Nie przegap
Strona główna / Wywiady / „To raczej kolejny Ryan Giggs”

„To raczej kolejny Ryan Giggs”

To raczej kolejny Ryan Giggs
Ryan Giggs pomimo 36 lat na karku wciąż zostaje nagradzany prestiżowymi tytułami. W poprzednim sezonie został uznany najlepszym piłkarzem w Anglii, a przed kilkoma dniami otrzymał tytuł Sportowej Osobowości Wielkiej Brytanii. Z tej okazji chciałbym przypomnieć fragmenty wywiadu przeprowadzonego z Giggsem w 2002 roku. Choć minęło już 7 lat warto sobie go przypomnieć, ponieważ „Sir Ryan” interesująco odpowiada na ciekawe pytania.

Porozmawiaj o Ryanie Giggsie na forum
Współczesny Walijski Czarodziej – Ryan Giggs.

Pana krótki życiorys zawiera sporo paradoksów. Mimo, że urodził się pan w Cardiff był pan kapitanem szkolnej reprezentacji Anglii…
Czuję się Walijczykiem i jestem z tego dumny. Jednak kiedy byłem małym chłopcem, moja rodzina przeniosła się do Manchesteru. Naturalną koleją rzeczy uczęszczałem do szkoły w tym mieście. Reprezentując podstawówkę w Mooriside trafiłem najpierw do reprezentacji okręgu, a potem Hrabstwa. Ponieważ robiłem stałe postępy zauważył mnie opiekun szkolnej reprezentacji Anglii. Nie widzę w tym nic zdrożnego, że jako Walijczyk, ale chodzący przecież do angielskiej szkoły, grałem w koszulce ozdobionej godłem z trzema lwami. W sumie wystąpiłem w dziewięciu meczach, z których siedem wygraliśmy.

W jaki sposób udało się panu podpisać kontrakt z Manchesterem United w lutym 1988 roku? Czy było to spełnieniem młodzieńczych marzeń?
Po ukończeniu szkoły podstawowej występowałem w drużynie juniorów, która nazywała się Deans. Nasz trener pracowała etacie w Manchesterze City, więc raczej byłem skazany na grę w tym klubie. Jednak w trakcie spotkań w lidze niedzielnej spodobałem się jednemu z porządkowych, który pracował na Old Trafford. Poprosił on menadżera Fergusona, aby przyjrzał mi się fachowym okiem. Boss polecił swoim podwładnym, aby sprowadzili mnie na testy do MU. Nie wahałem się ani przez moment, gdyż byłem kibicem tej drużyny od dziecka.

Czy pamięta pan swój pierwszy trening z zespołem seniorów Manchesteru United? Podobno grał pan na Viva Andersona?
Miałem wtedy 14, może 15 lat. Zespół juniorów miał trochę starszyznę przed meczem ligowym. Trener wystawił mnie na lewym skrzydle. Viv Anderson miał mnie kryć. Na początku zapytał, czy zjadłem dobre śniadanie, bo on chciałby się trochę spocić. Jednak kiedy kilka razy uciekłem mu z piłką, trochę się zdenerwował. Próbował mnie zahaczyć, ale jakoś uciekałem spod jego kosy.

Pamięta pan debiut i pierwszą bramkę w barwach Manchesteru?
Też pytanie! Debiutowałem w meczu z Evertonem w marcu 1991 roku. Dwa miesiące potem zapisano na moje konto jedynego gola jaki padł w meczu z Manchesterem City. Był to błąd, gdyż samobója strzelił stoper City Colin Hendry. Z trybun mogło się wydawać, że to ja skierowałem piłkę do siatki. Prawda jest inna.

Jednak potem rzeczywiście strzelił pan wiele wspaniałych goli. Czy prowadzi pan swój ranking na najładniejszego, albo najważniejszego? Media i fachowcy mają swoje typy.
Wiem nawet o który gol im chodzi. Chyba nigdy nie zapomnę trafienia w półfinałowym meczu Pucharu Anglii z Arsenalem w kwietniu 1999 roku. Spotkanie, które graliśmy na neutralnym obiekcie Villa Park w Birmingham rozpocząłem na ławce rezerwowych. Wszedłem na plac po godzinie gry, a na listę strzelców wpisałem się w dogrywce, dokładnie w 109 minucie. Z tego, że był to gol szczególny zdałem sobie sprawę oglądając powtórki. Wcześniej wydawało mi się, że po prostu przeprowadziłem szybką akcję zakończoną golem. Potem nie mogłem wprost uwierzyć, że tak szybko przebiegłem z piłką tak długi dystans. Udało mi się też minąć chyba pięciu rywali.

Jest pan najmłodszym w historii reprezentantem Walii. Debiutował pan w meczu z Niemcami w październiku 1991 roku. Jakie pozostały wspomnienia z tego występu?
Wszedłem na zmianę, kiedy przegrywaliśmy 0:4 i taki wynik pozostał do końca. Występ w reprezentacji to wielkie przeżycie, zwłaszcza dla tak młodego chłopca. Miałem wtedy dokładnie 17 lat 321 dni. Byłem bardzo dumny z faktu, że reprezentuję Walię. Takie uczucie towarzyszy mi zresztą zawsze, kiedy zakładam naszą narodową koszulkę ozdobioną podobizną smoka. Smutno mi tylko, że wspaniałym graczom, moim rodakom Ianowi Rushowi i Markowi Hughesowi nie dane było wystąpić w finałach Mistrzostw Świata, bądź Mistrzostw Europy. Mam ciągle nadzieję, że nie dołączę do tego grona, czyli przed zakończeniem kariery zagram w reprezentacji Walii na wielkiej imprezie.

