Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Dobre, bo polskie?

Dobre, bo polskie?

Dobre bo polskie?
Polski futbol przeżywa ostatnio kryzys. Biało-czerwoni nie awansowali na Mundial w RPA, naszych klubów nie oglądamy w europejskich pucharach, a media i kibice nie pozostawiają na PZPN’ie suchej nitki. Na razie dajmy jednak odpocząć naszym seniorom i przypatrzmy się bliżej młodym zawodnikom. Czy piłkarska choroba reprezentacji ma swoje podłoże w szkoleniu polskich juniorów?

Każde nowo narodzone dziecko poznaje świat od podstaw. Uczy się chodzić, mówić, a także kształtuje w sobie wiele innych zachowań, które będą mu przydatne w późniejszym życiu. Droga przez dzieciństwo to czas poznania rozmaitych elementów świata i kultury. To właśnie wtedy kształtują się nasze pierwsze spostrzeżenia i upodobania. Jest pewna rzecz, która wielu małych chłopców interesuje nieco bardziej – piłka nożna.

Spora część młodych mężczyzn zaczyna swoją przygodę z piłką, rzecz jasna, za sprawą telewizji. Tatuś, po wygonieniu żony z pokoju, zasiada w wygodnym fotelu i na 90 minut całkowicie oddaje się sportowemu spektaklowi. Tymczasem synuś, z nudów lub za sprawą niebywale głośnych wrzasków ojca, postanawia z czystej ciekawości przekonać się, co wywołuje u taty takie podniecenie. Zajmuje więc miejsce na kanapie i uważnie obserwuje, jak 22 kolorowe plamki biegają w telewizorze, a między nimi wędruje, jak po sznurku, biały punkcik. Po pewnym czasie zaczyna rozumieć zasady panujące na arenie, rozpoznaje co po niektórych piłkarzy, a wkrótce w jednej z drużyn upatruje swojego faworyta.

Doświadczenia z „tatusiowych” seansów przekładają się na poczynania młodego zawodnika w podwórkowych meczach. Czy pamiętacie jeszcze te czasy, kiedy 20 osób zbierało się na piaszczystym boisku, wybierało składy i spędzało cały dzień na kopaniu piłki? Po spotkaniu wracało się do domu w okurzonych ubraniach, z pozdzieranymi kolanami i nadzieją, że jutro również uda się pograć. To właśnie wtedy rodzi się nasza miłość do tego sportu, ponieważ emocji, które towarzyszą każdej rozgrywce, nie da się opisać słowami.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, tak więc po pewnym czasie młodzi piłkarze postanawiają zająć się futbolem na poważnie. Zapisują się więc do klubu, gdzie poznają bardziej zaawansowane tajniki piłkarskiego rzemiosła. Wybierając tę drogę mają nadzieję na regularne doskonalenie swoich umiejętności pod okiem wykwalifikowanych, doświadczonych trenerów z sercem i zapałem do pracy. Niestety, szkółki i kluby piłkarskie w Polsce często nie są w stanie sprostać oczekiwaniom młodych i głodnych sukcesów zawodników. Dlaczego poziom gry polskiej reprezentacji tak mocno odstaje od najlepszych? Czy spowodowane jest to złym szkoleniem juniorów? Moim zdaniem – tak.

Uprawiam ten sport od 7 lat i przez ten czas zdążyłem zwiedzić trochę piłkarskiego świata. Miałem okazję mierzyć się z takimi zespołami jak Śląsk Wrocław czy też Zagłębie Lubin, a także wieloma innymi młodzieżowymi drużynami klubów grających w 2-3 lidze polskiej. W moim artykule postaram się przedstawić Wam moje spostrzeżenia na temat czynników negatywnie wpływających na rozwój młodzieżowej piłki nożnej w naszym kraju.

