Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Nam strzelać nie kazano…

Nam strzelać nie kazano…

Wayne Rooney
Co się dzieje z Manchesterem United? Dlaczego „Czerwone Diabły” nie zdobywają co mecz przynajmniej dwóch, trzech goli, a wymęczają jedno jednobramkowe zwycięstwa lub co gorsza remisy? Co się stało z ekipą z poprzedniego sezonu, która często demolowała rywali, nie pozwalając im absolutnie na nic? Nie wiemy, nie wie tego pewnie sam Alex Ferguson. Faktem jednak pozostaje, że w pięciu ostatnich meczach w Premiership, „Red Devils” nie zdołali strzelić więcej niż jednego gola.

Manchester City 0:1 Manchester United

Derby, szlagier który oglądała cała Anglia. Wielu fachowców za faworyta uważało gospodarzy. A tu proszę! Główka Parka do Carricka, ten strzela, Joe Hart odbija strzał przed siebie, gdzie już czeka Wayne Rooney. Gol! Anglik ucisza City of Manchester Stadium. Co za radość fanów United! Po dwóch blamażach w ubiegłym sezonie, podopieczni Fergusona udowadniają kto rządzi w Manchesterze.

Aston Villa 0:0 Manchester United

„Czerwone Diabły” uradowane triumfem w poprzedniej kolejce, przyjechali jak po swoje. Najgroźniejsze sytuacje dla MU, zmarnowali Cristiano Ronaldo oraz Wayne Rooney. Bombę pierwszego obronił Brad Friedel, zaś wolej Anglika poszybował w trybuny. No cóż, każdemu przytrafiają się wpadki…

Manchester United 1:0 Sunderland

Osierocone „Czerne Koty” przyjechały na Old Trafford bez najmniejszych kompleksów. „Diabełki” musiały męczyć się z nimi aż do dziewięćdziesiątej drugiej minuty. Wówczas, po podaniu młodego Rafaela da Silvy, sprzed pola karnego kropnął Michael Carrick. Piłka odbiła się od nóg gracza Sunderlandu i trafiła w słupek. Na szczęście, instynktem snajperskim błysnął stoper Nemanja Vidic i umieścił łaciatą w siatce. 1:0, po istnym horrorze!

Tottenham Hotspur 0:0 Manchester United

Wyrównane spotkanie, które zakończyło się remisem. Tym razem, „Diabły” miały szczęście nie pod bramką rywali, ale pod swoją. Edwin Van der Sar, trzy razy świetnie bronił w bardzo trudnych sytuacjach. Przyjezdni, najlepszą okazję do zdobycia bramki, mieli znowu w doliczonym czasie gry, gdy z rzutu wolnego huknął Ryan Giggs. Niestety, uderzenie Walijczyka obronił Gomes. Kolejny nudny, słaby mecz w wykonaniu Mistrza Anglii…

Stoke City 0:1 Manchester United

Pierwsze czterdzieści pięć minut, nie wskazywało na rozstrzygnięcie tego pojedynku. Manchester usiłował cisnąć, ale Stoke dzielnie się odgryzało. Na szczęście, Papa Ferguson w przerwie najprawdopodobniej dał solidną burę swoim graczom i na drugą część spotkania wyszli oni zupełnie inaczej nastawieni. Przewaga opłaciła się – sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry, gola na wagę złota zdobył Carlos Tevez. Radość? Raczej kamień z serca. Bo z taką grą, to my raczej daleko nie zajdziemy.

Wątpię, by Ferguson ustawił zespół tak, by zdobywał jedną, tudzież dwie bramki na mecz. Można by coś takiego podejrzewać, ale tylko wówczas, gdybyśmy strzelali tego jedynego gola w pierwszej połowie, a później się bronili. Tymczasem piłkarze Manchesteru zazwyczaj przesypiają pierwszą połowę, by w drugiej ocknąć się jakby (przepraszam za wyrażenie) dostali mokrą szmatą w pysk. Może i jest to skuteczna taktyka, ale chyba lepiej było, gdyby stosowano ją przed pierwszym gwizdkiem sędziego ;-)

Warto też zwrócić uwagę na to, jak padły owe trzy marne gole, któreśmy ustrzelili w ostatnich pięciu spotkaniach angielskiej ekstraklasy. Dobitka strzału kolegi, dobitka po trafieniu w słupek i ładna, wypracowana akcja. Progres? Szczerze wątpię. Gdyby nie błysk geniuszu Berbatova i jego niesamowite przyjęcie piłki w batalii ze Stoke oraz wyłożenie jej jak na tacy Tevezowi, to tak wesoło by nie było. Co spowodowało to, że Mistrz Anglii nie potrafi skonstruować ładnej, składnej akcji, która zakończyła by się golem?

Może to, że Cristiano Ronaldo nie trafia do siatek rywali z tak zadziwiającą regularnością jak w sezonie ubiegłym? A może dlatego, że Tevez i Rooney przyzwyczaili się do gry w cieniu boskiego CR i gdy mają swoje sytuacje, to zwyczajnie je marnują? Albo, że Dymitar Berbatov nadal nie gra na swoim normalnym poziomie? Powodów, jak widzimy jest mnóstwo, ale który u licha jest tym najważniejszym?

Co Wy o tym sądzicie? Czy Manchester United przełamie się w kolejnym ligowym meczu – z Middlesbrough na Old Trafford? A może (jak wynika z moich nowoczesnych obliczeń) zremisuje 0:0? Co jak co, ale średnią 1,64 bramki na mecz należałoby poprawić…

Przewiń na górę strony