Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Kibic niejedno ma imię?

Kibic niejedno ma imię?

Hools squad
Tylu zadźganych nożami, tylu skopanych na śmierć, tylu rannych, tak wysokie straty zdewastowanych miast. Tak często plujemy sobie w twarz tylko dlatego, że jesteśmy fanami innych zespołów… Dziś poruszę kilka istotnych kwestii, które już od dłuższego czasu siedzą w mojej głowie błagając o głośny komentarz. Do napisania tego artykułu skłoniła mnie rozmowa z człowiekiem, który kilku lat temu czynnie brał udział w tzw. 'ustawkach’ pseudokibiców, jak i delikatna chęć opowiedzenia Wam o małej części swojego życia. Fragmenty tej rozmowy postaram się w sposób klarowny już za kilka chwil przedstawić. Nie zapominajmy proszę o tym, że to, co zaczyna się jako przepychanki nabuzowanych nastolatków, kończy się krwawym mordem. To, co zaczyna się jako lojalność wobec klubu, bardzo często kończy się neonazistowską ideologią, która brzydzi prawdziwych kibiców, a przecież ich serce jest w kształcie stadionu piłkarskiego, prawda?

Nie odkryję Ameryki twierdząc, że problem chuligaństwa, wandalizmu w naszym kraju jest niesamowicie rozbudowany. Niestety nic nie wskazuje na to, by w Polsce ta ewidentna patologia sportowa uległa zmianie. Warto z pewnością zadać kolejne pytanie: czy nadejdą takie czasy, kiedy będzie można całą rodziną wybrać się na mecz ukochanej drużyny, wiedząc ze nie zostanie się pobitym czy okradzionym, mając pewność, że nic nam nie grozi? Nie oczekujmy cudów, jednak szary człowieczek, kibic danego zespołu ma niezbywalne prawo czuć się bezpieczny, a wiem, że często tak nie jest. Skąd? Być może w tym tkwił mój problem, ale pochodzę z Łodzi, z miasta które kilka lat temu (być może nadal) uważane jest za najbardziej niebezpieczne w Polsce, z kolei teraz studiuję w Krakowie, gdzie pseudokibicom Wisły i Cracovii już dawno przestały wystarczać bluzgi i wyzwiska. Od dziecka jestem kibicem Widzewa Łódź i z przykrością muszę stwierdzić, że akty chuligaństwa, skrajnej nienawiści nie są mi obce. Moje oczy widziały dużo sportowego zła. Wychowywałem się również wśród ludzi dla których pięknem sportu było skopanie twarzy kibicom przeciwnych drużyn. Wiem, że nadal tak jest.

Policja na meczach piłki nożnejPytania skierowane do przypadkowych, najczęściej bardzo młodych osób w stylu: 'Czy Widzew jest królem Łodzi?’ bądź: 'Czy Twoim zdaniem ŁKS to ku**y?’ są na porządku dziennym. Jako dziecko chłonąłem tę nienawiść choć wiedziałem, że taki system wartości nigdy nie wychowa mnie na prawdziwego, mądrego kibica. Uciekałem od tego, świadomie mówiąc 'nie’. Przemoc była codziennością. Piszę o tym dlatego, ponieważ mam pewność, że 'moich przypadków’ jest w Polsce mnóstwo, a nie każdy potrafi uciec z takiego bagna emocjonalnego. Tutaj problem i swego rodzaju paradoks tkwi w tym, że bardzo często moi znajomi, którzy uwielbiali 'ustawki’, nazwijmy to 'wandalizm sportowy’ pochodzili z bogatych, dobrze usytuowanych rodzin, które cieszyły się świetną opinią w okolicy. Kibole łączyli się w jedną grupę. Ci bogaci, jak i ci z obskurnych kamienic, z patologicznych rodzin, którym ewidentnie potrzebna jest pomoc. 'Kibicom’, którzy 'dopingują’ swój ukochany zespół nożami, sztyletami, badź obraźliwymi wyzwiskami pomoc potrzebna jest także i niewątpliwie warto to podkreślić. Ciągle zapominamy, że człowiek nieustannie musi korzystać z pomocy innych ludzi.