Pierwszą rzeczą, która utrudnia młodym piłkarzom w naszym kraju życie, jest stan boisk. Większość z nich jest po prostu niezadbana i przypomina raczej zwykłą łąkę niż plac gry. Te dwa typy terenu pozwalają nam odróżnić jedynie stalowe bramki, a także, w niektórych miejscach, porośnięte i zdemolowane przez chuliganów trybuny. Nikt nie dba ani o regularne koszenie trawy, ani o naprawienie zepsutego sprzętu. Nierówne boisko nie tylko uniemożliwia swobodne prowadzenie piłki, ale także zagraża zdrowiu zawodników. Zapewne wielu z Was miało okazję „pokopać gałę” na takim kartoflisku i wiecie, że rozgrywka do najprzyjemniejszych nie należy. Honor polskich boisk ratują powstające w całej Polsce sztuczne murawy, ale ich także jest jak na lekarstwo. Dlaczego? Niby „nie ma pieniędzy na tego typu inwestycje”, ale podejrzewam, że połowa funduszy przeznaczona na budowę obiektów sportowych dla młodzieży „wskakuje” do kieszeni osób biorących udział w projekcie.

Drugim negatywnym czynnikiem jest zaangażowanie. Mowa tutaj o samych zawodnikach, których marzenia o zrobieniu kariery piłkarskiej w tzw. „głupim wieku młodzieży” przegrywają rywalizację ze znajomymi, a także robieniu z nimi niedozwolonych rzeczy. Alkohol, narkotyki czy też zwykłe lenistwo pogrzebało karierę niejednego piłkarza. Tacy ludzie po pewnym czasie starają się wrócić do normalnych treningów, ale często okazuje się, że obudzili się zbyt późno. Wiele zmarnowanych talentów popija dzisiaj piwo na klatce schodowej z kolegami, cały czas mając przed oczyma siebie w koszulce reprezentacji Polski. Gdyby mogli cofnąć czas, z pewnością nie popełniliby tych samych błędów i dalej kroczyli futbolową drogą. Liczy się jednak tylko TU i TERAZ, tak więc o niczym innym niż graniu w króla czy żonglerce z przyjaciółmi myśleć nie mogą.

Wiele do życzenia pozostawiają także trenerzy w polskich klubach. Znajdą się wśród nich doświadczeni, inteligentni, pomysłowi, a także kochający swoją prace szkoleniowcy. Jednak niektórzy nie umieją (albo po prostu nie chcą) podołać powierzonemu im zadaniu, jakim jest przekazanie całego swojego doświadczenia młodzieży, a także dbanie o ich piłkarski rozwój. Nie jeden trener daje swoim podopiecznym piłkę i mówi „Grajcie!” – zupełnie jak na podwórku – a w tym czasie sam plotkuje z kolegą lub po prostu się nudzi. O sporadycznie, ale jednak występujących incydentach z alkoholem wśród „kołczów” już nie wspomnę. Jeżeli odwalanie chałtury na dobre wejdzie w krew polskich trenerów, to nasze dzieci prędzej nauczą się alfabetu morsa niż porządnego kopania piłki.

Zaangażowanie niektórych właścicieli klubów również zwala z nóg. W zakładaniu szkółek piłkarskich upatrują raczej źródło dochodów niż szansę dla młodzieży na rozwój ich umiejętności. Rzecz jasna, prezesi klubów również muszą z czegoś żyć, ale czy normalnym jest, aby wszystkie składki płacone przez zawodników trafiały do portfela właściciela drużyny? Niestety, ale tak to często wygląda w rzeczywistości. Działacze wolą wydać zebrane pieniądze na własne zachcianki, a piłkarzom pozostaje trenowanie sflaczałymi i pozdzieranymi piłkami, czy też wykonywanie slalomu z futbolówką między ubraniami imitującymi pachołki.

Oglądając Ligę Mistrzów, Mistrzostwa Świata, a także wiele innych, wielkich wydarzeń piłkarskich, obserwujemy graczy otrzymujących piękne medale, lśniące puchary oraz wiele innych nagród. To sprawia, że my również pragniemy zdobyć jakiś trofeum czy wyróżnienie. W tym celu młodzieżowe drużyny udają się na turnieje lub uczestniczą w ligach piłkarskich zrzeszających zespoły z całej Polski. Niestety, często organizacja takich imprez pozostawia wiele do życzenia. O ile np. w Lidze Dolnośląskiej, Wielkopolskiej itp. wszystko przebiega sprawnie, to na niższym szczeblu rozgrywek nie jest już tak kolorowo.