Rok po debiucie w reprezentacji został pan uznany za odkrycie sezonu w Anglii przez piłkarzy zrzeszonych w waszym związku zawodowym. W 1993 roku elektorzy znowu postawili na pana w tej samej kategorii. Jest to pierwszy tego rodzaju przypadek w historii tej klasyfikacji.
Potraktowałem to wyróżnienie jako bodziec do cięższej pracy. Byłem dumny, gdyż wśród seniorów piłkarzami sezonu zostali wtedy moi koledzy klubowi. O ile dobrze pamiętam, w 1992 roku nagrodzono Paula McGratha, a w kolejnym Gary’ego Pallistera. Byliśmy radzi, że na początku lat dziewięćdziesiątych koledzy po fachu mają o nas tak dobre mniemanie. Pamiętam również, że w czasie wręczania statuetek byłem bardzo zdenerwowany. Bez wsparcia starszych kolegów chyba nie udałoby mi się powiedzieć kilku zdań w świetle jupiterów i kamer telewizyjnych.

Jak na specjalistę od przełamywania różnych barier przystało, opublikował pan autobiografię wkrótce po skończeniu dwudziestego roku życia. Czy jednak nie pośpieszył się pan z tym wydawnictwem?
Nazwałem książkę „My Story”, czyli moja historia. Rzeczywiście, wiele ciekawych momentów zdarzyło się później. Jednak książka rozeszła się bardzo dobrze. Myślę o kolejnej historii mojego życia, ale usiądę do niej napisania dopiero po zawieszeniu butów na kołku.

W naszej rozmowie nie może zabraknąć pytania o George’a Besta. Jak pan odnosił się do stwierdzenia, że jest nowym Bestem?
Miałem chyba 15 lat, kiedy w gazecie pojawił się pierwszy tytuł porównujący mnie do słynnego skrzydłowego MU. Uznałem to za wielki komplement. Jestem zbyt młody, by pamiętać Besta z boiska. Moja mama i dziadkowie mówili mi wiele o jego karierze. Postanowiłem, że nigdy nie będę się na nim wzorował, ani na boisku, ani poza nim. Prywatnie spotkałem go kilka razy. Jest miłym facetem.

W początkach swojej kariery unikał pan mediów jak diabeł święconej wody. Dziennikarze twierdzili, że to menadżer Ferguson rozciągnął nad panem parasol ochronny?
Moje wejście w dorosły futbol zbiegło się w czasie z powstaniem Premiership i Champions League. Towarzyszyło temu wielkie zainteresowanie zwłaszcza stacji telewizyjnych. Piłkarze znaleźli się pod obstrzałem kamer telewizyjnych, aparatów fotograficznych. Był to raj dla różnych przedsięwzięć marketingowych. Jestem wdzięczny Fergusonowi, że w odpowiednim momencie trzymał mnie pod kloszem. Zbyt duża ekspozycja w mediach mogłaby źle wpłynąć na dalszą karierę 22-letniego zawodnika. Kibice mogliby się znudzić ciągłymi tekstami o kimś, kto jeszcze przez 10 lat chciałby pozostać na topie. Dlatego usunąłem się nieco w cień. Nie ukrywam, że na spokojniejszy żywot pozwala mi dziś… wielkie zainteresowanie mediów osobą Davida Beckhama. Ja z natury nie przepadam za obecnością na pierwszych stronach gazet.

Jaki wpływ na pana karierę wywarł Sir Alex Ferguson?
Olbrzymi. Nie znam innego menadżera na Old Trafford niż Ferguson. To on sprowadził mnie do tego klubu. Pod jego kierownictwem stopniowo podnosiłem swoje boiskowe kwalifikacje. Było to szczególnie istotne na starcie kariery. Ferguson odpowiednio dawkował mi występy w drużynie seniorów. Kiedy byłem zmęczony, dawał mi odpocząć. Obecnie też stara się czuwać, aby mój organizm miał czas na regenerację. Wierzę mu bezgranicznie. Nasze wynik potwierdzają, że jest to szkoleniowiec wybitny.

Ryan Giggs zdaje sobie sprawę z tego, że zbliża się czas, kiedy trzeba będzie zawiesić buty na kołku. Niedawno zapowiedział, że nie zagra w innym klubie niż Manchester United. Walijczyk otrzyma szansę, dzięki której będzie świętował dwudziestolecie pobytu na Old Trafford. W minionym tygodniu Ferguson poinformował, że Giggsowi została zaproponowana propozycja podpisania nowego kontraktu.

Nasze relacje nigdy nie były lepsze, ewoluowały przez te wszystkie lata. Rozmawia ze mną jak z przyjacielem i prosi o rady, co daje mi ogromną pewność siebie. Nadal się sprzeczamy, ale to normalne, ponieważ wszyscy jesteśmy zwycięzcami. Młodsi gracze ciągle się go boją, ale nie tak jak ja, kiedy byłem w ich wieku. On dojrzał i nie jest już tak przerażający, jak dwadzieścia lat temu

Grać na Old Trafford przez 20 lat i jeszcze być tak sprawnym i silnym przez cały ten czas, to coś niesamowitego. Myślę, że Giggs będzie jedynym naszym piłkarzem, który zdecydowanie wyróżni się z grona legend „Czerwonych Diabłów” – Paul Scholes

Przewiń na górę strony