Wpajany przez kiboli młodemu chłopakowi system wartości opiera się na otwartej pogardzie dla piłkarzy i ich wysiłku, na kompletnym braku zainteresowania sportem. Ta filozofia mnie nie szokuje – nasłuchałem się już od tzw. chuliganów bredni w stylu „Legia to my” – co najwyżej pusty śmiech wywołuje jej fundamentalna wewnętrzna sprzeczność – Michał Pol.

Kibic niejedno ma imię. W tej chwili chciałbym Wam opowiedzieć o specyficznej, niezapomnianej rozmowie z fanem Widzewa Łódź, który tak jak pisałem na wstępie, kilka lat temu brał czynny udział w 'ustawkach’. Jako ciekawostkę zaczerpniętą z oficjalnego kibicowskiego serwisu informacyjnego podam, że pierwszym tego typu spotkaniem był sparing „trójmiejski” gdzie w ustronnym miejscu łącznie 42 osoby „wymieniały uprzejmości”, a całe spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym. Było to historyczne wydarzenie w Polskim ruchu kibicowskim, a w ślad za Trójmiastem poszły kolejne ekipy w kraju wyrównując porachunki w swoich rejonach. Te najbardziej głośne (w Warszawie oraz Wrocławiu), odbyły się na ulicach miasta, a starło się w nich kilkuset fanów różnych drużyn.

Sytuacja na polskich stadionachKu mojemu zdziwieniu, nie musiałem długo namawiać znajomego, by podjął się rozmowy na ten właśnie temat. Na początku warto byłoby dodać, że osoba, z którą rozmawiałem do dnia dzisiejszego żałuje swoich życiowych decyzji i chce o tym jak najszybciej zapomnieć, zabić te myśli. Nigdy nie zapomnę tego, gdy z przerażaniem w głosie opowiadał mi o zasadach pewnych „ustawek”. Grupa do której należał wyznawała zasadę, że walki mają odbywać się tylko i wyłącznie na gołe dłonie, uderzenia łokciami również miały być zabronione. Nazwał to 'kulturalnym łamaniem kości’. Dlaczego owa informacja tak bardzo mną wstrząsnęła? Ponieważ zasady o których wspomniałem były bardzo często nieprzestrzegane. Przychodzono z nożami, tasakami, kijami, mowa była nawet o dzidach pokrytych rdzą. Kilkakrotnie miał połamane dłonie, żebra. Najczęstszym miejscem spotkań był las, pośrodku którego leżało puste pole. 'Ustawka’ organizowana była na konkretną godzinę, 'kibice’ wymieniali się ze sobą numerami telefonów, by w razie niespodziewanych przeciwności przełożyć ustalony termin. Najczęściej spotykano się w niedzielę nad ranem, gdzie prawdopodobieństwo patrolu policji, bądź widok nieproszonych świadków był najmniejszy. Zapytałem o najbardziej niesamowitą chwilę jaką przeżył w tamtym właśnie miejscu. Odpowiedź mnie niesamowicie zamurowała.

Mateusz, widok zabijanego człowieka robił wrażenie. Widok tego, gdy ktoś zaczyna pluć krwią, błaga o ratunek, gdy za kilka chwil już nie oddycha. Tak było tylko raz. Zasada polegała na tym, by starać się nie kopać leżącego, jednak i te zasady były tak często łamane. Zwłaszcza wtedy. Nigdy tego nie zapomnę. Ten widok śni mi się po nocach, przeraźliwy krzyk umierającego i śmiech, tych którzy go kopali, katowali.

Nie wiedziałem czy mogę pytać dalej, jednak wewnętrznie czułem, że musze zadać to pytanie: 'Dlaczego to robiłeś? Co Ci to dało’? Odpowiedź była klarowna.

Mogłem się wyładować, wylać wszystkie negatywne emocje, wykrzyczeć je. Miałem problemy w rodzinie, mój ojciec umierał. Po „ustawce” wracaliśmy do domu bardzo spokojni, a ja w domu nie miałem problemów z panowaniem nad emocjami. Czułem, że te walki mi pomagają. To dziwne, ale czułem satysfakcję.

Rozmowa dobiegała końca. Wiedziałem, że nie zapomnę jej długo, być może nigdy. Chciałbym jednak podzielić się z Wami jeszcze jedną kwestią: dlaczego owa osoba już nie bierze udziału w takim piekle? Ponieważ od prawie roku jeździ na wózku inwalidzkim. Tutaj komentarz jest zbędny.

