Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Chcę być adwokatem diabła

Chcę być adwokatem diabła

Jose Mourinho
Postanowiłem wcielić się na moment w rolę adwokata diabła. Nie tego czerwonego. Chodzi mi raczej o portugalskiego szarlatana, który – choć przez wielu ubóstwiany – poległ kilka dni temu w Teatrze Marzeń. Co go broni?

Jose Mourinho przypomina generała. Wielkiego stratega i szachistę, który stoi tuż przy bocznej linii boiska i dyryguje swoimi żołnierzami. Przesuwa wieżę (Ibra-cadabra), popycha laufra (Stankovic) i puszcza wodze fantazji wprowadzając na boisko silnego jak koń (niekoniecznie w postaci figury szachowej) Adriano. Co z tego wyszło, wszyscy wiemy. Marny rezultat z europejską potęgą. Zadaniem The Special One przed sezonem było przede wszystkim pokazanie w Europie silnego Interu. Trudna sztuka nie powiodła się (nie trzeba wracać do dwumeczu z Manchesterem, wystarczy spojrzeć na wyniki Interu w fazie grupowej) i zdawać by się mogło, że Wielki Jose poległ, skompromitował siebie i włoską Serie A.

Ten, kto tak myśli nie wie – jak mówią Anglicy – o co chodzi w grze. Manchester United zwyciężył zasłużenie, ale nie winiłbym za to Jose Mourinho. Inter pod wodzą Portugalczyka (jak zresztą wszystkie włoskie drużyny) NIE MA DOSTATECZNIE DOBRYCH PIŁKARSKO zawodników, by w ogóle móc śmieć myśleć o wyeliminowaniu angielskiego potentata. Premier League odjechała niewyobrażalnie daleko. Angielski finał tegorocznej Champions League jest niemal pewnikiem.

Porównajmy sobie kilku kluczowych zawodników. Edwin van der Saar kontra Julio Cesar – tu różnice są najmniejsze. Kłopoty zaczynają się jednak już w obronie. Davide Santon, osiemnastoletni żółtodziób, albo toporny Walter Samuel w konfrontacji z Vidicem i Rio Ferdinandem to prostu płotki. W pomocy – co ma do zaoferowania Mourinho? Stankovica? Kpina, każdy rezerwowy United ma wyższe umiejętności. Atak? Ibrahimovic wciąż nie potrafi udowodnić, że jest klasowym napastnikiem. Gole strzelane w Serie A nie są żadnym miernikiem. Na moje oko, jeden celny strzał w Anglii równać się może z 4, może nawet 5 golom w Serie A. Jose Mourinho bez cienia wątpliwości jest znakomitym szkoleniowcem…

Jest najlepszym technikiem, jakiego miałem kiedykolwiek. Nauczyłem się od niego więcej niż w ciągu ostatnich pięciu lat. On wie wszystko. Z nim mogę osiągnąć jeszcze lepsze wyniki. – Zlatan Ibrahimovic o Mourinho

… ale prowadzi przeciętną drużynę. Mając tych samych zawodników, sir Alex Ferguson prawdopodobnie również nie podołałby. Mourinho potrzebował wyzwania (albo po prostu chciał zabłysnąć, że potrafi się w mig nauczyć włoskiego), ale już wkrótce wróci na swoje miejsce – miejscem najlepszych trenerów świata jest najlepsza liga globu. Do wyższości Premier League nad resztą nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Zastanawia mnie, jak Wy – kibice Manchesteru United – przyjęlibyście Jose, jako trenera Czerwonych Diabłów? Martwilibyście się, że to jedynie świetny pijarowiec, czy też może chodzilibyście dumni jak paw? Ja wybieram drugą opcję.

Wpis na redloga bez ciekawostki, to wpis stracony. Dziś polecam – dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji – obejrzeć najświeższy odcinek Special 1 TV (kontynuacja I’m on setanta sports). Wyjątkowo, program prowadzi Sven. Nie ma Jose, nikt nie wie, co się z nim stało. Najzabawniejszą częścią show jest oczywiście runda telefonów od stałych „callerów” – Rafy, Arsena i Alexa. O ile Alex zazwyczaj stoi po stronie Jose, to Rafa i Arsen znajdują się w opozycji. W najnowszym odcinku zarówno szkoleniowiec Liverpoolu, jak i Arsenalu wychwalają charyzmatycznego Portugalczyka. Jak to się stało? Sprawdźcie sami.

PS. Uprzedzając pytania, czy naprawdę nie widzę błędów popełnionych przez Jose w Interze, odpowiadam: widzę jeden. Niewypały transferowe, zamiast Quaresmy można było kupić pełnowartościowego napastnika, albo środkowego pomocnika.

Przewiń na górę strony