Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Beckham jak viagra

Beckham jak viagra

Beckham jak viagra
Całkiem niedawno David Beckham powrócił na europejskie boiska. Kiedy wieczorem oglądałem skrót z jego debiutanckiego spotkania z Romą zastanawiałem się (który to już raz?) nad fenomenem Becksa.

Nie przypominam sobie angielskiego zawodnika, który kiedykolwiek występował w trzech najsilniejszych ligach świata. A warto dodać, że tak na Wyspach, jak i w Madrycie David był wiodącą postacią zarówno na boisku jak i poza nim, a ściślej – w mediach. We Włoszech jeszcze zanim pojawił się na murawie, już był dziennikarskim tematem numer jeden. Gdybym miał przyrównać angielskiego gwiazdora do jednej rzeczy byłaby to viagra. Gdziekolwiek Becks się nie pojawi, paparazzi momentalnie stają na baczność. Podczas meczów David raz za razem doprowadza fanów do ekstazy swoimi zagraniami. A ściągając po meczu koszulkę sprawia, że cały stadion oraz miliony telewidzów na całym świecie marzą o takiej klacie i tatuażu na plecach… Tak, Becks działa jak viagra i to zarówno na kobiety, jak i na mężczyzn (a trzeba przyznać, że w niebieskim dresiku Anglikowi do twarzy ;-)

Victoria i David - najbardziej medialna para na świecie?Również Victoria Beckham, przyciąga dziennikarzy wszelkiej maści jak magnes. Posh Spice bryluje na licznych pokazach mody, spogląda na nas z okładki co drugiego specjalistycznego magazynu poświęconego futrom z szynszyli czy też torebkom z lemingów. Wielu podejrzewało, że to właśnie ona stała za trzymiesięcznym wypożyczeniem Davida do ekipy „Rossonerich”. W końcu Mediolan to stolica mody, miejsce gdzie można się w spokoju polansować i zakupić nowy ciuch prosto z ojczyzny Armaniego i Versace. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy przeczytałem informację, że Victoria zostaje z dziećmi (i swoją nową torebką wartą 80 tys. funtów) w Ameryce.

Chociaż Becks argumentował swoje przybycie na San Siro względami czysto sportowymi, samych zawodników Milanu bardziej od piłkarskich umiejętności Anglika interesowało jego… to co powinno bardziej interesować jego żonę.

Przyznam, że nie mogę się doczekać aż zobaczę Beckhama przebierającego się w szatni. Nareszcie dowiem się czy rzeczywiście jest tak dobrze wyposażony, jak widać to na reklamach bielizny Armaniego.

Marco Borriello

Ciekawe, czy David nie bał się wejść po raz pierwszy do szatni widząc trzydzieści par oczu wlepionych w jego reklamowy eksponat? Nie zdziwiłbym się, gdyby wyszło na jaw, że zamieszanie wokół transferu Kaki było niczym więcej, jak tylko zaaranżowaną przez samego Beckhama próbą odwrócenia uwagi od rzeczywistych parametrów jego przyrodzenia.

Gdyby Beckham nie istniał, należałoby go wymyślić

Wielu sympatykom futbolu nie podoba się wizerunek Becksa w slipkach od Armaniego. Powszechnie uważa się Davida jako uosobienie komercji, często zapominając o jego sportowych walorach, które niejednokrotnie prezentował podczas swojej kariery. W umysłach współczesnych Europejczyków zawzięcie krytykujących kulturę masową made in USA zakodowane jest, że komercja to zło, Beckham = komercja, a stąd wniosek, że Beckham też jest zły.