UstawkaPrzejdźmy dalej. W Polsce funkcjonuje już 'Liga Chuliganów’. Skrupulatnie odnotowuje ona osiągnięcia w tej szczególnej rywalizacji. Ujmuje ona szczegółowo wyniki uzyskane przez kolejne ekipy, bierze pod uwagę liczebność „młyna” i jego prezentację, ilość kibiców uczestniczących w wyjazdach, wreszcie rezultaty starć z innymi ekipami chuligańskimi, odpowiednio je punktując. Notowania Ligi publikują liczne „ziny” (z ang. fan-magazin) czyli gazetki kibicowskie o często lapidarnych treściach, ograniczających się głównie do relacji z „zadym”. Jak podaje portal chuligani.com – kibice nie walczą jednak według zasady każdy z każdym. Poszczególne ekipy wchodzą ze sobą w rozmaite układy, tzw. „sztamy”, decydujące o mniej lub bardziej przyjaznych stosunkach. Obecnie układem mającym największe znaczenie jest układ łączący chuliganów gdyńskiej Arki, Lecha Poznań i Cracovii Kraków (w skrócie ALC zwany też „Wielką Triadą”, do którego z różnym skutkiem próbują „podpiąć się” inne ekipy. I tak chuliganów „Craxy” (popularne określenie Cracovii) łączą przyjazne stosunki z kibicami Polonii Warszawa, a tę z kolei z fanami Broni Radom, Jezioraka Iława, Korony Kielce i wreszcie Arki. Kibice Lecha Poznań utrzymują poprawne stosunki z kibicami Zagłębia Lubin i Ruchu Chorzów.

Nikogo nie zdziwi również fakt, że wrogiem pseudokibiców w Polsce jest… policja. Bardzo często zdarza się tak, że ekipy poszczególnych drużyn łączą swoje siły by walczyć z tzw. 'psiarnią’. Tak było na przykład w 1993 roku w Chorzowie, kiedy to w czasie meczu Polska-Anglia policja została wygoniona poza trybuny przez chuliganów m.in. Śląska Wrocław i Wisły Kraków. Złotym środkiem w owym problemie miało być usunięcie policji poza stadiony, ale oczywiście taki pomysł nie ostudził gorących charakterów polskich chuliganów.

I pałą, i pałą, i pałą przez łeb, tak polska policja zarabia na chleb – przyśpiewka polskich chuliganów.

Polska rodzi 'pseudokibiców’ jak najbardziej płodna matka na świecie. Tutaj zło staje się codziennością. Nie wiem czy pamiętacie, ale pisząc o rasizmie na łamach tej strony, swój artykuł zatytułowałem następująco: 'Największe zło to tolerować krzywdę’ i my nie powinniśmy o tym zapominać. Idealnym przykładem tolerowania krzywdy, zachowania godnego potępienia jest sytuacja, gdy Marek Chojnacki (trener ŁKS-u) skakał i bił brawo, gdy chuligani ŁKS skandowali: „Kto nie skacze, ten z Żydzewa” później jakże żałośnie i żenująco tłumacząc się: „Tak, bawiłem się razem z innymi, ale śpiewaliśmy o Widzewie, a nie Żydzewie” – mówi trener. Nazwanie kogoś 'Żydem’ to największa obelga wśród łódzkich kibiców. Dlatego też powstają coraz bardziej odważne hasła: „Śmierć Żydzewskiej Ku**ie”, „ŁKS Jude”, lub „Pier**leni inwalidzi Żydzi”. Głupota boli.

Wyobraża pan sobie trenera Chelsea, który podskakuje przy piosence obrażającej Arsenal?

Nie wiem, co zrobiłby trener Chelsea, ale ja bawiłem się tak jak większość ludzi w hali, przy piosence, którą ŁKS śpiewa od lat: „Kto nie skacze, ten z Widzewa”.

