Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Luis Suarez – bohater czy zwykły oszust?

Luis Suarez – bohater czy zwykły oszust?

Luis Suarez
Oszust który swą nikczemną „paradą” zabrał Ghanie i całej Afryce wymarzony półfinał, cel do którego nacje Czarnego Lądu dążą nieprzerwanie od tylu lat, czy urugwajski bohater, który dobro zespołu wywyższył nad własną osobę? Człowiek który zaprzeczył wszelkim ideom międzynarodowego sportu i zasad fair-play? Ocena postawy Luisa Suareza, bo to o nim oczywiście mowa nie jest jednoznaczna dla postronnych kibiców.

Okoliczności z pozoru zwykłe – sekundy do zakończenia dogrywki, ostatni rzut wolny dla Ghany i zrozumiałe zamieszanie podbramkowe. Jednak niezwykły był ostatni fragment akcji – uderzenia Ghańczyka zmierzające do bramki wybija golkiper Luis Suarez, niczym Jerzy Dudek za najlepszych lat.

Mam jednak pytanie do wszystkich osób twierdzących że „Suarez zniszczył tą magiczną noc Ghanie i całej Afryce” – jak zachowalibyście się w sytuacji gdy piłka w ostatniej minucie dogrywki zmierza do waszej bramki, i od tego czy zdecydujecie się w nieczysty sposób zagarnąć futbolówkę zależy los tak naprawdę całego kraju? Moim zdaniem Suarez zachował się słusznie, aczkolwiek nie zamierzam gloryfikować jego poświęcenia mówiąc że zrobił to dla kraju – ta sytuacja jak każda inna tego typu ma swoją jasną oraz ciemną stronę.

I oto nasz bohater schodzi zapłakany do szatni, pogodzony z myślą że to już koniec, że jego interwencja na nic się nie zdała. Cały futbolowy świat wstrzymał w tym momencie oddech, w Afryce, Ghanie i Soccer City w Johannesburgu szykowano się na ogromną fetę – w końcu pierwszy afrykański półfinalista mundialu, na czarnej ziemi! Oto nadchodzi cud dla Urugwaju – Asamoah Gyan po raz pierwszy nie trafia rzutu karnego na tym mundialu, czekają nas rzuty karne. Czy można było sobie wyobrazić bardziej dramatyczną sytuację?

Jestem pełen podziwu dla Asamoaha Gyana, piłkarza który podchodził do drugiej jedenastki w ciągu kilku minut – podziwu dla jego spokoju, precyzji i opanowania, którego nie wystarczyło mu jednak po konkursie rzutów karnych. Dziwi ktoś mu się?

Z wielkim zdumieniem zobaczyłem jednak podchodzącego Adiyiaha do karnych – taki młody zawodnik z niewielką ilością doświadczenia oraz ogrania nie powinien być według mnie narażany na taką dawkę presji oraz odpowiedzialności. A dla Urusów karnego nie strzelił tylko Maxi Rodriguez Pereira.

Po dzisiejszym dniu naszła zapewne nie tylko mnie refleksja dotycząca przypadku – ot jak jedno zagranie, muśnięcie piłki potrafi zmienić bieg historii, wynik meczu, nastroju milionów ludzi. Gdyby nie poprzeczka Gyana w tej chwili cała Afryka by świętowała, gdyby nie błąd Julio Cesara oraz debilizm Felipe Melo (inaczej tego nazwać nie mogę) być może w tej chwili to 190 mln Brazylijczyków oczekiwałoby na ostateczną rywalizację.

Nie da się ukryć iż jest to koniec epoki Dungi – eufemizując człowieka niezbyt lubianego w Brazylii i nie tylko, w końcu gra Kanarków to niegdyś była prawdziwa uczta, jeden z niewielu spektakli jaki pozostał w piłce nożnej XXI w. W jakim kierunku podąża piłka że i Holandia i Brazylia grają nastawione głównie na wynik, a nie na piękną grę?

Przed mundialem w 2014 roku Brazylia będzie grała głównie spotkania towarzyskie, co będzie okresem dla nowego selekcjonera do zgrania zespołu i ustalenia swojej wizji gry. Pięknej gry, gdyż inaczej grać nie pozwolą kibice.

Holandia posiada za to dwa niesamowite żądła, o których wszyscy wiedzą. Mimo że Arjen „zejdę do środka” Robben jest niesamowicie przewidywalny w swych zagraniach i tak stanowi przedmiot koszmarów sennych dla wszystkich obrońców świata, a Wesley Sneijder był najniższy na boisku, co nie przeszkodziło mu zdobyć bramki głową.

Jednak ten mecz miał innego bohatera, a raczej antybohatera – Felipe Melo. O debiutanckim sezonie w Juventusie Turyn lepiej nie wspominać, to zawsze ekipa pod wodzą Dungi była dla niego prawdziwą oazą, bezpiecznym schronieniem. I do przerwy był niemalże bohaterem – kapitalne penetrujące podanie do Robinho zakończyło się bramką.

Pech zaczął się jednak już osiem minut po przerwie – minimalnie musnął piłkę po dośrodkowaniu Sneijdera, a panowie z FIFA uznali że to był samobój. Niby racja, ale piłka i tak zmierzała do bramki. To zdarzenie można wytłumaczyć nieszczęściem i zrządzeniem losu. Jak jednak ocenić jego zachowanie wobec Arjena Robbena, gdy chamsko go podciął, po czym powtórzył to samo gdy ten już upadał i raczył go kopnąć? Debilizm. Cóż, piłkarzynie zagotowało się w głowie, i efekt gotowy. A pomyśleć że Dunga zmieniał Michela Bastosa by ten nie dostał czerwieni.

Jeszcze słówko do wszystkich którzy chcieliby zawiesić tego zbrodniarza Suareza na parę spotkań – na jakiej podstawie? Czerwona kartka jest karą samą w sobie, a to że „piłka i tak wpadłaby do bramki” nie jest żadnym wytłumaczeniem, to nie podwórkowe rozgrywki.

Tak, ten dzień był niesamowity – najpierw triumf „Mechanicznej Pomarańczy” po niezwykle emocjonującym meczu, kiedy znowu uwierzyłem że mundial jest magiczny a następnie dramatyczna końcówka spotkania Ghany z Urugwajem.

Przy okazji wyrosło dwóch kandydatów do miana piłkarza turnieju – jeżeli Wesley Sneijder doprowadzi do triumfu Oranje może nawet pomyśleć o mianie piłkarza roku, natomiast Diego Forlan to klasa sama w sobie od początku turnieju i to jego osobie Urugwajczycy zawdzięczają najwięcej. No i oszustowi Suarezowi.

Ten dzień ma także antybohatera, Felipe Melo i bohatera Luisa Suareza, który może liczyć na Nagrodę Lwa Jaszyna albo najlepszego siatkarza wśród piłkarzy.

Pewne natomiast jest to, że jego zagranie ręką będzie w Urugwaju porównywane do „Ręki Boga” w Argentynie.

Autor: Łukasz Godlewski

Castrol

Zapraszamy do zapoznania się z Castrol Predictor i Castrol Index!

Przewiń na górę strony