To jest prawdziwa fanka BecksaParadoksalnie, mimo krytykowania marketingowej postawy Becksa, komercjalizacja współczesnego futbolu postępuje coraz dalej, a to oznacza, że taki model piłki nożnej jednak przyjął się w społeczeństwie. Beckham się sprzedaje, bo my go kupujemy. Futbol już jakiś czas temu wpadł w błędne koło napędzane pieniędzmi i było tylko kwestią czasu, kiedy ktoś uosobi ów proces z twarzą znanego zawodnika. Padło akurat na Anglika. Społeczeństwo ma tendencję do przypisywania pewnym zjawiskom symboli, tworzenia stereotypów i szufladkowania innych ludzi. Zdecydowanie łatwiej jest powiedzieć, że ktoś „skończył jak Beckham” niż „rzucił sport dla reklam, uległ komercjalizacji i teraz rozbija się po billboardach”. Do określenia „Beckham” nie trzeba nic dodawać, bo każdy intuicyjnie czuje kogo można opisać tym słowem. Krótko mówiąc – nawet gdyby Becks nie istniał, ktoś go w końcu musiał wymyślić, bo tego potrzebował współczesny futbol.

David miał tego pecha, że spotkał na swojej drodze Victorię, która będąc u szczytu sławy ze swoim zespołem Spice Girls, wywoływała w mediach nie mniej zainteresowania niż angielski skrzydłowy. Beckham decydując się na małżeństwo z tak medialną kobietą niejako sam podpisał na siebie wyrok piłkarskiej śmierci. Trzeba przyznać, że taki związek ma olbrzymi potencjał marketingowy, a to bynajmniej nie pomaga w karierze sportowej. Po ślubie z ukochaną David zgubił gdzieś futbolową ścieżkę, albo inaczej rzecz ujmując: pomylił w szatni swoje slipki w piłkarzyki z majtkami podrzuconymi mu przez Armaniego. Niestety poczuł się w nich tak komfortowo (i męsko), że nie zamierzał ich zamienić na żadne inne. A szkoda.

Niektórzy zarzucają Anglikowi, że ten wybrał karierę na billboardach, choć w piłce mógł osiągnąć więcej. Prawda jest taka, że David zdobył mnóstwo trofeów oraz nagród indywidualnych, ale czy mógł wygrać ich jeszcze więcej? No cóż, Cantona też mógł. Między wymienionymi zawodnikami jest jednak pewna, ale dość znacząca różnica – Eric rezygnując z gry w United zawiesił buty na kołku, a Becks przeszedł do galaktycznego Realu Madryt, a następnie – o zgrozo – do galaktycznych, ale z Hollywood. Każdy wiedział, że Los Angeles Galxy to nie tyle klub sportowy, co raczej piłkarski Disneyland, gdzie pod fasadą futbolu kryje się zwykła tandeta. Niby zajmują się soccerem, ale wystarczy rzut oka choćby do Wikipedii, a od razu widać, że zespół ten jest przede wszystkim instytucją do sprzedawania koszulek i tym podobnych gadżetów. Klub powstał nieco ponad 10 lat temu i znajduje się obecnie w rękach Philipa Anschutza, którego majątek magazyn „Forbes” szacuje na około 7,8 miliarda dolarów. Drużyna z Miasta Aniołów jest więc kolejnym przykładem zespołu-zabawki w ręku amerykańskiego biznesmena. Beckham miał nieszczęście wybrać jako swój nowy sportowy przystanek w karierze właśnie napompowaną pieniędzmi potęgę LA Galaxy, a tego kibice nie lubią.

Znowu inni upatrują w Angliku tego, który pogwałcił ideę futbolu na rzecz gwiazdorstwa i wybrał reklamy zamiast boiska. Jednak w rzeczywistości David do dzisiaj nie zrezygnował z piłki nożnej, choć niewątpliwie uprawia ją w odmiennym niż kiedyś, amerykańsko-europejskim wymiarze, łącząc pokazy mody z występami na murawie. W okresach, kiedy MLS odpoczywa, on zamiast lansować się z Victorią po salonach wraca na Stary Kontynent żeby potrenować z Arsenalem czy też Milanem. I nikt mi nie wmówi, że za tymi europejskimi wojażami stoi jego żona. Po pierwsze, jeżeli Posh Spice chce zakupić coś w Mediolanie to po prostu wsiada w samolot, kupuje ciuch i wraca – nie potrzebuje wysyłać tam męża na trzy miesiące. Po drugie, tym razem David poleciał do Włoch sam, a żonę zostawił w domu.