Chojnacki

Przenieśmy się jednak na chwilę do Anglii. Lata 60′ i 70′, są aktualnie postrzegane przez pryzmat incydentów które miały miejsce podczas meczów. Była to także era skinheads. W jednym z poważniejszych incydentów lat 70′ zamieszana była okryta niesławą „Red Army”, która podążała po kraju za Manchesterem United. Pewne incydenty, w które byli oni zamieszani, nie są tolerowane w dzisiejszym społeczeństwie angielskim (zobacz streszczenie książki 'The Red Army Years’). Wirtualnie rzecz ujmując, w każdym klubie w kraju, istniała pewna liczba zwolenników ruchu Hooligans. Te nowe grupy przybierały nieco dziwne nazwy, jak na przykład: 'Billy Whizz Fan Club’ – Bolton Wanderers, 'The Zulu Warriors’ – Birmingham City itp.

Polscy chuligani sądzą, że są najlepsi na świecie, gdyż to właśnie oni mają najlepszy bilans spotkań z angielskimi pseudokibicami w walkach rozegranych na Wyspach. Polacy zapominają jednak o tym, że okazjonalnie udają się na zagraniczne mecze, gdzie starają się dowieść swojej pozycji, dlatego też właśnie Anglików uważa się za najlepszych chuliganów w Europie.

Co ciekawe, w roku 2008 za najgorszych kibiców uznano fanatyków Leeds United. Z danych (statystyki Home Office) wynika, że niechlubne miejsce, pierwsze miejsce zajmują kibice Leeds. Aż 152 chuliganów w barwach „Pawi” otrzymało w tym roku zakazy stadionowe. Na drugim miejscu uplasował się Cardiff City (136), zaś na trzecim Millwall (117). W ubiegłym roku zatrzymano już 3842 pseudokibiców. Pobity więc zostanie niechlubny rekord ostatnich lat, jaki zanotowano w 2007 roku – 3792. Wówczas to statystyka aresztowań wzrosła po raz pierwszy od czterech lat. Średnio liczba ta rośnie o ok. 8-15 procent każdego roku! Od trzech lat nie zmienia się czołówka chuliganów na Wyspach. Leeds, Cardif City, Millwall. Czwarte miejsce zajmuje przedstawiciel Premier League – Stoke City. Z kolei najczęściej aresztowanymi kibicami są fani… Manchesteru United. Tu także rywalizują o prymat z londyńską Chelsea, która jest na drugim miejscu. Trzeci jest Sunderland. Na pocieszenie, spada liczba aresztowań pod zarzutem śpiewania rasistowskich piosenek, podaje portal s24.pl. Osobą, które nadal uważają, że w Anglii problem wandalizmu nie istnieje, polecam pobudkę, kubeł zimnej wody.

Żadna miłość, przyjaźń, szacunek nie jednoczy tak, jak wspólna nienawiść do czegoś.

Antoni Czechow

Reasumując. „Cały nasz chuligański trud wkładamy w nasz kochany klub”. Hasło to, umieszczone na jednej z flag stołecznej Legii, oddaje ono to, czym jest chuligaństwo w polskim wydaniu. Jest jedynie zabawą, w której najwyższą stawką jest prestiż zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Taka motywacja bardzo często zmusza pseudokibiców do skrajnych, nieludzkich zachowań. Nie bądźmy widzami. Wiem, że narzekać jest najłatwiej, to potrafi każdy z nas. Słowo „PZPN” wywołuje we mnie odruch wymiotny, jednak śmiem twierdzić, że to właśnie tam muszą zostać podjęte decyzje, które zapobiegną rozprzestrzenianiu się tej sportowej plagi. PZPN wraz z policją powinno działać na jednej linii, ale nie będę ukrywał, że moje podejście jest w tej kwestii tak bardzo sceptyczne, a przecież jako prawdziwy kibic chciałbym wierzyć całym sobą, ze wszystkich sił. Futbol w naszym kraju, na całym świecie graniczy z fanatyczną obsesją, nie dziwmy się zatem, że może wywoływać on tak skrajne emocje. To, co dla prawdziwych kibiców jest powodem do miłości, dumy…, dla 'nich’ jest okazją do zwykłej burdy, chorych ustawek, które przecież obrażają futbol, plują godność piłki nożnej.

Jesteśmy stadni, ale rozpadamy się na plemiona i klany, które o byle co gotowe są rzucić się sobie do gardeł. Niebiescy przeciw czarnym, czarni przeciw czerwonym i niebieskim, czerwoni przeciw czarnym i niebieskim.

Adam Szostkiewicz

Warte obejrzenia

Przewiń na górę strony