W ligach terenowych często zestawiane są zespoły, których poziom gry bardzo się różni. Świadczą o tym chociażby wyniki, bo według mnie zwycięstwo 14:0 nie zdarza się zbyt często, a tam co trzeci mecz kończy się superwysokim wynikiem. Lepsze drużyny ze słabszych lig nie mają zbyt wielu okazji mierzyć się z dobrymi klubami. Na niższym szczeblu rozgrywkowym możemy zaobserwować typowy dla polskiej piłki brak zaangażowania, niedbalstwo, a także dramatycznie spadający poziom naszego futbolu. Bardziej przypomina to osiedlowe rozgrywki o pietruszkę niż ligę piłkarską z prawdziwego zdarzenia. Turnieje futbolowe w Polsce są zazwyczaj miło wspominane przez młodych zawodników, ale niejednokrotnie zdarzało się już, że na turniej przyjeżdżały 2 z 5 drużyn, a zamiast medali czy pucharów zwycięzcy otrzymywali… Grześki. Mimo, że dobrze smakują, to za 10 lat nie pokażemy przecież naszym dzieciom przeterminowanego batonika, jako pamiątki po zwycięstwie w danych zawodach.

W szkoleniu polskiej młodzieży wszystko odbywa się zbyt chaotycznie. W Holandii, w pierwszych latach rozwoju zawodnika, zajmują się techniką. Od 14. roku życia zaczyna się taktyka, treningi kondycyjne i trening siłowy. Wszystko jest dobrze zaplanowane, a młodzi piłkarze idą wyznaczonym torem. W Polsce wszystkie te elementy są serwowane „na raz”, a zawodnicy nie wiedzą, na czym mają się skupić. Zanim dobrze opanują jeden element gry, są zmuszani do nabywania następnych umiejętności. W efekcie, na boisku mamy mieszankę piłkarzy, z których jeden jest szybki, lecz słaby fizycznie, a drugi powolny i dobrze wyszkolony technicznie. Takie połączenia nie wnoszą nic dobrego do gry, a później wszyscy się dziwią, „dlaczego przegrywamy z Czechami?”

Niewielu piłkarzom z Polski udaje się grać w lidze lepszej niż Ekstraklasa. Jak na 40-milionowy kraj, Jeleń, Boruc czy też Kuszczak to trochę mało. W naszym państwie łatwiej jest zostać dobrym bramkarzem, bowiem szkolenie zawodników z pola po prostu kuleje. Obecnie mamy jednak kilku młodych przedstawicieli naszego kraju, którzy trenując w Holandii, Szkocji czy też nawet Hiszpanii, powoli zyskują status wielkich nadziei polskiej piłki nożnej. Czy wiecie na przykład, że w młodzieżowych szkółkach Barcelony trenuje 12-letni wrocławianin – Bruno Machaj? Natomiast, bramki drużyny Aberdeen U-16 strzeże Przemysław Łukasik. Obaj zawodnicy to wychowankowie FC Wrocław Academy. Proponuję wam dowiedzieć się o nich czegoś więcej, a szczególnie o pierwszym z tych chłopaków, który idzie w ślady samego Leo Messiego! Mam nadzieję, że w przyszłości wybiorą grę dla polskiej reprezentacji i za kilka lat Włodek Szpakowski będzie wychwalał ich grę pod niebiosa.

Podobno Ronaldinho w dzieciństwie kiwał się z własnym psem, a wielu sławnych piłkarzy zaczynało od zwykłej zabawy z piłką i kopaniu o ścianę. Tak też można, ale czy nie lepiej zapewnić młodym zawodnikom jak najlepszych warunków do rozwoju ich talentu? Podobno w Polsce stawia się na futbol, ale „gdzie jesteśmy dziś, wszyscy widzimy”. Dopóki podejście do tego sportu się nie zmieni, to nie mamy co liczyć na miejsce w światowej czołówce. Miejmy jednak nadzieję, że odpowiedzialne za to osoby wkrótce zostaną natchnione duchem piłki nożnej i zaczną działać wkładając serce w to, co robią.

Autor: manfan95

Przewiń na górę strony