Kiedyś w Europie, a teraz w USA - Beckham i XavierMam wrażenie, że Beckham stał się po części ofiarą swojego talentu i oczekiwań ze strony zagorzałych fanów (a nie ofiarą żony). Będąc w pewnym okresie jednym z najlepszych piłkarzy na świecie, futbolowi sympatycy, a w szczególności kibice Czerwonych Diabłów, oczekiwali od niego bezgranicznego poświęcenia się nie tylko piłce nożnej, ale także klubowym barwom. Taki przykład dawali (lub wciąż dają) Ryan Giggs, Paul Scholes, Gary Neville, Ole Gunnar Solskjaer czy Roy Keane. Wybierając ścieżkę usłaną slipkami od Armaniego zawodnik stracił w oczach fanów i wygląda na to, że w pamięci współczesnego społeczeństwa zapisze się bardziej jako ikona popkultury niżeli wybitny piłkarz. Odsetek ludzi, którzy pamiętają jeszcze czasy kiedy David sięgał po The Treble, jest – nie oszukujmy się – dość nikły. Niestety to sam zawodnik sprawił, że jego sukcesy sportowe zniknęły gdzieś pod stertą reklamówek, majtek i skarpetek. Można rzecz, że dla futbolu David Beckham jest już stracony. Teraz liczy się już tylko jako banner reklamowy.

Beckham zawita na ekrany kin?

Kiedy okres wypożyczenia Becksa dobiegnie końca, Anglik po raz kolejny wyjedzie na futbolowe antypody i odda się akcji promującej piłkę nożną wśród Amerykanów. Zastanawiałem się, jaki pożytek może nam przynieść powrót Davida do MLS. I wymyśliłem. Być może postać Beckhama – uosobienia komercji – skłoni jednego z reżyserów pracujących w „fabryce snów” do wyprodukowania filmu o życiu piłkarza. Oczywiście, gdyby produkcja opowiadała o karierze Becksa sukces byłby gwarantowany – w końcu współczesny widz karmiony hollywoodzką papką kocha wszelkie historie wpisujące się w nurt american dream. Jednak myślę, że można pokusić się o realizację ambitniejszego obrazu pokroju „Wściekłego Byka” czy też równie przebojowego jak „Rocky”. Oczywiście, niektórzy wytkną mi, że te filmy powstawały dawno temu i obecnie jeżeli już na ekrany wchodzi jakakolwiek „sportowa” produkcja to w 99 procentach przypadków opowiada ona o drużynie cheerleaderek. Ja jednak dostrzegam promyczek nadziei.

Mimo nikłego poziomu intelektualnego przeciętnego Amerykanina, również w dzisiejszych czasach można nakręcić znakomity film sportowy. Pokazał to na przykład Clint Eastwood prezentując w 2004 r. poruszający dramat „Za wszelką cenę” opowiadający o życiu ambitnej bokserki. Film zdobył szereg nagród i spotkał się z ciepłym przyjęciem ze strony widzów. Niestety, jak łatwo zauważyć, wszystkie hollywoodzkie filmy opowiadają o losach bokserów (ewentualnie koszykarzy lub graczy baseballa), bo to właśnie ten sport rajcuje Amerykanów. Mam nadzieję, że Becks przekona popcornożerców do piłki nożnej i niebawem zobaczymy futbolowy film z prawdziwego zdarzenia, a nie naiwne obrazki pokroju „Gol” czy też „Gol II”.

Już chyba tylko taśma filmowa może zachować dla potomnych obraz Davida jako piłkarza, sprawić, że kolejne pokolenia będą kojarzyły go również z futbolową legendą, a nie tylko playboyem reklamującym co popadnie. Niewątpliwie taka pamięć mu się należy, szkoda tylko, że on sam nie czyni już nic, aby zapisać się w futbolowych annałach. Zamiast tego robi z siebie pajaca z atrapą w majtkach. Smutne, ale prawdziwe.
A jak Ty sądzisz, co Becks chowa w majtkach?

Przewiń na górę strony