzom, producenci piłek nie ułatwiają pracy. Każda kolejna jest trudniejsza do złapania. To, jak się kręci, zależy od techniki strzału. Najbardziej trzeba uważać przy wrzutkach w pole karne, bo wówczas trudno ją opanować. Ale generalnie mi odpowiada. Dobra jest kolorystyka.

    Tomasz Kuszczak

    Myliłby się ten, kto sądziłby, iż Teamgeist to futbolówka idealna. Głosów krytyki pojawiło się mniej. Mimo to odbiór kolejnego mundialowego dzieła odebrano bez entuzjazmu.

  • 2008 – Euro w Austrii i Szwajcarii, piłka Europass
  • Jens LehmannPiłka na Euro to koszmar bramkarza. Rotuje o wiele bardziej niż piłka z ostatnich mistrzostw świata. Wielokrotnie mnie zaskakiwała, np. zmieniając trajektorię lotu. Czasami próbowałem ją łapać, a piłka zaczynała się unosić.

    Jens Lehmann

    Marco AmeliaZmienia kierunki. Zamiast łapać, lepiej ją wybijać. Inaczej możesz popełnić wielki błąd.

    Marco Amelia

    Łukasz FabiańskiPiłka rzeczywiście nie należy do przyjemnych. Przy strzale z krótkiego dystansu jeszcze nie wariuje, ale kiedy odległość się zwiększa albo przy dośrodkowaniach trzeba cierpliwie wyczekać do końca, bo trajektoria jest nie do przewidzenia. Potrafi kilka razy zmienić tor lotu. Jeszcze nie spotkałem bramkarza, któremu nowa piłka kleiłaby się do rękawic, kiedy pada deszcz.

    Łukasz Fabiański

    Petr ČechTa piłka jest zupełnie nieprzewidywalna. Zobaczymy mnóstwo bramek zdobywanych z 30 metrów i dalszych odległości. Nowe futbolówki są strasznie szybkie, mają odporność na wiatr i potrafią zmienić kierunek w każdej chwili, nawet w ostatnich pięciu metrach przed bramką. Komentatorzy w telewizji na pewno znów będą pytać „co ten bramkarz wyprawia?”.

    Petr Čech

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, iż sam producent twierdzi, że poszedł na łatwiznę i stworzył modyfikację poprzedniej futbolówki polegającą na nieco innej powierzchni. Mimo wszystko musiały być to zmiany kolosalne, skoro nagle krytyka urosła do tego poziomu.

Przeszliśmy zatem od ewenementu vuvuzeli do reguły futbolówek od zadań specjalnych. Ten sam schemat krytyki, te same argumenty padają co dwa lata przy okazji wydania nowego dzieła do kopania na mistrzowskiej trawie. W końcu nie od dziś wiadomo, że, aby podnieść sprzedaż danego produktu, warto rozbudzić emocje. Mniejsza o to, czy pozytywne, czy negatywne. Ma być głośno. Prawda sprawdzona w show-biznesie jest aktualna również w przemyśle sportowym. Odpowiedni ludzie w firmie Adidas znają tę zasadę i korzystają z niej na całej linii. Piłkarze mniej lub bardziej świadomie pozwalają się wciągać w tę grę, dziennikarze mają o czym pisać, eksperci dyskutować, konsumenci zbierają gotówkę, by szpanować kolejną kosmiczną piłką, firma Adidas się rozwija, fachowcy od marketingu dostają premie, a szefowie Adidasa zamiast czterech złotych wanien montują sobie w willi pięć. I wszyscy zadowoleni, no, może poza niektórymi golkiperami. A rynek się kręci. Swoją drogą, ciekawe, jaką piłkę zobaczymy na boiskach Polski i Ukrainy, może klasyczną biedronkę?


Zapomnijmy na chwilę o vuvuzelach, jabulanich i innych pierdółkach. Dziś rozegra się preludium do walki o najważniejsze trofeum w najpopularniejszej dyscyplinie sportu na świecie. Jutro – wielki finał. W nawiązaniu do wpisu na otwarcie mundialu – ten weekend powinien nam dostarczyć chleba i igrzysk. Emocje mamy zapewnione, w prowiant musimy zaopatrzyć się sami, by w pełni móc się cieszyć trzecim miejscem Urugwaju i historycznym zwycięstwem Holandii.

* Jeśli nie, to od czego jest Internet?
** Co się wykłada, że prawo nie działa wstecz.

Castrol

Zapraszamy do zapoznania się z Castrol Predictor i Castrol Index!

Przewiń na górę strony